Sos chrzanowy z jogurtem

kardamonowy.pl 2 lat temu

Żeby zachować ciągłość tegorocznych porażek wielkanocnych, napiszę Wam o kolejnym nieudanym kulinarnym podejściu. Co dziś spaprałam? A, proszę państwa, polewę czekoladową do ciastek. Tak. Zwarzyła mi się. Nie wiem jak, nie pomogę. Plus jest taki, iż zaczynam się już śmiać z moich kwietniowych wyczynów kulinarnych. A dziś dopiero 11 kwietnia. Święta za tydzień, mam jeszcze jakieś 6 dni na to, żeby znowu coś odwalić. Jutro mam w planie upiec białą kiełbasę. Nie będę chyba za bardzo eksperymentować, bo tą kiełbasą mam zamiar uraczyć moje drogiego brata.
Ale o czym to dziś? O chrzaaanie. Tak. Tutaj za pierwszym razem też nie było kolorowo, też nie poszło tak jak zaplanowałam. Też poległam. Poczytałam tu i ówdzie o tym jak zrobić domowy chrzan. W większości przepisów była informacja o sparzeniu chrzanu. Pomyślałam ok, skoro tyle osób pisze żeby chrzan sparzyć, sparzę. I sparzyłam. I schrzaniłam. Cała ostrość chrzanu odeszła w zapomnienie. Nie mówiąc o innych dobrach, które wraz z wrzątkiem wylądowały w zlewie. Brawo ja. Nie wiem czemu wcześniej tego nie przemyślałam.
Zajrzałam więc do mojej ulubionej książki kucharskiej z lat 70 i przestudiowałam przepis na tarty chrzan. O wrzątku nie było mowy. Tzn. była mowa, ale małym drukiem pod przepisem: „Do chrzanu można dodać surowe starte jabłka. Chrzan o smaku zbyt ostrym można po starciu sparzyć wrzącą wodą”. Łał. Czemu nie zaczęłam od tej książki? Nie wiem co mam Wam napisać. Ostatecznie nie sugerowałam się tym przepisem w 100% (piszę o proporcjach). Byłam jedynie interesująca samego wrzątku.
Dopiero drugie podejście do chrzanu zakończyło się sukcesem. Chrzan targał po nosie tak jak trzeba. Ostatecznie dodałam do niego odrobinę jogurtu, który jak wiadomo trochę ten chrzan „uspokoił”. Nie miałam ochoty też dodawać żadnych majonezów czy jabłek, bo i na takie przepisy trafiłam.
I jeszcze jedna sprawa. Tarcie chrzanu. Parę lat temu mój tata sprzedał mi patent na chrzan. Przecisnął go w sokowirówce. Po prostu. Na sitku zostaje prawie idealnie starty chrzan. Dodatkowo puszysty i bielusieńki. W związku z tym, iż przeciskanie go przez sokowirówkę trwa parę sekund, nie ma on czasu w ściemnienie. Po starciu od razu dodałam do niego sok z cytryny, który również zahamował proces ciemnienia. Jogurt też oczywiście zrobił swoje. Dlatego sos finalnie wyszedł bardzo biały.
Cóż Wam jeszcze mogę dziś napisać? Na zdrowie. Zróbcie go. Jak lubicie jak targa po nosie i gardle, bez jogurtu.


Składniki:
1 większy korzeń chrzanu (około 250 g)
1 łyżeczka soku z cytryny lub soku jabłkowego
1 łyżeczka jogurtu naturalnego
woda (u mnie około 10 łyżek)
pół płaskiej łyżeczki cukru (opcjonalnie)
sól
(przepis na 1 mały słoik)

Chrzan myjemy, obieramy i ścieramy na tarce na najmniejszych oczkach. Ja do ścierania chrzanu używam sokowirówki. o ile takową posiadacie, polecam Wam ten patent. Przeciśnijcie przez nią po prostu obrany i pokrojony w mniejsze kawałki chrzan. Po wyciśnięciu soku na sitku zostanie starty i puszysty chrzan.
Starty chrzan wrzucamy do miski, dodajemy do niego sok z cytryny, sól i ewentualnie cukier. Mieszamy. Następnie dolewamy do niego tyle wody, aż uzyskamy odpowiednią konsystencję. Nie dodawajcie jej od razu za dużo, ja wlewałam do chrzanu po 1 łyżce. Na koniec dodajemy jogurt, mieszamy.
Chrzan przekładamy do wyparzonego słoika i zamykamy wyparzoną pokrywką.

Idź do oryginalnego materiału