Tak, dobrze się domyślacie. Sympatia + artykuł o samotnych kobietach musi oznaczać analizę z mojej strony. Będzie mniej złośliwości, bo i bohaterki artykułu nie są aż tak okropne jak w przypadku poprzednich. Ale i tak niestety nie jest dobrze. Zapraszam.
|"Znam kilka bardzo atrakcyjnych singielek dwudziesto-, trzydziesto- i czterdziestoletnich. Wszystkie dobrze sobie radzą zawodowo, mają fajnie urządzone życie, wydawałoby się, iż mają wszystko…"|Bardzo wymowne, iż gdy kończy się pierwsze zdanie, w którym autorka stwierdza, iż zna dużo atrakcyjnych singielek, kolejne zdanie zaczyna od wymienienia cech, które... nie są atrakcyjne dla mężczyzn.
|"Łączy je jedno – nie wierzą już w to, iż spotkają prawdziwą miłość i ułożą sobie prywatne życie."|Smutne to, gdy dwudziesto, czy choćby trzydziestoletnia kobieta nie ma wiary w to, iż uda jej się ułożyć życie prywatne. Często mówię o ścianie, wyśmiewam bujające w obłokach kobiety itd. ale poza tym wszystkim to jest mi zwyczajnie przykro, iż dzisiejsze kobiety dają się tak perfidnie oszukać obietnicami feminizmu, iż sprawy prywatne (które poprzednie pokolenia nie bez powodu ogarniały do ukończenia 25. roku życia), mogą załatwić gdy skończą 30 lat i iż odłożenie tego tak późno nie będzie miało żadnych negatywnych konsekwencji.
|"Wydaje się, iż mają fajnie zaplanowane życie, wszystko pod kontrolą, tylko nie życie prywatne. Tu nie można mówić o kontroli, bo strzała Amora jest nieprzewidywalna, nie można zaplanować, kiedy trafi w serce"|Strasznie to infantylne, gdy dorośli ludzie mówią językiem nastolatków, bredząc o strzałach amora i nieprzewidywalności zakochania się. Sądziłem, iż z takich rzeczy się wyrasta.
|"kiedy na naszej drodze stanie odpowiednia osoba, z którą stworzymy udany związek i rodzinę."|Zobaczcie na sam język jaki jest tu stosowany. Doskonale pokazuje różnice u kobiet i mężczyzn na scenie randkowej. W przypadku kobiet na ich drodze ma się ktoś pojawić. Jest to zrozumiałe, ponieważ kobiety są bierną stroną, która otrzymuje uwagę oraz zainteresowanie. Żaden mężczyzna nie powie, iż on czeka na tę adekwatną, bo my jesteśmy stroną aktywną i do nas należy generowanie sytuacji, które pozwolą na stworzenie związku.
|"Mają zaplanowane kariery, popłacone rachunki, kredyty pod kontrolą, ale nie wierzą już w to, iż spotkają na swojej drodze odpowiedniego mężczyznę."|Mam swoją teorię dlaczego ich brak wiary ma solidne fundamenty. To coś, czego dzisiejsze kobiety kompletnie nie wiedzą, a jak się im powie to odrzucają, uważając iż jest to mizoginia lub zacofanie. Otóż mężczyźni lubią się czuć... potrzebni. Może choćby niezbędni. Mężczyźni chcą kobiety, która poza wszystkim innym, będzie ich również potrzebowała. Co zresztą samo w sobie jest dość solidnym budulcem trwałego związku.
Natomiast co mamy w tym artykule? Kobiety, które poogarniały sobie wszystkie kwestie egzystencjalne, odnoszą sukcesy zawodowe, rachunki popłacone, kredyty pod kontrolą. Zatem wniosek nasuwa się oczywisty: dla nich mężczyzna to po prostu dodatek do ich stylu życia. Ktoś, z kim one zamierzają się związać kierując się wyłącznie "chceniem", a nie potrzebą.
|"Dlaczego? Mam wrażenie, iż ciągle słyszymy te same odpowiedzi. Jedną z nich jest: "bo nie ma fajnych facetów, a ci, którzy są, są już zajęci"."|Zdziwiłbym się, gdyby odpowiedź była inna. "Jestem sama jak palec? Świat nie stawia na mojej drodze mężczyzny, który by mi sie podobał? Noo, to dlatego, iż nie ma fajnych facetów".
Rozumowanie na miarę sześciolatka.
|"Karolina jest wysoką, piękną blondynką. Pracuje w dużej, międzynarodowej korporacji we Francji. Włada kilkoma językami, budzi wśród mężczyzn powszechny podziw, oglądają się za nią na ulicy — przyznaje. Jeździ sportowym autem, w pracy odnosi kolejne sukcesy. Stać ją na duży apartament w centrum miasta. Ma dwadzieścia osiem lat i… mówi, iż "już nie wierzy w miłość"."|Kolejna doskonale pokazana różnica u kobiet i mężczyzn. Po przeczytaniu tego fragmentu pierwszy wniosek jaki przychodzi na myśl, iż ta kobieta prowadzi styl życia mężczyzny sukcesu. I jej doświadczenia odnośnie relacji z drugą płcią są zupełnie inne. Ona żyjąc jak mężczyzna sukcesu przestaje wierzyć w miłość, bo odnosi porażki, a jej zasoby nie mają żadnego wpływu na jej randkowalność. Natomiast mężczyzna w tym samym położeniu przebiera w ofertach jak mało kto i jest w niezwykle uprzywilejowanej pozycji, na autostradzie do sukcesu matrymonialnego.
|"Miałam kilka związków, ale mój ostatni, najpoważniejszy skończył się jednym wielkim oszustwem, mój narzeczony okazał się skończonym kłamcą i stwierdziłam, iż nie ma już normalnych facetów"|LOL. Wybitna logika. Ten hotel nad morzem, w którym byliśmy i okazał się po prostu okropny - sprawił, iż przestałam wierzyć w istnienie dobrych hoteli.
|"Przeniosłam się z Warszawy do Lyonu, mam dobrą pracę i stwierdziłam, iż moje życie poświecę na karierę zawodową. Mnie się po prostu życie prywatne nie może ułożyć"|Niestety tyle jej zostało. Ucieczka w pracę przed prawdziwym życiem.
|"Szczerze mówiąc, mam dość — przyznaje. — Pewnie, iż marzyłam kiedyś o rodzinie i dzieciach, ale trafiam na samych palantów."|Klasyczne zdejmowanie z siebie odpowiedzialności. "Trafiam na palantów" zamiast "wybieram palantów".
|"Karolina spędza po dwanaście godzin w pracy, która stała się jej obsesją. Przyznaje, iż choćby w weekendy przychodzi popracować, potem idzie na siłownię i wraca wieczorem do domu. Bo po co ma siedzieć w pustym mieszkaniu?"|Jakież to smutne...
|"Kolejnym przykładem jest Blanka, drobna dziewczyna o przedwojennym typie urody, wysoka, dystyngowana, trzydziestoparolatka."|I jednocześnie kobieta, która ze wszystkich w tym artykule zrobiła na mnie najgorsze wrażenie. O czym za chwilę.
|"Sama przyznaje, iż jest pracoholiczką i do tego "skończoną perfekcjonistką". Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik – raporty, badania, szkolenia, którymi się zajmuje."|Blanka zapomniała dodać, iż wszystko i WSZYSCY muszą być dopięci na ostatni guzik. Taka cecha perfekcjonistów-pedantów. To jeden z najgorszych rodzajów partnera, który perfekcjonizmu szuka wszędzie, również w ludziach, którzy przecież perfekcyjni nie są. Takie osoby mają niezwykle niską tolerancję na błędy drugiego człowieka. Sami też nie potrafią się "odsłonić", pokazać wrażliwą stronę, własne słabości. Nigdy tak naprawdę nie dadzą poznać samych siebie. Nikomu nie polecam związku z kimś takim.
|"Miała jeden nieudany związek, który skończył się 10 lat temu i od tej pory "postawiła na mężczyznach krzyżyk"|Jeden nieudany związek dekadę temu i mężczyźni poszli w odstawkę. Tak jak mówię, niezwykle niska tolerancja na błędy i ludzką niedoskonałość.
|"Jest skryta w sobie, przyznaje, iż nie wszyscy muszą mieć rodziny."|Niby tak, ale...
|"To prawda, jednak w rozmowie przyznaje, iż zerwała kontakty z koleżankami, które mają rodziny, bo trudno jej się konfrontować z cudzym szczęściem."|Coś nieprawdopodobnego. Wyobraźcie sobie zerwać kontakt ze swoimi znajomymi tylko dlatego, iż nie umiecie patrzeć na ich... szczęście. Przecież to trzeba być niesamowicie toksycznym, okropnym, złym człowiekiem.
I ona w jednym zdaniu mówi, iż przecież nie każdy musi mieć rodzinę, aby w kolejnym sobie zaprzeczyć i odczuwać dyskomfort z obserwacji czyjejś rodziny oraz wynikającego z tego szczęścia do tego stopnia, iż zdecydowała się zerwać z nimi kontakt.
|"To nie jest tak, iż ja nie chciałam mieć rodziny, ale bardzo przeżyłam rozstanie z moim facetem — wyznaje. Miałam wtedy dwadzieścia siedem lat. Nie był to długi związek, ale dla mnie ważny. Zachorowałam na depresję, z której nie mogłam wyjść ponad rok"|Dla mnie ta kobieta to kopalnia problemów psychicznych.
|"Dawne znajome mówią, iż się odcięłam, iż jakoś "zamarzłam", zdystansowałam się, iż to nie dawna ja. Ale ja czuje się dobrze w takim układzie – moje życie, to praca, rodzice i siostra. Nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne."|A gdy przyjdzie emerytura, rodzice odejdą na tamten świat, a siostra będzie miała własną rodzinę, Blance zostaną koty.
|"Innym typem jest Dorota, która pomaga prowadzić rodzinny dom dziecka, zaangażowana w pracę przez 24 godziny na dobę. Kocha to, co robi, kocha dzieci, jej praca to spełnienie marzeń i — jak dodaje — namiastka własnej rodziny, o której marzyła, a której z różnych powodów nie udało jej się założyć."|Zupełnie nieironicznie powiem, iż jest to jakiś krok we adekwatną stronę. Bo w przypadku tych wszystkich kobiet sukcesu mamy z reguły do czynienia z pracą dobrze płatną, ale to wszystko. Przerzucanie papierów w klimatyzowanym gabinecie. Robienie wyników finansowych, które na dłuższą metę nic nie znaczą. Natomiast pani Dorota znalazła pracę, którą kocha i jest spełnieniem jej marzeń.
|"Ja wierzę w los. Jak mi los kogoś ześle — to super, jak nie — to trudno. Zaakceptowałam fakt bycia wieczną singielką. choćby teraz, w tym wieku, nie szukam, nie jestem aktywna. Po pierwsze — ze względu na dzieciaki — choćby nie mam na to czasu, a po drugie — one mi dają dużo miłości."|Pani Dorota ma 45 lat więc w sumie tak szczerze nic innego jej nie pozostało. Czuć u niej autentyczny brak parcia na związek, w pewnym sensie zdrowe pogodzenie się ze swoją sytuacją i spożytkowanie energii oraz czasu wolnego na zajmowanie dziećmi, których los boleśnie doświadczył. Jedyna kobieta z tego artykułu co do której czuję sympatię.
Ten artykuł to jest już pewien postęp, bo przynajmniej nie dostało się tak mocno mężczyznom za niepowodzenia tych kobiet. Poza tym dla mnie to wciąż smutny autoportret dzisiejszej kobiety oraz jej braku zrozumienia dla powodów własnej sytuacji na rynku matrymonialnym. I tradycyjnie dodam już, iż to przestroga dla młodszych koleżanek. Pamiętajcie, wszystko ma swoją cenę. jeżeli nie poogarniacie prywatnych spraw relatywnie szybko, to z każdym kolejnym rokiem będzie coraz ciężej. Warto też znać autentyczne pragnienia i preferencje mężczyzn, a nie fałszywy przekaz jaki wypływa w waszą stronę ze wszystkich możliwych miejsc.