*Wpis do dziennika*
Śmiech z biednej dziewczynki: spotkanie, które wszystko zmieniło
Na wystawnej imprezie w pałacu w ekskluzywnej dzielnicy Konstancina, Nadzieja i jej córka Jadzia stały się obiektem okrutnych żartów z powodu skromnej sukienki dziewczynki. Nikt się nie spodziewał, iż ich upokorzenie zakończy się w sposób, który zamknie usta wszystkim. Mężczyzna, który pojawił się we właściwym momencie, odmienił ich życie na zawsze.
Nadzieja nigdy nie przypuszczała, iż urodziny koleżanki z klasy córki zmienią jej los. Lata samotności i walki uczyniły ją silną. Po tym, jak jej mąż, Jan, zginął w tajemniczym wypadku w hucie, życie stało się niekończącą się bitwą. Wychowała Jadzię samotnie swoją jedyną euforia ale nic nie przygotowało jej na złośliwe szepty i jadowite spojrzenia na tej eleganckiej imprezie. I oczywiście, nikt nie był gotowy na to, co miało się wydarzyć.
Nadzieja kochała Jana całe życie. Byli razem od młodości, i choćby gdy stracił pracę jako inżynier i musiał zatrudnić się w niebezpiecznej hucie, wspierała go. Ale nienawidziła tej pracy. To zbyt ryzykowne, Janie. Znajdź coś innego, błagała. To płaci rachunki, Nadziejo. Lepiej niż nic, odpowiadał. Aż pewnego dnia nie wrócił. Zawalenie się huty zabiło kilku robotników, w tym Jana tak powiedzieli. Nadzieja była zrozpaczona. Ale silniejsza od bólu była złość. Mówiłam ci, szeptała w pustych nocach, zaciskając pięści.
Jadzia miała zaledwie cztery lata. Nigdy nie poznała ojca. Nadzieja zebrała siły i poszła do pracy. W dzień obsługiwała klientów w małej kawiarni, a wieczorami szyła, by dorobić. Oszczędzała każdy grosz, rozciągała złotówki, a gdy pieniądze się kończyły, uczyła się żyć z minimum. Ale dla Jadzi zawsze się uśmiechała, ukrywając rozpacz.
Lata mijały, i mimo trudności Jadzia rosła szczęśliwa. Skończyła pierwszą klasę, a pewnego dnia wróciła do domu rozpromieniona. Mamo! Kasia Nowak zaprosiła całą klasę na swoje urodziny! Wszyscy idą, ja też chcę! Serce Nadziei się ścisnęło. Znała rodzinę Nowaków jedną z najbogatszych w okolicy. Ale ukrywając niepokój, uśmiechnęła się: Oczywiście, kochanie.
Następnego dnia lokaj Nowaków pojawił się w szkole z ogłoszeniem: Urodziny Kasi będą wyjątkowe. Wszyscy muszą mieć sukienki z rodzinnego butiku. Zniżka dla gości. Dress code obowiązkowy? Nadziei zrobiło się niedobrze. Jak miała za to zapłacić?
Tej nocy Jadzia ciągnęła matkę do butiku. Jej oczy błyszczały, ale na widok cen Nadzieja zlodowaciała. Najtańsza sukienka kosztowała więcej niż jej miesięczna pensja. Innym razem, aniołku, wyszeptała, wyprowadzając Jadzię na zewnątrz. Zignorowała pogardliwe spojrzenia innych rodziców i łzy w oczach córki. Poszły prosto do sklepu z tkaninami. Wytrzymaj, moja dziewczynko. Będziesz mieć sukienkę.
Nadzieja nie spała. Palce ją bolały, oczy piekły, ale o świcie sukienka była gotowa skromna, ale uszyta z miłością. Mamo, jest piękna! Dziękuję!, kręciła się Jadzia przed lustrem. Nadzieja odetchnęła z ulgą. Liczyło się szczęście córki.
Na przyjęciu wszystko się posypało. Ledwo weszły do eleganckiego salonu, zaczęły się śmiechy. Bogaci goście dorośli i dzieci pokazywali palcami na domową sukienkę Jadzi. Widzisz to?, zaśmiała się jedna z kobiet. Odważyła się przyjść bez sukienki od Nowaków!, szepnął ktoś inny. Uśmiech Jadzi zniknął, jej usta drżały. Mamo, chodźmy stąd, wyszeptała, a łzy popłynęły. Dziewczynka wybiegła na zewnątrz.
Z zalewającymi oczy łzami Jadzia nie zauważyła białej limuzyny zatrzymującej się przed wejściem. Wpadła na samochód. Drzwi się otworzyły, i wysoki, elegancki mężczyzna wysiadł. Jego drogi garnitur i pewna siebie postawa zdradzały bogactwo, ale było w nim coś znajomego. Uważaj, mała, powiedział łagodnym głosem.
Nadzieja, która biegła za córką, zatrzymała się. Jan?, jej głos się załamał. Mężczyzna zastygł. Nadzieja?, wyszeptał. Jadzia, zmieszana, patrzyła na nich. Jadzia?, powiedział, a nadzieja zadrżała w jego słowach. W jednej chwili czas się zatrzymał. Łzy, uściski rodzina, rozdzielona przez los, znów była razem.
Wewnątrz Jan wyjaśnił prawdę. W dniu wypadku zamienił się zmianami z kolegą i wziął jego kurtkę. Gdy doszło do zawalenia, ratownicy pomylili go z przyjacielem dokumenty w kurtce należały do niego. Uraz głowy wymazał jego pamięć. Gdy się obudził, nie wiedział, kim jest. Wróciło to po roku, ale wtedy Nadzieja i Jadzia straciły dom, przeprowadziły się, zniknęły. Szukał ich bez końca, na próżno.
Jan zaczynał od zera. Założył firmę budowlaną, pracował dzień i noc, aż się wzbogacił. Ale jego serce pozostało puste nigdy nie przestał ich szukać. I oto, przez przypadek, na tej imprezie, odnalazł je.
Śmiech wciąż dźwięczał w uszach Nadziei. Co się tu stało?, zapytał Jan, jego głos był lodowaty. Zawahała się, ale matka Kasi wtrąciła się z fałszywym uśmiechem: To tylko nieporozumienie. Oczy Jana pociemniały. Wyprostował się, poprawił złoty zegarek na nadgarstku i ogłosił głośno, by wszyscy słyszeli: Moja córka może nie ma drogiej sukienki, ale ma to, czego wam brak dobre serce. Spojrzał na matkę Kasi: Szkoda, iż nie wszyscy wiedzą, co to znaczy. Salon oniemiał. Nikt nie odważył się odpowiedzieć. Zrozumieli: ten mężczyzna nie był byle jakim gościem. To był ktoś, z kim nie warto było zadzierać.
Tej nocy Jan zabrał Nadzieję i Jadzię do swojej willi w Warszawie. Po raz pierwszy od lat poczuły się bezpieczne i kochane. Jadzia zasnęła między rodzicami, a Nadzieja, patrząc na nią, szepnęła: Witaj z powrotem, Janie. On pocałował ją w czoło: Nigdy więcej was