Ślub się nie odbył. Pan młody nie dotarł do panny młodej.

newskey24.com 6 dni temu

Nie było wesela. Pan młody nie przyjechał do swojej narzeczonej.

Ile dziewczynek od najmłodszych lat marzy o białej sukni, wianku z kwiatów, o dreszczu na skórze od słów „ogłaszam was mężem i żoną”… Kinga była jedną z nich. Dorastała jako cicha, skromna dziewczyna, marzycielska i wrażliwa. Ile razy zamykała oczy, gdy w telewizji pokazywano ceremonie ślubne, i wyobrażała sobie, jak pewnego dnia i ona przejdzie pod ramię z ukochanym — przy dźwiękach muzyki, pod zachwyconymi spojrzeniami, z drżeniem serca.

Swojego Jakuba poznała jeszcze na uniwersytecie. Studiowali prawo, ale w różnych grupach. On — wysoki, jasnowłosy, wysportowany, z figlarnym błyskiem w oku. Ona — zgrabna, smukła, z dystyngowaną postawą i łagodnym uśmiechem. Cały wydział mówił, iż są dla siebie stworzeni. Jakub nie odstępował jej na krok. Odprowadzał do domu, przynosił kawę w mroźne poranki, rysował serduszka w jej zeszytach. Ich związek był jak z romansu — czysty, delikatny, szczery.

Minął rok — i oświadczył się. Na obronie prac dyplomowych rodzice już się znali, wspólnie jeździli na działkę, zaprzyjaźnili się. Postanowili wziąć ślub zaraz po studiach. Wszystko szło idealnie. Kinga z przyjaciółkami tygodniami wybierała suknię, przeglądała katalogi, biegała po salonach. Aż pewnego dnia, ujrzawszy we śnie strój swoich marzeń — najdelikatniejszą koronkę, kremowy jedwab i zwiewny tren — obudziła się z myślą: „To musi być moje”.

Pojechała do najbliższego salonu z koleżankami. Sprzedawczyni Ola, wysłuchawszy jej opowieści, nagle się uśmiechnęła i powiedziała:

„Ostatnio zwrócono suknię dokładnie taką, jaką pani opisała. Chce pani zobaczyć?”

Kinga zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia, choćby bez przymierzenia. Była niczym utkana z jej snu. Tylko przyjaciółka szepnęła jej do ucha: „Ola mówiła, iż tamta ślub się nie odbył… Może to zły znak?” Ale Kinga nie chciała słuchać. Przeznaczenie to przeznaczenie. Suknię zapakowano, a ona z drżeniem czekała na wielki dzień.

W przeddzień wesela zatrzymała się w hotelu — by pobyć sama, zebrać myśli. Jeszcze raz włożyła suknię, zakręciła się przed lustrem. Nagle wydało jej się, iż w odbiciu ma na głowie czarną wstążkę. Przelotny dreszcz, ale otrząsnęła się, zrzucając to na nerwy.

Rano wszystko szło jak po maśle: makijaż, fryzura, suknia… Kinga wyglądała jak z okładki magazynu. Rodzice, wchodząc do pokoju, zamarli z zachwytu. Pozostało tylko czekać na Jakuba. Minęła godzina. Potem jeszcze trzydzieści minut. Kinga już się nie uśmiechała. Przez okno zobaczyła policyjny radiowóz. Coś się w niej urwało. Wyszła na korytarz, ledwo trzymając się na nogach.

„Przepraszam… pani Kinga?…” — zapytał młody sierżant. „Pan młody… Jakub… zginął. Wypadek. Pijany kierowca wjechał na przeciwny pas. Zmarł na miejscu”.

Kinga nie płakała. Po prostu zastygła. Potem usiadła na podłodze i zakryła twarz dłońmi.

Minęły trzy dni. Stała na cmentarzu, w tej samej sukni, ale teraz z czarną wstążką we włosach. W dłoni trzymała ich wspólne zdjęcie. Położyła je w trumnie, pochyliła się, pocałowała zimne czoło ukochanego i wyszeptała:

„Wybacz… gdybym wiedziała, nie pozwoliłabym ci wyjść…”

Od tamtej pory nikt nie widział jej uśmiechniętej. Jakby zgasła. Żyła jak automat. Rodzice mówili, iż to depresja. Lekarze — iż zaburzenie adaptacyjne. Ale matka wiedziała: jej córka powoli odchodzi.

Dokładnie rok później, w dzień, który miał być ich rocznicą, serce Kingi przestało bić. Lekarze napisali: „nagłe zatrzymanie krążenia podczas snu”. A w jej dłoniach znaleziono to jedno, ślubne zdjęcie.

Miłość była prawdziwa. Zbyt prawdziwa, by ją przeżyć.

Czy wierzysz, iż uczucie może być tak silne, iż bez niego życie traci sens?…

Idź do oryginalnego materiału