Słowackie Tatry Zachodnie z psem – trekking na Baranec

balkanyrudej.pl 2 lat temu

Tatry są w moim życiu od maleńkości. Mam je wytatuowane na plecach, mam je wyryte w sercu. Niestety w ostatnich latach nie bywałam w nich tak często, jakbym sobie tego życzyła. W międzyczasie wymyśliłam sobie, iż w Tatry chciałabym się wybrać z psem. Ot, takie moje przyziemne marzenie, które mogłam zrealizować tylko po słowackiej stronie pasma. I w końcu się udało. Mogłam odwiedzić słowackie Tatry Zachodnie z psem, a dokładniej z naszym dzielnym Gumisiem. Oczywiście towarzyszył nam Marek oraz mój przyjaciel Maciek. Cel – Baranec!

Dlaczego Tatry Zachodnie?

Dlaczego na dogtrekking wybrałam właśnie Tatry Zachodnie? Doszłam do wniosku, iż ta część pasma będzie dobrym miejscem na przetestowanie moich i Gumisia umiejętności do wspólnych wędrówek po wyższych i bardziej wymagających górach. Do tej pory głównie chodziliśmy po beskidzkich szlakach, które technicznie są zdecydowanie prostsze. Słowackie Tatry Zachodnie miały być kompromisem między tym, co już wspólnie poznaliśmy, a tym co fundują bardziej skaliste szczyty. Oczywiście i tak zdarzają się odcinki bardziej eksponowane, zabezpieczone łańcuchami i drabinkami. Po dogłębnej analizie mapy razem z Markiem i Maćkiem uznaliśmy, iż wybierzemy się na Baranec. Nasza decyzja była też podyktowana warunkami panującymi w tym czasie w Tatrach. Kilka dni przed naszą wizytą spadło tam ok. 30 cm śniegu. Spora jego część zdążyła się w międzyczasie wytopić, ale wciąż na szlakach, w szczególności w wyższej partii gór było go sporo. Doszliśmy jednak do wniosku, iż w Zachodnich powinno nam być najłatwiej. Czy był to dobry wybór? Cóż, zaraz sami się przekonacie.

Tatry Zachodnie z psem – wejście na Baranec

Baranec ma 2184 m n.p.m. i jest trzecim co do wielkości szczytem Tatr Zachodnich. Wiedzie na niego kilka tras, ale my obraliśmy tę zaczynającą się na parkingu w Račkovej Dolinie. Plan był prosty – wejście zielonym szlakiem na szczyt, następnie żółtym szlakiem granią przez Smrek na Žiarske sedlo, a stamtąd zielonym i niebieskim przez Jamnicką Dolinę z powrotem do auta. Czy coś mogło pójść nie tak?

Zielony szlak na Baranec

Do Račkovej Doliny docieramy po godzinie 9. Parkujemy auta, pakujemy plecaki i ruszamy ku wejściu na szlak. Musimy przejść kilkaset metrów asfaltową szosą, a następnie skręcić za oznaczeniami zielonego szlaku na strome zbocze.

Około pierwsze półtorej godziny marszu to dość żmudne podejście. Dodatkowo robi się dość ciepło i Gumiś z lekka się przegrzewa. W szczególności, gdy postanawia dogonić Maćka, który nas wyprzedził, kiedy my ściągaliśmy wcześniej założone bluzy. Na szczęście po napojeniu Gumisia wodą oraz odpoczynku w cieniu gwałtownie się regeneruje i ruszamy wyżej.

Kiedy wychodzimy na grzbiet, otwierają się przed nami dużo bardziej rozległe widoki. Idealny miks jesieni i zimy. Najpierw przedzieramy się przez kosodrzewinę, a po chwili znajdujemy się na otwartej przestrzeni.

A tam na Gumisia czekało to, co Gumisie lubią najbardziej. Śnieg! Trzeba przyznać, iż to mocno zimowy pies, który lubi zimno. A tarzanie się w śniegu lub jeżdżenie po nim pyskiem to jego ulubiona zabawa. Dajemy mu więc chwilę na nacieszenie się „białym proszkiem” i ruszamy dalej.

Najpierw wdrapujemy się na Maly Baranec. Kawałek dalej znajduje się jeszcze jeden szczyt, który musimy pokonać zanim wejdziemy na nasz główny cel, czyli Baranec. Od południowej strony grani kłębią się chmury, które choć częściowo przesłaniają widok, to nadają całemu krajobrazowi jeszcze większej dramatyczności. Po godzinie 13 stajemy na szczycie. Nasza ludzka trójka i Gumiś. Oprócz nas jest tu jeszcze kilkoro turystów, ale o tłumach nie ma mowy.

Żółty szlak Baranec – Žiarske sedlo

Siedząc na szczycie analizujemy, jak dalej kontynuować naszą wycieczkę. Mogliśmy zejść żółtym i niebieskim szlakiem do Tatranskiej Magistrali i nią wrócić na parking. Uznaliśmy jednak, iż wolimy zrealizować dłuższy wariant wycieczki. Dlatego z Baranca kierujemy się żółtym szlakiem w stronę Žiarskego sedla. Tatry Zachodnie z psem miały być proste technicznie, a my Gumisiowi zafundowaliśmy bardzo strome zejście, a następnie pokonanie dość eksponowanej grani. gwałtownie się jednak okazało, iż nasz psiak ma talent wspinaczkowy i świetnie radzi sobie na skałach. Na nizinach często ma grację tarana i nie patrzy, gdzie stawia łapy. W trakcie wędrówki granią radził sobie wyjątkowo dobrze. Były dwa momenty, gdy prosiłam Marka o pomoc. Raz, podczas najbardziej stromego odcinka, gdzie Gumiś bardzo mocno mnie ciągnął i ciężko mi go było utrzymać. Drugi, gdzie musieliśmy pokonać oblodzony trawers. Było trochę emocji, ale na szczęście dość sprawnie dotarliśmy na przełęcz. A tam… czekała na nas niemiła niespodzianka.

Z Žiarskego sedla do… Žiarskiej doliny

Na przełęczy okazało się, iż szlak schodzący w stronę Jamnickiej doliny jest praktycznie cały pod śniegiem. Na dodatek w ostatnim czasie chyba mało kto tamtędy chadzał. Sami może byśmy tamtędy zeszli. Ale mając w teamie Gumisia uznaliśmy, iż nie jest to ani rozsądne, ani bezpieczne. Byliśmy więc trochę w kropce, bo powrót na Baranec nie wchodził w grę, a zejście Žiarską doliną również nie jawiło się jako idealne rozwiązanie. Bo z niej do auta mielibyśmy jeszcze ok. 7-8 km marszu Tatranską Magistralą. Mimo wszystko decydujemy się na opcję numer dwa. Panowie dochodzą do wniosku, iż na parkingu spróbują złapać stopa, by dotrzeć do pozostawionych w Račkovej Dolinie aut. Jest więc postanowione. Schodzimy zielonym, a następnie niebieskim szlakiem w stronę Žiarskiej chaty. Świeci słońce, a po ścieżce spływają liczne potoki. Im niżej, tym zimowe warunki ustępują złotej, słowackiej jesieni. przy schronisku robimy szybki postój i pędzimy na parking. My z Markiem mamy w perspektywie jeszcze powrót na Mazowsze, więc zależy nam na czasie.

Słowacka pomoc

Kiedy docieramy na parking jest ok. godziny 17. Aut jest sporo, więc w nas pojawia się nadzieja, iż ktoś nam pomoże. Ja zostaję z Gumisiem z boku, bo wiadomo, iż naszej dwójki nie zabierze. Gumiś do małych nie należy, a po błotno-wodnej wędrówce nie był najczystszym psem na świecie. Markowi i Maćkowi w ciągu 5 minut udaje się znaleźć transport. Problem polegał na tym, iż choć w linii prostej do auta mieliśmy ok. 7 km, o tyle samochodem robił się z tego dystans 39 km. Ktoś więc musiał specjalnie nadrobić drogi. I na szczęście para Słowaków postanawia nam pomóc. Panowie ruszają po auta, a ja zostaję z Gumisiem na parkingu. Póki świeci słońce jest tam bardzo przyjemnie. Jednak gdy chowa się za linią drzew w dolinie od razu robi się przeraźliwie zimno. Zaczynam więc chodzić z Gumisiem po okolicy. Ten jednak jest niepocieszony, bo wciąż wypatruje naszych współtowarzyszy i chce się pakować do każdego, zaparkowanego auta. Po ok. godzinie Marek po nas przyjeżdża i ruszamy w drogę powrotną do domu.

Słowackie Tatry Zachodnie z psem – wnioski

Uważam, iż słowackie Tatry Zachodnie z psem to naprawdę dobry wybór. Aczkolwiek z perspektywy czasu auto zostawilibyśmy w Žiarskiej dolinie i zrobili podobny wariant trasy do tego, który ostatecznie zrealizowaliśmy, przy czym na Baranec wchodzilibyśmy nie od wschodniej, a od zachodniej strony. Oczywiście nasze pierwotne plany głównie pokrzyżowały warunki śniegowe w wyższej partii gór. Gdyby nie to, nie napotkalibyśmy żadnych, większych trudności. Jak pisałam wcześniej, Gumiś radził sobie nadspodziewanie dobrze. O jego kondycję się nie martwiłam. Biegamy razem co drugi dzień, miesięcznie robiąc ok. 100-120 km. Do tego chodzimy na liczne spacery. Bardziej martwiłam się o to, jak będzie mu szło na skałach, czy nie będą go bolały łapy itd. Okazało się, iż Gumiś świetnie się po nich wspina i umie wybierać odpowiednie warianty drogi. Oczywiście czasami miał głupie pomysły, jak choćby rzucenie się na łachę śniegu, która okazała się być taflą lodu czy próba wejścia na nawis śnieżny. Tu od razu zaznaczę, iż zarówno on, jak i ja mamy uprzęże spięte linką. Więc, byłam w stanie gwałtownie zareagować, gdy widziałam jakieś niebezpieczne zachowanie. Tatry Zachodnie z psem pokazały mi, iż spokojnie możemy wędrować po trudniejszych szlakach i mieć z tego fun. Jasne, mamy z Gumisiem nad czym pracować (np. nad jego ciągnięciem mnie w dół), ja tez muszę dokonać drobnych korekt sprzętowych. Poza tym, jest szansa, iż jeszcze nie raz w Tatry się wybierzemy.

Tatry Zachodnie z psem – kwestie formalne

Aktualnie TANAP wciąż zezwala na wędrówki z psami. Chodzą jednak słuchy, iż i po słowackiej części Tatr pojawi się zakaz ich wprowadzania. Podobno ze względu na rosnącą ilość skarg na właścicieli z psami oraz fakt, iż czworonogi polują na świstaki, roznoszą choroby itd. Osobiście jestem zdania, iż największym zagrożeniem dla gór i ich przyrody są ludzie. I jeżeli ktoś powinien dostać zakaz poruszania się po nich, to właśnie homo sapiens a nie psy. Ponieważ chciałam zaliczyć wędrówkę po Tatrach z psem postanowiłam jak najszybciej się na nią zdecydować. Bo jeżeli faktycznie Słowacy zamkną to pasmo dla psiarzy, to żałowałabym, iż mi się to nie udało. Oczywiście na Słowacji dalej jest masa świetnych gór do eksplorowania. Ale Tatry, to Tatry. Wracając do kwestii formalnych – wybierając się do naszych południowych sąsiadów na dogtrekking pamiętajcie o tym, żeby zaopatrzyć psa w paszport. Miejcie ten dokument cały czas przy sobie, również w trakcie wycieczki. W górach pies musi być cały czas na smyczy. Według TANAPU powinien on być też w kagańcu. Nie wyobrażam sobie, żeby Gumiś szedł przez cały dzień w kagańcu, bez względu na to, jaki by on nie był. Więc pod tym kątem złamaliśmy parkowe zasady. A w tych znajduje się jeszcze jedna wytyczna. Psy można wprowadzać na trzy z pięciu chronionych obszarów w Tatrach. Ich mapę znajdziecie TU.

Słowackie Tatry Zachodnie z psem – podsumowanie

  • W trakcie trekkingu na Baranec zrobiliśmy ok. 18,5 km i 1,5 km przewyższenia. Zajęło nam to nieco ponad 6 godzin.
  • Trekking na sam szczyt będzie dla większość psów dość prosty. Jednak przejście z Baranca na Žiarske sedlo odradzałabym posiadaczom większych i cięższych ras. Jest tam wąsko, stromo, ekspozycja bywa momentami dość spora. Pies czasami musi pokonać bardziej pionowe, skalne odcinki. Trzeba też nad nim panować, by nie zrobił sobie i prowadzącej go osobie krzywdy.
  • Zejście Žiarską doliną jest proste, miłe i przyjemne.
  • Pamiętajcie, iż parkowanie wzdłuż Tatranskiej Magistrali jest płatne. W Žiarskiej dolinie jest parkomat, w Račkovej Dolinie opłatę uiszcza się dzięki aplikacji ParkDots. Rejestracja jest szybka, a sama płatność bezproblemowa. I uprzedzając pytania – w dolinie jest zasięg internetu LTE, oczywiście słowackich sieci. Postój do 12 godzin to koszt 4 €.
Idź do oryginalnego materiału