Rosnące od kilku lat ceny zmusiły wielu z nas do poważnych refleksji na temat swoich finansów. Jak pokazało badanie przeprowadzone przez ekspertów z Polskiej Rady Centrów Handlowych "Centra handlowe ponownie w centrum uwagi klienta", aż 75 procent Polaków w okresie inflacji zmieniło nawyki zakupowe, a 44 procent ograniczyło wydatki. Poza tym nasze zakupy są znacznie bardziej niż w poprzednich latach świadome.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakie sposoby na oszczędzanie mają Polacy?
Zaczęła mieć opory przed zakupami. Wcześniej te produkt były bardzo tanie
Ania nie ukrywa, iż kiedyś wręcz nałogowo kupowała kosmetyki do testów. Śmieje się, iż przynajmniej raz w tygodniu robiła "szturm" na drogerie takie jak Rossmann czy Hebe. - Jeszcze w 2020 i 2021 roku mogliśmy w nich znaleźć wiele naprawdę tanich produktów. Gdy widziałam tusz do rzęs za 11 złotych, czy puder za 13, nie miałam żadnych oporów przed wrzuceniem ich do koszyka - wspomina. Jednak mniej więcej trzy lata temu sytuacja uległa zmianie. Produkty kosmetyczne firm uznawanych za tanie stały się znacznie droższe.
Przez to zaczęłam mieć opory przed ich zakupem. Gdy widziałam kosmetyk, który kiedyś kosztował kilkanaście złotych, a nagle zdrożał do ponad trzydziestu, to wiedziałam, iż nie jest to już taka świetna okazja
- opowiada Ania. I jak zaznacza, teraz kupuje tylko to, co jest jej potrzebne. Ma kilka zaufanych produktów i idzie po nie do sklepu, dopiero gdy się kończą. Nie testuje już nowości kosmetycznych, nie śledzi też kont influencerek makijażowych. - To pozwoliło mi na spore oszczędności - mówi.
Miała szafę pełną ubrań. "To były bezsensowne zakupy"
Z kolei Justyna w równie radykalny sposób zmieniła swoje nawyki dotyczące zakupów odzieżowych. Kiedyś miała szafę pełną ubrań, których nie nosiła. I wydawała na nie spore sumy. - Czasami było to choćby tysiąc złotych miesięcznie. Wychodziłam z Zary czy H&M z pełnymi torbami, a potem tych rzeczy nie nosiłam - wspomina.
Justyna zaznacza, iż kiedyś nie zwracała na te wydatki uwagi, bo w Polsce było na tyle tanio, iż częste zakupy nie wpływały w znaczącym stopniu na jej sytuację finansową. Gdy jednak ceny zaczęły rosnąć, coraz trudniej było jej utrzymać się z miesięcznej pensji. - Dwa lata temu nie pojechałam przez to na żadne wakacje. Po prostu nie było mnie na nie stać - wspomina.
Po przeglądzie szafy i sprzedaniu sporej części ubrań na Vinted nasza rozmówczyni wprowadziła kilka istotnych zmian. Teraz może kupić sobie tylko jedną rzecz w ciągu miesiąca. Poza tym nie odwiedza już w ramach spacerów galerii handlowych. - Nie kupuję już tylu rzeczy, ale za to mam pieniądze na wakacje - dodaje.
Zrezygnowała z hybryd. "Szkoda mi na to pieniędzy"
Patrycja podobnie jak wiele innych kobiet zrezygnowała z hybryd. Cena tej usługi w jej mieście w ciągu ostatnich lat wzrosła blisko trzykrotnie. W niektórych salonach należy zapłacić za nią choćby 200 złotych. jeżeli ktoś wykonuje taki manicure raz w miesiącu, w ciągu roku wydaje prawie dwa i pół tysiąca.
Nasza rozmówczyni stawia w tej chwili na stylizację i pielęgnację paznokci w domu. - Gdy w czasie pandemii zaczęłam pracować zdalnie, stwierdziłam, iż po prostu szkoda mi pieniędzy na taki profesjonalny manicure - zdradza.
Płaciła za platformy, mimo iż niczego na nich nie oglądała
Julia w pewnym momencie zdecydowała się na przegląd wszystkich subskrypcji. Okazało się, iż płaci za platformy z filmami i serialami, z których nie korzysta już od kilku miesięcy. Po rezygnacji z nich zyskała ponad sto złotych.
- Niby niewielka kwota, ale zawsze to coś. Poza tym, po co mam płacić za usługę, z której w ogóle nie korzystam? Obecnie, jeżeli dowiaduję się, iż wchodzi jakiś serial, którym jestem zainteresowana, to wykopuję dostęp do konkretnej platformy. A gdy sezon już się kończy, anuluję subskrypcję - zdradza. I jak dodaje:
Wycofałam się też z karty sportowej, którą opłacałam, bo liczyłam na to, iż w końcu się wybiorę na siłownię. Nie znalazłam na to czasu przez rok.
Czuje, iż ma większą kontrolę nad swoimi finansami
Martyna natomiast deklaruje, iż okres największej drożyzny nauczył ją kontroli wydatków. Kiedyś, gdy potrzebowała na coś większej sumy, przelewała sobie pieniądze z konta oszczędnościowego. A potem o tym zapominała. Przez to trudno było jej odłożyć większe sumy. Teraz wie, iż musi spłacać długi, które zaciągnęła u samej siebie. Wszystko więc zapisuje i kontroluje.
jeżeli wezmę pożyczkę z drugiego konta, to w najbliższych miesiącach muszę ją spłacić
- podkreśla nasza rozmówczyni. Poza tym, gdy dostaje wypłatę, najpierw płaci sama sobie. - Przelewam określoną kwotę na konto oszczędnościowe. Wcześniej robiłam to pod koniec miesiąca. A wtedy często okazywało się, iż nie mam już wystarczająco dużo środków. Uważam, iż dzięki nowemu rozwiązaniu mam większą kontrolę nad swoimi wydatkami - zdradza. Jak oceniasz swoją obecną sytuację finansową? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania artykułu.








