Skandal: Cień Rodzinnej Wrogości

newsempire24.com 5 dni temu

**Skandal w Zielonowie: Cień rodzinnej waśni**

– Ania, mama dzwoniła, przyjeżdżają z tatą w odwiedziny. Chcą zobaczyć Zosię – powiedział Bartek, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona usypiała roczną córeczkę.

Twarz Anny wyraźnie spochmurniała. Ta wiadomość była dla niej jak cios w brzuch. Relacje z Barbarą Kazimierzową popsuły się po narodzinach Zosi, choć wcześniej były ciepłe. Annę wściekało, iż teściowa wykorzystywała każdą okazję, by po kryjomu karmić jej dziecko byle czym, ignorując prośby młodej matki.

Każda wizyta Barbary kończyła się kłótnią. Ostatnio, trzy miesiące temu, poczęstowała Zosię czekoladowym torcikiem. Anna zostawiła córeczkę z teściową tylko na pięć minut, a ta już zdążyła skorzystać z jej nieobecności.

– Co pani robi?! – oburzyła się Anna, wyrywając Zosię z rąk teściowej. – Ona ma zaledwie dziewięć miesięcy! Jaki tort?!

Urażona samowolą Barbary, zabrała dziecko do łazienki, by umyć jej twarz i ręce pobrudzone kremem. Słyszała, jak Bartek, wchodząc do kuchni, beształ matkę:
– Po co się pani wtrąca, gdzie nie proszą?
– Nic się nie stanie! Jadłeś słodycze jako dziecko i żyjesz – tłumaczyła się Barbara.
– Dlaczego nigdy pani nie słucha? – warknął Bartek. – Dopieroż z pani była matka!
– Nie wiem, o co tyle hałasu – burknęła urażona teściowa, skrzyżowawszy ramiona.

Gdy Anna wróciła z Zosią do kuchni, nie wytrzymała:
– Proszę wyjść, skoro nie potrafi się pani zachować!

Barbara spojrzała zdumiona na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Bartka pokazało, iż stoi po stronie żony.
– Wielka mi rzecz! U nas na wsi dzieci jadły, co chciały, zanim wymyśliliście te internetowe bzdury. Robicie z igły widły! – rzuciła i wyszła.

Gdy teściowa odeszła, Anna z rozpaczą spojrzała na męża. Wściekłość na Barbarę wrzała w jej piersi.
– Nie wpuszczamy jej więcej – odpowiedział Bartek na jej nieme pytanie.

Po tamtym zdarzeniu Barbara sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Zosi, ale nie nalegała na wizyty. Odważyła się dopiero po trzech miesiącach – na pierwsze urodziny wnuczki.

– Znowu coś wymyśli? – zirytowana zapytała Anna.
– Nie, uprzedziłem ją! – zapewnił Bartek. – Nic nie zrobi.

Anna nieufnie spojrzała na męża. Nie wierzyła, iż uparta Barbara nagle zacznie słuchać.

Teściowie pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Bartka. To znaczyło, iż byli pewni – wpuszczą ich do wnuczki. Barbara od progu zawolała:
– Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja słoneczko? Przynieśliśmy prezenty! – Wręczyła Annie torbę.

Teść, Stanisław Wojciechowy, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie podał je synowi.
– Nie liczyliśmy na poczęstunek, wszystko przywieźliśmy! – oznajmiła z emfazą Barbara, sugerując, iż tort i szampan są też dla nich samych.

Anna wszystko zrozumiała. Podała Zosię mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Bartek pomagał, a teściowie z wnuczką usiedli w kuchni, by nie przeszkadzać.

– Otwórz szampana, spróbujemy, sto złotych za niego daliśmy – szepnęła Barbara do męża.

Stanisław gwałtownie odkręcił korek i podał butelkę żonie.
– Nalej do kieliszka! – rozkazała. – Widzisz, iż trzymam dziecko!

Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Barbara pociągnęła łyk, cmoknęła i skinęła z aprobatą:
– Smaczne! – Spojrzała na Zosię, którą trzymała na rękach. – Słoneczko, spróbujmy, póki nikt nie widzi – szepnęła, przybliżając kieliszek do ust dziewczynki.

– Synowa zobaczy, to będzie awantura! – zaśmiał się Stanisław.

Słysząc dziwne słowa teścia, Anna zajrzała z salonu. Zobaczywszy, jak Barbara podaje Zosi szampana, wpadła do kuchni i zdrętwiała.
– Co pani wyprawia?! – krzyknęła, wyrywając kieliszek. – Prosiłam, żeby nic nie dawać! Jak pani śmie?! – Odebrała Zosię, a jej głos drżał z wściekłości.

– Oj, daj spokój, Bartkowi dawaliśmy! Nic się nie stanie – zaśmiała się Barbara, czując nadciągającą burzę. – To choćby zdrowe czasem…
– Wynoście się! – Bartek wpadł do kuchni, słysząc krzyk żony. – Dość! Prosiłem, żeby nie dawać mojej córce niczego! Najpierw tort, teraz szampan!
– O co ty krzyczysz?! – stanął w obronie żony Stanisław. – Dala tylko kropelkę…
– Ani kropli, ani łyka więcej nie podacie mojemu dziecku! – wrzasnął Bartek. – Żeby was tu więcej nie było! Co następne jej podacie?

– Jak wy lubicie robić z muchy słonia! – rzuciła z dezaprobatą Barbara. – Ty i Ania – w sam raz do pary! Chodź, Stanisław!

Chwilę później drzwi się zatrzasnęły – teściowie wyszli. Anna, wciąż drżąca, tuliła Zosię.
– Jak chcesz, ale więcej nie wpuszczę twoich rodziców! Co się dzieje w głowie Barbary?! – wybuchnęła.

– Nie mam nic przeciwko – wzruszył ramionami Bartek.

Po tym zdarzeniu kontakt z rodzicami Bartka się urwał. Barbara i Stanisław urażeni, iż ich wyrzucono, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć upartym teściom ich lekkomyślności.

Idź do oryginalnego materiału