Skandal: Cień Rodzinnej Waśni

newsempire24.com 5 dni temu

Afera w Zielenowie: cień rodzinnej waśni

– Kasia, mama dzwoniła, iż z tatą jadą do nas w odwiedziny. Chcą zobaczyć Zosię – oznajmił Bartek, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona usypiała roczną córeczkę.

Twarz Kasi momentalnie się wydłużyła. Ta wiadomość była jak cios w brzuch. Stosunki z teściową, Danutą Janową, popsuły się po narodzinach Zosi, choć wcześniej były całkiem dobre. Kasię wkurzało, iż teściowa przy każdej okazji potajemnie karmiła jej dziecko byle czym, zupełnie ignorując prośby młodej matki.

Każda wizyta Danuty Janowej kończyła się awanturą. Ostatnio, trzy miesiące temu, poczęstowała Zosię czekoladowym tortem. Kasia zostawiła córkę z teściową tylko na pięć minut, a ta już zdążyła wykorzystać jej nieobecność.

– Co pani robi?! – oburzyła się Kasia, wyrywając Zosię z rąk teściowej. – Ona ma zaledwie dziewięć miesięcy! Jaki tort?!

Urażona samowolą Danuty Janowej, zabrała córeczkę do łazienki, by umyć jej buzię i rączki ubrudzone kremem. Z łazienki słyszała, jak Bartek, wchodząc do kuchni, wytykał matce:
– Po co się pani wtrąca, gdzie nie proszą?
– Nic się nie stanie! Ty jadłeś słodycze jako dziecko i żyjesz – broniła się Danuta Janowa.
– Dlaczego nigdy pani nie słucha? – wściekał się Bartek. – Dopieroż z pani matka była!
– Nie rozumiem, o co tyle krzyku? – burknęła urażona teściowa, składając ręce na piersi.

Pod koniec tej wymiany zdań Kasia wróciła z Zosią do kuchni. Nie wytrzymała i wybuchnęła:
– Niech państwo wyjdą, skoro nie umieją się zachować!

Danuta Janowa spojrzała zdziwiona na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Bartka jasno pokazało, po której jest stronie.
– Wielka sprawa! U nas na wsi wszystkie dzieci jadły, co chciały, zanim wymyśliliście te głupoty z internetem. Robicie z igły widły! – rzuciła i skierowała się do wyjścia.

Gdy teściowa wyszła, Kasia spojrzała na męża z rozpaczą. W piersi kipiała złość na Danutę Janową.
– Nie będziemy ich więcej wpuszczać – odpowiedział Bartek na jej niemą prośbę.

Po tamtym zdarzeniu Danuta Janowa sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Zosi, ale o wizycie nie wspominała. Dopiero po trzech miesiąch odważyła się przyjść – na pierwsze urodziny wnuczki.

– Znów coś odwali? – zirytowana spytała Kasia.
– Nie, uprzedziłem ją! – zapewniał Bartek. – Nic nie zrobi.

Kasia nieufnie spojrzała na męża. Nie wierzyła, iż uparta Danuta Janowa nagle zacznie słuchać.

Teściowie pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Bartka. To znaczyło, iż byli pewni, iż wpuszczą ich do wnuczki. Danuta Janowa od progu zawodziła:
– Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja kruszynka? Przywieźliśmy prezenty! – Wepchnęła Kasi paczkę.

Teść, Jan Kazimierz, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie wręczył je synowi.
– Nie liczyliśmy na wasze przyjęcie, wszystko przywieźliśmy sami! – oznajmiła z dumą Danuta Janowa, sugerując, iż tort i szampan to nie tylko dla gospodarzy, ale i dla nich.

Kasia wszystko zrozumiała. Przekazała Zosię mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Bartek pomagał, a Danuta Janowa z Janem Kazimierzem i wnuczką usiedli w kuchni, by nie przeszkadzać.

– Otwórz szampana, spróbujemy, 50 złotych za niego daliśmy – szepnęła Danuta Janowa mężowi.

Jan Kazimierz gwałtownie poradził sobie z korkiem i podał otwartą butelkę żonie.
– Nalej do kieliszka! – rozkazała. – Widzisz, iż trzymam dziecko!

Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Danuta Janowa pociągnęła łyk, cmoknęła językiem i z uznaniem skinęła głową:
– Smaczne! – Spojrzała na Zosię, która siedziała jej na kolanach. – Dzidziuś, spróbujemy troszeczkę, zanim ktoś zobaczy – szepnęła, przykładając kieliszek do ust dziewczynki.

– Synowa zobaczy, to będzie afera! – zaśmiał się cicho Jan Kazimierz.

Usłyszawszy dziwne słowa teścia, Kasia zajrzała z salonu. Gdy zobaczyła, jak Danuta Janowa podaje córce alkohol, wpadła do kuchni i zastygła z przerażenia.
– Co wy wyprawiacie?! – krzyknęła, wyrywając kieliszek z ręki teściowej. – Prosiłam, żebyście nic jej nie dawali! Jak mogliście?! – Odebrała Zosię, a jej głos drżał ze złości.

– Oj, daliśmy Bartkowi w dzieciństwie i żyje! Nic się nie stanie – zaśmiała się Danuta Janowa, widząc nadciągającą burzę. – To czasem choćby zdrowe…
– Wynocha! – Bartek wpadł do kuchni, słysząc krzyk żony. – Dość! Prosiłem, żebyście nie dawali mojej córce niczego! Najpierw tort, teraz szampan!
– O co ci chodzi?! – wstawił się za żonę Jan Kazimierz. – Dała tylko kropelkę…
– Ani kropli, ani łyka więcej moje dziecko nie dostanie! – warknął Bartek. – Żeby was tu więcej nie było! Co jej podacie następnym razem?

– Jak wy lubicie wszystko rozdmuchiwać! – z dezaprobatą rzuciła Danuta Janowa. – Ty i Kasia – jedna para kaloszy! Chodź, Janek!

Minutę później drzwi wejściowe zatrzasnęły się – teściowie wyszli. Kasia, wciąż drżąca, tuliła Zosię do siebie.
– Jak chcesz, ale więcej nie wpuszczę twoich rodziców do naszego domu! Co się dzieje w głowie Danuty Janowej? – oburzyła się.

– Nie mam nic przeciwko – wzruszył ramionami Bartek.

Po tym zdarzeniu kontakt z rodzicami Bartka się urwał. Danuta Janowa i Jan Kazimierz mieli żal, iż zostali wyproszeni, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć upartym teściom ich lekkomyślności.

Idź do oryginalnego materiału