Skandal: Cień Rodzinnego Konfliktu

polregion.pl 5 godzin temu

Skandal w Zielenicy: cień rodzinnej waśni

– Jadzia, matka dzwoniła, jadą do nas z ojcem. Chcą odwiedzić Zosię – powiedział Kuba, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona kołysała roczną córeczkę do snu.

Twarz Jadwigi mimowolnie się wydłużyła. Ta wiadomość była jak cios. Stosunki z Heleną Zofią popsuły się po narodzinach Zosi, choć wcześniej były serdeczne. Jadwigę wściekało, iż teściowa, wykorzystując każdą okazję, potajemnie karmiła jej dziecko byle czym, ignorując prośby młodej matki.

Każda wizyta Heleny Zofii kończyła się kłótnią. Ostatnim razem, trzy miesiące temu, poczęstowała Zosię czekoladowym piernikiem. Jadwiga zostawiła córeczkę z teściową tylko na pięć minut, a ta już wykorzystała jej nieobecność.

– Co pani robi?! – oburzyła się Jadwiga, wyrywając Zosię z rąk teściowej. – Ona ma zaledwie dziewięć miesięcy! Jaki piernik?!

Urażona samowolą Heleny Zofii, zabrała córeczkę do łazienki, by umyć jej buzię i rączki, umazane kremem. Z łazienki słyszała, jak Kuba, wkraczając do kuchni, beształ matkę:
– Po co się pani wtrąca, gdzie nie proszą?
– Nic się nie stanie! Ty jadłeś słodycze jako dziecko i żyjesz – broniła się Helena Zofia.
– Dlaczego pani nigdy nie słucha? – denerwował się Kuba. – Dopieroż z pani była matka!
– Nie rozumiem, o co chodzi? – burknęła urażona teściowa, zakładając ręce na piersi.

Pod koniec tej rozmowy Jadwiga wróciła z Zosią do kuchni. Nie wytrzymała i wyrzuciła z siebie:
– Proszę wyjść, skoro nie potrafi pani zachować się przyzwoicie!

Helena Zofia spojrzała ze zdziwieniem na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Kuby dało jej do zrozumienia, iż stoi po stronie żony.
– Wielka mi rzecz! W naszej wsi każde dziecko jadło, co chciało, zanim wymyślono te wasze głupoty z internetu. Robicie z igły widły! – rzuciła i ruszyła do wyjścia.

Gdy teściowa wyszła, Jadwiga spojrzała na męża z rozpaczą. W piersi kipiała uraza do Heleny Zofii.
– Nie wpuszczajmy jej więcej – odpowiedział Kuba na jej nieme pytanie.

Po tamtym zdarzeniu Helena Zofia sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Zosi, ale o wizyty nie nalegała. Odważyła się przyjść dopiero po trzech miesiącach – na pierwsze urodziny wnuczki.

– Znów coś wymyśli? – zirytowana spytała Jadwiga.
– Nie, uprzedzałem ją! – zapewnił Kuba. – Nic nie zrobi.

Jadwiga spojrzała na męża niedowierzająco. Nie wierzyła, iż uparta Helena Zofia nagle zacznie słuchać.

Teściowie pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Kuby. To znaczyło, iż byli pewni – wpuszczą ich do wnuczki. Helena Zofia już od progu zawodziła:
– Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja kruszynka? Przywieźliśmy prezenty! – Wepchnęła Jadwidze siatkę.

Teść, Jan Kazimierz, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie wręczył je synowi.
– Nie liczyliśmy na gościnę, wszystko przywieźliśmy ze sobą! – oznajmiła z dumą Helena Zofia, sugerując, iż tort i szampan to nie tylko dla gospodarzy.

Jadwiga od razu zrozumiała. Podała Zosię mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Kuba pomagał, a Helena Zofia z Janem Kazimierzem i wnuczką rozgoszcili się w kuchni, by nie przeszkadzać.

– Otwórz szampana, spróbujmy, czterysta złotych kosztował – szepnęła Helena Zofia do męża.

Jan Kazimierz gwałtownie poradził sobie z korkiem i podał otwartą butelkę żonie.
– Nalej do kieliszka! – rozkazała. – Widzisz, trzymam dziecko!

Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Helena Zofia pociągnęła łyk, cmoknęła językiem i skinęła z aprobatą:
– Smaczne! – Spojrzała na Zosię, siedzącą jej na kolanach. – Skarbie, spróbujmy, póki nikt nie widzi – szepnęła, przybliżając kieliszek do ust dziewczynki.

– Synowa zobaczy – dopieroż będzie awantura! – zaśmiał się cicho Jan Kazimierz.

Słysząc dziwne słowa teścia, Jadwiga wyjrzała z salonu. Zobaczyła, jak Helena Zofia podaje kieliszek jej córce, wbiegła do kuchni i zastygła z przerażenia.
– Co wy wyprawiacie?! – krzyknęła, wyrywając kieliszek z rąk teściowej. – Prosiłam, byście nic nie dawali! Jak śmiecie?! – Odebrała Zosię, jej głos drżał z wściekłości.

– Oj, dajmy spokój, Kubie też dawaliśmy! Nic jej nie będzie – zaśmiała się Helena Zofia, czując, iż nadciąga burza. – To choćby zdrowe czasem…
– Wynocha! – Kuba wpadł do kuchni na dźwięk krzyku żony. – Dość! Prosiłem, żebyście nic nie dawali mojej córce! Najpierw piernik, teraz szampan!
– O co ci chodzi?! – wmieszał się Jan Kazimierz. – Matka dała tylko kropelkę…
– Ani kropli, ani łyku więcej nie damy mojemu dziecku! – wrzasnął Kuba. – Żeby was tu więcej nie było! Co jej dacie następnym razem?

– Jak wy lubicie wszystko robić z igły widły! – rzuciła z oburzeniem Helena Zofia. – Ty i Jadzia – pół na pół! Chodź, Jan!

Po chwili drzwi wejściowe zatrzasnęły się – teściowie wyszli. Jadwiga, wciąż drżąc, tuliła Zosię do siebie.
– Jak chcesz, ale więcej nie wpuszczę twoich rodziców do naszego domu! Co się dzieje w głowie Heleny Zofii? – wybuchnęła.

– Nie mam nic przeciwko – wzruszył ramionami Kuba.

Po tym zdarzeniu kontakty z rodzicami Kuby zostały zerwane. Helena Zofia i Jan Kazimierz chowali urazę, iż ich wyrzucono, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć upartym teściom ich lekkomyślności.

Idź do oryginalnego materiału