Siostra przyrodnia
Wika po pracy wstąpiła do centrum handlowego. Za kilka dni główna księgowa obchodziła jubileusz. Ich dział zlecił Wiki wybór prezentu. Coś już wypatrzyła, zrobiła zdjęcie telefonem. Jutro pokaże koleżankom z pracy – co wybiorą, to kupi. Zjechała schodami ruchomymi na parter. Nie mogła się doczekać, by wyrwać się z tego tłumu i hałasu.
— Wika?! — nagle usłyszała za sobą kobiecy głos.
Odwróciła głowę w lewo, wpatrując się w twarze ludzi jadących w górę. Obce, nieznajome.
— Wika! — ktoś znów zawołał.
Tym razem rozejrzała się za siebie i dostrzegła dziewczynę z płomiennorudymi włosami. Ta próbowała zejść po schodach jadących w przeciwną stronę.
— Zaczekaj na dole, nie uciekaj! — krzyknęła.
Wika zeszła na dół i czekała. Jaskraworude włosy na moment zniknęły u szczytu schodów, po czym znów się pojawiły, gwałtownie się zbliżając. Dziewczyna biegła w dół, potrącając ludzi. Te włosy przykuwały uwagę, odwracając ją od twarzy.
— Marta! — zawołała Wika, rozpoznając w rudowłosej swoją przyrodnią siostrę.
— No ja. Nie spodziewałaś się? Chodziłam po mieście i wypatrywałam cię. Wiedziałam, iż kiedyś się spotkamy. Na parterze są kawiarenki, chodźmy usiąść.
— Dawno przyjechałaś?
— Dwa tygodnie temu. Ale tak się cieszę, iż cię znalazłam — szczerze powiedziała Marta.
Wybrały pierwszą lepszą kawiarnię. Wika przyglądała się siostrze. Te włosy, jak ogień. Rzęsy sklejone tuszem, sterczące jak igły sosny. Na wąskich ustach szminka w kolorze włosów. Drobne rysy twarzy sprawiały, iż wyglądała jak lalka, zupełnie nierealna.
Marta była od Wiki młodsza tylko o cztery lata, ale wyglądała na nastolatkę przez swoją sylwetkę i styl ubierania. MiałDopiero gdy drzwi zamknęły się za Martą, Wika odetchnęła z ulgą, zdając sobie sprawę, iż to był ostatni rozdział ich skomplikowanej relacji.