Siostra męża postanowiła, iż to my mamy rozpieszczać jej dzieci – i tylko my.
Wyszłam za Krzysztofa prawie osiem lat temu. Człowiek dobry, wrażliwy, o sercu na dłoni. Tylko jedna sprawa psuje idealny obraz – jego siostra. Weronika. Kobieta z nieskończoną wyobraźnią i nadzwyczajną umiejętnością przekształcania każdego zdania w zawoalowaną prośbę… o drogi prezent.
Nigdy nie mówiła wprost. Jej słowa zawsze brzmiały jak niewinne marzenia:
— Dzieci tak pragną zobaczyć ten nowy film, ale bilety teraz kosztują fortunę – mówiła z nutką tęsknoty w głosie. A mój Krzysztof, ledwie to usłyszał, już kupował bilety, sam prowadził siostrzeńców do kina i dokładał zestawy z popcornem.
— Taka piękna pogoda – ciągnęła Weronika – a wy siedzicie w domu. Może byście się wybrali do wesołego miasteczka? I zgadnijcie, kto jechał na karuzele z jej dziećmi? Oczywiście my. I oczywiście – za nasze pieniądze.
Ja nie łapię podtekstów. I nie chcę. Wolę szczerość. jeżeli czegoś potrzebujesz – powiedz. Poproś. Wytłumacz. A nie kręć i nie wij się, udając, iż sama niczego nie chciałaś.
Ale Krzysztof zawsze błyskawicznie reagował na jej „podpowiedzi”. Uwielbiał siostrzeńców do szaleństwa. Tylko sposób, w jaki ich rozpieszczał, był już przesadą. Rowery, elektronika, rozrywki – to wszystko stało się normą. Wystarczyło, iż Weronika mrugnie, a mąż już biegł.
Ostatnio był imieniny Bartka – syna Weroniki. Wcześniej podarowaliśmy mu wymarzony rower, który kosztował nas pół wypłaty. Byłam pewna, iż to więcej niż wystarczy. Ale, jak się okazało, dla Weroniki „rowerek” to był drobiazg. Według niej, dziecko pilnie potrzebowało wyjazdu do Włoch. Oczywiście nie samo – z nią. Przecież chłopiec nie może sam!
W języku Weroniki brzmiało to tak:
— Bartek śni o Wenecji. Aż oczy mu się świecą…
Krzysztof wtedy przywiózł siostrzeńcowi zamiast wczasów – tort i zestaw poduszek z haftowanym imieniem. Tego dnia pracowałam, a mąż pojechał sam. I to, jak się domyślacie, był zimny prysznic dla siostry.
Ale Weronika się nie poddała. Jej żądania rosły z roku na rok. Mężowi niby to nie przeszkadzało. Nie mieliśmy własnych dzieci, więc poświęcał się siostrzeńcom bez reszty. Może właśnie dlatego, iż nie miał gdzie ulokować swojej ojcowskiej energii.
Aż wreszcie – długo wyczekiwana wiadomość: zaszłam w ciążę. Powiedziałam mężowi – płakał z radości, całował mój brzuch, nie mógł uwierzyć. Marzył o tym lata. A potem przysA gdy Weronika znów przyszła z kolejną “prośbą”, Krzysztof po raz pierwszy spojrzał jej prosto w oczy i powiedział tylko: “Nie”.