Siostra, którą nienawidziłam przez całe życie

newsempire24.com 3 dni temu

Słuchaj, a wiesz, iż od dzieciństwa nie znosiłam mojej siostry?
— Ręce precz od mojej lalki! — pisnęła Agnieszka, wyrywając starszej siostrze porcelanową piękność ze złotymi lokami. — Mamo! Weronika znowu bierze moje zabawki!

— Oj, daj spokój, skąpico! — warknęła ośmioletnia Weronika, ale lalkę jednak puściła. — Wielka mi księżniczka się znalazła!

— Dziewczynki, no ile można tak wrzeszczeć od samego rana! — Barbara Nowak wyszła z kuchni, wycierając ręce w fartuch. — Weronika, daj siostrze święty spokój. Sama masz pełno swoich zabawek.

— Moje są wszystkie stare, a jej nowe! — oburzyła się Weronika. — Niesprawiedliwe!

— Bo ja jestem młodsza — powiedziała z dumą Agnieszka, tuląc lalkę do piersi. — Mama sama tak mówiła.

Weronika zacisnęła zęby i zamilkła. Tak, mama naprawdę tak mówiła. I babcia też. I ciocia Bronia. Wszyscy wokół tylko powtarzali: “Agnieszka malutka, trzeba jej ustąpić”, “Agnieszka chorowita, trzeba ją oszczędzać”, “Agnieszka taka grzeczna dziewczynka”.

A Weronika? Weronika duża, Weronika silna, Weronika musi rozumieć. Zawsze musi rozumieć i ustępować.
— Chodź na śniadanie — powiedziała zmęczona matka. — I siostrę zawołaj.

W szkole Weronika starała się zapomnieć o domowych kłopotach, ale choćby tu ścigał ją cień młodszej siostry. Nauczycielka, pani Kowalska, często pytała, co u Agnieszki, czy nie chora, kiedy pójdzie do pierwszej klasy.
— A ty, Weroniko, pomagasz siostrzyczce przygotować się do szkoły? — zapytała raz po lekcji.
— Pomagam — skłamała Weronika.

W rzeczywistości nie cierpiała tych lekcji. Agnieszka marudziła, nie chciała uczyć się literek, narzekała, iż jest zmęczona. A mama za każdym razem mówiła: “No co się ją czepiasz? Widzisz, iż dziecko zmęczone”.
— Agnieszka, litera ‘A’ pisze się nie tak! — złościła się Weronika, ścierając krzywo napisaną bazgrołę. — Patrz, jak trzeba!
— Nie chcę! — skamłała siostra. — Ręka mnie boli!
— Nic cię nie boli! Po prostu leniwa jesteś!
— Mamo! Weronika mnie przezywa! — zaraz wrzeszczała Agnieszka.
I mama oczywiście beształa Weronikę. Zawsze beształa Weronikę.

Gdy Agnieszka poszła do szkoły, Weronika miała nadzieję, iż siostra w końcu zrozumie, co to znaczy uczyć się, starać, dostawać jedynki i trójki. Ale gdzie tam! Agnieszka uczyła się łatwo, dostawała same piątki, a nauczyciele po prostu ją uwielbiali.
— Jaka zdolna twoja siostra! — zachwycała się wychowawczyni Weroniki. — Prosto mówiąc orzeł rośnie. A ty mogłabyś się od niej uczyć, jak się przykładać.

Weronika milczała, zaciskając pięści. Co tu powiedzieć? Że Agnieszka nie zdolna, tylko szczęściara? Że wszystko przychodzi jej łatwo, samo, bez wysiłku? A Weronika musi kuć po nocach, żeby dostać choć czwórkę.

W domu też nie było spokoju. Agnieszka rosła na prawdziwą piękność — jasnowłosą, niebieskooką, o delikatnej cerze. Wszystkie sąsiadki wzdychały na jej widok: “Oj, jaka laleczka! Aniołek prawdziwy!”

A Weronika? Weronika była zwyczajna. Nie piękność, nie brzydula — po prostu przeciętna dziewczyna z kasztanowymi włosami i szarymi oczami. Tysiące takich.
— Nasza Agnieszka będzie aktorką — mówiła z rozmarzeniem mama, czesząc córce włosy. — Albo modelką. Z taką urodą grzech nie skorzystać.

Weronika udawała, iż nie słyszy, ale każde słowo bolało jak nóż. Wychodzi na to, iż ona — to nie grzech nie skorzystać ze swojego wyglądu? Wychodzi, iż z niej nic porządnego nie wyrośnie?
— A ja będę lekarką — powiedziała cicho pewnego dnia.
— Lekarką? — zdziwiła się mama. — Hm, jeżeli się uda. Trzeba przecież dobrze się uczyć.

“Jeśli się uda”. Nie “na pewno zostaniesz” albo “dasz radę”, tylko “jeśli się uda”. Jakby mama wcale w nią nie wierzyła.

Agnieszka tymczasem rosła i piękniała. W liceum już za nią łazili chłopcy. Flirtowała, robiła słodkie oczy, dostawała prezenty i kwiaty.
I uścisnęły się mocno, trzymając za ręce małą Olę między sobą, wiedząc, iż choć strata mamy boli, to właśnie teraz, jako dorosłe kobiety, mogą naprawdę zacząć od nowa budować siostrzaną więź, która przetrwa wszystko.

Idź do oryginalnego materiału