Serce waliło mi jak oszalałe - opowieść Renaty

e-dziewiarka.pl 3 tygodni temu

Przez wiele lat żyłam w przekonaniu, iż moja droga zawodowa jest już na zawsze związana z korporacją. Miałam porządną posadę, liczne szkolenia, papiery w teczce, które miały świadczyć o moich kwalifikacjach i wartości. Na zewnątrz wyglądało to dobrze, ale wewnątrz czułam coraz większą pustkę. Z czasem zaczęłam zauważać, iż praca zamiast dawać satysfakcję – wysysała ze mnie energię. Wracałam do domu zmęczona, często zirytowana, z poczuciem, iż mijają mi lata, a ja stoję w miejscu. Czasami choćby pytałam siebie: czy naprawdę to ma być całe moje życie?

Ratunkiem były druty. One trzymały mnie w pionie. Włóczki, oczka, wzory – to był mój własny świat, w którym mogłam się schować. Każdy szal czy chusta, które robiłam i podarowywałam rodzinie czy znajomym, dawały mi poczucie sensu i radość, której nie znajdowałam w codziennych raportach ani w tabelkach Excela. Dzierganie było dla mnie jak medytacja, jak terapia – pomagało mi się uspokoić, złapać oddech i znów poczuć, iż coś zależy ode mnie.

Pamiętam tamten jesienny, chłodny poranek. Siedziałam w fotelu z kubkiem kawy i robótką w rękach, kiedy zupełnie przypadkiem kliknęłam na pierwszy odcinek live’a Mariolci na YouTube. To, jak mówiła o włóczkach, o dzianinach, o pasji, którą żyła – poruszyło mnie tak głęboko, iż w środku coś mi drgnęło. To było jak przebudzenie. Zrozumiałam, iż ja też chciałabym otaczać się taką pasją na co dzień, a nie tylko po pracy.

Kilka dni później pojechałam do e-dziewiarki na Staszica. Weszłam do sklepu i poczułam się, jakbym znalazła się w zupełnie innym świecie – pełnym kolorów, faktur, ciepła. Wtedy poznałam panią Stasię. Rozmawiałyśmy chwilę, a od niej dowiedziałam się, iż trwa rekrutacja. Dodała, iż chyba już ktoś został wybrany, ale ta wiadomość i tak rozbudziła we mnie iskrę. Wróciłam do domu i długo się zastanawiałam: czy warto wysłać CV? Czy ja się w ogóle nadaję? W głowie pojawiały się wątpliwości – bałam się odrzucenia, ośmieszenia, tego, iż przecież jestem już „ustawiona” w pracy i głupio byłoby to wszystko rzucić. A jednak, wewnętrzny głos mówił: spróbuj, najwyżej się nie uda.

I tak, trochę dla siebie samej, trochę z przekory, wysłałam CV. Nie liczyłam na odpowiedź. choćby powiedziałam sobie: no i dobrze, przynajmniej nie będę żałować, iż nie próbowałam.

Po kilku dniach zadzwonił telefon. Nieznany numer. Odebrałam z lekką niepewnością, a w słuchawce usłyszałam głos Mariolci. Zaprosiła mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Serce waliło mi jak oszalałe – ekscytacja mieszała się ze strachem.

Na rozmowę zabrałam ze sobą sporą teczkę ze wszystkimi szkoleniami, które odbyłam w korporacji. Ale – jak przystało na prawdziwą dziewiarkę – dorzuciłam też kilka moich szali, żeby pokazać, iż naprawdę kocham to, co robię. Pamiętam, jak je wyciągałam, trochę zawstydzona, a jednocześnie dumna. Wtedy pomyślałam, iż jeżeli mam mieć nowy początek, to chcę być w nim prawdziwa, bez udawania.

Po kilku tygodniach dostałam telefon z wiadomością, iż to ja mam dołączyć do zespołu. Byłam w szoku. W trzy tygodnie całe moje życie zawodowe zmieniło kierunek.

Dziś wiem, iż ta decyzja uratowała mnie przed całkowitym wypaleniem. W e-dziewiarce jestem najmłodszym stażem, choć nie najmłodszym wiekiem, i nie przeszkadza mi to ani trochę. Wręcz przeciwnie – czuję się częścią miejsca, które ma duszę. Pracuję wśród ludzi, którzy naprawdę kochają to, co robią.

Kiedy teraz wracam pamięcią do tamtej jesieni, myślę, iż czasami wystarczy jeden przypadkowy poranek, jedno kliknięcie w nieznany film, żeby wszystko przewartościować. I choć bałam się tej zmiany, dziś wiem, iż to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć.

{nomultithumb}
Idź do oryginalnego materiału