Sekretarz z niespodzianką

newskey24.com 4 dni temu

Sekretarka z niespodzianką

Danuto, przypomnij mi, gdzie jest moja kawa? głos Pawła Andrzejewicza, jej szefa, zabrzmiał zirytowany.

Na górnej półce, jak zawsze spokojnie odparła Danuta, odrywając wzrok od kalendarza.

Masz dobrą pamięć, przynajmniej na coś się nadajesz zaśmiał się ironicznie i zatrzasnął drzwiczki szafki.

Biuro drgnęło. Jak zawsze. Jak codziennie. Paweł Andrzejewski, czterdziestolatek z siwizną przy skroniach i nieskazitelną fryzurą, był gwiazdą firmy. Bal się go, ale szanowano za wyniki, za pewność siebie, za styl. Danuty nikt się nie bał i nie szanował. Nie zauważano jej.

Była częścią wystroju niewidoczną, ale potrzebną. Papiery? Ona. Umowy? Ona drukowała. Zapomniane urodziny kolegów? Ona przypominała. Tylko nikt nie mówił dziękuję.

Danuto, przynieś wody, mamy spotkanie za dziesięć minut! rzuciła koleżanka z księgowości.

Już niosę westchnęła, sięgając po karafkę.

Całe jej życie w tym biurze toczyło się w trybie cienia. A zaczęło się od nadziei. Kiedyś skończyła studia z wyróżnieniem, marzyła choćby o doktoracie. Ale mama zachorowała, trzeba było iść do pracy. Zatrudniła się w dużej firmie Orzeł Grupa najpierw jako asystentka działu, potem sekretarka dyrektora.

Pięć lat. Pięć lat nosiła kawę, pilnowała kalendarza szefa i cicho znosiła upokorzenia. Nikt nie wiedział, iż przez te pięć lat prowadziła szczegółowy dziennik. A przez ostatnie pół roku włączała dyktafon.

Paweł Andrzejewski, ulubieniec inwestorów, stawał się coraz bardziej pewny siebie. Na prywatnych spotkaniach omawiał, jak zawyżyć ceny kontraktów, kogo przekonać u konkurencji, jak podpuścić audytora. Myślał, iż obok niego jest pustka. A obok była Danuta.

Danuś, podejdź pewnego dnia Paweł skinął na nią, nie odrywając się od telefonu. Słuchaj, ma tu przyjść nowa stażystka. Wytłumacz jej, gdzie kawa, gdzie toaleta, gdzie ma siedzieć. Reszta to nie twoja sprawa. Ty tu jesteś jak matka wszystkich pisklaków, co?

Oczywiście kiwnęła głową i wyszła, notując godzinę i słowa w zeszycie. Notowała wszystko już odruchowo.

Późnym wieczorem, gdy biuro pustoszało, otwierała laptopa i uzupełniała tabele. Miała nagrania, skany dokumentów, wydruki maili, rozmowy z dostawcami. Wiedziała, iż prędzej czy później to się przyda.

I ten moment nadszedł.

Pod koniec marca po biurze przeleciała plotka: szykuje się niespodziewana kontrola. Któryś z inwestorów zauważył dziwne rozbieżności w dokumentach. Tego samego dnia Paweł wezwał ją do siebie.

Danuto, trzeba będzie trochę poprawić cyferki w raporcie. Ty się na tym znasz mrugnął i podał jej pendrivea. Tylko cicho sza. Jesteś mądrą dziewczyną. Nikomu ani słowa.

Wzięła pendrivea. Wieczorem skopiowała zawartość. Zrobiła kopie. I wysłała maila. Nie na policję tam nie wierzyła. Wysłała dossier z dopiskiem anonimowo do centrali Orzeł Grupy, gdzie siedzieli prawdziwi akcjonariusze.

Minęły trzy tygodnie. Chodziła do pracy, jakby nic się nie stało. Aż pewnego dnia do biura weszli ludzie w czarnych garniturach.

Paweł Andrzejewski? Prosimy na wewnętrzne przesłuchanie.

Danuta spokojnie schowała pendrivea do kieszeni.

W firmie wybuchła panika. Księgowość brzęczała jak ul. Kogoś zwolniono, kogoś odsunięto. Ale najgorzej wyszedł oczywiście Paweł.

Dwa tygodnie później wezwano ją do centrali.

Danuto Władysławna, dokładnie przeanalizowaliśmy materiały. Dzięki pani udało się zatrzymać machinacje i uratować wizerunek firmy. Potrzebujemy kogoś niezawodnego, kto zna strukturę od środka i uporządkuje oddział. Gotowa jest pani spróbować jako tymczasowa dyrektor?

Nie od razu uwierzyła.

Ja? Dyrektor?

Dokładnie. Widzimy w pani potencjał. I co najważniejsze nie ugięła się pani, gdy mogła. To cenne.

Miesiąc później gabinet Pawła był jej. Na drzwiach zawisła nowa tabliczka. Koledzy, którzy jeszcze niedawno krzyczeli przynieś, teraz zaglądali nieśmiało z uśmiechem i pukaniem.

Danuto Władysławna, mogę na chwilkę?

Kiwała głową, słuchała uważnie, ale nie zapominała. Nie mściła się ale i nie wybaczała.

Pewnego dnia zajrzał do niej Witold z IT.

Słuchaj, Danuś to znaczy, Danuto Władysławno zaczerwienił się wiesz, ja wtedy no mówiłem, iż jesteś jak mebel Przepraszam. Głupi byłem.

Spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie:

Ważne, iż teraz wiesz, jak traktować ludzi.

Skinął głową i wyszedł.

Wieczorem została w biurze dłużej. Gabinet był cichy, światło miękkie. Postawiła filiżankę kawy obok laptopa i otworzyła folder z notatkami. Przeniosła je do archiwum.

To dla ciebie, Pawle Andrzejewiczu szepnęła. Za wszystkie Danuś i przynajmniej na coś się nadajesz.

Potem zamknęła laptop i wyszła. Jutro był nowy dzień. I ta niewidoczna kobieta miała teraz widoczne życie. I głos. I władzę. I prawo do szacunku.

Idź do oryginalnego materiału