Scyzorykon 2025 – relacja z 1. edycji kieleckiego konwentu

popkulturowcy.pl 15 godzin temu

Kielce nareszcie doczekały się własnego konwentu!

W końcu nadszedł moment, na który wszyscy świętokrzyscy koneserzy konwentów prawdopodobnie czekali. W Kielcach zorganizowano pierwsze od dawna większe wydarzenie dla fanów fantastyki, gier, planszówek i wszelkich okołotematycznych spędów – Scyzorykon. Co więcej: mieliśmy choćby przyjemność objąć go patronatem! Nazwa jest, rzecz jasna, nieprzypadkowa; Kielce to w końcu stolica scyzoryków. I chociaż nie sprzedawano na miejscu takowych narzędzi z konwentowym grawerem (a szkoda, kupiłabym), to nie zabrakło mnóstwa innych towarów i atrakcji.

Najważniejszą z nich, jak to zwykle na tego typu targach bywa, stanowiły oczywiście stoiska. W tym roku miejsce miała dopiero pierwsza edycja, przez co duże marki przypuszczalnie wolały nie ryzykować i nie inwestować w pojawienie się tam. To jednak dało spore pole do popisu firmom mniejszym, a także rękodzielnikom i artystom, których na evencie pojawiło się mnóstwo. Dominowały standardowe dla konwentów stoiska z naklejkami czy plakatami, a także papierowymi RPG-ami oraz akcesoriami do nich; bez liku można było również nabyć różnorakich przypinek czy biżuterii. Oprócz tego jednak dało się także dostać trochę mniej typowych produktów – figurek, gier konsolowych, książek, mang, druków 3D, zagranicznych słodyczy, ceramiki, herbat… długo by wymieniać. W każdym razie, dla wszystkich coś dobrego.

Pierwszy dzień eventu upłynął mi w większości właśnie na zwiedzaniu wspomnianych stoisk. Ostatecznie nie nabyłam dużo – dwa wyryte manualnie w drewnie wisiorki z symbolem Welesa oraz zestaw 3 herbat w fiolkach – ale pewnie gdybym miała trochę większy budżet, pozwoliłabym sobie na więcej. Wybór był duży, aczkolwiek, niestety, trzeba było mieć się na baczności. Między rękodzielnikami i innymi rzetelnymi wystawcami pojawiali się również dropshipperzy oraz przedmioty z nadrukami generowanymi w AI. Tegoroczny regulamin nie podołał z odsiewem takich kwiatków. Sprawa jest już jednak zgłoszona organizatorom, skądinąd żywo zaangażowanym i zainteresowanym opiniami odwiedzających, a w przyszłości ma się to więcej nie powtórzyć.

Poza buszowaniem po stoiskach oraz foodtruckach, pierwszego dnia zajrzałam również na prelekcje. Odbywały się one na sali konferencyjnej, podobnie zresztą jak wieczorny konkurs cosplay. Na ten ostatni jednak niestety nie zawitałam – zwiedzałam konwent od rana, przez co byłam już zbyt zmęczona, żeby tyle wysiedzieć. Wzięłam za to udział w głosowaniu publiczności, które wrzucono na scyzorykonowego Facebooka. Neon Targów Kielce naprawdę dobrze sprawdził się jako tło dla fotek do tegoż głosowania – i do wszelkich innych w ogóle. Mój faworyt wprawdzie nie zajął pierwszego miejsca, aczkolwiek wyniki tak czy siak nie zawiodły. jeżeli któryś z laureatów akurat czyta ten wpis, to serdecznie gratuluję zwycięstwa!

Z innych sekcji, które obejrzałam pierwszego dnia, warto nadmienić jeszcze trzy: strefę gier retro, puzzli oraz stoisko kapuściane. To ostatnie przejdzie już chyba do historii konwentu, natomiast zacznijmy od początku. Wszystko po kolei.

Strefa gier retro, jak sama nazwa wskazuje, dawała możliwość potestowania sobie różnych starszych produkcji. Doom, Mario, tego typu sprawy. Gdzieś w tamtych rejonach odbywały się również turnieje e-sportowe zapowiadane na socialach. Stanowisk było sporo, chętnych jeszcze więcej. Pomimo nieco trudniejszego do odnalezienia usytuowania ta sekcja i tak była dość rozchwytywana.

Tak jak strefa gier retro znajdowała się na jednym końcu Centrum Kongresowego, w którym odbywał się Scyzorykon, tak na drugim ustawiono tę z puzzlami. Tam również nie omieszkałam zajrzeć podczas swojego spaceru po terenie. Z tego, co udało mi się zaobserwować, układanki udostępnione uczestnikom to głównie te spod skrzydeł marki Good Loot, szczególnie z serii Imaginatio. I chociaż puzzle mogą nie brzmieć jak najbardziej ekscytująca atrakcja na evencie, to chyba nie było momentu, kiedy nikt z nich nie korzystał. Moim zdaniem to naprawdę przydatna propozycja dla tych, którzy potrzebowali sobie usiąść i się trochę odbodźcować.

Fot. Popkulturowcy.pl

Zaraz obok układanek stanęła natomiast legenda tegorocznego Scyzorykonu – stoisko z kapustą. Dosłownie. Po prostu stół, a na nim pokrojona kapusta, do wzięcia dla chętnych. Historia jej pojawienia się to zupełnie losowy wypadek przy pracy. Wolontariuszy posłano po sałatę do kanapek, a oni zamiast tego wrócili z kapustą. Nie wiedząc więc, co z nią teraz zrobić, a przy tym nie chcąc, by warzywko się zmarnowało, pokrojono ją i dokarmiano odwiedzających. Miała być sałatka, ale składników nie starczyło, więc finalnie była sama kapusta. I jakoś tak cała niezdarność tej sytuacji, połączona z intensywną „promocją” degustacji sprawiły, iż kapusta stała się scyzorykonowym memem. Całkiem smacznym memem, nawiasem mówiąc. Ja skorzystałam.

Drugi dzień konwentu spędziliśmy natomiast ze znajomymi w całości na quizie terenowym. Scyzorykon bowiem opatrzono dodatkową atrakcją umożliwiającą uczestnikom wygranie całkiem sympatycznego zestawu nagród. Co trzeba było zrobić? No więc, na dobry początek – zeskanować kod QR poprzyklejany tu i ówdzie na ścianach na terenie konwentu. Wtedy zaś, po przeczytaniu informacji wstępnych, odpalał się geekowy quiz. Liczył on sobie bodajże 13 czy 14 pytań dotyczących zarówno samego konwentu, jak i najpopularniejszych dzieł fantasy. Nie dało się go jednak rozwiązać ot tak. Żeby bowiem dowiedzieć się, czy udzieliliśmy dobrej odpowiedzi, trzeba było odnaleźć i udać się do odpowiedniego stoiska w sekcji handlowej. Tam z kolei dostawało się nowy kod do zeskanowania, odsyłający albo do kolejnego pytania, albo do informacji, iż popełniliśmy błąd.

Sporo nam to zajęło, ale wspólnymi siłami, wraz z moją grupą, zdołaliśmy rozwiązać quiz i zdobyć obiecaną nagrodę: dylogię Wojny żywiołów Michała Podbielskiego oraz wybraną kostkę do gry RPG. Oprócz tego zgarnęliśmy sobie jeszcze po scyzorykonowej przypince, aczkolwiek one akurat były dostępne dla wszystkich gratis. Podczas rozwiązywania zadań bawiłam się dobrze, a nagroda mnie, książkarę, również usatysfakcjonowała. Pomysł na tę zabawę doceniam jednak z jeszcze jednego, oprócz rozrywki i fantów, powodu. Dzięki niej, jako iż biegało się od stoiska do stoiska, można było zwrócić uwagę odwiedzających na nieco mniej „mainstreamowych” wystawców. Kody często otrzymywało się na nieco mniejszych stoiskach, a czekając na nie, można było obejrzeć sobie ich ofertę i ewentualnie coś nabyć. To dość subtelna, ale wciąż warta docenienia forma promocji.

Podsumowując, Scyzorykon 2025 oceniam bardzo pozytywnie i cieszę się, iż mogliśmy być jego patronem medialnym. Mimo iż to dopiero pierwsza, „testowa” edycja, bawiłam się naprawdę dobrze. Kupiłam sobie coś fajnego, posłuchałam ciekawych prelekcji, najadłam się kapusty i wygrałam parę fajnych fantów. A to i tak nie wszystko, co się działo! Wioska Star Wars, konkurs cosplay, koncerty… Pomimo dwóch dni obecności i tak nie zdążyłam doświadczyć wszystkiego w pełni, a choćby gdyby, to żeby to dokładniej opisać, musiałabym tu zrobić wywód na kilka stron. jeżeli ktoś nie zdecydował się na udział, bojąc się wtopy, uspokajam – nic takiego nie miało miejsca. Było dobrze, a z pewnością będzie jeszcze lepiej. Tak więc, możecie bez obaw dołączyć do eventowego discorda i wypatrywać kolejnej odsłony. Bo tak – Scyzorykon 2026 na pewno się odbędzie. I nie wiem, jak Wy, ale ja z pewnością nie zamierzam go przegapić.

Fot. Popkulturowcy.pl

Powyższy wpis powstał w ramach współpracy z zespołem Scyzorykonu. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne (Scyzorykon)

Idź do oryginalnego materiału