Ścieżka do szczęścia

polregion.pl 1 miesiąc temu

Droga do szczęścia

Marcin wracał z pracy piechotą. Daleko, oczywiście, ale wieczór był ciepły, cichy i bez wiatru. W takie wieczory nie żałował, iż nie ma samochodu. Szedł, ciesząc się ciepłem i zbliżającym się latem.

Przez całe życie mieszkał z rodzicami w centrum miasta, przyzwyczaił się do zgiełku i hałasu. Ale niedawno wyprowadził się na obrzeża, do dzielnicy pełnej bloków. Wracał do domu i niemal od razu kładł się spać, by rano znów wyruszyć do tętniącego życiem centrum.

W nocy przez okno jego pokoju zaglądała ciekawska księżycowa poświata, której nie przesłaniały ani drzewa, ani inne budynki – gęstych zasłon Marcin jeszcze nie miał. Mieszkał na dwunastym piętrze nowego bloku z widokiem na pole i daleki las na horyzoncie. Początkowo budził się w środku nocy, patrzył na pokój w niebieskim świetle księżyca i nie wiedział, gdzie jest. Potem przypominał sobie, uspokajał się i zasypiał.

***

Jeszcze dwa lata temu nie miał pojęcia, iż istnieją mieszkania komunalne. Nie takie jak dawniej, gdzie w jednej kuchni kręciło się dziesięć kobiet, ale życie pod jednym dachem z obcym człowiekiem, dzielenie z nim łazienki i kuchni – nie należało do przyjemności.

Dorastał w zwyczajnej rodzinie, w dwupokojowym mieszkaniu w centrum, z wysokimi sufitami, przestronnymi pokojami i długim, wąskim przedpokojem prowadzącym do maleńkiej kuchni. Matka pracowała jako przedszkolanka, ojciec – jako kierowca autobusu. Nie żyli w luksusach, ale stać ich było na wyjazd nad morze.

Wszystko runęło jednego dnia. Ojciec nie złamał przepisów, czekał, aż na światłach zapali się zielone, ruszył, rozpędzając autobus. Nagle na jezdnię wpadła kobieta z walizką na kółkach. Ojciec zahamował, ale czy da się zatrzymać maszynę w jednej chwili? Kobieta odbiła się jak piłka, zmarła w drodze do szpitala.

Okazało się, iż spieszyła się na pociąg. Zięć obiecał zawieźć ją na działkę samochodem, ale plany się zmieniły. Pokłócili się, a ona, wściekła i rozdrażniona, pognała na dworzec. Myślała, iż zdąży. Pociąg na nią nie czeka.

Ten sam zięć potem na sądzie krzyczał, iż pijany kierowca zabił jego ukochaną teściową, i domagał się surowej kary. Tak, dzień wcześniej cały zakład żegnał jednego z kierowców na emeryturę, pili – to oczywiste. Rano badania lekarskie nie wykazały u ojca żadnych odchyleń. Nigdy nie przepadał za alkoholem. A jednak w dokumentach pojawiły się wyniki badań wskazujące na przekroczenie normy.

By nie narażać innych kierowców, ojciec przyznał, iż wypił na urodzinach koleżanki żony. Uratował wszystkich, a sam trafił za kratki. Matka płakała, rozpaczała. Pieniędzy było mało. Pensja przedszkolanki niewysoka. Marcin oznajmił, iż po skończeniu szkoły nie pójdzie na studia, zacznie pracować.

– Aha, w wojsku cię ciągnie? Ojca mi mało, jeszcze bym się o ciebie zamartwiała! – szlochała matka.

By ją uspokoić, obiecał kontynuować naukę. Tuż przed studniówką ojciec zmarł w więzieniu na zawał. Marcin, jak obiecał matce, poszedł na uniwersytet. Dwa lata później mama wyszła ponownie za mąż, przeprowadziła się do męża. On został sam w rodzinnym mieszkaniu. Matka płaciła czynsz, dawała mu pieniądzeW końcu zrozumiał, iż prawdziwe szczęście nie przychodzi w pośpiechu, ale czeka cierpliwie na te chwile, gdy serce jest gotowe je przyjąć.

Idź do oryginalnego materiału