Sąsiedzka wizyta: jak postawić granice bezczelności

newsempire24.com 3 dni temu

Goście z sąsiedztwa: jak Weronika postawiła granicę bezczelności

Wawrzyniec wrócił do domu zmęczony, a w mieszkaniu unosił się zapach pieczonego mięsa – w piekarniku dusiła się wieprzowina, a Weronika kroiła sałatkę. Podszedł, pocałował żonę i zauważył:

– Pachnie wybornie.

– Staram się dla gości – odpowiedziała z uśmiechem.

– Dla moich? – zmarszczył brwi. – Prosiłem, żebyś nie gotowała.

– No jakże… To twoja rodzina. Ludzie po pracy, muszą coś zjeść.

– Weronika, zrozumiesz mnie później… Lepiej byś posłuchała.

Kilka godzin wcześniej zadzwoniła do niego matka:

– Synku, Kinga, córka Lidki, z mężem kupili mieszkanie niedaleko was. Dopóki nie skończą remontu, bez wody. Lidka prosi, żeby mogli u was się umyć przez parę dni.

Wawrzyniec nie był zachwycony. Już w dzieciństwie nie lubił Kingi – kombinatorka, zupełnie jak jej matka.

– Dobrze, niech wpadną – westchnął. – Tylko pod prysznic, nic więcej.

Kinga i jej mąż Mirek pojawili się pod wieczór.

– Witajcie! Ja jestem Kinga, to mój mąż. A wy pewnie Weronika?

Nie czekając na zaproszenie, Kinga przeszła się po pokojach, dotknęła klamki, zajrzała do sypialni. Wawrzyniec zatrzasnął drzwi:

– Mieliście tylko się umyć?

– Tak, tak! Weronika, można ręczniki? Swoich nie mamy.

Gdy oboje się wykąpali, nie spieszyli się z wyjściem. Usiedli w salonie, wciągając nosem zapach pieczeni.

– Ojej, jak pachnie! – zaszczebiotała Kinga. – Co gotujesz?

Weronika westchnęła i zaprosiła ich do stołu.

Zjedli wszystko, co było. Wyszli, zapominając ręczniki, gąbki i szampon. Weronika pokiwała głową:

– Żelu i szamponu nie żal, ale gąbki trzeba będzie kupić nowe.

Następnego dnia wszystko się powtórzyło. I trzeciego. Weronika przygotowała zapiekankę z brokułami, Kinga skrzywiła się:

– Fuj! Wy to jecie?! Dajcie lepiej schabowego.

Czwartego dnia była makaron z mięsnym sosem. Kinga znów niezadowolona:

– Mięsa prawie nie ma. Sam sos.

Wawrzyniec spytał Mirka:

– Kiedy będzie woda?

– Już jest – uczciwie przyznał.

Kinga błyskawicznie wtrąciła:

– Słuchawka jeszcze nie zamontowana…

Po kolacji Weronika spojrzała na męża:

– Wymyśliłam, jak ich zniechęcić. Ale musisz mi pomóc.

Następnego wieczora, gdy goście zasiedli, Weronika przyniosła tacę z suchymi płatkami owsianymi, tartym jabłkiem i miodem.

– To „Sałatka piękności”. Bardzo zdrowa. od dzisiaj tylko to jemy z Wawrzyńcem.

Kinga próbowała przeżuć, ale sałatka wyraźnie nie przypadła jej do gustu. Goście wyszli szybko.

– Dzisiaj ty gotujesz kolację – powiedziała Weronika mężowi. – W zamrażarce są pierogi.

Po dwóch dniach Kinga zadzwoniła:

– Znowu ta wasza sałatka?

– Tak, Weronika nie ustępuje… jeżeli przyjdziecie, kupcie kiełbasy, bo sam już nie wytrzymam.

– Nie, my już do was nie wpadniemy. Mamy teraz i wodę, i słuchawkę.

Kilka dni później Wawrzyńcowi zadzwoniła matka:

– Lidka mówi, iż Weronika cię nie karmi.

– Mamo, nie słuchaj głupot. Jestem najedzony, zdrowy i szczęśliwy. A i jeszcze wiadomość – za miesiąc przeprowadzamy się do domu, to mieszkanie sprzedajemy. Wtedy zobaczymy, kto tu jest rodziną…

Idź do oryginalnego materiału