Sąsiedzi: Tajemnice Życia w Bloku

newsempire24.com 1 tydzień temu

Nożę, wypluł Wacław, wziąłem ją za żonę, a ona nie potrafi ani ugotować, ani wyprać. Wacław siedział na pniu przy sąsiednim domu, patrząc smutkiem na swoją chatę, w której jeszcze spała jego młoda żona.

Sąsiad, Mikołaj, kręcił kluczem w silniku motoroweru:

Wiesz, Vasiu, dopiero wesele skończyliście. Daj swojej pani trochę czasu po tym szaleństwie.

Co? Nie chcę już słyszeć o tym weselu. Ten dzień wyssał mi wszystkie nerwy.

Wyssał? zapytał Mikołaj współczująco.

Wacław wypluł łuskę słonecznika i zmarszczył brwi:

Tak właśnie! Zaczęła się wyśmiewać, kiedy przyjechałem ją wykupić. W podwórzu przez pół dnia kopała, zagadki głupie odgadywała, a potem zmusiła mnie do tańca cygańskiego, aż nowe spodnie pękły od napięcia.

Dobra, ojciec dał mi te spodnie, więc wziąłem ją za żonę, w starej chacie. Kiedy w końcu dotarłem do jej pokoju, przeszedłem już koło piekła, a ona zniknęła! Wyskoczyła przez okno i uciekła. Cała wioska szukała ją pół dnia, w końcu ją znalazła, śmiejąc się i mówiąc, iż się rozmyśliła. A kiedy zmiażdżyłem jej bukiet, rozpłakała się. Nie rozumiesz żartów. Dalej na ceremonii zachowywała się jak ptasznik, jakby zmuszałem ją do małżeństwa. Na przyjęciu nie pozwoliła mi się dotknąć, bała się poplamić suknię. Fiu, Wasilu, fu, jedziesz rybę, dłonie brudne, mówiła. A moja suknia jest kosztowna, nie jest serwetką.

Więc, Kolka, nie drap się po weselu.

Mikołaj odłożył klucz, pogłaskał pod kapeluszem:

Wiesz, Vasiu, moja córka Zosia jest spokojna, nigdy nie wywołuje takich kłopotów.

Wszystkie kobiety są normalne, a ja dostałem taką z dziwactwem. Rano wstaję, robię cały dom, a ona leży i śpi! Chociażby czajnik postawiła.

A nie chce pracować?

Mikołaj zdziwił się.

Nie chce szukać pracy. Mówi, iż po studiach potrzebuje odpoczynku. Matka i babcia potajemnie wysyłają jej pieniądze na spinek 50 złotych na ozdobne przypinki, bo inaczej by mi się obracała głowa.

Mikołaj westchnął, podszedł bliżej i spojrzał wprost:

No tak, Vasiu, wpadłeś w kiepską sytuację. Znalazłeś leniwą żonę, wypchnij ją aż do czasu, kiedy nie będzie miała dzieci. Spróbuj…

Skąd miałem wiedzieć, iż rodzina Czerepków wyhodowała leniwą dziewczynę? Krzycieli, iż ich Łucja to złoto. Zostali oszukani. Teraz chodzą, jakby ją zrzucili z mostu, a ja głupi

***

W wiosce szumiała spokojna rzeka, konik polny skakał po trawie, od czasu do czasu muuuła krowa, a pies szczekał, a kogut witał poranek.

Rzadko huczały ciągniki i motorowery po zakurzonym szlaku, wiadra brzęczały

Kolka! wykrzyknęła z chaty Katarzyna, otwierając okno, obiad gotowy, idź do domu.

Już idę odpowiedział leniwie Mikołaj, pochylając się nad motorowerem, a potem odwrócił głowę w stronę sąsiedniej chaty. Z ciekawości słyszał, co się dzieje w domu nowożeńców, bo otwarte okna przepuszczały każdy szmer.

Ach, Wasilu, obierz ziemniaki, a ja ściągnę cebulę brzmiał ciepło, jak mruczenie kotka, głos Jagody.

Dlaczego to ja mam obrać ziemniaki? To kobiece zadanie usłyszał Mikołaj głos swojego przyjaciela. Ja już kroję kurczaka.

Hej, zaśmiał się Mikołaj, oni tylko gotują obiad, a u mnie już wszystko gotowe!

Jestem zajęta rozbrzmiał kojący głos dziewczyny. Zwijam loki.

Och, poczekaj, Jagodo!

Bo chcę być piękna, nie szara jak mgła. Kiedy kręcę loki, czuję się jak Sophia Loren. Tak mówią wszyscy. Nie wiesz? Pokażę ci wideo, mam choćby dyski.

Mikołaj pokręcił głową i przyjrzał się oknom sąsiada.

Co ona odpowie?

Zrzuciwszy motorower, podszedł cicho do podwórka i zaglądał przez okno. W środku młoda żona Wacława kręciła się w pokoju, włosy w puszystej falce podniesione na czubek. Mikołaj zmrużył oczy i szukał Wacława. Ten stał przy stole, pochylony nad miską.

***

Mikołaj jadł zniechęcony rosół, spojrzał na najedzoną twarz żony i westchnął:

Wyobraź sobie, Katko, jak podpalili Vasia?

Co się stało? zapytała zdziwiona Katarzyna.

Wziął się za żonę Czerepków Łucję, co przyjechała z miasta.

Pamiętam dodała Katarzyna. Mówią, iż była nauczycielką, ale nigdy nie dokończyła nauki.

Pamiętam ją jako małą smarklę. Głupia dziewczyna, w głowie same tańce i futerka. A Vasiu to idiota, wziął ją po cichu, choć mógłby wybrać twoją siostrę Manię, wciąż siedzi w dziewczęcych sprawach.

Katarzyna odwróciła okrągłą twarz. O siostrze Mani nie chciała rozmawiać. Mani była pulchna i nieporadna, podobna do Katarzyny. Katarzyna była szczupła, zamężna z Kolą, zanim przybrała na wadze, a Mani od dziecka była grubą dziewczyną.

Z biegiem lat obie siostry stały się podobne małe, okrągłe jak bułeczki.

W sąsiedniej chacie grała głośna muzyka, słychać było kobiecy śmiech. Mikołaj uniósł brwi i podszedł do okien, patrząc. Westchnął.

Wacław, przywołał go w ogród. Ten w szklarni przywiązywał pomidory.

Co chcesz, Mikołaj?

Co za bałagan w twoim domu, hałas w południe, słyszysz po całą wioskę?

To Kolka, przyjechała przyjaciółka Ludmiła z miasta. Głośna dziewczyna, włączyła magnetofon.

Mikołaj spojrzał na sąsiada z pogardą:

Jak długo wytrzymasz to szaleństwo, Wacławie? Pracujesz w domu, a żona zamiast pomagać, tylko się śmieje. Już się nadszarpnęła!

Wacław spojrzał surowo:

Co mam zrobić, gdy ona tak jest? Niech się bawi, jeżeli to ją cieszy.

Nie może już tak bawić się! Jest zamężna, ma być matką i strażniczką ogniska! Trzeba ją pouczyć, wyrzucić przyjaciółkę, zrzucić magnetofon z okna. Nie mam przyjaciół, w domu tylko rękodzieło!

Wacław przygniózł się i spojrzał niechętnie na przyjaciela:

Idź sobie, Mikołaju, rozkazuj swojej babci. Ja sam się ogarnę.

***

Następnego dnia lało nieprzerwanie. Szare niebo nie obiecywało słońca; Katarzyna w kuchni warzyła konfiturę, a Mikołaj krążył bez celu.

Nudzisz się, Katko?

Idź po grzyby. Załóż płaszcz przeciwdeszczowy, po deszczu wyjdą świeże grzybki zasugerowała żona.

Nie chcę iść sam.

Zawołaj Wacława.

Mikołaj westchnął.

O, on pewnie się mną obraził.

Wzrok jego spoczął w oknie, gdzie zobaczył Wacława z torbą.

Dzień dobry, sąsiedzie wszedł, trzaskając drzwi.

Mikołaj podszedł do gościa.

Kolka, przyniosłem wędzoną rybę, sam ją wędziłem, spróbuj.

Mikołaj przestał marszczyć brwi i uśmiechnął się:

Ryba to moje szczęście. Pójdziemy na herbatę?

Chodźmy.

Mężczyźni siedzieli przy stole w milczeniu. W końcu Mikołaj zapytał:

Jak tam życie rodzinne? Czy przyjaciółka wyjechała?

Wyjechała.

Mikołaj zmarszczył gazetkę i wrócił do spraw.

Co twoja żona robi teraz?

Łucja poszła do sklepu.

Co kupi w sklepie? Torebkę pierogów i pomadkę?

Katarzyna przy garku zamilkła, przytuliła się do muru.

Niech kupuje, ona tak się maluje mruknął Wacław.

Po co?

Mikołaj spojrzał w oczy przyjaciela.

Zdecydowaliśmy, iż nasze kobiety powinny się przyjaźnić. Moja Katarzyna nauczy twoją sprzątać i gotować, a nie marnować czas na kosmetyki.

***

Musimy porozmawiać, powiedział Wacław.

Co ty, moje króliczki?

Katarzyna odwróciła się, a jej twarz rozświetliła się:

Jagodo Jesteś piękna. Co się stało?

Jagoda przemieniła się: ściągnęła rude włosy, podkreśliła rzęsy, podkreśliła brwi.

Podoba ci się? pytała zachwycona.

Oczywiście Stałaś się zupełnie inną. Byłaś ładna, a teraz piękna

To przyjaciółka Tania pomogła mi w salonie. Tania jest fryzjerką. Zrobiła mi rzęsy, brwi, farbę

Jagoda rozbawiła się, mówiąc:

Dlaczego nie? Jestem za, króliczku. Idę teraz do niej.

Jagoda posypała się perfumami, włożyła piękną suknię, pomalowała usta i wyszła.

Wróciła cichsza i poważniejsza. Zsunęła suknię, przywdziała szlafrok, umyła twarz i związła włosy w kok.

Waciszku usiadła na brzegu kanapy, gdzie leżał Wacław Wasiu, dlaczego narzekasz sąsiadom na mnie?

Co?

Słyszałam wszystko jeżeli cię nie satysfakcjonuje, powiedz to! Dlaczego narzekasz?

Jagoda upuściła twarz w dłonie i zapłakała. Od tego dnia zmieniła się nagle. Przestała stać przy lustrze, zaczęła prać, piec placki, codziennie chodziła do sąsiadów, wracała z twarzą szarą jak chmura, milczała, rozmyślając.

Śmiech i muzyka zniknęły z domu Wacława.

Pewnego ranka Wacław wstał, a żony nie było w łóżku. Nie było jej w domu, ani na podwórzu, jedynie kartka na drzwiach:

Wasiu, pomyślałam i zdecydowałam nie jestem dobrą żoną. Ciągle się kłócimy, narzekasz sąsiadom, nie mogę już tak żyć. Nie szukaj mnie, nie znajdziesz. Żegnaj.

Co to za wiadomość? wzdychał Wacław. Jagodo, Jaguszko, Jagusiu!

Mikołaj przybiegł pierwszy, by pocieszyć przyjaciela:

Uciekła, niech leci. Ścieżka poduszka, lekka dusza. Pewnie wyjechała do miasta, tam jest wesoło. Mówiłem, iż nie będzie dobrą żoną, miał rację. Nie martw się, znajdziemy ci nową, pracowitą.

A przy domu Wacława wpadła żona Mikołaja, Katarzyna, nie sama, z mniejszą siostrą, okrągłą Manią.

Mani, co ty tu robisz? żartował Mikołaj. Wacław odwracał się gniewnie.

***

Mikołaj patrzył przez okno na sąsiadkę i wzdychał:

Dlaczego nie mogę sobie znaleźć towarzystwa na ryby? Katarzyna!

Co krzyczysz? odezwała się z kuchni rozdrażniona Katarzyna.

Ostatnio między małżonkami przetoczyła się czarna kotka: po krótkim czasie przyjaźni z uciekinierką Jagodą, Katarzyna też zmieniła charakter, co zaczęło niepokoić Mikołaja.

Co, Katarzyna, co? wpadł w złość. Jakbyś nie mogła bez mnie Przeniosłaś na mnie wszystkie obowiązki, nie mogę już usiąść ani usłyszeć.

Mikołaj wbiegł do kuchni:

Czemu jesteś zmęczona?

Katarzyna spojrzała na męża:

Czyż nie jestem człowiekiem? Czyż mam być tylko koniem pociągowym? Chcę perfumy, pomadki Chcę patrzeć w lustro, jeździć do miasta na zakupy, przymierzać suknie

Ach tak, zrozumiał Mikołaj. To wiaterek od Jagody przyciągnął cię.

To nie wina Jagody westchnęła Katarzyna. Nie czuję już życia z tobą, Kolku. Stoje przy piecu, na podwórzu przy zwierzętach Kiedy ostatni raz tańczyłam? Na szkolnym balu z tobą. O, Kolku

***

Wacław wrócił do wioski zadowolony, gwałtownie zaczął wkuwać okna i drzwi w domu. Mikołaj nie zobaczyłby go,Wacław w końcu odnalazł spokój, kiedy zrozumiał, iż prawdziwe szczęście kryje się w prostych chwilach przy ognisku, dzielonych z sąsiadami, i tak zamknął drzwi na przeszłość.

Idź do oryginalnego materiału