Santorini – nareszcie grecka kuchnia w Łodzi

jemywlodzi.pl 1 rok temu

Tęsknicie za wakacyjnymi smakami: sałatką, tzatzikami czy mousaką? Teraz zjecie je w nowo otwartej restauracji Santorini.

Pięknie wyremontowane podwórko Piotrkowskiej 37 z charakterystyczną fontanną na środku dokładnie od 1 stycznia gości nowego gastronomicznego lokatora – grecką restaurację Santorini. My odwiedzamy ją miesiąc później. Z pełną premedytacją – nowym miejscom warto dać czas na dopieszczenie szczegółów czy wypracowanie pewnych standardów. Tu na pewno ten miesiąc przyniósł wiele zmian na lepsze.

Mają tu zimowy ogródek

Pierwszym, co zobaczycie w podwórku jest charakterystyczny zimowy ogród. Dzięki podgrzewaczom można tu siedzieć bez względu na pogodę, latem pojawią się również stoliki pod gołym niebem z widokiem na wspomnianą fontannę. Dziś wchodzimy do środka, by pokazać wam wnętrze. Specyfikę lokalu możecie znać, jeżeli wcześniej odwiedzaliście Food Art. – na dole bar, przytulna sala na górze. Od wejścia uwagę zwraca ściana z greckimi winami i wielki mural przedstawiające charakterystyczne dla Santorini widoki, które odnajdziemy również na górze. Jest miło i przytulnie, idealnie by rozpocząć grecką ucztę.

Zakochane w Grecji

Nareszcie – to słowo ciśnie nam się na usta, jak wielu łodzianom. Grecja to jeden z najpopularniejszych wakacyjnych kierunków, nic dziwnego, iż chcielibyśmy przywołać te wspomnienia również w domu. Santorini założyły Małgorzata i Joanna, także zakochane w Grecji. Za nimi wiele greckich wypraw, jak i odwiedzin w restauracjach i tawernach w innych miastach. W kuchni szefuje zaś Marcin Przychodzeń – obecna karta to efekt ich wspólnej pracy. Na stole już pojawiło się czekadełko w postaci oliwek i orzechów, możemy zaczynać.

Tzatziki na start

Nie miałam wątpliwości, od czego zacząć – za nic nie odpuściłabym tzatzików! Naprawdę dobre: gęsty, kremowy i dobrze doprawiony jogurt z wyczuwalną, ale nieprzesadzoną czosnkową nutą i świeżością zielonego ogórka, a do tego pieczona na miejscu pita. Wiem, iż była dopracowywana przez ten pierwszy miesiąc. I dobrze, bo ta miała fajną strukturę, z łatwością się odrywała, była elastyczna, ale nie gumowata. Danie idealne, aby podzielić się ze znajomymi, podobnie jak selekcja oliwek czy kanapeczki z marynowanymi pomidorami. Poza nimi wśród przystawek zjecie też favę, czyli pastę z grochu, pieczony ser halloumi w cieście filo, krewetki czy pasztet z czerwonej fasoli.

Dla tych, którzy tęsknią za mousaką

Trochę przekornie nie zdecydowałam się na grecką sałatkę – zostawiam ją sobie na ciepłe dni, teraz na rozgrzanie możecie wybrać jedną z zup (jest fasolada z białej fasoli i avgolemono, czyli cytrynowa zupa z makaronem i szarpanym kurczakiem) lub od razu przejść do działu z daniami głównymi. A tu obowiązkowo mousaka. Na pewno wrócę na tę z Santorini. Mięso dobrze doprawione z mocnym, cynamonowym akcentem, wyczuwalne kawałki ziemniaków i gładki beszamel (nie lubię, gdy czuć w sosie mączny posmak, tu go nie było). Była w Grecji kilka razy, jadłam na miejscu mousakę, czy napiszę więc, iż to smak, jaki pamiętam? Nie do końca, bo każde z greckich dań smakowało inaczej! Pamiętajcie o tym pisząc recenzje, nie ma jednego wzorca na mousakę, podobnie jak na włoskie makarony czy japoński ramen.

Souvlaki w 4 odsłonach

Mousaka ma dodatkową zaletę – tak długo utrzymuje temperaturę, iż wytrzymała sesję zdjęciową na dworze (tak, w Jemy w Łodzi rzadko jemy ciepłe jedzenie). Niestety nabite na szpadę kawałki kurczaka były bez szans – mogę powiedzieć, iż mięso było fajnie doprawione, od razu po podaniu na pewno byłoby bardziej soczyste. Następnym razem zjem na gorąco i prawdopodobnie zamiast kurczaka wybiorę baraninę, której jestem bardzo interesująca (i którą bardzo lubię), ponieważ w Santorini możecie wybrać jedną z czterech wersji souvlaków (jest jeszcze wołowina i opcja wege z warzywami i tofu).

Ryby i owoce morza

Wśród dań głównych nie mogło zabraknąć też ryb i owoców morza. Jest pieczona dorada, macka ośmiornicy podawana na soczewicy z cukinią i marynowanym burakiem oraz nadziewany kalmar. Tu również miłe zaskoczenie – choć wymęczyłam go sesją zdjęciową, pozostał miękki, a potężna porcja naprawdę robi wrażenie! W środku kalmara znajdziecie nieco pikantne nadzienie z kaszy bulgur z suszonymi pomidorami. Oczywiście na tym nie kończy się wybór dań. W menu znalazło się też miejsce dla pierożków ze szpinakiem i serem feta, jagnięcej kofty i combra, dużych desek dla czterech osób z mięsami lub owocami morza i oczywiście deserów.

Restauracyjna wersja baklawy

Tę ucztę zakończymy własnej produkcji baklawą. W porównaniu do klasycznej formy mamy tu bardziej do czynienia z restauracyjnym deserem inspirowanym klasyką. Czym się różni? Nadzienie ma nieco inną strukturę, mniej w nim ciasta filo, za to towarzyszą mu dodatki w postaci kremu pomarańczowego i słodko-kwaśnych kulek „kawioru”. Czy mi smakował? Tak – nadzienie ma wyrazisty, cynamonowy charakter, a dodatki ciekawie dopełniają całości.

Greckie wina, piwa i ouzo

Jeśli o Grecji mowa, w restauracji nie mogła zabraknąć karty greckich win, piw i mocniejszego ouzo, poza tym wypijecie tu klasyczny lub autorski koktajl. Restaurację możecie odwiedzać od 12.00 do 22.00, w piątki i soboty czynna jest do 24.00.

Idź do oryginalnego materiału