Zapraszam na krótki spacer po Sandefjord.
Malownicze norweskie miasteczko z pięknym portem. Ma w sobie wszystko to, co sprawia, iż serce mocniej mi bije. Piękna Skandynawia. Czysta, spokojna, taka błękitna. I te domki, ajjj! Kolory, woda, cisza. Oczywiście musiało mi się podobać, jakby inaczej! Morze, słońce i to skandynawskie coś. Hipnotyzujące.
Byłam tam zaledwie kilka chwil. Pospacerowałam po mieście, zwiedziłam market (wspominałam już, iż bardzo to lubię i zawsze wchodzę do sklepu, żeby zobaczyć czy i czym się różni od naszych, to mi jakby dopełnia obraz odwiedzanego miejsca, takie niegroźne zboczenie), napiłam się kawy (patrząc na wodę oczywiście)... Przez kilka chwil liczyło się tylko to co tu i teraz. Nic więcej nie miało znaczenia. Zresetowałam się. Naładowałam baterie. Zobaczyłam kolejne urocze miejsce. Znów utwierdziłam się w przekonaniu, iż moja dusza jest trochę skandynawska, serce zdecydowanie! I chyba jest niebieskie...