Samotność: Zrozumienie i Przezwyciężenie Cienia Wewnętrznego

newskey24.com 6 godzin temu

Samotność

Mój kumpel, kowal z Sącz, miał zamężną żonę, a ona go odrzuciła. Lepiej jednej, niż darmowej usługi na starcie lata zostać. No co ty, jedyne, co, Kaja? Człowiek nie powinien być sam, a kobieta przy mężczyźnie zawsze musi być. Inaczej to jest nie tak A wtedy nikt już go nie zauważy. A samotność, wiesz jakie to? Jakie? zapytała żartobliwie Kaja, znudzona swoimi marzeniami, stojąca przy kominku. Samotność to straszne! odparła ze śmiechem ciocia Marta, nie zwracając uwagi na spotykający się szum. To kiedy chce się podać komuś wodę. Dzieci, twoje, gdzie! dodała. Gdzie? odpowiedziała Kaja, nie mogąc się powstrzymać od śmiechu. Gdzie, gdzie w Karczmie! w końcu zrozumiała, iż ciocia na niej się śmieje, zmartwiła się Marta. Musisz wszystko wymyślić, a ja za ciebie się martwię. Jedna to ciężka. A dusza już podniesiona. Dajmy się poznać, co? Kaja, facet jest dobry. A ten, kto się nie boi i od razu przybiera

Kaja była w rozwodzie już od dziesięciu lat. Koszt, jej błogosławiony, jak on kiedyś jej powiedział, był, powiedzmy, dziesięć lat temu, po prostu po prostu. Kaja, dowiedziawszy się o tym, poprosiła męża, by poszedł na dwie sypialnie, a potem i na dwie kwatery. Choć mąż próbował jej udowodnić, iż raz można i nic strasznego, co nie zdarza się, łamiąc się w ręku młotkiem i płacząc męskimi łzami, Kaja nie była niezmierna. Rozwód się stał.

Mój sąsiad wstąpił w tryb dżentelmeński, zostawiając kwaterę byłej żonie i dwójce dzieci pod opieką. Dzieci wyrosły i rozproszyły się po różnych stronach. Starszy syn mieszkał i pracował w Poznaniu. Córka gwałtownie wyszła za mąż i wyjechała za granicę. A Kaja została mieszkać sama w ciasnej dwupokojowej w centrum Krakowa.

Samotne życie nie przeszkadzało jej. Znalazła pracę w remoncie, dobra pensja i zarobki pozwalały jej żyć w przyjemności, przyjmując gości dzieci i ciocię Martę u siebie. Choć nie posiadała wielkiego intelektu, zawsze znajdowała sobie zajęcie i nie nudziła się. Czytała dużo, pływała, chodziła na jogę, kochała podróże, od czasu do czasu jeździła w restaurację z przyjaciółmi. Po prostu żyła po swojemu.

Do czasu, kiedy ciocia Marta nie rozstrzygnęła jej losu No posłuchaj mnie, Kaja. Facet jest dobry, nie pozostało starszy, ma sześćdziesiąt jeden lat. Siedem lat różnicy między wami. Dom duży, ładny, gospodarstwo pełne. Krowy, kozy, świnie, kurki i nic innego! To zdrowe jedzenie, spróbuj! Mleko, jajka, mięso. Do stu lat przeżyjesz, głupku! A jeszcze facet sympatyczny, biegły i wykształcony, wszystko po książkowo mówi Kaja, spróbuj. Dajmy się poznać, co? nalegała ciocia przy spotkaniu, zanim Kaja się poddała.

Dobrze, Marta, poznajmy się z moim sąsiadembalkonowcem, tak niech będzie. Ale przyznaję, niczego nie obiecywałam. odpowiedziała Kaja. Dzieła na bezrobocie się nie zmieniają, mówią. Tak i Marta, nie chciała odkładać spraw w długie pudełko, a gwałtownie zorganizowała spotkanie z ciocią.

Kowal okazał się być niczym szczególnym. Statny, umięśniony, ubrały się przyzwoicie i gustownie. Ręce robocze, ale czyste, paznokcie zadbane. Wyrzeźbił starannie, podstrzyżony krótko. W sobie pewny, mówi nieco głośno, ale wesoło. Za słowem w karczmie nie załatwiony, żartowniś, rozbawiał się ze swoją rodziną do kilku osób. Imię rosyjskie, niezawodne Jan.

Słowem po pierwszym spotkaniu druga połączyła się, trzecia Stała się przyglądać Janowi Katarzyna. Zaczęła myśleć, iż może i prawda cioci, potrzebna jest podniesiona dusza równocześnie. Jan nabijał się na związek. Młodsi, już mieli pomyśleć o założeniu rodziny, nie wierzyć w miłość, dajmy podróże do mnie, da i sprawę z końcem.

Kaja pojechała wędrówkę do niego, przyjechała. Tam u Jana gospodarstwo, nie zamknąć oczy. Krowy muczą, świnie rycą, tępce nie liczyć, widzimy nie widzimy. Pracowników jest, dwie osoby twarze azjatyckiej narodowości. A u Jana sprzedaże nie kończą się. Tylko i sprawa, iż telefon odpowiada, to po wodorze mięsa, to mleko Nieoczekiwanie stało się Kata, jakby i ona częścią biznesu Jana A on i mówi:

Widzisz, Katka, tyle spraw mam. Gospodarstwo potrzebne, by pomagać. Pracownicy to dobrze. Ale, jak mówią chcesz zrobić dobrze, zrób sam. A ty żona będziesz, już swojego nie przegapisz, wszystko kontrolujesz. Do rąk żydowskich potrzebne. Krowę doić, kozy, jajka zbierać. A dom bez gospodarstwa sirota! Ja zabijam koniec, ale żona ręka i głaz lepszy niż męski będzie. Podróżajmy, co? A to wiosna na nosie, siać już trzeba. Płotki czekają

Kaja wróciła do domu i zamyśliła się. A co jej się przyda? Ma piękną kwaterę w mieście, pracę przyzwoitą, małą działkę, gdzie latem chcę grillować, a zimą w ogrodzie winnicę. I sama gospodarstwo. Maszynę kupiła jeszcze osiem lat temu. Gdzie się schowała, sprzedała i pojechała. Po co jej na rynku harować, świnie czyść, kurę czy gęsi nie ma co karmić?

Przy tym trzeba jeszcze obiad dla męża przygotować, rzeczy poskładać, zakupy zrobić, po wszystkim gospodarstwem popatrzeć. A jeszcze dom duży w czystości utrzymać. Oczywiście, iż dochód z tego biznesu jest dobry, ale ona i tak nieźle żyje. Na emeryturę wyjdzie, wystarczy, a i oszczędności są w porządku. To wszystko niezbędne i nie tylko, dla komfortowego życia u Kasi.

A na starcie lat odwrócić się w ogrodzie, kartkę siać, a z trawką po dwóch etapach gonić a ono jej trzeba? I wieczorem Kaja zadzwoniła do cioci. Maszko, nie obrażaj się. Proszę, odmawiam od Jana propozycji zamąż po niego iść. Może komuś i szczęście taki facet pracujący, a mnie tego nie potrzebuję. Onto nie przywódca okazał się, Maszo. On nie szuka tylko żony, a siłę pracującą. Żeby na prawnym fundamencie na jego gestach wcale nie wchodziła. Proszę, Maszo, zostanę w swoim samotnym. A na starcie, po wodzie podać tak nie wszystkim i pić chce

Długo kołysała się ciocia Katarzyna, wściekła. Ale choć łzy nie wylała z żalu po takim kowalu, pod wpływem groźnego Katarzyny obietnicy, iż tak i rozmawiać z nią przestanie i zadzwoni, śmiało. I obiecywała więcej żon dla cioci nie szukać. Działami takimi niebłędnymi nie zajmować się.

A Kaja napisała do Jana SMS, w którym napisała, iż spotkania proszę nie szukać, bo nie ma ochoty, a okolice zmieniły się nie na jego korzyść. Na to później Jan odrwał telefon kilka dni. A po tym, gdy się zastanowił, widział, iż nie do dwu razy przyjść. On był przecież mądry człowiek. Kaja wstała w osiem rano, zrobiła zapłatkę, umyła się i poszła wypić kawę z bułeczką. Spojrzała w okno i pomyślała, iż dawno nie widziała dzieci, trzeba by syna odwiedzić, a córkę przyciągnąć na dzień poświęcenia. Jeszcze trzeba obowiązkowo kupić torebkę do tej pięknej, kolorowej parasolki. I trzeba zadzwonić do Lenki pedicure, umówić spotkanie

I jeszcze pomyślała, iż jak wszystko tak dobrze być nie może być egoistycznym. Czasem to bardzo pożyteczne. Zdrowy kobiecy egoizm

Idź do oryginalnego materiału