To dla mnie wyjątkowy moment. Przed wami ostatnia rozmowa z cykluStrategie Przetrwania, która ukazuje się na stronie magazynpismo.pl. Od 2025 roku Strategie znajdą swój dom w papierowej wersji Pisma i będą ukazywać się w trybie co dwa miesiące. Tym bardziej cieszę się, iż internetowy cykl kończę rozmową z psycholożką i sex coach Martą Niedźwiecką, z którą cztery lata temu, dokładnie w grudniu 2020 roku, podczas drugiej fali pandemii,rozmawiałyśmy o potrzebie nowej narracji w myśleniu nie tylko o seksie, ale też, a choćby przede wszystkim o relacjach.
Tym razem rozmawiamy o samotności. Bywa udziałem każdego z nas, ale w niektórych momentach, na przykład w święta, dla wielu staje się dotkliwsza. Jednak, choćby jeżeli stanie się ona naszym udziałem, być może w tym roku uda nam się przyjrzeć temu, co czujemy w takich chwilach – na spokojnie i uważnie. Zastanowić się, czego nam brakuje, czego potrzebujemy, a czego – na przykład czyjego towarzystwa – nie chcemy. Być może znajdziemy czas na to, by się na te święta – tak jak na inne znaczące momenty w życiu – przygotować. Nie tylko umyć okna czy upiec przysmaki, ale też zastanowić się, czym dla nas jest duch świąt. I co w związku z tym możemy sobie – i innym – podarować. Właśnie tego czasu w namysł i posłuchanie siebie, a także na rozejrzenie się wokół, z uważnością na innych, Państwu i sobie życzę.
Katarzyna Kazimierowska: Marto, chciałabym porozmawiać z tobą o samotności, która przed świętami wydaje się wyjątkowo dojmująca. W mediach mamy teraz zalew reklam Rossmanna czy Pepco, w których marketingowe fantazje o bliskości służą wszechobecnej konsumpcji. Być może niektórzy z nas oglądają je z poczuciem, iż ich życie wygląda inaczej. I nie chodzi o prezenty, tylko o czyjąś obecność.
Marta Niedźwiecka: Zacznijmy od nadania ramy. O samotności mówimy wtedy, kiedy to my chowamy się przed światem, bo na przykład potrzebujemy się zregenerować czy pobyć z własnymi myślami. Kiedy nie mamy się do kogo odezwać, brakuje nam więzi międzyludzkich, mówimy o osamotnieniu.
Przed świętami niemal wszyscy są w dystresie z wielu różnych powodów. To może być polski kult świąt robionych na tip-top łącznie z umytymi na błysk oknami albo trudne relacje rodzinne, które dźwigamy na co dzień, a w święta ich ciężar często wydaje się jeszcze bardziej dojmujący. To za sprawą oczekiwań, jakie ludzie mają wobec nas, ale też za sprawą tego, czego my spodziewamy się zaznać albo czujemy, iż musimy robić. W związku z tym możemy doświadczać wielu trudnych rzeczy – wiemy, iż czeka nas konfrontacja z różnymi emocjami, wspomnieniami, strukturami rodzinnymi, które są dla nas super trudne. A przecież w święta powinno być cudownie.
A nie jest.
To jest bardzo ważne, żebyśmy doświadczali czasusacrum, celebracji, bycia we wspólnocie, poczucia bycia ważnym, dzielenia się. Prawda jest taka, iż nieczęsto udaje nam się to wszystko przywołać w czasie świąt.
I to jest ten mit, który chciałabym zdekonstruować. Cudownie byłoby myśleć o świętach, jak o czasie, podczas którego celebrujemy dobre więzi i dobre struktury rodzinne, społeczne – ale tak nie jest. Od dzieciństwa słuchaliśmy, iż w święta dzieje się magia. Ale taka opowieść ma sens tylko wtedy, gdy wszyscy w nią uwierzą i postarają się coś zrobić, żeby to naprawdę był wyjątkowy moment. Na przykład obdarzą bliskich uwagą. Bo przecież prezenty to jest symbol, podobnie jak jedzenie na stole czy choinka. Świąteczny czas może być nasycony znaczeniami, których nam w codziennej rzeczywistości brakuje. To jest bardzo ważne, żebyśmy doświadczali czasusacrum, celebracji, bycia we wspólnocie, poczucia bycia ważnym, dzielenia się. Prawda jest taka, iż nieczęsto udaje nam się to wszystko przywołać w czasie świąt.
Pomijam fakt, iż w ogóle mniej celebrujemy dni wolne, bo te często wiążą się z kalendarzem katolickim. A skoro nie praktykujemy albo coraz mniej praktykujemy, to motywacji do celebracji, odpoczynku i spotkań też siłą rzeczy jest coraz mniej.
Tak, dokładnie. Kiedyś mocniej trzymały nas zobowiązania rodzinne, było mniej rozwodów, rzadziej wyprowadzaliśmy się daleko od domu rodzinnego, byliśmy bliżej naszych rodzin urodzenia, choćby o ile były bardzo dysfunkcjonalne – bo tak musiało być. A teraz, co prawda, mamy większy obszar wolności, ale więzi stały się dużo słabsze. Stąd, między innymi, bierze się nasze poczucie osamotnienia. Ta wolność ma swoje plusy, bo być może możemy zrezygnować z nieprzyjemnej wigilii z rodziną, która nie daje nam wsparcia i zrozumienia, ale w zamian za to zostaniemy w pojedynkę albo we dwie osoby. Możemy mieć z tego powodu poczucie straty, bo cały czas tęsknimy za jakościowymi relacjami.
Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
Kolejną warstwą problemu jest to, iż na nasze poczucie braku i osamotnienia nakłada się kultura konsumpcji – mówię o tych wspomnianych przez ciebie wizerunkach z reklam, które budują nasze wyobrażenia o sposobie spędzania tego czasu – od wyglądu stołu wigilijnego do ubrań, które powinnyśmy założyć.
Być może choćby mielibyśmy dostęp do bliskości czy wspólnotowości, ale uganiamy się za idealnymi prezentami, myjemy okna, przygotowujemy niezliczone potrawy, nie dostrzegając, iż gdzieś tu są jeszcze więzi do pielęgnowania. Zamiast tego wybieramy pucowanie politury.
Przeczytaj też:Wszyscy jesteśmy samotni
Święta są pewnego rodzaju papierkiem lakmusowym naszych relacji. Wszyscy …