Samotna kobieta z przyczepą

twojacena.pl 6 godzin temu

Samotna kobieta z „bagażem”

Edyta wychowywała syna sama. Mąż odszedł od niej ponad dziesięć lat temu. Przez cały ten czas sumiennie płacił alimenty, miał czyste sumienie i był „w porządku” wobec prawa. Przynajmniej tak sam o sobie mówił.

Zabrał swoje rzeczy i samochód, zostawiając Edytę z niespłaconą hipoteką i synkiem. Przez te wszystkie lata ani razu nie zajrzał, nie zadzwonił z życzeniami, nie kupił prezentu na urodziny.

— Pewnie już niejedną naiwniczkę uszczęśliwił, tak jak ciebie. Będzie tak uciekał od odpowiedzialności, aż mu siły nie starczy. I oby jak najszybciej. Mówiłam, żebyś nie brała tej hipoteki. Nie posłuchałaś. Teraz do emerytury będziesz na nią harować — wzdychała mama Edyty.
Choć to właśnie ona z tatą namawiali Edytę, żeby wzięła kredyt i kupiła mieszkanie na siebie.

I tak właśnie żyła — od wypłaty do wypłaty, pracując na dwóch etatach i wychowując chłopca. Na szczęście Kacper nie sprawiał większych problemów.

Po drugiej pracy, zmęczona jak wół, wpadała do sklepu i wlokła się do domu, marząc tylko o tym, żeby już odstawić ciężkie torby, zdjąć buty, usiąść i zamknąć oczy. Czuła się jak koń z wesołego miasteczka — takie chodzą w kółko, wożą dzieci i zarabiają na siano.

Zaplatają im grzywy w warkoczyki, zakładają błyszczące czapraki, a one idą powoli, ze smutnym wzrokiem, nosząc na grzbiecie kolejnego rozradowanego malucha. Mniej więcej tak Edyta postrzegała swoje życie. Koło się zamyka: praca-sklep-dom.

Nosiła wygodne, ciemne ubrania z „Pepco”. Nowe ciuchy pozwalała sobie kupować rzadko i chowała je „na specjalne okazje”, których w jej życiu było jak na lekarstwo. Więc i moda uciekała.

Szła i myślała, co ugotować na kolację, czy Kacper jest w domu… Wielka damska torebka zwisała przez ramię. Jedną ręką przytrzymywała ją, żeby nie spadła, w drugiej niosła reklamówkę z zakupami. jeżeli syn był w domu, mogła odpocząć pięć minut, a potem biegła gotować parówki z makaronem.

A jaka ona kiedyś była! Gęste włosy, błysk w oczach. Figura choćby teraz — pierwsza klasa. Jak każda dziewczyna marzyła o miłości. I przyszła ona do niej pod postacią Marka. No bo jak się nie zakochać w przystojniaku? Obiecywał wieczną miłość, mówił, iż kupią sobie fajne auto — koniecznie BMW albo, w ostateczności, Audi. Że na pewno będą mieć dwoje dzieci.

Auto kupił — i na nim odjechał w „lepszą przyszłość”, zostawiając Edycie mieszkanie z hipoteką i syna.

Edyta patrzyła pod nogi. Wystarczy chwila nieuwagi, a wdepniesz w kałużę albo skręcisz kostkę. Nasze drogi pozostawiają wiele do życzenia. Trzeba jeszcze uważać, żeby jakiś pirat drogowy nie oblał cię błotem, celująco wjeżdżając w kałużę przy krawężniku.

— Edyta! — Nagle drogę zagrodziła jej elegancka kobieta w modnym płaszczu.

Edyta ledwo poznała swoją szkolną koleżankę, Basię. Ta nigdy nie była pięknością, a teraz wyglądała, jakby wyszła prosto z okładki „Vivy!”. Edyta nagle poczuła całą marność swojego zestawu z „Reserved”.

— Jak dobrze cię spotkać! Przyjechałam do mamy, a tu nikogo z naszych nie ma. Wszyscy się rozjechali. Edytka! No jak tam życie?

„Czy po mnie nie widać?” — pomyślała Edyta, ale na głos powiedziała:

— Normalnie, jak u wszystkich.

— Zamężna?

— Po rozwodzie. Mieszka— Z synkiem — odparła krótko, ale w głębi duszy uśmiechnęła się na myśl o Antonim, który właśnie przysłał jej SMS-a z pytaniem, czy w sobotę zabierze ją i Kacpra na lody do „Grycana”.

Idź do oryginalnego materiału