PZL MD-12 – Wikipedia, wolna encyklopedia
Gdy tylko zobaczyłem zapowiedż wiedziałem iż muszę go mieć. No i zakupiłem. Na dzień dobry ostudziło mnie nazwisko projektanta.
Andrzej Maciejczak. Ta osoba wg mnie nie nie powinna nigdy projektowac modeli. Za to pięknie gra na instrumentach
Wódka, tylko wódka - śpiewa Andrzej Maciejczak
Dosyc narzekania. Po odczekaniu roku na relacje pierwszego kamikadze ,postanowiłem sam zmierzyć się z tym gniotem.
Okładeczka-nawet ładna

Zaczęło sie od dziobu.Cały przód został przeprojektowany przez inną osobę. choćby paski łączące segmenty dodano.

Wyszło nie najgorzej. Potem obejrzałem arkusze z częściami silników i stwierdziłem PASS. Sam nie dam rady. Jadę z tym do ZBiGa.
,,Tatuś" wnikliwie przewertował wycinankę ,po czym spojrzał na mnie zza okularów ciężkim wzrokiem który ,,mówił"-Coś Ty za g...o mi tu przywiózł. Poczułem jak się kurczę w sobie,w myślach już wykonywałem manewr Cevy.
Ale Papa posiedział ,pomruczał pod nosem i powiedział -spróbujemy./tzn. on spróbuje/
Na pierwszy ogień poszły kołpaki

Listki wyrysowane przez autora nijak nie chciały sią złożyć. Trzeba było robić po swojemu.CA ,papier ścierny, malowanie.



Potem osłony. Pan AUTOR zaprojektował wszystko na styk. Paski łączące poszczególne pierścionki to wykonanie ZbiG-a.





Dziurki we wręgach to kolejny trafiony pomysł Papy. Wystarczy włozyc pensete i ustawianie wręga idzie bezproblemowo. C.D N kłopotów niebawem...