Sama kobieta z przyczepą

newsempire24.com 4 dni temu

Samotna kobieta z „przyczepą”

Kasia wychowywała syna sama. Mąż odszedł od niej ponad dziesięć lat temu. Przez cały ten czas płacił alimenty, był „krystalicznie czysty” przed prawem i sumieniem. Tak przynajmniej mówił o sobie.

Zabrał swoje rzeczy i samochód, zostawiając Kasię z niespłaconą hipoteką i synem. Przez te wszystkie lata ani razu nie przyszedł go zobaczyć, nie zadzwonił z życzeniami urodzinowymi, nie przyniósł prezentu.

— Pewnie już kilka głupiutkich uszczęśliwił, tak jak ciebie. Będzie uciekał od odpowiedzialności, aż mu siły nie starczy. I oby jak najszybciej. Mówiłam, nie bierz tej hipoteki. Nie posłuchałaś. Teraz całe życie będziesz na nią pracować — wzdychała matka Kasi, choć to właśnie rodzice namówili ją na mieszkanie.

Tak właśnie żyła — od wypłaty do wypłaty, na dwóch etatach, wychowując chłopca. Na szczęście Antek nie sprawiał większych problemów.

Po drugiej pracy, zmęczona do granic możliwości, wchodziła do sklepu i wlokła się do domu, marząc tylko o tym, by pozbyć się ciężkiej siatki, zdjąć buty, usiąść i zamknąć oczy. Czuła się jak koń z wesela, który krąży w kółko, ciągnąc bryczkę, udekorowany sztucznymi kwiatami i błyskotkami. Szarobura codzienność: praca–sklep–dom.

Nosiła wygodne, niemodne ubrania z „Pepco”. Nowe ciuchy kupowała rzadko i chowała na specjalne okazje, których w jej życiu było niewiele. Z czasem i tak wychodziły z mody.

Kasia szła, myśląc, co ugotować na kolację i czy Antek jest już w domu… Duża torba wisiała na ramieniu, jedną ręką przytrzymywała ją, by nie zsunęła się, w drugiej niosła zakupy. jeżeli syn był w domu, odpoczywała pięć minut i biegła gotować parówki z makaronem.

A jaka była kiedyś! Gęste włosy, błysk w oczach. Figura do dziś niczego sobie. Jak każda dziewczyna, marzyła o miłości. I przyszła ona do niej pod postacią Darka. Jak tu się nie zakochać w przystojnym chłopaku? Obiecywał wieczną miłość, mówił, iż będzie mieć fajne auto — może choćby „Audi” albo przynajmniej „BMW”. Że na pewno będą mieć dwoje dzieci.

Samochód kupił. I na nim odjechał w swoją świetlaną przyszłość, zostawiając Kasię z mieszkaniem, hipoteką i synem.

Kasia patrzyła na chodnik przed sobą. Wystarczy chwila nieuwagi, a wpadnie w kałużę lub skręci kostkę. Nasze drogi pozostawiają wiele do życzenia. Trzeba jeszcze uważać, by jakiś pirat drogowy nie ochlapał brudną wodą, pędząc przez kałużę tuż przy krawężniku.

— Kasia! — Jej drogę zastąpiła elegancka kobieta w modnym płaszczu.

Z trudem rozpoznała w niej Anię, z którą chodziła do szkoły. Nigdy nie była pięknością, teraz wyglądała, jakby zeszła z okładki „Vivi”. Kasia poczuła się przy niej jak szara myszka.

— Cieszę się, iż cię spotkałam! Przyjechałam do mamy, a nikogo z dawnych znajomych nie ma. Wszyscy gdzieś pouciekali. Kasieńka, jak się masz?!

„A po mnie nie widać?” — pomyślała Kasia, ale głośno odpowiedziała:

— Normalnie, jak wszyscy.

— Z mężem?

— Rozwiedziona. Mieszkam z synem. A ty?

— A ja… — Ania przymrużyła oczy, jakby olśniło ją słońce. — Wyszłam za Hiszpana, mieszkam w Barcelonie. Przyjechałam do mamy na tydzień. Słuchaj, nie mogę cię tak po prostu puścić. Chodźmy gdzieś. Albo zaproś mnie do siebie. Gdzie mieszkasz?

— Niedaleko… Tylko u mnie bałagan. Nawieczornych naczyń nie umyłam.

— Nic się nie stało, jestem przyzwyczajona. W końcu jestem Polką.

Kasia otworzyła drzwi swojego mieszkania i zawołała:

— Antek, jesteś? Mamy gości.

W drzwiach pojawił się wysoki chłopak.

— O rany! To twój syn? Przystojniak! — zachwyciła się Ania. — Do której klasy chodzisz? Co chcesz studiować?

— Jeszcze nie wiem. Mamo, naczynia już pozmywałem, muszę lekcje robić — odparł i zniknął w swoim pokoju.

— Jaki samodzielny… — W głosie Ani zabrzmiała nuta zazdrości.

— A ty masz dzieci? — spytała Kasia, rozpierana dumą.

— Nie. Mąż jest dużo starszy. Ma już dorosłe dzieci, nie chce się bawić w pieluchy i mleko modyfikowane.

Kasia na gwałtownie przygotowała kolację, a Ania opowiadała o życiu w Hiszpanii.

— Dlaczego się rozwiodłaś? Mąż pił? — w końcu spytała Ania.

— Nie, nie pił. Zanim urodził się Antek, wszystko było w porządku. Potem… Antek źle spał, był niespokojny. Ja nie pracowałam, siedziałam na macierzyńskim, a mieliśmy przecież kredyt i raty za samochód. W końcu stwierdził, iż ma dość, i odszedł. A raczej odjechał swoim autem.

— Co za dupek! — zaklęła Ania. — Zostawił cię z dzieckiem i hipoteką!

Kasia nie wdawała się w szczegóły, jak ciężko było. I tak Ania by nie zrozumiała. Rodzice pomogli, inaczej nie dałaby rady.

— Hej, twoja czarna seria się skończyła. U nas jest mnóstwo samotnych facetów. Nie najmłodszych, ale jeszcze pełnych sił i chętnych do małżeństwa. Uwielbiają Polki. Wiesz, jakie jesteśmy — i w ogniu, i w wodzie. Z mężem mamy dużo znajomych. Za trzy dni wracam do Barcelony i znajdę ci porządnego kandydata.

— Gdzie tam mnie. Mam przecież „przyczepę”. RSP.

— Co to znaczy? Jakaś subkultura?

— Tak faceci nazywają samotne matki — „rozwódka z przyczepą”. Jak tylko się dowiedzą, iż masz dziecko, choćby nie spojrzą w twoją stronę.

— Bzdury! Lepiej być RSP niż ODR.

— A to co? — zainteresowała się Kasia.

— „Odpierdolił się od dziecka”. Takim powinno się wypalać piętno na czole.

— A w Hiszpanii faceci nie rzucają dzieci?

— Są i tacy. Ale twój syn jest już prawie dorosły. Jesteś idealna. Za trzy dni lecę i zajmę się twoją sprawą. Masz Skype’a? Świetnie. Wypijemy za twoje nowe życie!

Kasia wyciągnęła z lodówki niedokończone wino z swoich urodzin.

— Tylko musisz się trochę odświeżyć. Zmień fryzurę, kup coś ładnego — radziła**Reszta historii:**

Kasia już nigdy nie musiała szukać nikogo na siłę, bo szczęście samo zapukało do jej drzwi – tym razem bez błyszczących obietnic, za to z prawdziwym uczuciem.

Idź do oryginalnego materiału