Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Jednego Jaśka mom” [POSŁUCHAJ].
Podobno niewinna i równocześnie czysta miłość w realiach współczesnego nam świata nie istnieje. To nic innego jak tylko strata czasu. Zbyteczny trud i wieczna samotność. Taka suchość w gardle, drżenie rąk, oczy maślane i nic innego tylko zawracanie głowy. Tak mówią zarówno ludzie bywali w świecie, doświadczeni przez życie, tacy co piekarń z chlebem razowym odwiedzili tyle, iż głowa mała. Podobnie zresztą jak identycznym, odbitym jak przez kalkę tekstem o życiu wyrażają podrostki, mało, która oblizuje końcem języka krople mleka jakie osiadły pod nosem. Jedni i drudzy, trzeba to od razu przyznać może i trochę pragmatyki mają. Może coś tam o życiu, jakie zwolna kolebie się przez nasz świętokrzyski region, wiedzą. Praktyka mimo wszystko dowodzi – i nie trzeba długo szukać odpowiednich przykładów – iż jednak akurat takie, a nie inne pojęcie o porywach serca, o tym uczuciu jakie kołacze w stęsknionym sercu posiadają najczęściej – jestem o tym zresztą głęboko przekonany – z zasady ci, którzy nigdy ani nikogo ani niczego w życiu nigdy nie kochali. Nasza dzisiejsza solistka, która wyśpiewuje dyszkantem swoje frazy do podobnej rozterki jest – na całe szczęście – kompletnie i całkowicie nie jest przyzwyczajona. Bowiem panienka z kapeli, szczerą prawdę o życiu zna tak dobrze jak nikt inny. Posiada ona, ta panienka, kawalera pod ręką? Posiada także zakarbowaną tam gdzie trzeba i należy stosowną wiedzę o życiu? Ależ tak! Jak najbardziej i oczywiście! Toteż przekonuje z przejęciem zgromadzoną na festynie i słuchającą popisy muzykantów publiczność. Palcem pokazuje gdzie jest ta jedna, jedyna, najprawdziwsza i najważniejsza, bo przecież jedyna słuszna prawda. O tym naszym życiu, o tej naszej miłości. Jednego Janka ja mom i go nigdy, przenigdy, za żadne tam skarby świata całego, choćby za najsłodsze łakocie albo miody nigdzie nie wypuszczę. Złapałam w swoje ręce, to mom! Nigdy, ale to nigdy, przenigdy nikomu innemu takiego szczęścia jakie mnie trafiło ogonem nie oddom! Nigdy ale to nigdy! Przenigdy, w żadnym wypadku! A gdzie tam, a na co i po co? Mom, mom to i nie sprezentuje takiego skarbu nikomu tam obcemu. Za żadne obietnice, albo nagrody. Nigdy, w życiu Romana! Trzymam mocno, z całej siły za oszywkę koszuliny. Bowiem jak już raz złapałam swoje osobliwe szczęście, to już nigdy nie popuszczę. Z nikim się nie podzielę ani, a gdzie tam znowu! – nie podzielę. Bo moje to jest swoje, moje dane nie na chwilę, ale raz na zawsze i do końca życia! Tylko przyklasnąć takiej deklaracji i determinacji zakochanej po same uszy panienki. Tylko popatrzeć na to szczęście dwojga ludzi rozwartymi do bólu źrenicami. Zobaczyć na własne oczy to szczęście tych młodych, szczęśliwych, zakochanych.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Jednego Jaśka mom”
Jednego Jaśka mom, nikomu go nie dom
Jednego Jaśka mom, nikomu go nie dom
Rano z nim idę do pracy w sadzie
Wracomy późno, gdy dzień się kładzie
Jednego Jaśka jo mom…
Rano z nim idę do pracy w sadzie
Wracomy późno, gdy dzień się kładzie
Jednego Jaśka jo mom…
Jednego Jaśka mom, nikomu go nie dom
Jednego Jaśka mom, nikomu go nie dom
Wyszłam za niego, bo jest zaradny
Miły, uczynny i bardzo ładny
Jednego Jaśka jo mom…
Wyszłam za niego, bo jest zaradny
Miły, uczynny i bardzo ładny
Jednego Jaśka jo mom…
Jednego Jaśka mom, nikomu go nie dom
Jednego Jaśka mom, nikomu go nie dom
Tańcyłam w nocy, buty szanuje
I po podłodze listwy szoruje
Jednego Jaśka j mom…
Tańcyłam w nocy, buty szanuje
I po podłodze listwy szoruje
Jednego Jaśka j mom…