Katarzyna od dawna czuła, iż jej związek z Tomaszem się rozpada. Uczucia wygasły, miłość zastąpiła rutyna, rozmowy stały się rzadkie, a pretensje i urazy narastały. W powietrzu wisiało napięcie, jak przed burzą.
Czekała, oszukując siebie, iż wszystko się jeszcze ułoży. Gdyby zaczęła drążyć, wyszłoby na jaw coś, z czym nie mogłaby już żyć. I co wtedy? Mieli przecież córkę. Trzeba było myśleć o niej.
Katarzyna gotowała, sprzątała, pilnowała, by Magda wracała na czas i odrabiała lekcje. Córka ostatnio miała swoje dziewczęce sekrety. No cóż, dorastała. A mąż? Mąż przynosił pensję. I na tym kończył się jego udział w życiu rodziny.
Ostatnio nie wypuszczał telefonu z rąk. Wpatrywał się w ekran jak nastolatek.
Pewnego dnia Katarzynę rozłożyła grypa. Gorączka, rozbijająca głowa, bóle w całym ciele. Poprosiła męża, żeby przygotował kolację. Magda znów gdzieś się włóczyła z koleżankami.
– No co ty, herbatą i kanapkami się obejdziemy – odparł Tomasz.
Katarzynie było za słabo, by się kłócić. Przez dwa dni leżała w półśnie. Gdy wreszcie wstała, w kuchni zastała stertę brudnych naczyń, a w suszarce ani jednej czystej szklanki. Śmietnik przepełniony, na wierzchu pudełka po pizzy. Pranie zalegało w pralce, w przedpokoju chrzęścił piasek, a lodówka była pusta. Zabrała się za sprzątanie, gotowanie i wieczorem padła bez sił.
Po kolacji w zlewie znów piętrzyły się brudy. Katarzyna ledwo powstrzymała łzy. Nagromadzone pretensje domagały się ujścia.
– Dość. Nie jestem twoją sprzątaczką. Pracuję tak samo jak ty, a potem wracam i zajmuję się domem. Mógłbyś chociaż po sobie pozmywać – powiedziała mężowi.
– Przecież i tak będziesz to robić – odparł obojętnie Tomasz.
– Śmieci wyniesiesz jutro rano przed pracą. Wystawię worek pod drzwi.
– Dobra – mruknął, nie odrywając wzroku od telefonu.
– Nie „dobra”, tylko „nie zapomnij” – powiedziała zmęczona Katarzyna. – Wcześniej mi pomagałeś, choćby odkurzałeś. Nie proszę o gwiazdkę z nieba, tylko o wyniesienie śmieci. Słyszysz mnie w ogóle? Do kogo ja mówię? Odłóż ten telefon!
– Co? Przecież robię swoje.
– Co „swoje”?
– Czego się czepiasz? To twoja robota. Ja zarabiam. Czego jeszcze chcesz? W domu dwie baby, a ja mam zmywać?
– Córkę nazywasz „babą”? – oburzyła się Katarzyna.
– A tak w ogóle, gdzie ona jest? Twoje wychowanie, pozwalasz się włóczyć. A ty się drzesz o brudny talerz – burknął mąż.
– Nie chodzi o talerz, tylko o twoją obojętność i to, iż traktujesz mnie jak służącą…
– Dość! Męczysz mnie… – Wyszedł z kuchni. niedługo zatrzasnęły się drzwi łazienki.
Na stole zapalił się ekran telefonu. Katarzyna zdążyła zobaczyć imię nadawcy SMS-a, zanim ekran zgasł.
I oto znalazła przyczynę tej od dawna wyczuwanej, ale wypieranej przez siebie prawdy. Tomasz wrócił i natychmiast sięgnął po telefon.
– „Karolinko”… to Karolina? Kaja? Kamila? – spytała Katarzyna, starając się, by głos brzmiał obojętnie.
Mąż zastygł w drzwiach, po czym gwałtownie się odwrócił.
– Grzebałaś w moim telefonie?
– Jest zabezpieczony. Masz coś do ukrycia? – spytała, myśląc: „Wymyśl coś, skłam jak zwykle…”
– A jeżeli tak? – Tomasz wyzywająco spojrzał jej w oczy. – Tak, mam inną kobietę. Rozwiążmy to cywilizowanie.
– Jak? – Katarzyna poczuła, iż nie może już powstrzymać łez.
– No i zaczyna się – warknął mąż. – jeżeli lubisz grać ofiarę, to proszę bardzo, zostawiamy wszystko jak jest.
Tak runął jej świat. Nagle rozpętała się burza, z której już nie było ucieczki.
– Po co stoisz? Pakuj się i wynoś.
– Jak? Gdzie? – nie rozumiała Katarzyna.
– Bo to moje mieszkanie. Dostaliśmy je od rodziców. Nie zamierzam się wyprowadzać.
– A my z Magdą gdzie pójdziemy? Żartujesz?
– Nie, mówię poważnie. Jedź do rodziców.
– Ja nigdzie nie idę – rozległ się za plecami Tomasza głos Magdy.
– Długo podsłuchiwałaś? – spytał ojciec.
– Tak się darliście, iż całe osiedle słyszało. Rozwód? Zostaję z tatą.
– No proszę – powiedział Tomasz, wskazując na córkę. – I kto tu jest zły? – Wyszedł z kuchni. Pewnie już pisał do kochanki, iż mieszkanie niedługo będzie wolne.
– Nie możesz z nim zostać, Magda. On ma… – Katarzyna zawahała się. – Będzie tam nie sam – dodała, połykając łzy.
– No i co? Mam swój pokój. Do dziadków nie pojadę. Mieszkają na końcu świata. Tu mam szkołę, przyjaciół. Nigdzie się nie ruszam. I w ogóle, muszę odrabiać lekcje – Magda gwałtownie zniknęła w swoim pokoju.
Katarzynę ogarnęła panika. Musiała coś zrobić, ale co? Jak to możliwe? Miała rodzinę, męża, córkę, a teraz wyrzucają ją z mieszkania, z domu, który uważała za swój. Jakby tornado porwało ją, przewróciło do góry nogami, a potem wypluło, pozbawiając tchu.
Nie, to nie mogła być prawda. choćby córka ją zdradziła. Musiała się uspokoić. Nastolatki są impulsywne, Magda nie rozumiała, co mówi. Katarzyna zamknęła się w łazience i płakała. Gdy weszła do sypialni, na wąskiej kanapie leżała poduszka i koc. Tomasz znów pisał do kochanki.
– Co to ma znaczyć? – spytała.
– Nie domyślasz się?
Katarzyna położyła się na plecach, podkulając nogi, bo kanapa była za krótka. Całą noc nie spała, rozmyślając, co robić. Starała się być dobrą żoną i matką. Okazało się, iż nie była ani jedną, ani drugą. Nie będzie się poniżać i prosić o pojednanie. Nie potrafi zapomnieć i wybaczyć. Nie będzie też walczyć o mieszkanie. Przegra. Walczyłaby tylko o Magdę. Nie wszystko stracone. Musiała wymyślić, coPo latach samotnej walki Katarzyna zrozumiała, iż czasem największą siłą jest umiejętność przebaczenia – choćby tym, którzy na to nie zasługują.