Już dwa lata minęły, odkąd Wanda Nowak nie rozmawia ze swoją córką Kasią. Rok temu, bez żadnego powodu, Kasia przestała odbierać telefony. Wymieniła zamki w swoim mieszkaniu w małym miasteczku nad Wisłą i jasno dała do zrozumienia, iż nie życzy sobie wizyt matki. Wanda do dziś nie może pogodzić się z tym zerwaniem, a serce ściska jej się z bólu przy każdym wspomnieniu o córce.
„Już dwa lata się nie widzimy” – wzdycha Wanda, a jej głos drży od tłumionych emocji. „Kasia żyje swoim życiem: wrzuca zdjęcia do internetu, spotyka się z przyjaciółmi. Ale do mnie ani słowa. Jest dorosłą kobietą, ma trzyletnią córeczkę i męża, mieszkają razem. Zawsze byłam wymagająca – wobec siebie, wobec innych, wobec Kasi też. Uważam, iż rodzic powinien stawiać wysokie oczekiwania. Chciałam, żeby dobrze się uczyła, pomagała w domu, dbała o siebie.”
Wanda nie zmieniła swoich zasad, choćby gdy córka założyła rodzinę. Często ją odwiedzała, ale każda wizyta zamieniała się w próbę cierpliwości. „Jak można żyć w takim bałaganie?” – irytowała się, przekładając rzeczy w szafach, jakby Kasia znów była dzieckiem. Zwracała uwagę na brudne naczynia, krytykowała sposób wychowywania wnuczki i nie wahała się oceniać zięcia: „Marek do niczego się nie nadaje, ciągle bez grosza przy duszy!” Wanda wierzyła, iż tylko ona może mówić córce prawdę, choćby jeżeli ta bolała.
Rok temu wszystko się zmieniło. „Zadzwoniłam do Kasi, jak zwykle” – wspomina Wanda, a jej oczy ciemnieją z urazy. „Wspomniałam, iż córka mojej siostrzenicy już czyta, choć ma zaledwie cztery lata. Kasia wpadła w złość: 'Po co porównujesz dzieci?’ Byłam zaskoczona – jak ich nie porównywać, skoro różnica jest oczywista? To była nasza ostatnia rozmowa.” niedługo Wanda dowiedziała się, iż córka wymieniła zamki i zabroniła jej przychodzić. „Myślałam, iż to chwilowy kaprys” – mówi. „Sądziłam, iż Kasia się opamięta i przeprosi. Ale nigdy nie przyszła.”
Miesiące mijały, a milczenie Kasi stawało się coraz cięższe. Pod koniec lipca Wanda obchodziła urodziny. Czekała na telefon od córki, ale ten nie zadzwonił. „Własnej matce nie złożyć życzeń!” – wybucha z goryczą. Następnego dnia nie wytrzymała i zadzwoniła z obcego numeru. „Powiedziałam jej: jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać, zwróć mi mieszkanie!” – wspomina, a głos jej drży ze złości.
Sprawa wiązała się z tym, iż sześć lat temu, przed ślubem Kasi, Wanda przepisała na nią swoje mieszkanie. „Marek, jej mąż, ledwo wiązał koniec z końcem” – tłumaczy. „Chciałam pomóc młodej parze, miałam taką możliwość. Ale skoro mnie odtrąciła, niech szuka sobie innego lokum!” Kasia odpowiedziała ostro: mieszkanie jest na jej nazwisko, wszystkie dokumenty są w porządku, i nikt nie ma prawa jej wyrzucać. „Oświadczyła, iż to jej dom i nie mam prawa nic żądać” – oburza się Wanda. „Gdzie tu sprawiedliwość?”
Wanda jest przekonana, iż postąpiła słusznie. „Skoro taka niezależna, niech to udowodni!” – mówi z wyzwaniem. „Niech znajdzie nowe mieszkanie, skoro nie szanuje matki.” Ale głęboko w sercu czuje palący ból. Wspomina, jak wychowywała Kasię, jak uczyła ją siły, jak marzyła o bliskości z córką. „Chciałam tylko jej dobra” – szepcze, a oczy wypełniają się łzami. „Dlaczego mnie odrzuciła?”
Kasia ze swojej strony milczy. Może zmęczyły ją ciągłe uwagi i kontrola matki. Może chciała po prostu chronić swoją rodzinę przed ingerencją, którą odbierała jako presję. Ale Wanda nie potrafi zaakceptować tej sytuacji. Czeka, aż to córka wykona pierwszy krok, ale z każdym dniem nadzieja znika jak poranna mgła nad rzeką.
*Czasem największą miarą miłości jest umiejętność puścić to, co pragnęłoby się zatrzymać.*