Rozpad marzeń
Kaja i Tomek pobrali się dziesięć lat temu w Łodzi. Ich rodzina wydawała się wzorem szczęścia: dwoje dzieci, przytulny dom, plany na przyszłość. Oszczędzali na większe mieszkanie, a ich rodzice, którzy stali się bliskimi przyjaciółmi, wspierali ich w każdej sprawie. Pewnego dnia, jak grom z jasnego nieba, ich życie pękło: Tomek ciężko zachorował. Po kilku dniach lekarze postawili niepokojącą diagnozę, dodając:
— To jeszcze niepewne. Nie załamujcie się, czekamy na wyniki.
Ale Tomek nie czekał. Tego wieczora nie wrócił do domu. Kaja, oszalała z niepokoju, obdzwoniła wszystkich znajomych i szpitale. Gdy rano zamek w drzwiach wejściowych zaskrzypiał, rzuciła się ku mężowi. Ujrzawszy go, Kaja zdrętwiała, nie wierząc własnym oczom.
Kaja zawsze uważała swoją rodzinę za idealną. Miłość, wzajemne zrozumienie, wspólne marzenia — wszystko to wydawało się niezniszczalne. Ale jedna noc przewróciła jej świat do góry nogami.
Wyszła za Tomka z wielkiej miłości. Jej rodzice, choć zdziwili się wyborem córki, nie sprzeciwili się. W dzień ślubu wręczyli młodym klucze do dwupokojowego mieszkania po remoncie. euforia Kai i Tomka była bezgraniczna: własne mieszkanie rozwiązało wszystkie ich problemy, oszczędzając im szukania wynajmu i przeprowadzek.
Ich miłość była największym skarbem. Kaja, dziewczyna z zamożnej rodziny, i Tomek, syn zwykłych robotników, byli tak różni, ale ich uczucia wygładzały wszystkie nierówności. Rodzice Tomka podarowali na ślub skromną kuchenkę elektryczną, co dla nich było niemal heroicznym gestem — z kredytem na mieszkanie i dwojgiem młodszych dzieci ledwo wiązali koniec z końcem. Rodzice Kai, rozumiejąc ich sytuację, wzięli na siebie koszty wesela, uspokajając swatów:
— Nie martwcie się, wszystko będzie na najwyższym poziomie. Kaja to nasze jedyne dziecko!
— Cudowni ludzie — pomyśleli rodzice Tomka, a napięcie opadło.
Swaci gwałtownie znaleźli wspólny język. Rodzice Kai często pomagali: oddawali „stary” trzyletni telewizor, przywozili niemal nową lodówkę czy ubrania, czasem choćby z metkami. Dla rodziców Tomka to był prawdziwy dar losu. Wspólne święta, wyjazdy na działkę rodziców Kai stały się tradycją. Swaci stali się niemal rodziną.
Kaji i Tomkowi też wszystko się układało. Rozumieli się, wspierali nawzajem, wychowywali syna i córkę. Tomek, zainspirowany przez żonę, zaocznie skończył studia. Kaja pracowała w dobrze prosperującej firmie ojca, zarabiając więcej od męża, ale po jego dyplomie Tomek znalazł perspektywiczną pracę, i ich dochody się wyrównały.
Marzyli o przestronnym mieszkaniu, gdzie każde dziecko będzie miało własny pokój.
— Wyobrażasz sobie? — marzyła Kaja. — Dzieci będą się bawić w swoich pokojach, a my odpoczywać w salonie!
— Nie wyobrażam sobie — śmiał się Tomek. — Przyzwyczaiłem się do naszego tłoku.
— Jak wyjeżdżałeś na sesje, było przestronniej — drażniła się Kaja. — Ale bez ciebie było pusto. Dobrze, iż to już za nami.
— Teraz zawsze będziemy razem — czule odpowiedział Tomek, obejmując żonę.
Dwa lata minęły w harmonii. Pieniądze na nowe mieszkanie rosły, swaci się przyjaźnili, dzieci rosły. Nagle wszystko się zawaliło: Tomek poczuł się źle. Lekarz wypisał zwolnienie i skierował na badania. Po kilku dniach nadszedł niepokojący wynik:
— To jeszcze niepewne — powiedział doktor. — Czekamy na potwierdzenie.
Tomek nie czekał. Tamtego wieczora nie wrócił do domu. Kaja, wiedząc o jego stanie, obdzwoniła wszystkich. Nieprzespana noc wydała się wiecznością. Gdy rano otworzyły się drzwi, rzuciła się do męża, ale zastygła: Tomek był pijany, oczy czerwone, ubranie przesiąknięte dymem.
— Co się z tobą dzieje? — wyszeptała Kaja, powstrzymując przerażenie.
— Czego się gapisz? Nie podoba ci się? — warknął z niespodziewaną złością.
— Nie podoba — cicho odpowiedziała, czując, jak ściska się jej serce.
— I co z tego? — Tomek sapnął, patrząc na nią z wyzwaniem.
— Niczego. Idź spać, ja muszę do pracy — Kaja starała się mówić spokojnie, ale w środku wszystko w niej wrzeło.
Wyszła na ulicę, próbując znaleźć wytłumaczenie dla męża:
“Jest przerażony, dlatego się załamał. Wytrzeźwieje, porozmawiamy i wszystko wróci do normy. Jest silny, damy radę.” Ale obraz pijanego Tomka, jego ostry ton nie dawały jej spokoju.
Cały dzień była jak na szpilkach. W myślach układała rozmowę, by dodać mężowi otuchy, wlać w niego nadzieję. Dzieci były u jej rodziców, poprosiła, by zostały tam jeszcze kilka dni:
— Mamo, zaległości w pracy, nie wyrabiam się — skłamała, by nie niepokoić matki.
— Nie martw się, niech zostaną — uradowana odpowiedziała mama.
Kaja odetchnęła z ulgą. Do końca pracy zostały trzy godziny, ale nie wytrzymała i pojechała do domu.
To, co zobaczyła, wstrząsnęło nią. Tomek siedział w kuchni w samych spodenkach, metodycznie opróżniając butelkę za butelką. Mieszkanie przesiąkło dymem — palił w środku, czego nigdy nie robił. Na jej pojawienie się nie zareagował.
— Co ty wyprawiasz? — głos Kai drżał z gniewu. — Przecież niedługo masz badania!
Tomek powoli podniósł na nią zamglone spojrzenie.
— A, przyszłaś — ochryple rzucił. — No to zaczynaj, pieprz swoje.
— Co zaczynać? — zaskoczyła się.
— Wykłucać się — leniwie odparł. — Pewnie już wymyśliłaś, jak mnie pouczać.
— Tomku, proszę, nie strasz mnie — Kaja usiadła obok, próbując do niego dotrzeć. — Nie jesteś sam. To niepewna diagnoza. jeżeli coś poważnego, damy radę. Pieniądze są, mieszkanie może poczekać. Jestem z tobą.
Przytuliła go, ale Tomek gwałtownie odepchnął ją.
— Nie dotykaj mnie — zimno powiedział. — Nie potrzebuję twoich czułości.
Kaja cofnęła się, ale zebrała siły:
— Zawsze będę przy tobie. Rodzice też pomogą…
— Kto? TwoiTomek odwrócił się do ściany, nie odpowiadając, a Kaja wyszła cicho z kuchni, wiedząc, iż wszystko między nimi się skończyło.