Nie zeszli się charakterami
— Nie spóźnisz się? O której wyjeżdżasz, Wojtek?! Wojtek… — Kinga szarpnęła męża za ramię, a on machnął ręką, dając do zrozumienia, iż nie zamierza jeszcze wstawać i nigdzie się nie spóźni.
Kinga spojrzała na ekran telefonu — dopiero siódma rano.
„Po co w ogóle wstałam tak wcześnie w sobotę? Nie mam nic do roboty, torbę mu spakowałam jeszcze wczoraj…” — pomyślała Kinga i już chciała wrócić pod ciepłą kołdrę, gdy nagle…
Nagle znów dopadło ją to dziwne uczucie niepokoju, które ostatnio pojawiało się coraz częściej. Wszystko wydawało się w porządku: mąż obok, mieszkanie w centrum Wrocławia, remont, designerskie meble, drogi sprzęt. Wojtek miał swój samochód, Kinga — swój. Niedawno kupili dom w podwrocławskiej wsi na działkę. Wszystko było, jednym słowem.
Wielu może tylko marzyć o takim życiu. Spróbuj najpierw wynajmować mieszkanie, jeździć do pracy tramwajem, a wieczorem odrabiać lekcje z dziećmi, gotować obiad dla całej rodziny, spłacać kredyt, składać się na szkołę… Ledwo się położysz, a już budzik dzwoni, i znów to samo koło. Żebyś ty miał moje problemy! Co to za problem, jakieś tam przeczucie?!
A właśnie to! Kinga już dawno nauczyła się je rozpoznawać. Bezpodstawny niepokój, jakaś tęsknota, przeczucie nieszczęścia i nieodparte wrażenie, iż ucieka coś ważnego. To uczucie przychodzi nagle i tak samo znika. Na chwilę odpuszcza, by potem wrócić.
I tego ranka znów nieproszone wtargnęło do jej serca. Kinga wstała z łóżka, spojrzała na śpiącego męża i poszła do kuchni. Wojtek dziś wyjeżdża w kolejną służbową podróż. Jakże ona się tym ostatnio zmęczyła! Nowy szef pojawił się półtora roku temu, podniósł pensję, firma, w której pracuje Wojtek, jest duża i perspektywiczna. On sam jest jednym z kluczowych pracowników, szefem działu. Tylko iż ta praca zabiera mu mnóstwo czasu! A do tego zaczął jeździć w weekendy.
Kinga przygotowała śniadanie i wróciła do sypialni obudzić męża.
— Wojtek, no obudzisz się w końcu czy nie?! Dawaj, bo spóźnisz się na tę swoją służbową. Mówiłeś, iż po obiedzie jedziecie?
— Tak. Po… — odpowiedział Wojtek sennym głosem, wreszcie otworzył oczy i usiadł na łóżku.
— Chodź, zrobiłam śniadanie.
— Mhm. — znów mruknął i poszedł za nią do kuchni.
Przy śniadaniu mężczyzna natychmiast wbił wzrok w telefon. Kinga zauważyła, iż ostatnio w ogóle mało rozmawiali, stali się jakby obcy. Nie, nie kłócili się. Wszystko było w porządku — czasem przynosił kwiaty, czasem Kinga namawiała go na wyjście do restauracji, i Wojtek się zgadzał. Mogli pójść na spacer do parku, odwiedzić znajomych lub do kina, ale już nie było tak jak kiedyś.
— Wojtek, a weź mnie ze sobą w tę podróż? — niespodziewanie zapytała Kinga.
— Mhm. — odparł, nie odrywając wzroku od ekranu.
— No serio, co w tym złego? Będziecie w hotelu? W dzień będziesz z innymi na spotkaniach, a wieczorem ze mną.
— Co?! Nie, o czym ty mówisz? — Wojtek ocknął się, gdy zrozumiał, co mówi żona.
— No dlaczego, Wojtek? Co w tym złego? Jedziesz samochodem, prawda?
— Tak, samochodem. Ale co ty tam będziesz robić? To weekend, odpocznij w domu. A ja w poniedziałek albo wtorek wracam.
— No co? Nigdy nie byłam w tym mieście. Poszwendam się, może jakieś muzea…
— Oj, błagam! To zwykła dziura, nic tam nie ma! U nas w mieście sklepów ci brakuje?! Na każdym rogu — chodź sobie!
— Wojtek, no nudzi mi się! W ogóle ci nie będę przeszkadzać… — jęknęła Kinga.
— Kinga, nie! Chcesz gdzieś pojechać, to kup sobie wycieczkę! — zirytował się Wojtek.
— Sama? Przecież to ty jesteś moim mężem, może jeszcze o tym pamiętasz?
— Kinga, znowu zaczynasz? Mówiłem ci sto razy, iż w pracy teraz szaleństwo! Szef wariuje! Ja ci mam za to odpowiadać, iż każe jeździć w weekendy?!
— Mam wrażenie, iż tylko ty jeździsz! W zeszłą sobotę widziałam waszego Nowaka z żoną i dziećmi w centrum handlowym. A ty niby pracowałeś! — Kinga nie chciała się kłócić, zwłaszcza przed wyjazdem, ale nie mogła się powstrzymać.
— No to teraz sobie przypominajmy, kto gdzie był! Dzięki za śniadanie! — Wojtek wyszedł od stołu i poszedł do łazienki.
Kinga posprzątała, podczas gdy Wojtek oglądał telewizję. Potem spakowała mu kanapki i herbatę w termosie na drogę.
— Kinga, a gdzie torba? — dobiegł ją głos z przedpokoju.
— Na komodzie stoi. — spokojnie odpowiedziała.
— No to jadę. Nie gniewaj się, tam naprawdę nie ma co robić.
— Skoro nie ma, to nie ma. Nie myślałam się gniewać. Pa.
Wojtek wyjechał, a Kinga została. Sobota, mogłaby zadzwonić do którejś z przyjaciółek, spotkać się, posiedzieć wieczorem w przytulnej knajpce, pogadać.
Tylko do kogo? U Julki mąż i dwójka dzieci — nie przyjdzie! Małgosia z mężem kupili domek za miastem i teraz tam siedzą — w sobotę na pewno nie wróci. Kasia wyjechała do Warszawy — dawno nic od niej nie słyszała! Wszyscy mają swoje sprawy, troski, dzieci…
Kinga ma prawie trzydzieści osiem lat, a dzieci z Wojtkiem nie mają. A wszystko przez głupotę z młodości — nieudaną aborcję. Dopiero co zaczęli razem mieszkać, wynajmowali pokój. W pracy, jak to świeżo po studiach, płacili grosze.
Kinga zaszła w ciążę, powiedziała Wojtkowi. Zaproponował, żeby nie rodzić. Kinga, choć była przeciw, nie sprzeciwiła się — ich sytuacja naprawdę była fatalna. Co by dali dziecku? Gdyby zaszła teraz, byłoby zupełnie inaczej! Nie byłoby jej tak smutno i samotnie, życie miałoby sens, a relacje z Wojtkiem na pewno byłyby lepsze.
A ich syn czy córka mogliby mieć już czternaście lat.
— Ciekawe, jakie byłoby nasze dziecko? — Kinga zapytała głośno sama siebie i rozpłakała się…
Poszła do łazienOtworzyła drzwi i zobaczyła przed sobą przyszłość – nieidealną, ale swoją, pełną ciepła, śmiechu i małych codziennych radości, a w końcu zrozumiała, iż właśnie tego tak bardzo pragnęła.