Rozejście z żoną: Dzieląc dorobek, natrafiliśmy na niespodziankę!

twojacena.pl 3 godzin temu

Rozwodziliśmy się z żoną i zaczęliśmy dzielić wspólny majątek. Wtedy pojawił się problem. „Zabierz go sobie!” — powiedziała żona. „Jesteście dla siebie stworzeni!”

Tak w naszym domu znalazł się piękny kakadu o kocim imieniu Baron, którego moja mama natychmiast przemianowała na Krzysia.

Ten papuga przypadł mi w udziale podczas podziału majątku, choć tak naprawdę nie był naszą wspólną własnością, bo mieszkał u mojej żony na długo przed naszym związkiem.
Krzyś był wspaniały pod każdym względem, ale jedno nas niepokoiło — nie mówił. Wszystkie nasze próby, by wydusić z niego choć słowo, spełzały na niczym. Milczał jak zaklęty, niczym partyzant na przesłuchaniu. Tylko dziadek nie pochwalał naszych wysiłków.

„Dajcie mu spokój!” — burczał. „Nie macie z kim porozmawiać?”

Chyba właśnie przez to papuga i dziadek się zaprzyjaźnili. Dziadek cenił go za cierpliwe milczenie, a Krzysiu lubił, pochylając głowę, słuchać, gdy dziadek coś majsterkował lub wieczorem siadał przy kieliszku.

W końcu postanowiliśmy pokazać Krzysia sąsiadce, która trzymała dwie gadatliwe papużki faliste i uchodziła za specjalistkę w uczeniu ptaków polskiego. Nie trzeba dodawać, iż Krzyś zrobił na niej piorunujące wrażenie.

Była nim zachwycona! Krążyła wokół niego, klaszcząc w dłonie i coś mamrocząc, aż w końcu postanowiła go pogłaskać. Wyciągnęła rękę i dotknęła palcem głowy drzemiącego spokojnie ptaka.

Zaniepokojony Krzyś otworzył jedno oko, spojrzał niechętnie na obcą kobietę i nagle wypowiedział wyraźnie i jasno:
„Dajcie mu spokój!”

Sąsiadka zemdlała, a Krzysia od tej chwili jakby rozwiązało. Przypomniała się nam wtedy anegdota o niemym chłopcu, który pewnego dnia przy obiedzie nagle oznajmił: „Zupa jest za słona!”, a na pytanie: „Czemu milczałeś przez dziesięć lat?”, odpowiedział: „Bo wcześniej było w porządku!”

Tak samo Krzyś. Milczał i milczał, aż w końcu przemówił. Problem w tym, iż mówił głosem, intonacją, a przede wszystkim słownictwem dziadka. Dziadek, jeszcze krzepki staruszek, był kierowcą podczas wojny, wrócił bez nogi i całe życie pracował jako stolarz. Nigdy nie przebierał w słowach, a jego słownictwo było bardzo charakterystyczne dla człowieka o takim usposobieniu i stylu życia. Dlaczego papuga wybrał akurat dziadka na wzór, pozostaje zagadką, ale faktem jest, iż Krzysiu przeklinał jak stolarz — z werwą i polotem.

Sąsiadka była w szoku, ale się nie poddała. Postanowiła wziąć Krzysia pod swoje skrzydła.

Nauczyć go dobrych manier i poprawnej polszczyzny. Z własnej inicjatywy przychodziła prawie codziennie i prowadziła z nim lekcje według jakiejś specjalnej, zagranicznej metody.

Dziadka to wkurzało, ale starał się panować nad sobą. Tylko po wyjściu sąsiadki coś mamrotał pod nosem.
Łatwo się domyślić, co. W końcu, widząc, iż jej wysiłki nie przynoszą żadnych efektów, sąsiadka, ku euforii dziadka, zrezygnowała z lekcji.

A jakieś dwa miesiące później, gdy cała rodzina wieczorem piła herbatę, zajrzała do nas, by zapytać o zdrowie Krzysia. Papuga, siedzący z nami w kuchni, zobaczywszy sąsiadkę, ożywił się i nagle powiedział:

„Szanujcie papugę! Krzyś to cenny ptak!”

To było zdanie, którego sąsiadka bezskutecznie próbowała go nauczyć przez kilka miesięcy. choćby to, iż papuga powiedział to dziadkową intonacją, nie zepsuło euforii nauczycielki. Wydawało się, iż łza wzruszenia pojawiła się w jej oku. A wtedy Krzysiu spojrzał na rozpromienioną sukcesem sąsiadkę i dodał tym samym głosem dziadka:
„Lepiejbyś kota nauczyła gadać, głupia jędzo…”

Morał? Czasem najlepsze lekcje życia pochodzą z najmniej oczekiwanych źródeł — choćby od gadającego ptaka, który ma własne zdanie na wszystko.

Idź do oryginalnego materiału