Rozdarte szczęście: dramat utraconych więzi

newsempire24.com 1 tydzień temu

Rozbite szczęście: dramat zerwanych więzi

Wanda obudziła się o świcie, gdy pierwsze promienie słońca ledwie przebijały się przez firanki ich mieszkania w miasteczku Leśna. Podczas gdy mąż wylegiwał się w łóżku, ona przygotowała śniadanie – cienkie, niemal bezcielesne naleśniki. Połowa z mięsem, połowa z serem. Zapach rozniósł się po domu, wypełniając go ciepłem. Tadeusz wstał, gdy aromat dotarł do sypialni. Umywszy się, zasiadł do stołu, z apetytem zajadając naleśniki, popijając je mocną kawą. Przeżuwszy ostatni kawałek, spojrzał na żonę i oznajmił:

– Wanda, muszę z tobą poważnie porozmawiać.

Ona, zmywająca naczynia, odwróciła się, wycierając dłonie w ręcznik.

– Mów – odparła, czując, jak w środku rodzi się niepokój.

– Odchodzę od ciebie. Sam wniosę o rozwód – powiedział spokojnie, ale stanowczo.

– Jak to odchodzisz? Dlaczego? Dokąd? – Wanda zastygła, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

Sobotni poranek zaczął się jak zwykle. Wanda wstała o dziewiątej, cicho, by nie obudzić Tadeusza, i zabrała się za naleśniki. Lubiła te chwile – poranną ciszę, zapach jedzenia, przytulność ich domu.

Tadeusz pojawił się, gdy aromat naleśników wypełnił mieszkanie. W milczeniu zasiadł do stołu, najadł się, rozkoszując kawą, by nagle zaskoczyć:

– Wando, odchodzę od ciebie.

Pomyślała, iż się przesłyszała. Wypatrując się w niego, odwróciła się.

– Wiem, iż postępuję podle – ciągnął Tadeusz, nie podnosząc wzroku. – Dwadzieścia pięć lat razem, a ja to wszystko niszczę. Ale nie potrafię się opanować. Ona… Ona jest niesamowita. Przy niej znowu czuję się żywy, młody. Kocham, Wando, to szalone szczęście!

– A ile lat ma twoje szczęście? – spytała chłodno, starając się zachować zimną krew.

– Dwaadzieścia osiem.

– Czyli tylko pięć lat starsza od naszej Ewy. I dwadzieścia lat młodsza od ciebie. Ciekawe. Poznałeś już jej rodziców? Cieszą się z wyboru córki? Gdyby nasza Ewa przyprowadziła zięcia w twoim wieku, nie byłabym zachwycona.

– Po co liczyć lata, skoro w sercu jest miłość? – wykrzyknął Tadeusz, jego głos drżał od emocji. – W tobie nie ma już tego ognia, który jest w Monice. Żyjesz jakimiś przestarzałymi zasadami.

– Świetnie – przerwała Wanda. – Rozwodzimy się i dzielimy majątek.

– Nie ma co dzielić – zaprotestował Tadeusz. – Mieszkanie zostawiam tobie – Monika ma swoje, dwupokojowe. Samochód zabiorę, tobie i tak prawie niepotrzebny.

– Nie, tak nie będzie – pokręciła głową Wanda. – Teraz mówisz, iż zostawiasz mi mieszkanie, a za parę lat wrócisz i zaczniesz dzielić każdą szklankę. Jestem prawniczką, widziałam takich “szlachetnych”. Dzielimy wszystko od razu: i mieszkanie, i samochód. Pieniędzy nie mamy – wszystko daliśmy Ewie na kredyt.

Tadeusz był oszołomiony jej opanowaniem. Spodziewał się łez, krzyków, oskarżeń, ale Wanda tylko pomogła mu spakować rzeczy. Na pożegnanie życzyła mu szczęścia, jednak gdy drzwi się za nim zamknęły, pozwoliła sobie na łzy. Dwadzieścia pięć lat razem – przez euforii i smutki. Zawsze myślała, iż u jego boku jest bezpieczna. A teraz – pustka.

“Co za samotność? – pomyślała Wanda, ocierając łzy. – Mam Ewę, zięcia, wnuczka Michała.”

Siedziała w sypialni, wśród porozrzucanych rzeczy, które Tadeusz w pośpiechu pakował. Wspomnienia nadeszły falą. Ich ślub – Wanda na drugim roku, Tadeusz na czwartym. niedługo urodziła się Ewa. Mieszkali w akademiku, przekazując sobie dziecko, by zdążyć na zajęcia. Potem, dzięki pomocy dziekanatu, udało się umieścić córkę w żłobku.

Ich pierwsze mieszkanie – ciasny pokój w komunalnym. Sypialnia, dziecięcy kącik i mikroskopijna kuchenka na osiemnastu metrach. Wygoda na końcu korytarza, prysznic w piwnicy. Wtedy Tadeusz nie narzekał na brak “ognia”.

Rozwód załatwili szybko. Sąd o podział majątku także się nie przeciągnął. Samochód sprzedali od razu, a trzypokojowe mieszkanie udało się sprzedać dopiero po trzech miesiącach – kupca długo nie było.

Wanda kupiła sobie przytulne dwupokojowe mieszkanie w tej samej dzielnicy Leśnej. Musiała wziąć niewielki kredyt, ale dała radę. Miała więcej czasu: po pracy często nie wiedziała, czym się zająć. Przypomniała sobie dawne hobby – robótki na drutach, zaczęła więcej czytać.

Pewnego dnia zadzwoniła przyjaciółka Grażyna, której nie widziała od lat, i zaproponowała wspólne chodzenie na basen. Woda naprawdę leczyła. Po miesiącach Wanda poczuła, jak wraca do niej spokój i pewność siebie. Praca sprawiała radość, życie się układało.

O Tadeuszu myślała coraz rzadziej. Próbował dzwonić, ale poprosiła, by jej nie niepokoić.

Minęły trzy lata. Urodziny Wanda świętowała w kawiarni z dwiema przyjaciółkami.

– Nie żałujesz rozwodu? – spytała Alina.

– A mam wybór? – uśmiechnęła się gorzko Wanda.

– Chodzi mi o coś innego. Teraz jesteś sama. To lepsze czy gorsze niż wcześniej? – doprecyzowała przyjaciółka.

– Nie zastanawiałam się nad tym – odparła Wanda. – Pod pewnymi względami lepsze: nie kręcę się jak wiewiórka w kole, mam czas dla siebie. Ale samotność nie zawsze jest przyjemna. Dobrze, iż Michał ratuje sytuację.

Wanda nie kłamała. Czasem, spacerując po Leśnej czy galerii handlowej, zauważała starsze pary trzymające się za ręce. Kiedyś myślała, iż ona i Tadeusz będą tacy. Ale los zadecydował inaczej.

– A o Tadeuszu coś wiesz? – spytała Alina.

– Nie, trzy lata go nie widziałam – odpowiedziała Wanda. – Ewa wspomniała, iż spotkała go z tą kobietą w sklepie.

– A jego “panieczka” urodziła mu syna – dodała druga przyjaciółka, Bogumiła.

– Tadeusz zawsze chciał syna. Więc jest szczęśliwy – spokojnie powiedziała Wanda.

Tydzień później, w niedzielę, Wanda sprzątała w kuchni po wizycie Ewy z rodziną. Zebrała talerze i miała je umyć,Gdy rozległo się pukanie do drzwi, pomyślała, iż to Ewa zapomniała czegoś, ale zamiast córki ujrzała na progu Tadeusza.

Idź do oryginalnego materiału