Rośliny i wigilia Bożego Narodzenia

lukaszluczaj.pl 1 tydzień temu

Poniżej zestawiłem najważniejsze rośliny wigilijne, głównie wypisując je ze Słownika Fischera. Akurat jesteśmy świeżo po tej wieczerzy. Przy okazji życzę wszystkim wszystkiego dobrego w Nowym Roku i zapraszam na kolejną edycję warsztatów (pierwsze terminy są już ogłoszone).

Wigilia Bożego Narodzenia

Podczas wigilii w wielu potrawach i czynnościach obrzędowych występowały zboża. Przed nastaniem choinki często umieszczano snopy zbóż w kątach domu, czasem po jednym rodzaju w każdym kącie (owies, pszenica, żyto, jęczmień). Często był to pierwszy zżęty snop podczas żniw.

Ważną rolę odgrywał na przykład owies, który wraz z sianem rozściela się na stół pod obrus w czasie wieczerzy wigilijnej. Czasem też słomę z owsa kładziono także pod stół. W okolicach Nowego targu z tego zboża robiło się powrósła i w dzień św. Szczepana obwiązuje nimi drzewa owocowe, mówiąc przy każdym, aby wydało tyle owoców, ile ziaren owsa jest w snopie. W lubelskim z ziaren znalezionych w wiązce słomy na stole wróżyło się o przyszłych plonach. W okolicach Samboru (teraz to ukraińska część Karpat) w Wigilię stawiano w kącie z ikonami snopek owsa, zwany dziad. Po uczcie dziecko w wieku pastuszka zawiązywało słomą łyżki i wkładało do snopka, aby zwierzęta gospodarskie na pastwisku trzymały się razem. W niektórych okolicach Polski dawano owies do jedzenia zwierzętom. Na przykład w okolicach Brzeska dawano go koniom, a koło Pińczowa gęsiom i kurom. W okolicach Rabki przychodzący do wybranej dziewczyny „podłaźnik”, sypał owies lub pszenicę, życząc „na scęście, na zdrowie.”

Innym zbożem obecnym podczas Wigilii był jęczmień, najczęściej w formie kaszy. Potrawy jęczmienne jadano przede wszystkim w pn-wsch. Polsce i w Małopolsce. Lokalnie robiono też kluski jęczmienne na polewce lub placki jęczmienne z cebulą i olejem po wierzchu maszczone. Kawałki tych placków dawano zwierzętom gospodarskim. Wróżono też urodzaj z ilości ziaren ze słomy jęczmiennej na stole. Podczas wieczerzy podrzucano też pęcak (kaszę jęczmienną) do sufitu izby, aby jęczmień tak wysoko wyrastał, jak go podrzucono. W Kieleckim jęczmieniem częstowano kury, aby przez cały rok niosły jaja.

Na wigilii BN obowiązkowo w prawie wszędzie były potrawy z maku lekarskiego. Mak symbolizował umarłych i sen, a przecież ta wieczerza miała też kontaktować nas z naszymi przodkami.

Istotnym elementem wigilii BN był groch. Na Podhalu było to pierwsze danie – choćby gdy się zaczynano wigilię od łamania opłatkiem, to maczano ten opłatek w potrawie grochu. W Harklowej koło Jasła istniał zwyczaj, iż jedząc danie z grochu w wigilię pukano w okno, mówiąc: „Wilku, chodź do grochu, jak nie przyjdziesz do grochu, to nie chodź co roku”. Zwykle uważano, iż jedzenie grochu ma przynieść jego urodzaj. Istniały jednak pewne zakazy, na przykład nie wolno było jeść grochu przed wigilią w okolicach Ropczyc (nazywano tam wigilię „paśnikiem”), bo inaczej spróchniałyby zęby. W Ratułowie w nowotarskim nie wolno było w ten dzień spożywać surowego grochu i fasoli. W pobliskim Makowie Podhalańskim zakazywano wtedy jeść groch pasterzowi, aby mu potem przez cały rok krowy się nie gziły. Na Mazowszu odradzano jeść groch służbie między Nowym Rokiem i Bożym Narodzeniem, żeby potem nie byli „obici” przez panów. W Międzyrzecu Podllaskim przy jedzeniu grochu w czasie wigilii rzucano nim o ścianę, a w okolicach Łomży na przełomie XVIII i XIX w. obrzucano się nim wtedy wzajemnie. W niektórych okolicach dawano w wigilię groch bydłu, a w Pińczowie i na Śląsku kurom, aby dobrzy niosły jaja. W okolicach Kielc i Brzeska, aby pozbyć się wrzodów na skórze, należało w wigilię potrzeć się grochem, który potem wyrzucano na drogę – ten kto te owoce, podnosił przejmował chorobę.

Ważną rośliną w obrzędowości wigilijnej jest czosnek, szczególnie dla Łemków. Jedzono go jednak wtedy także w wielu wsiach polskich. Czasem dwanaście ząbków czosnku, czyli tyle ile dań, kładziono na rogach i krawędziach stołu przed wigilią albo na stole. Dopiero potem na czosnku kładziono potrawy, Czosnek chronił przed chorobami i złymi duchami. Na Śląsku dniu Wigilii Bożego Narodzenia dawano psu, kogutowi, gąsiorowi i kaczorowi zjeść chleba z czosnkiem, aby każde z nich zajadle pilnowało gospodarstwa. W Wigilię Bożego Narodzenia po rannej modlitwie pocierają sobie czosnkiem zęby, aby ich nie bolały. To samo czynią niektórzy w dzień św. Tomasza (pow. Myślenice).

Bób jest jedną z potraw wigilijnych w niektórych miejscach na południu kraju, np. na Podhalu i koło Rabki. Na Śląsku Górnym w tym dawano go także koniom i krowom bobu, aby się dobrze się chowały i ładnie wyglądały. Tymczasem w Ratułowie, też w okolicach Nowego Targu zabraniano jeść bobu na wigilię. W okolicach Kielc, Chrzanowa i Bobrki na stole musiała być natomiast fasola.

Gruszka to owoc powszechnie spożywany podczas najważniejszej wieczerzy w roku, głównie w formie suszonej z której przyrządza się kompot. Takie suszone gruszki nazywano dawniej pieczkami. Tymczasem w Podwilku na Orawie istniał zakaz jedzenia wtedy takich gruszek, gdyż dostałoby się na twarzy bolaków. W regionie lubelskim gruszkami z wieczerzy gospodarz karmił zwierzęta gospodarskie. W Międzyrzecu Lubelskim dziewczęta po wigilii opasywały drzewa gruszy i jabłoni w sadzie powrósłami. Chodziło tu o przeniesienie urodzaju ze zboża także na drzewa owocowe. Urodzaj owoców zwiększano też przez trzęsienie, bicie lub groźbę bicia lub ścięcia. Na przykład w Rabce w Beskidach gazda udaje się z siekierą do sadu i przyłożywszy siekierę do jabłoni, wykrzykuje srogo: „a zetnę cię!”. Żona zaś krzyczy wtedy do męża: „nie ścinaj, bo będzie rodziła!”. Wtedy gospodarz spuszcza topór, dając drzewu szansę jeszcze przez rok. W Lelowicach koło Miechowa w Wigilię na urodzaj okadzano drzewa owocowe.

Jabłoń była drzewem owocowym szczególnie czczonym i poważanym i może dlatego używano jej do różnych wróżb świątecznych. W Lanckoronie i Wilamowicach w Karpatach Zachodnich po wigilii gospodarz kroił jabłko na tyle części, ile było osób na wieczerzy. Osoba która dostała cząstkę z rozkrojonym ziarnkiem miała umrzeć do kolejnej wigilii. W Osieczanach koło Myślenic rozkrojone ziarnko oznaczało tylko „chorobę”. Dopiero dwa takie nasiona oznaczały śmierć.

W okresie świątecznym chłopcy i dziewczęta obdarzali się nawzajem jabłkami. Często wierzono też, iż kiedy dziewczyna przejdzie koło parobka jedzącego ostatni kęs jabłka na pasterce, to z pewnością zostanie jego żoną. I odwrotnie, gdy to dziewczyna je jabłko i przejdzie koło chłopca to stanie się tak samo.

W Czchowie koło Brzeska gospodyni rozdawała po jabłku, żeby zabezpieczyć domowników przed bólem zębów. Natomiast w Zbyszowie (chyba chodziło o miejscowość na Wołyniu) wierzono, iż zjedzenie jabłka podczas wigilii chroniło przed bólem gardła.

Na Górnym Śląsku, w Zagłębiu i w niektórych innych okolicach na południu Polski na wigilię przygotowywano potrawę z nasion konopi. Siemię gotuje się, a gdy popękają jego ścianki ubija się nasiona z których wychodzi mleczna zawartość z której potem gotuje się na potrawę zwaną siemianka (okolice Bielska-Białek), siemieniatka (tereny od Górnego Śląska aż po Jaworzno i Chrzanów na wschodzie), siemieniec (Kraków), czy wurda (Bóbrka). Wierzono, iż jedzenie siemieniatki chroni od bólu gardła.

Do rzadziej używanych w wigilię roślin zaliczyć można kaszę gryczaną, jadaną w różnych okolicach Polski pd-wsch., od Lubartowa po Duklę i Zawiercie z olejem z grzybami bądź suszonymi śliwkami. Rzadziej obecnym zbożem było też proso. Obawiano się często iż choroba grzybowa zwana śniecią zniszczy jego plony. Aby temu zapobiec przypalano snopek prosa skradziony z innej chałupy (okolice Bielska-Białej) lub ustawiony w kącie podczas wigilii (ok. Pińczowa). W tej ostatniej okolicy czasem dawano kurom proso aby przez cały rok obficie znosiły jaja.

Dawanie siana pod obrus wigilijny jest dziś powszechnie. Kiedyś kiedy nie było obrusów w wiejskich chatach siano kładziono po prostu pod stół. Pod sianem na południu Polski często układano też zboża aby lepiej rodziły. Oczywiście obrusy i chusty (zwykle białe) stosowano już dawniej jeżeli takie były dostępne. Siano takie było lekarstwem dla koni i krów i zapewniało obfite składanie jajek przez kury.

Pomimo iż ziemniaki stały się popularne w Polsce dopiero pod koniec XVIII w., powoli i one obrosły świątecznym folklorem. W okolicach Olkusza w celu uchronienia ziemniaków przed robakami posypywano sadzeniaki popiołem ze spalonych gałązek świerkowych, którymi była udekorowana była izba w Wigilię. Z pogody w Wigilię wróżono urodzaj ziemniaków. Na Wołyniu gwiaździste niebo oznaczało urodzaj na ziemniaki. Na Śląsku, gdy słońce świeciło rano miał być urodzaj na wczesne ziemniaki, a gdy późno – na późne. W okolicach Myślenic wierzono, iż jeżeli w Wigilię kamienie w wodzie omarzną, wtedy wcześniejsze ziemniaki lepiej się udadzą, niż te późno sadzone. W okolicach Andrychowa kawałki różnych odmian kładziono w wigilię na kamieniu i obserwowano ich los. Te które kiełkowały miały się udać, te które gniły nie udać.

W Istebnej w Wigilię kładło się obok owsa, chleba, różańca i pieniędzy także ziemniaki. W Peczeniżynie koło Kołomyi (obecnie zachodnia Ukraina) do siana na stół wigilijny wkładano jeszcze czosnek, siemię i ziemniak, które potem przechowywano przez cały rok jako lek. W okolicach Bielska-Białej skrobano największe ziemniaki aby zapewnić urodzaj kartofli na przyszły rok. W Radłowie w noc wigilijną krowom zaparzono sieczkę z ziemniakami. Były też i zakazy jedzenia ziemniaków. W okolicach Radomia jedzenie ich rano w dzień Wigilii mało powodować nieurodzaj kartofli. W okolicach Kozienic nie należało jeść tej rośliny w Wigilię, aby nie dostać wrzodów na gardle.

Czasem na wigilię jada się też cebulę. Na przykład od zakąski z surowej cebuli i czosnku zaczynano w Rogach koło Krosna. W okolicach Zbaraża (tarnpopolskie, Ukraina) cebulą przystrajano wigilijny stół wkładając go w wigilijne siano. W Żołyni k. Przemyśla z posolonych 12 płatków cebuli wróżono pogodę na 12 miesięcy.

W Choczni w okolicach Wadowic w Wigilię Bożego Narodzenia zrywano „głóg” wcześnie rano, po drodze do kościoła, i jedzono po drodze czerwone owoce, aby ich usta nie bolały (nie jest pewne czy nie chodzi to dziką różę). Jedzenie tych owoców potem przed wieczerzą miało chronić przed bólem gardła.

W krakowskim przędło się len w Wigilię, aby dobrze rósł w przyszłym roku. Odbywało się to w różnych terminach: w Bienkówce ok. 10 rano, Więcierzy przed zachodem słońca, a w Osieczanach po wieczerzy.

W niektórych okolic kwiat paproci, o którym piszę więcej przy nocy świętojańskiej miał zakwitać w noc wigilijną. Według jednej opowieści góralowi, gdy o północy szedł z wigilią przez las, wpadł kwiat paproci do kierpca i odkrył wszystkie skarby podziemne. Niestety przy ściąganiu kierpca chłop zgubił kwiat, a więc i skarby. W Pisarzowicach koło Bielska-Białej wierzono, iż macierzanka wyrasta z ości rybich wyniesionych po wieczerzy wigilijnej Bożego Narodzenia do ogrodu i tam rozgrzebanych. Jak podawało „Zaranie Śląskie” z 1929 roku w okolicach Świętochłowic był następujący zwyczaj: „Według wigilijnego zwyczaju w Szarleju pod łupiny orzecha kładzie się chleb, ziemię i mirtę. Następnie każdy uczestnik wybiera sobie jedną z tych łupin i ogląda zawartość, snując z tego o swoich losach. o ile pod łupiną znalazł chleb, miał go przez cały rok pod dostatkiem, o ile ziemię, umierał, a o ile mirtę, wchodził w związek małżeński”.

Szczególną rolę w wieczerzy wigilijnej odgrywają zboża. Jednym z archaicznych ważnych dań wigilijnych jest kutia. Zwyczaj jedzenia kutii jest popularny szczególnie na Ukrainie, ale znany i praktykowany też na wielu obszarach polskich Karpat czy wschodniej części niżu. Występuje też na Litwie i na Białorusi. Ogólnie jest to gotowane zboże, zwykle pszenica z makiem oraz często miodem. Mak ma wielkie znaczenie na Wigilię. Od starożytności wiązany był ze snem i umarłymi. A jako iż Wigilią jest wieczerzą ku czci przodków to mak pojawia się także w różnego rodzaju wypiekach i kluskach. W miejscowości Dziewiętniki koło Bóbrki we lwowskim gdy podawano kutię gospodarz domu podnosił się, brał pierwszy łyżkę z kutią i rzucał ją na powałę. o ile sama pszenica uczepiła się sufitu, a miód i mak leciały na dół, oznaczało to urodzaj tego zboża. o ile jednak do powały przyklejał się mak z miodem a ziarno opadało, to wróżyło to urodzaj zbiorów miodu. Następnie wszyscy rzucali kutią po powale i ścianach. W Dublanach koło Samboru znalezienie podczas przygotowywania kutii dwóch zrośniętych kłosków pszenicy miało przynieść szczęście. Odprawiano też różne inne czynności, aby pszenica, najważniejsze ze zbóż, się rodziła. Na przykład koło Pińczowa karmiono nią w Wigilię kury, a koło Brzeska nie należało w Boże Narodzenie zamiatać izby.

Zanim pojawiła się w Polsce choinka powszechnie kładziono po snopie zboża w każdym kącie. Potem zwykle dawano je bydłu. Były i inne zbożowe zwyczaje. Na przykład w okolicach Andrychowa i Wieliczki po wieczerzy wigilijnej gospodarz kładł nóż między kukiełkę z mąki z pszenicy, a żytni chleb. o ile nóż zardzewiał miała być zaraza na żyto, jeżeli zardzewiał od kukiełki, miał być nieurodzaj na pszenicę zaraza na żyto; gdy zaś zardzewieje od kukiełki, będzie nieurodzaj na pszenicę.

Z jeszcze innych drobnych obyczajów wymienić należy dawanie bydłu złocienia marny z resztkami wigilijnego jedzenia w Dzianiszu koło Nowego Targu. W okolicach Brzeska dawano przed pasterką i po pasterce krowom i koniom sieczki i koniczyny. Zaś w okolicy niedalekich Myślenic w celu wyniszczenia ostu zbierano popiół z Wigilii i Bożego Narodzenia i posypywano nim miejsca opanowane przez oset.

Idź do oryginalnego materiału