Rodzinne tajemnice i nowe mieszkanie

polregion.pl 3 dni temu

— Przyjeżdżajcie do mnie na wieś z mężem! — zawołała matka Weroniki.
— Na pewno, mamo, przyjedziemy — odparła Weronika, ukrywając zmęczenie w głosie. — Justyna zda egzaminy, i wszyscy razem przyjedziemy. Tomek też chce. Kiedyś jeździł do swoich na wieś, ale odkąd ich zabrakło, ani nogą!
— Jak to możliwe? — zdziwiła się matka. — Przecież ma tam braci, siostry…
— Nie lubi o tym rozmawiać — cicho powiedziała Weronika. — Na groby rodziców jeździmy, ale tylko na jeden dzień, do rodziny nie wstępujemy. Tomek pomagał swoim, a po ich śmierci zaniemówił, gdy zobaczył, co się zaczęło…

— Weronika, dlaczego wszystko bierzesz na swoje barki? — oburzała się matka. — Co to za mąż? Zdrowy facet, a ty go oszczędzasz. Musisz o siebie dbać! On u ciebie tylko śmieci wynosi…
— Mamo, już o tym rozmawiałyśmy. Nic nie biorę na siebie. Kochamy się, a on zarabia pieniądze.
— Nie o pieniądze chodzi! W domu ci nie pomaga!
— A co ma robić? Mieszkanie mamy małe. Przyszedł, położył się na kanapie. Nie ma co robić.
— A kiedy kupicie nowe? Dwa pokoiki — i tyle!
— Nie wiem — z westchnieniem odparła Weronika. — Chcieliśmy, oszczędzaliśmy, ale teraz się wahamy…

Justyna po szkole zamierzała iść do technikum, za rok miał być jej matura. Weronika tęskniła za wsią. Miasto wydawało się obce, bez względu na to, jak długo w nim mieszkała. Wyjdziesz na podwórko — same babcie na ławeczkach, szeptają, obgadują każdego. Na wsi też są plotkare, ale tam powietrze jest swoje.
— Przyjeżdżajcie w odwiedziny — nalegała matka.
— Przyjedziemy, jak Justyna zda egzaminy. Tomek też pojedzie. Kiedyś jeździł do swoich co lato, ale po śmierci rodziców przestał. choćby słuchać o nich nie chce.
— Jak to? Przecież ma rodzinę, groby…
— Nie przypominaj mu o tym, mamo. Na groby jeździ, ale szybko, bez spotkań z rodziną. Wszyscy się pokłócili.

Tomek był najmłodszy w rodzinie. Każdy urlop spędzał w rodzinnej wsi pod Kielcami, pomagał rodzicom: dom naprawiał, stodołę zbudował, ojcu narzędzia kupował. Rodzice dawali pieniądze, ale on często dołożył swoje. Gdy ich zabrakło, bracia natychmiast rozebrali wszystko, co cenne. Narzędzia zabrali, mówiąc: „Tobie w mieście i tak się nie przydadzą”. Z domu zniknęły przedmioty, które Tomek chciał zabrać na pamiątkę. choćby stara witryna opustoszała.

Został tylko zestaw sztućców — dziesiątki srebrzystych łyżek, widelców i noży w pociemniałej szkatułce. Nikt na nie nie spojrzał. Tomek przywiózł je do domu. Weronika milczała — to była pamiątka po jego rodzicach.
— A dom? Przecież trzeba było podzielić — spytała matka.
— Nie. Siostrzeniec z rodziną już się wprowadził. Była testament. Tomek przyjechał, nie kłócił się, ale potem mało nie doszło do bójki. Teraz są w jednej wsi jak wrogowie.
— A sztućce? Tak leżą czarne?
— Wyczyściłam je. Tomek ucieszył się jak dziecko. Mówi, iż tak lśniące widział tylko w dzieciństwie. Ktoś je podarował rodzicom, a oni je chowali, nie używali…

Na wsi u teściowej było cicho i przytulnie. Tomek obszedł dom, rozejrzał się, co trzeba naprawić. Nikt nie wtrącał się z radami, jak jego bracia, którzy tylko rozkazywali, a sami nic nie robili.
— Weronika, co byś powiedziała, gdybyśmy postawili nowy płot? Teściowa nie będzie miała nic przeciwko? Mamy oszczędności, nie musimy od niej brać — zapytał Tomek przed snem.
— Zapytam o płot.
— A z letnią kuchnią też dużo roboty. I jeszcze coś…
— I nie będziesz leżał na kanapie? — uśmiechnęła się Weronika.
— To nie miasto. Swój dom — to zupełnie co innego.

Teściowa ucieszyła się, gdy zięć wziął się za płot. choćby nie marzyła o nowym, myślała, iż stary jeszcze posłuży. A gdy zaczął remontować letnią kuchnię, aż promieniała z radości.
— Po co wam nowy dom? Macie gotowy, niedaleko od miasta. Ja i tak już niedługo…
— Mamo, mamy przecież Justynę. Trzeba pracować.
— Justyna jest dorosła, rozsądna. Cały czas z książkami. Nie bJustyna odwiedziła rodziców w letni weekend i powiedziała, iż także marzy o domu na wsi, gdzie jej dzieci będą mogły biegać po lesie, tak jak ona w dzieciństwie.

Idź do oryginalnego materiału