Rodzinna Narada o Spadku: Jak żyć, gdy brat męża dostaje większość?

twojacena.pl 7 godzin temu

Wczoraj teściowa zebrała całą rodzinę, aby ogłosić, komu co przypadnie w udziale. I jak teraz żyć, skoro brat męża dostał większą część spadku?

Wiem, iż mogą mnie ocenić surowo. Ale serce mi się ściska, gdy patrzę na mojego męża. Wczoraj wieczorem jego matka, Jadwiga Stanisławowa, postanowiła zwołać rodzinne spotkanie. Przyjechali wszyscy: dzieci, wnuki, synowe. Wydawało się, iż będzie zwykłe popołudnie przy herbacie. Ale nie. Zebrała nas, aby ogłosić… kto co odziedziczy po jej śmierci. Tak, dokładnie tak. Rozdzieliła majątek za życia, żeby, jak powiedziała, „później nie było kłótni”. Tylko iż po tej rozmowie pokój w rodzinie raczej nie przetrwa.

Gdy Jadwiga Stanisławowa oznajmiła: „Mieszkanie w centrum Warszawy dostanie młodszy – Bartosz”, dłonie mojego męża, Krzysztofa, drgnęły. A potem dodała: „Starszy syn, Krzysztof, dostanie domek letniskowy na Mazurach. Joanna (czyli ja) otrzyma rodzinne biżuterie i babciną porcelanę. Reszta dostanie po trochu – jedni akcje, inni mikrofalówkę, a jeszcze inni stary, dziadkowy zegar”. Wszyscy przy stole wymienili się spojrzeniami. Delikatnie mówiąc – byli zdezorientowani. A ja poczułam, jak coś we mnie zastygło z powodu tej niesprawiedliwości.

Gdy goście zaczęli się rozchodzić, Krzysztof, mimo zamętu w głowie, podszedł do matki. Zapytał spokojnie, bez wyrzutu:
– Mamo, dlaczego podzieliłaś wszystko właśnie w ten sposób? Nie sprzeczam się, to twoja decyzja. Ale można było inaczej. Wytłumacz – dlaczego?

I wtedy usłyszeliśmy jej odpowiedź. Okazało się, iż w młodości rodzice inwestowali wszystko w Krzysztofa. Wierzyli, iż zostanie dyplomatą, będzie żyć i pracować za granicą. Dumne z niego, urządzili mu huczne wesele. Pomagali też z wnukiem, gdy byliśmy młodzi. Więc, jak mówiła, starszy syn już dostał swoją część troski, uwagi i pomocy.

Za to Bartosz, młodszy, zawsze był zaniedbywany. To praca, to sprawy, to starszy brat z problemami… Więc wyrósł na zagubionego człowieka. Rzucił studia, nie zrobił kariery sportowej, ożenił się z pierwszą, która się zgodziła. Teraz mieszka z żoną i dzieckiem u jej rodziców. On zostaje w domu z malcem, ona zarabia więcej. Własne mieszkanie to dla nich marzenie, a o kredycie choćby nie ma co myśleć. Jadwiga Stanisławowa powiedziała: „Jest słabszy, bo my go nie wspieraliśmy. Chcę, żeby miał przynajmniej dach nad głową”.

Ale tu jest problem – my z Krzysztofem nigdy nie żyliśmy na rodzicach. Wzięliśmy kredyt, kupiliśmy własne mieszkanie, pracujemy. Staraliśmy się sami. Dlaczego więc teraz wychodzi na to, iż dostajemy „według zasług”?

Rozumiem, iż takie decyzje to prywatna sprawa każdego. A jednak jest mi przykro. Do głębi serca. Nie za siebie, ale za męża. On milczy, nie narzeka, ale widzę – to go zabolało. I nie wiem, jak teraz mamy rozmawiać z Jadwigą Stanisławową. Po takiej „rozdzielnicy” choćby nie mam ochoty do niej podchodzić. Bo gdy rodziców już nie ma, zostaje tylko pamięć. A ta może być pełna ciepła… lub cierpka jak niedojrzała pigwówka. I trzeba pamiętać, iż czasem najmądrzejsze uczucia wypowiedzieć najciężej.

Idź do oryginalnego materiału