
Rodzina zastępcza zrobiła sobie z trójki przygarniętych dzieci niewolników. Dwóch chłopców i dziewczynka, kiedy tylko przestali być pod czujnym okiem służb socjalnych, przestali chodzić do szkoły, a w tym czasie kazano im pracować w polu. Dzieci mieszkały w nieogrzewanej przyczepie, podczas gdy rodzice zastępczy wraz z trójką swoich biologicznych dzieci żyli w domu obok. To jednak nie wszystko, bo opiekunowie oszczędzali choćby na jedzeniu, zmuszając podopiecznych do jedzenia psiej karmy. Horror trwałby dalej, gdyby dzieci nie wzięły sprawy w swoje ręce. Dwójka z nich w końcu postanowiła uciec.
Dwóch chłopców w wieku 14 i 7 lat oraz ich 7-letnia siostra trafili jak z deszczu pod rynnę. Kiedy ich biologicznym rodzicom ograniczono prawa rodzicielskie, dzieci trafiły do rodziny zastępczej. Zamieszkali z małżeństwem z trójką dzieci w Kaliszu. Tam byli pod stałą kontrolą służb socjalnych, ale tylko przez pewien czas. Później rodzina zabrała wszystkie dzieci i wyjechała do wsi pod Sieradzem, nie pozostawiając opiece społecznej swojego adresu.
W nowym domu stosunek rodziców zastępczych do przygarniętych dzieci diametralnie się zmienił. Nie jest jasne, jak traktowali swoje biologiczne dzieci, ale z pewnością o niebo lepiej niż wspomnianą trójkę. Chłopcy i ich siostra zostali wypędzeni z domu do nieogrzewanej przyczepy kempingowej. Ich przybrane rodzeństwo zostało w tym czasie na miejscu.
Bez żadnej kontroli ze strony służb para zaczęła traktować przygarnięte dzieci jak niewolników. Przestały chodzić do szkoły, a czas zajęć spędzały na ciężkiej pracy w polu. Rodzice zastępczy oszczędzali choćby na jedzeniu, karmiąc ich pożywieniem dla psów – psią karmą. Dodajmy, iż dzieciom nie pozwolono choćby załatwiać podstawowych potrzeb higienicznych w domu – myły się tylko raz w tygodniu, a załatwiały się do wiadra, którego zawartość wylewały później na pole.
„Posiłki spożywali na tarasie, choćby zimą. Dostawali gorsze posiłki od dzieci biologicznych. Zdarzyło się, iż do jedzenia dostali karmę dla psów” – ujawnił prokurator, cytowany przez „Fakt”.
Kiedy któreś dziecko zachorowało, rodzice zastępczy okazywali jakąkolwiek litość jedynie dziewczynce. Wówczas 7-latka mogła spać w domu. Nie było mowy o takich „udogodnieniach” dla jej braci.
Bracia szli na piechotę przez kilka dni, aby opowiedzieć urzędnikom o horrorze
Wycieńczone niewolniczą pracą i złym traktowanie dzieci postanowiły położyć kres tej sytuacji. Chłopcy uciekli z posesji rodziców zastępczych, korzystając z ich nieobecności. Na miejscu zostawili siostrę, która – jak później wyjaśnili – nie byłaby w stanie pokonać długiej drogi.
Chłopy postanowili skontaktować się z pracownikami MOPS-u, którzy interesowali się nimi, kiedy ci mieszkali jeszcze w Kaliszu. Wyruszyli tam na piechotę, pokonując w kilka dni 50 kilometrów. Po drodze byli zmuszeni spać w rowach, ale w końcu udało im się dojść do celu. Kiedy pracownicy socjalni usłyszeli przerażającą historię dzieci, od razu zawiadomili służby.
Krótko potem rodzice zastępczy zostali zatrzymani. Przed sądem w Kaliszu toczy się ich proces. Para nie przyznaje się do winy.
Swoją kilkudniową wędrówką chłopcom udało się uratować także ich siostrę. Cała trójka trafiła do domu dziecka, gdzie otrzymała adekwatną opiekę.
Źródło: Fakt.pl