Tamta noc podzieliła życie Anny na „przed” i „po”.
– Rozumiesz, Aniu, spotkałem inną. Pasujemy do siebie idealnie. Romantyka! Nie to, co u nas – raz na rok, i to od święta – oznajmił Krzysiek, ściągając z palca obrączkę.
Mówił to z sarkazmem, jakby problem leżał tylko po jej stronie. Anna milczała. Nie błagała, nie płakała, nie zatrzymywała. Puściła.
– Nic nie będziemy dzielić. Mieszkanie jest moje, przedmałżeńskie, samochód też. Psa tym bardziej nie oddam. Choć wzięliśmy go w trakcie małżeństwa, to moje ukochane zwierzę – powiedziała po chwili.
– Mnie tam wisi ten pies. Zabieraj. Ale mieszkanie i auto bym podzielił.
– Gdybyś płacił za nie – przerwała Anna. – A tak? Nie licz.
Krzysiek próbował się jeszcze tłumaczyć, ale w końcu wyszedł. A ona została – z psem, Reksem, i z pragnieniem zemsty. Za wszystko.
Anna przeżywała zdradę bardzo ciężko.
– Chyba nigdy już nikomu nie zawierzę – zwierzyła się przyjaciółce.
– Nie rozumiem, jak mogłaś go tak po prostu puścić. Powinnaś go nauczyć rozumu.
– Jak?
– Zatrzymać go za wszelką cenę, a potem zostawić.
Anna tylko wzruszyła ramionami.
– Zemsta to danie, które podaje się na zimno. Poczekaj, niedługo wróci.
– Skąd ta pewność?
– Byliście razem siedem lat, a ta jego Karolina to tylko chwilowa fascynacja z siłowni. I to jeszcze o piętnaście lat młodsza. niedługo zrozumie, co zrobił.
I tak się stało.
Nie minęły trzy miesiące, a Krzysiek znów się pojawił.
– Jesteś w domu? Akurat tu przejeżdżam, wpadnę.
– Po co?
– Zostawiłem u ciebie mój ulubiony parasol. Jesień za oknem, przyda się. Chcę go zabrać.
– No to zabieraj… – Anna nie protestowała, pozwalała eksmężowi przychodzić i przeszukiwać szafy w poszukiwaniu zapomnianych rzeczy. Patrzyła, jak się męczy. Miała wrażenie, iż szuka pretekstów, by ją odwiedzać.
Gdy wyniósł wszystko, co tylko się dało, znalazł nowy powód:
– Aniu, zaraz wpadnę. Czekaj.
– Znów coś zapomniałeś? – zdziwiła się Anna, zacierając ręce z satysfakcją. Wszystko szło tak, jak przewidziała przyjaciółka.
– Tęsknię za Reksem. Pewnie on za mną też.
– Reks? Za tobą? Chyba żartujesz! Myślisz, iż psy i kobiety czekają na tych, którzy je zdradzili?
– I tak wpadnę. Karolina zamknęła drzwi na klucz, którego nie mam, i pojechała na obóz fitness. Muszę gdzieś przeczekać do jutra.
– To się wynajmij hotel.
– Ale… może przynajmniej kolację zjemy?
– Dobrze – ulitowała się Anna.
Krzysiek przyszedł.
– Ta twoja ziemniaczana zapiekanka z grzybami… Dałbym za nią duszę! – wychwalał kulinarne umiejętności byłej żony. – U Karoliny wszystko jakieś… bez smaku. Wiecznie na diecie. Poprosiłem o frytki, to się darła! Że jestem gruby…
Anna się roześmiała. Były mąż wyglądał żałośnie. W ciągu tych trzech miesięcy „wspaniałego” związku nie tylko schudł – wyglądał, jakby się skurczył. I postarzał o dobrych dziesięć lat.
– Jedz. Powinieneś wręcz przytyć – powiedziała, odkładając duży kawałek mięsa Reksowi. Krzysiek z zazdrością śledził wzrokiem ten gest – u Anny pies jadł lepiej niż on u Karoliny.
– Już czas – Anna spojrzała na zegarek. Były mąż się najadł i rozsiadł przed telewizorem, jak za dawnych czasów.
– Daj mi choć chwilę odpocząć! Tak dobrze mi nie było od miesięcy!
– Mam życie poza tobą, wybacz.
– Nie mówisz poważnie! – Krzysiek zmrużył oczy. Nie mógł uwierzyć, iż jego „wierna Anna” mogła kogoś spotkać.
– Mam randkę – rzuciła, obserwując jego reakcję.
– Z kim?
– Nie twój interes. Zwolnij miejsce. I kanapę. Będzie nam potrzebna.
Twarz Krysika się wydłużyła. Musiał się jednak pozbierać i wyjść. Liczył, iż Anna z sentymentu przygarnie go nie tylko na noc, ale i do łóżka.
Pakując się, rzucił jeszcze:
– Kłamiesz, Ania. Nikt do ciebie nie przyjdzie.
– A to czemu?
– Gdyby ktoś był, dawno naprawiłby kran. Żaden porządny facet nie zostawiłby ukochanej kobiety z cieknącą wodą.
– Moi mężczyźni przychodzą nie po to, by naprawiać krany, ale by czerpać przyjemność. Więc idź, Krzysiek. Naprawiaj u Karoliny. Ale coś czuję, iż tam już wszystko jest do wymiany.
– Ja się na tym nie znam. Za to w innych rzeczach jestem dobry.
– Mój nowy bije cię na głowę – powiedziała Anna i zatrzasnęła drzwi przed nosem.
Z satysfakcją patrzyła przez wizjer, jak się wierci. W końcu odszedł.
Zadzwonił po dwóch dniach.
– Czego chcesz?
– Tęsknię. Byliśmy razem tyle lat. To już chyba rutyna.
Na początku cieszyło ją, iż jęczy na Karolinę, iż znów od niej zależy. Chciała, by żałował. Ale teraz zaczynał ją już męczyć. Z każdą wizytą rozumiała, iż nic nie czuje. choćby nienawiści. Chęć zemsty wyparowała.
– Co robić? Jak się go pozbyć? – spytała przyjaciółkę.
– Zemścić się. Czas nadszedł.
– Wiesz co… Myślę, iż już sam się ukarał. Jest nieszczęśliwy, a ja nie chcę go brać choćby po to, by potem rzucić.
– To go olewaj. Nie otwieraj, nie odbieraj.
Anna próbowała… Ale było tylko gorzej. W Krysiaku obudził się instynkt myśliwego. Zrozumiał, iż traci zapasowe lotnisko.
Zaczął wydzwaniać z różnych numerów. Czekać pod drzwiami. Przyjeżdżać do pracy z kwiatami.
– Krzyś, przestań. Naprawdę mam nowe życie – Anna była w szoku. Gdyby pół roku temu ktoś jej powiedział, iż tak się będzie zachowywał, nie uwierzyłaby.
Teraz z psem chodziła do innej dzielnicy, by nie dać się namierzyć.
– Może zamieszkaj u mnie – zaproponowała przyjaciółka.
– A mieszkanie?
– Wynajmij. Znam kogoś, kto szuka na miesiąc.
– Dobrze. Niech przyjdzie w weekend.
– Tylko uważaj… To perfekcMichał przyjechał już następnego dnia, tym razem z narzędziami i uśmiechem, który sprawił, iż Anna po raz pierwszy od miesięcy poczuła, iż jej życie może znów nabrać kolorów.