Religia Postmodernistyczna i Wiara w Sprawiedliwość Społeczną – James Lindsay i Mike Nayna
18 grudzień 2018
Coraz częściej widzimy, iż Sprawiedliwość Społeczna stała się nową religią. Celem tego eseju jest dogłębne zbadanie tego tematu. Ponieważ ten esej jest niezwykle długi – ponieważ temat jest niezwykle skomplikowany – został podzielony na sekcje, jak wymieniono poniżej. Zachęcamy czytelnika do zapoznania się z nim w częściach i potraktowania go tak, jak potraktowałby krótką książkę na ten temat.
Spis treści:
— Sprawiedliwość Społeczna i Religia – co zamierzam powiedzieć, a czego nie powiedzieć na temat tego, czy sprawiedliwość społeczną najlepiej postrzegać jako religię – głównie porządki i nieco sucho.
— Ideologicznie motywowane Wspólnoty Moralne – Durkheimowski pogląd na podobne do religii zjawisko społeczno-kulturowe, do którego należą zarówno sprawiedliwość społeczna, jak i religie.
— Religie zaspokajają potrzeby – rozwinięcie poprzedniej sekcji, które wyjaśnia, dlaczego istoty ludzkie organizują się w ideologicznie motywowane wspólnoty moralne.
— Zinstytucjonalizowana Sprawiedliwość Społeczna – prezentacja tego, w jaki sposób sprawiedliwość społeczna wykazuje instytucjonalizację, która ma najważniejsze znaczenie dla zorganizowanych religii.
— Kanon Akademicki – w jaki sposób stypendium akademickie na „studiach o pretensjach [skargach, urazach]” służy jako kanon pism świętych dla sprawiedliwości społecznej
— Wiara w Sprawiedliwość Społeczną – wyjaśnienie wiary i jej roli w Ideologii Sprawiedliwości Społecznej
— Mitologiczny Rdzeń Postmodernizmu stosowanego – długa dyskusja na temat mitologii wewnątrz i na zewnątrz religii oraz tego, jak postmodernizm i jego w tej chwili rosnące pochodne wpisują się w te ramy. (Jeśli naprawdę chcesz zrozumieć najgłębszą część tego eseju, prawdopodobnie znajduje się ona w tej sekcji, którą można przeczytać najpierw, jeżeli chcesz).
— Kieszonkowe Epistemologie – omówienie środków, dzięki których ideologiczne plemię dąży do legitymizacji „specjalnej wiedzy”, która mu służy, oraz tego, jak przejawia się to w Sprawiedliwości Społecznej.
— Skupienie się na Nieświadomości – Bardziej skoncentrowana dyskusja na temat metod tworzenia specjalnej wiedzy przez plemiona ideologiczne i postmodernistyczne doświadczenie duchowe.
— Rytuał, Odkupienie i Modlitwa – krótka sekcja o roli, jaką odgrywają one w plemionach ideologicznych i jak przejawiają się w Sprawiedliwości Społecznej.
— Zakonnice Genderowe i Wielcy Czarodzieje z Rady ds. Różnorodności – dotyczy funkcji kasty kapłanów w plemionach ideologicznych, w tym Sprawiedliwości Społecznej, oraz tego, jak wcielają oni swoją wiarę w życie.
— Podsumowanie – Krótkie podsumowanie sprawy dotyczącej tego, czy Sprawiedliwość Społeczna stanowi religię. W dużym skrócie: Tak i nie, a w większości tak.
— Co możemy z tym zrobić? – Krótka dyskusja na temat sekularyzmu, rozumianego znacznie szerzej niż zwykle, i tego, jak ma się on do radzenia sobie z bardzo podobną do religii Sprawiedliwością Społeczną.
Sprawiedliwość społeczna i religia
Po pierwsze, aby zająć się porządkami, na potrzeby tego eseju będę używał Sprawiedliwości Społecznej przez duże dwa duże S, aby odnieść się do dwóch rzeczy jednocześnie. Po pierwsze, odnosi się do sposobu podejścia do tematów związanych ze sprawiedliwością społeczną poprzez raczej nieelastyczną ideologię moralną, która jest najłatwiej identyfikowalna z polityką tożsamości i poprawnością polityczną (wraz z nowszymi koncepcjami równości, różnorodności i inkluzywności). W szczególności jest to filozofia społeczna głęboko zaangażowana w wyzwolenie z ucisku, przy czym „ucisk” jest definiowany przez to, co jest znane jako postmodernistyczna teoria krytyczna (nie chodzi o rzeczy ze szkoły frankfurckiej, które noszą tę samą nazwę – dwa znaczenia wyjaśniono tutaj). Po drugie, reprezentuje luźne koalicje ludzi, którzy podpisują się pod tym rzekomo „postępowym” poglądem na tożsamość i społeczeństwo. W ciągu ostatniej dekady ludzie ci byli różnie nazywani „regresywnymi lewicowcami”, „identytarystami” i, bardziej pejoratywnie, „Bojownikami o Sprawiedliwość Społeczną (Social Justice Warriors – SJW)”.
Przechodząc od razu do rzeczy, Sprawiedliwość Społeczna wykazuje wiele cech podobnych do religii, być może wystarczających, aby zasłużyć na to miano. Nie będę jednak wysuwał tego argumentu. Zamiast tego będę twierdził, iż Sprawiedliwość Społeczna jest czymś podobnym do tego, czym są religie. Wniosek płynący z tego eseju jest zatem taki, iż niezależnie od tego, czy Sprawiedliwość Społeczna jest religią, czy też nie, jest ona z pewnością wystarczająco podobna do religii, aby traktować ją w sposób podobny do tego, w jaki powinniśmy traktować religie – to znaczy, powinniśmy podchodzić do nich z postawą ogólnie kojarzoną ze świeckością. Sprawiedliwości społecznej się to nie spodoba, ponieważ prawdopodobnie umożliwi to niezbędną korektę jej obecnego dążenia do władzy instytucjonalnej i kulturowej.
Co ważne, oto co nie zostało powiedziane: iż religia jest zła, a zatem Sprawiedliwość Społeczna jest zła, ponieważ tak bardzo przypomina religię. To nie jest mój argument. Mój argument jest neutralny w tym względzie. Chodzi jedynie o to, iż Sprawiedliwość Społeczna przyjmuje wiele cech religii i powinna być uznawana i traktowana jako taka, przynajmniej kulturowo. Oznacza to zastosowanie społecznej architektury sekularyzmu do tego zjawiska.
Kolejną kwestią, którą warto poruszyć, zanim zaczniemy, jest to, iż Sprawiedliwość Społeczna nie powinna być postrzegana jako substytut lub zamiennik religii, jak to ostatnio przedstawił Andrew Sullivan. Sprawiedliwość Społeczna, podobnie jak wiele ruchów, które ostatecznie są w pewien sposób spirytualistyczne, jest zjawiskiem, które powstało, ponieważ potrzeby psychologiczne i społeczne, które zrodziły religie, są w przybliżeniu stałymi ludzkimi i muszą zostać zaspokojone. Muszą one jednak być zaspokajane w sposób, który na poziomie intuicyjnym „ma sens” w dominującym środowisku. Sprawiedliwość społeczna ma sens w kontekście postmodernistycznym; religia nie; i prawdopodobnie nie ma od tego odwrotu bez jakiejś katastrofy, która wymazałaby postęp nowoczesności.
Sprawiedliwość Społeczna nie jest substytutem religii; jest to z grubsza religijna struktura, która zaspokaja te same ludzkie potrzeby, co religie, w ramach niezwykle odmiennego paradygmatu. Różnica ta jest istotna, ponieważ jeżeli postrzegamy Sprawiedliwość Społeczną (wśród innych ruchów) jako substytut religii, oczywistą receptą wydaje się być przywrócenie religii, aby dać masom ich społeczno-kulturowe opium i przywrócić społeczeństwo na adekwatne tory. W rzeczywistości jest to ścieżka, którą widzimy, iż ludzie próbują już zachęcać – co zaskakujące, z wieloma towarzyszącymi epiklezami (takimi jak to, iż prawda religijna jest „prawdą ewolucyjną”) niezbędną do życia w świecie po oświeceniu. To nie zadziała. Bóg jest martwy, a martwe rzeczy nie wracają do życia, choćby jeżeli są Bogiem (chrześcijanie mogą potrzebować poradzić sobie z tym punktem na swój własny sposób). Przypomina mi to, co Nietzsche zauważa w książce Wiedza radosna (The Gay Science)
„Bóg umarł, ale biorąc pod uwagę sposób, w jaki postępują ludzie, jeszcze przez tysiące lat mogą istnieć jaskinie, w których będzie widoczny jego cień. A my – wciąż musimy pokonać jego cień.”
Wracając do sedna sprawy, stosunkowo łatwo jest – i jest to wartościowe ćwiczenie – zidentyfikować dość oczywiste podobieństwa między sprawiedliwością społeczną a innymi religiami, takie jak to, iż koncepcja przywileju wykazuje zadziwiające podobieństwa do koncepcji grzechu pierworodnego. Celem tego eseju nie jest jednak tylko narysowanie takich podobieństw. Jego celem jest umieszczenie ich w kontekście, który postrzega Sprawiedliwość Społeczną jako postmodernistyczne zjawisko religijne i wyjaśnienie, dlaczego odróżnia ją to od prawdziwej religii. Podobieństwa te są jednak oczywiste i są tym, czego należy oczekiwać od zjawiska kulturowego służącego wielu tym samym celom psychologicznym i społeczno-kulturowym, co wiele religii na świecie. Dzieje się tak dlatego, iż zachowania te wynikają z tych samych psychologicznych i społecznych potrzeb, które istoty ludzkie mają i próbują zaspokoić nie tylko dzięki wierze religijnej, ale także samej religii. To właśnie do tych ram zwracamy się w następnej kolejności.
Ideologicznie motywowane Wspólnoty Moralne
Tym, co sprawia, iż plemiona moralne są „motywowane ideologicznie”, jest włączenie prawdziwie, lokalnie, świętych idei importowanych z jakiejś ideologii lub tradycji wiary.
Istoty ludzkie, ponieważ jesteśmy stosunkowo inteligentnymi i wysoce społecznymi zwierzętami, które wyewoluowały w celu tworzenia złożonych społeczeństw, chętnie tworzą tak zwane wspólnoty moralne. Społeczność moralna to społeczność utworzona wokół (w większości) wspólnej interpretacji dobra i zła. Jest to rodzaj społeczności, która jest egzekwowana w większym lub mniejszym stopniu przez normy społeczne, oczekiwania i kary, od najbardziej subtelnych form dezaprobaty po najsurowsze środki karne, jakie kiedykolwiek wymyśliły istoty ludzkie. Mogą być również bardzo małe lub bardzo duże.
W najszerszym rozumieniu tego, czym jest społeczność moralna, w momencie, gdy dwie osoby komunikują się ze sobą dzięki zestawu wzajemnie (w większości) akceptowanych norm i wartości, które służą do egzekwowania akceptowalnych i nieakceptowalnych zachowań między nimi, masz swego rodzaju społeczność moralną, która definiuje relacje między nimi. Prawdopodobnie należysz więc do wielu (w większości bardzo podobnych) społeczności moralnych. Co ważne, fakt, iż twoje małe lokalne społeczności moralne niezmiennie rozwijają unikalne sposoby rozmawiania ze sobą, jest niezwykle istotny.
Jak powstaje norma społeczna
Prowadzi nas to do poszukiwania nieco węższego rozumienia społeczności moralnych, które jest nieco bardziej użyteczne i które podkreśla, iż religie mieszczą się w tej definicji. Społeczności moralne mogą być postrzegane jako społeczności ludzi, którzy są ogólnie zgodni co do większości dużych elementów tego, jak działa dobro i zło. Nawiązując do Durkheima, religie są wspólnotami moralnymi.
Społeczności moralne nie są jednak dokładnie tym pojęciem, którego szukamy, ponieważ jest to zbyt szeroka kategoria rzeczy. Kultura w twoim biurze definiuje wspólnotę moralną z ludzi, którzy tam pracują, i jest całkiem jasne, iż o ile w twoim miejscu pracy nie dzieje się coś dziwnego, ta grupa ludzi i ich poczucie zachowań, które są i nie są akceptowalne, nie przypomina ci zbytnio religii. Religie to coś więcej niż wspólnoty moralne. One, wraz ze Sprawiedliwością Społeczną, wieloma partiami politycznymi i kultami, są specyficznym rodzajem społeczności moralnej.
To, co łączy te wszystkie zjawiska społeczne, a czego prawdopodobnie nie mają ludzie w twoim biurze, to wspólny światopogląd – w rzeczywistości ideologia – być może między innymi. Co więcej, członkowie wspólnot moralnych typu religijnego często czerpią wiele sensu i kierunku w życiu z nadrzędnych wizji ideologicznych swoich sekt. Oznacza to, iż wspólnoty moralne, które są identyfikowalnie podobne do religii w wystarczającym stopniu, aby podnieść kwestię tego, czy są religijne, są motywowane ideologicznie. Twierdzę, iż koncepcja społeczno-kulturowa, w której religie są jedną rodziną, a kulty [sekty] i Sprawiedliwość Społeczna zajmują inne pokrewne rodziny, polega właśnie na tym, iż są to ideologicznie motywowane wspólnoty moralne lub, dla zwięzłości i użyteczności, plemiona moralne (lub, alternatywnie, plemiona ideologiczne).
Tym, co sprawia, iż plemiona moralne są „motywowane ideologicznie”, jest włączenie prawdziwie, lokalnie, świętych idei importowanych z jakiejś ideologii lub tradycji wiary. Te z definicji nie mogą być kwestionowane, podważane ani poddawane w wątpliwość. Święte przekonania to takie, które z powodów moralnych zostały usunięte ze sfery sceptycyzmu i wątpliwości, ponieważ są postrzegane jako zbyt ważne, aby podlegać tym żrącym wpływom. Zamiast tego święte przekonania są skutecznie odsuwane od racjonalnych dociekań, co skutkuje oczekiwaniem, iż będą one rozumiane raczej mitologicznie niż dosłownie, technicznie lub naukowo. Obecność świętych przekonań, których nie można kwestionować, podważać ani poddawać w wątpliwość – w tym ich następstw, choćby w niewielkim stopniu – jest silnym pozytywnym znakiem, iż społeczność moralna jest w rzeczywistości moralnym plemieniem. Więcej na ten temat zostanie powiedziane w dalszej części eseju, ale te święte przekonania mają tendencję do tworzenia kręgosłupa mitologii w centrum moralnego plemienia.
To, iż Sprawiedliwość Społeczna definiuje ideologię motywującą plemię moralne, jest natychmiast jasne. kilka społeczności ludzi zorganizowanych wokół wspólnej wizji moralnej, poza najbardziej ortodoksyjnymi i fanatycznymi sektami religijnymi i kultami [sektami] (religijnymi lub nie), wykazuje cechy moralnego plemienności bardziej jawnie niż Sprawiedliwość Społeczna. To, iż Sprawiedliwość Społeczna reprezentuje moralne plemię, jest szczególnie widoczne w jej tendencji do nadzorowania moralnego zachowania i myśli w jej obrębie oraz, tam gdzie może, sięgania poza siebie z czymś, co wydaje się być niewyczerpanym zapałem i niemal całkowitą nietolerancją. W rzeczywistości można powiedzieć, iż jest to zachowanie wyraźnie motywowane moralnie, ponieważ nie tylko wydaje się, iż brakuje mu czegokolwiek zdalnie przypominającego strategię – czego można by oczekiwać od przedsięwzięcia politycznego – ale jest ono rażąco antystrategiczne do tego stopnia, iż dość powszechnie opisuje się je jako „zjadanie samego siebie” i „okrężną linię ognia”.
Dr Janja Lalich o sektach
Religie zaspokajają potrzeby
Twierdzimy, iż religie są jednym z rodzajów zjawisk kulturowych, które ludzie wykorzystują do zaspokojenia tego, co można nazwać „impulsem religijnym” i iż szersza kategoria plemion moralnych służy tym samym celom na wiele takich samych sposobów.
Aby zrozumieć, dlaczego plemiona moralne są adekwatnym uogólnieniem religii, musimy zwrócić uwagę na to, dlaczego ludzie w ogóle tworzą religie. Twierdzimy, iż religie są jednym z rodzajów zjawisk kulturowych, których ludzie używają, aby zaspokoić coś, co można nazwać „impulsem religijnym” i iż szersza kategoria plemion moralnych służy tym samym celom na wiele tych samych sposobów.
Literatura poświęcona psychologicznym badaniom religii może się wzbraniać przed kategorycznym definiowaniem religii, ale jest jednoznaczna co do tego, co religie robią dla ludzi i dlaczego ludzie je wyznają. Religie są strukturami kulturowymi, które ułatwiają zaspokajanie różnych powiązanych ze sobą potrzeb psychologicznych i społecznych (odtąd: psychospołecznych), które ludzie mają, najprawdopodobniej na twardym poziomie, jako część tego, co oznacza bycie ludzkim zwierzęciem. Mówiąc najogólniej, podstawowe potrzeby zaspokajane przez religie dotyczą problemów napotykanych przez istoty ludzkie w tworzeniu znaczeń, kontroli i tożsamości społecznej oraz tworzeniu i regulowaniu społeczności. To właśnie połączenie jednego z ważniejszych aspektów nadawania znaczenia z tworzeniem i regulacją społeczności stanowi o tym, iż religie są w istocie plemionami moralnymi.
Jest o wiele więcej do powiedzenia na temat tych trzech silnie powiązanych ze sobą rodzajów potrzeb psychospołecznych i ich roli w impulsie religijnym – lub, szerzej, impulsie do moralnego plemienności – niż jest tu miejsca na omówienie. W rzeczywistości znaczna część tego eseju będzie dotyczyła różnych aspektów znaczenia tych potrzeb w definiowaniu tego popędu, który przejawia się w postaci Sprawiedliwości Społecznej. Dlatego poruszę je tutaj tylko w skrócie.
Potrzeba kontroli jest być może najprostsza, a sposoby, w jakie pojawia się w Sprawiedliwości Społecznej, są oślepiająco oczywiste. Wysiłki zmierzające do osiągnięcia sprawiedliwości Społecznej są niemal jawną próbą uzyskania kontroli społecznej, zwłaszcza nad mową, symboliką i stowarzyszeniami, co zostanie szerzej omówione później. Polityczna poprawność, mobbing w mediach społecznościowych i ciągła kultura wyzywania są tego wystarczającym dowodem. Panuje przekonanie, iż poprzez zewnętrzne kontrolowanie używania przez ludzi potencjalnie nienawistnego języka, świat może stać się bezpieczny i inkluzywny dla wszystkich uciskanych ludzi, a tym samym można osiągnąć „sprawiedliwość”. To, iż to nie zadziała, nie ma znaczenia dla celu; dobrze wiadomo, iż choćby iluzja kontroli, obiecana przez mitologiczną strukturę, często wystarczy, aby zaspokoić tę potrzebę.
Najbardziej skomplikowana z tych trzech jest potrzeba tworzenia znaczeń, ponieważ występuje ona na wiele sposobów jednocześnie. Istnieje na przykład potrzeba zrozumienia świata, co często osiąga się w religiach poprzez pewnego rodzaju mitologię. Nie wydaje się to idealnie pasować do przypadku Sprawiedliwości Społecznej, ponieważ mamy tendencję do myślenia o mitologii w sensie „przednowoczesnym” (bóstwa), a Sprawiedliwość Społeczna ma orientację postmodernistyczną (o wiele więcej zostanie powiedziane na ten temat później). Mówiąc dokładniej, istnieje potrzeba stworzenia ram atrybucyjnych, które wyjaśniają świat w kategoriach ideologii.
Ta potrzeba ustanowienia ram atrybucyjnych jest szczególnie ważna w odniesieniu do moralności. Rzadko zdarza się, by ludzie czuli, iż są dobrymi ludźmi poprzez swoje zachowanie. Ludzie często potrzebują systemu, za pomocą którego ich poglądy moralne (które definiują i łączą plemię moralne) mogą uzyskać poczucie konkretności. Wszystkie plemiona moralne to robią, a religie często oddają moralną doskonałość w ręce bóstwa, które przyniosło ludzkości nauki moralne. Podstawowe ramy, które wydają się uzasadniać ten aspekt tworzenia znaczeń, pojawiają się w Sprawiedliwości Społecznej poprzez „teorię”, czyli sposób, w jaki starają się interpretować świat społeczny i kulturowy oraz wszystkie zachodzące w nim zdarzenia. (Być może najbardziej wyraźnym obiektem w tym względzie jest intersekcjonalna matryca dominacji Patricii Hill Collins, która ma wyjaśnić, w jaki sposób przywileje i władza tworzą matrycę dominacji i ucisku, która jest ostatecznie zakorzeniona w założeniach dotyczących tożsamości).
Pragnienie posiadania mistrza | Psychologia totalitaryzmu – Mattias Desmet
Inną, bardziej oczywistą formą nadawania znaczeń są ramy teleologiczne, czyli system, za pomocą którego cel życia może zyskać pewne poczucie konkretności. Ramy teleologiczne powinny wyjaśniać, jaki jest sens życia w kontekście danej mitologii lub ideologii. W niektórych religiach celem tym może być nawiązanie relacji z Bogiem lub zbudowanie bardziej boskiego świata tutaj na Ziemi – rodzaj Utopii. W Sprawiedliwości Społecznej telosem jest przekształcenie społeczeństwa w utopię, zgodnie z moralną wizją sprawiedliwości społecznej.
Trzecim aspektem psychospołecznej potrzeby leżącej u podstaw tworzenia moralnych plemion jest tożsamość społeczna i potrzeba wspólnoty. Jest to złożona potrzeba, która jest często zaspokajana częściowo poprzez tworzenie znaczeń i kontrolę. Oczywiście kontrola społeczna jest podejściem do definiowania i nadzorowania społeczności, a kodeksy moralne (które zależą od moralnej atrybucji, rodzaju tworzenia znaczeń) są często narzędziem do tego celu. istotną rzeczą do rozważenia w odniesieniu do moralnego trybalizmu jest to, iż społeczny aspekt potrzeb psychospołecznych ma wiele wspólnego z definiowaniem, utrzymywaniem i nadzorowaniem społeczności, do której ktoś pasuje, a jeszcze więcej ma wspólnego z definiowaniem tożsamości społecznej poprzez tę społeczność i pozycję społeczną w niej. Innymi słowy, plemiona moralne zapewniają ramy, dzięki którym dana osoba może czuć się dobrze sama ze sobą (zarówno pod względem tego, jak postrzega siebie, jak i tego, jak jest postrzegana przez innych) oraz społeczność, w której te ramy mają sens i, w sensie społeczno-kulturowym, naprawdę istnieją.
Dynamika wewnątrzgrupowa/zewnątrzgrupowa w marketingu
Trudno byłoby nie dostrzec skupienia się na społeczności wśród uczestników Sprawiedliwości Społecznej. Ideologia Sprawiedliwości Społecznej jest w rzeczywistości stworzona specjalnie po to, by być zorientowaną na społeczność. W rzeczywistości racją bytu Sprawiedliwości Społecznej jest przekształcanie społeczności zgodnie z jej operacyjną wizją świata. Dlatego też prawie cała jej praca koncentruje się na działaniach, myślach i różnych zastosowaniach języka w niejasno zdefiniowanych społecznościach. W tym ostatnim punkcie trudno przeoczyć fakt, iż zwolennicy Sprawiedliwości Społecznej mają szczególne sposoby mówienia do siebie nawzajem i używają charakterystycznego (i dziwnie technicznego) dialektu. Jest to znak, iż podobnie jak w przypadku wszystkich społeczności moralnych, członkostwo może być sygnalizowane poprzez specjalistyczną mowę, którą członkowie grupy są dobrze zaznajomieni, a osoby z zewnątrz nie używają (w ogóle lub w odpowiednich momentach), potykają się, nadużywają i źle rozumieją. Często o tym nie myślimy, ale język przekazuje potężny sygnał przynależności do grupy, który w rzeczywistości może być jedną z naszych najgłębiej zakorzenionych cech społecznych. Mowa religijna lub przebudzona [woke] nie jest wyjątkiem.
Mówiąc szerzej, słowo „społeczność”, które pojawia się w ramach sprawiedliwości Społecznej, często wyraźnie odnosi się do konkretnych domniemanych społeczności – oznaczonych zwrotami takimi jak „biali”, „czarni”, „queer” i tak dalej, w tym społeczności ludzi zaangażowanych w „sprawiedliwość” lub obalanie „ucisku”. To powiedziawszy, prawie zawsze niesie ze sobą jawną konotację, która przypomina tak zwane „królewskie my”, co oznacza, iż jego zastosowanie domyślnie obejmuje wszystkich. Całe to skupienie się na społeczności ma cel, który przy choćby najmniejszej refleksji prowadzi do poczucia, iż dzieje się coś wyraźnie religijnego, w tym wezwania do spojrzenia do wewnątrz, do lepszego działania, do dostrzeżenia przejawów subtelnego zła (takich jak rasizm, seksizm itp.) I jego wpływu na całą społeczność, aby mogła działać lepiej.
W związku z tym należy wspomnieć o dwóch konkretnych punktach dotyczących potrzeb społecznych i wspólnotowych, szczególnie w odniesieniu do tego, jak powstają one w kontekście sprawiedliwości społecznej. Są to sygnalizacja i konwencjonalizm.
Jak już wspomniano, sygnalizowanie przynależności (w każdym razie dzięki języka) jest istotnym moralnym zachowaniem plemiennym w każdej społeczności moralnej, ale idzie to dalej w obrębie plemion moralnych i poza nimi. Do tej pory prawie każdy słyszał o sygnalizowaniu cnoty – i właśnie do tego służy. Sygnalizowanie cnoty jest, jeżeli wolisz, zachowaniem performatywnym, dzięki którego osoba sygnalizuje swojemu (lub swoim) moralnemu plemieniu (plemionom) i innym, gdzie stoi w różnych kwestiach moralnych, tak aby mogła być dokładnie umieszczona (przez siebie i innych) w plemieniu, a następnie w hierarchii pozycji społecznej w tym plemieniu. Łatwo jest wyśmiać sygnalizację cnoty lub odrzucić ją jako zachowanie performatywne, ale jest to poważny błąd. Sygnalizacja cnót jest jednym z najważniejszych ludzkich zachowań ze względu na naszą ogromną wrażliwość na naszą pozycję psychospołeczną (której jesteśmy znacznie bardziej świadomi, niż większość choćby zdaje sobie sprawę), co również czyni ją ryzykowną, gdy idzie za burtę. Oczywiście sygnalizowanie cnoty jest w tej chwili tak dobrze znanym zjawiskiem ze względu na jego powiązanie ze Sprawiedliwością Społeczną, iż nie ma potrzeby rozwijania sposobów, w jakie ma to znaczenie.
Konwencjonalizm jest kolejnym ważnym aspektem, o którym należy wspomnieć. Konwencjonalizm ideologiczny, jak używam tego terminu (czerpiąc, parafrazując i nieco odbiegając od Boba Altemeyera), jest formalnie wysokim stopniem przestrzegania norm społecznych postrzeganych jako popierane przez plemię moralne i jego autorytety, w połączeniu z przekonaniem, iż inni również powinni być zobowiązani do przestrzegania tych norm. Mówiąc prościej, jest to tendencja do wierzenia, iż własne (ideologiczne) ramy moralne są i powinny być konwencjonalne, co oznacza, iż wszyscy ludzie, którzy zasługują na miano „dobrych”, powinni je wyznawać. (W tym sensie sekularyzm można zdefiniować filozoficznie w najszerszy możliwy sposób jako ogólną postawę moralnego antykonwencjonalizmu – nie mylić z relatywizmem moralnym). Warto zauważyć, iż dla tych, którzy nie znają nazwiska Altemeyera, konwencjonalizm stanowi rdzeń tego, w jaki sposób próbował scharakteryzować (prawicowy) autorytaryzm pod koniec lat 80-tych. „Ideologiczny konwencjonalizm” to moje własne uogólnienie.
Sprawiedliwość Społeczna jest również silnie nacechowana konwencjonalizmem i to w tym sensie społeczności wokół i w ramach sprawiedliwości społecznej nadzorują swoje członkostwo. Co więcej, jeżeli cokolwiek w ogóle charakteryzuje różne gatunki moralnych plemion Sprawiedliwości Społecznej, to to, iż robią to również wobec osób z zewnątrz. Nazwali to „kulturą wykrzykiwania [wyzywania]” i jest to tak powszechne, że stanowi podstawowe [fundamentalne] zachowanie performatywne. W rzeczywistości jest to tak wszechobecna cecha sekt Sprawiedliwości Społecznej, iż przywodzi na myśl pojęcie Panoptikonu Jeremy’ego Benthama, pokazując społeczeństwo sygnalizujące cnotę, najlepiej opisane przez Bradleya Campbella i Jasona Manninga jako „kultura bycia ofiarą”.
Homeostaza Wiktymologii – Gad Saad
Chociaż istnieje wiele mniejszych, co jeszcze omówimy, to jedną z największych różnic między Sprawiedliwością Społeczną a prawdziwymi religiami jest to, iż religie – przynajmniej te ugruntowane – mają tendencję do organizowania się wokół swoich doktryn w sposób, w jaki Sprawiedliwość Społeczna tego nie robi. Częściowo dzieje się tak dlatego, iż opierając się na postmodernistycznym dekonstrukcjonizmie, Sprawiedliwość Społeczna nominalnie odrzuca niezbędną metanarrację, aby związać swoje społeczności i jest z natury przeciwna wyraźnej strukturze organizacyjnej. Nie różni się to jednak od tego, co dokonało się w chrześcijaństwie protestanckim po reformacji, które w tej chwili szczyci się alarmującą liczbą wyznań, być może blisko pięćdziesięciu tysięcy. Niemniej jednak, chociaż możemy mieć trudności z sensownym postrzeganiem religii poza kontekstem „zorganizowanej religii”, powinniśmy być gotowi przyznać, iż Sprawiedliwość Społeczna najbardziej zbliża się do pewnego rodzaju zdezorganizowanej religii.
Po ustanowieniu tych ram, które umieszczają Sprawiedliwość Społeczną taksonomicznie jako kuzynkę religii i odnoszą się do tego, w jaki sposób pasuje ona do niej, wskazując, iż obie powstają w wyniku wspólnych prób zaspokojenia tych samych podstawowych ludzkich potrzeb psychospołecznych, zwrócimy teraz naszą uwagę na różne cechy prototypowych zachowań religijnych, które są jawnie wyrażane na swój własny, unikalny sposób w ramach Sprawiedliwości Społecznej.
Zinstytucjonalizowana sprawiedliwość społeczna
Sprawiedliwość społeczna zaaranżowała rzeczy w taki sposób, iż może traktować swoje przekonania jako wiedzę.
Zorganizowane religie są instytucjami zbudowanymi na szczycie, wokół i w służbie ich moralnych plemion. Instytucje te oferują strukturę, legitymację i możliwości budowania i utrzymywania rozszerzonej społeczności skupionej na ideologii plemion. Są one również siedzibami ich władzy. Władza ta może być znaczna, a mimo całego dobra, jakie może przynieść, jedną z największych lekcji wyciągniętych przez ostatnie dwa tysiące lat jest lekcja, iż wolne społeczeństwo zależy od zapobiegania instytucjonalnej władzy moralnego plemienia (nieco uogólniając) przed zdobyciem władzy państwowej – ma to ogromne znaczenie dla wszystkich wolnego społeczeństwa. Dzieje się tak dlatego, iż plemiona moralne są konwencjonalistyczne i często ściśle karzące (co Altemeyer mógł zidentyfikować jako rodzaj „autorytarnej agresji”), jeśli chodzi o nadzorowanie norm moralnych i oczekiwań swoich plemion – to znaczy, iż są one z natury skłonne do totalitaryzmu. W szczególności, opór wobec przeplatania się instytucji religijnych i instytucji państwowych nazywamy sekularyzmem, do czego powrócimy pod koniec tego eseju, gdy będziemy zastanawiać się, co zrobić w odniesieniu do Sprawiedliwości Społecznej w przyszłości.
Plemiona moralne są często, choć nie zawsze, zainteresowane zdobyciem władzy instytucjonalnej. Rzeczywiście, pozorny brak woli władzy społecznej i ustanowienia struktur, dzięki którym można ją uzyskać, może być najbardziej rażącą różnicą między religiami a kultami. Religie się instytucjonalizują, kulty [sekty] nie. Dzieje się tak dlatego, iż kulty są często utrzymywane w służbie jednostki (i być może jej osobliwych przekonań), której ambicją jest, z jakichkolwiek wewnętrznych powodów, zdobycie osobistej władzy nad oddaną grupą. Mogą ewangelizować i próbować pozyskać członków – a choćby mogą chcieć fundamentalnie przerobić społeczeństwo na swój obraz – ale rzadko próbują się zinstytucjonalizować.
Jak działa totalitaryzm – Alexandra Stein
Sprawiedliwość Społeczna nie jest wyjątkiem od trendu dążenia do instytucjonalizacji swojej struktury przekonań, ale zrobiła to w szczególnie pasożytniczy sposób. Sprawiedliwość Społeczna dąży do instytucjonalizacji społecznej na najszerszą skalę, ale zaczęła od naginania naszych uniwersytetów do swojego programu. Ponieważ uniwersytety są domami szkolnictwa wyższego w naszym społeczeństwie, a zatem najważniejszymi instytucjami tworzącymi, legitymizującymi i przekazującymi wiedzę, było to przerażająco niepokojące przejęcie. A to, iż przejęli nasze największe instytucje zajmujące się produkcją i przekazywaniem wiedzy, nie jest drobiazgiem. Religie w świeckich środowiskach społeczno-politycznych są zmuszone traktować swoje wierzenia jako wierzenia. Sprawiedliwość społeczna zaaranżowała rzeczy w taki sposób, iż może traktować swoje przekonania jako wiedzę.
W rezultacie to powolne wkradanie się do instytucji akademickich sprawia, iż Sprawiedliwość Społeczna jest znacznie trudniejsza do zakwestionowania lub odrzucenia z zewnątrz niż nakazy religijne (przynajmniej w zmodernizowanym świecie w ciągu ostatnich kilkuset lat – z pewnością ta trudność istnieje w każdym społeczeństwie niesekularnym, od katolików sprzed oświecenia po pobożne światy hinduskie i islamskie, z których wszystkie również twierdzą lub twierdziły, iż są prawdziwymi arbitrami i producentami prawdziwej wiedzy). Umożliwia to Sprawiedliwości Społecznej jako ideologii przesączanie się z uniwersytetu z nienależną legitymacją, zarówno poprzez cytowanie jej badań, jak i stosowanie przez jej absolwentów. W ten sposób wkrada się ona do innych instytucji, w tym do szkolnictwa podstawowego i średniego oraz do wszystkich części mediów, świata korporacji i polityki, które są na nią podatne. Z pewnością zauważyłeś, iż wszędzie ludzie wydają się podejmować inicjatywy mające na celu włączenie równości, różnorodności i inkluzywności na poziomie instytucjonalnym. Choć może to być niepożądane i niepokojące, należy się tego spodziewać.
Ideologia, Strategia, Sztuka Operacyjna i Taktyka – Józef Kossecki
Musimy pamiętać o tym, iż Sprawiedliwość Społeczna jest zastosowaniem filozofii postmodernistycznej. Oznacza to, iż Sprawiedliwość Społeczna jest moralnym plemieniem, którego główną fascynacją jest władza i sposób, w jaki może ona kształtować społeczeństwo. A jej program nigdy nie był tajny: otwarcie dąży do przebudowy społeczeństwa zgodnie ze swoimi celami i „teoriami”. Oznacza to, iż Sprawiedliwość Społeczna jest zbiorem plemion moralnych, których głównym celem jest ich własna instytucjonalizacja, a uniwersytety stały się nie tylko ich katedrami, ale także, w pewnym ironicznym sensie, ich seminariami. Starając się najpierw podbić instytucje edukacyjne, Sprawiedliwość Społeczna dokonała społecznego i kulturowego zamachu stanu, o którym religijni twardogłowi mogli tylko marzyć przez większość minionego stulecia.
Mimo to Sprawiedliwość Społeczna reprezentuje jedynie zdezorganizowaną religię, w zakresie, w jakim w ogóle ją reprezentuje. Dzieje się tak dlatego, iż podobnie jak w przypadku chrześcijaństwa protestanckiego, nie ma centralnego autorytetu, który mógłby sprawować władzę nad konkurującymi – być może walczącymi – wyznaniami. Każdy protestant może interpretować Biblię tak, jak chce, a każdy zwolennik Sprawiedliwości Społecznej może problematyzować aspekty społeczeństwa, próbując je przerobić w nadziei na większą „sprawiedliwość”. Ale tak jak Biblia jest ostatecznym arbitrem, wokół którego muszą obracać się wszystkie sekty chrześcijańskie, tak Sprawiedliwość Społeczna ma swój własny niebiblijny kanon, który definiuje i ogranicza to, jakie interpretacje stanowią Sprawiedliwość Społeczną.
Akademicki kanon
Istnieją doskonałe powody, aby przyjąć, iż objawiona mądrość to kilka więcej niż wzniosłe opinie i uprzedzenia niektórych istot ludzkich, których roszczenia do specjalnej wiedzy mogą ominąć zwykłe mechanizmy rygoru epistemologicznego.
Niemal każda tradycja wiary posiada kanon, który uważa za repozytorium specjalnej wiedzy, często w formie tego, co nazywane jest „objawioną mądrością”. W większości religii przyjmuje się, iż objawienie jest, w takiej czy innej formie, przekazywane przez bóstwa, bezpośrednio lub za pośrednictwem pewnych mediów, takich jak anioły, święte przedmioty (takie jak tablice) lub prorocy. Nie wchodząc w kompetencje żadnej tradycji wiary, ale ponieważ żadna tradycja wiary nie akceptuje specjalnych objawień żadnej innej, istnieją doskonałe powody, aby przyjąć, iż objawiona mądrość to kilka więcej niż wzniosłe opinie i uprzedzenia pewnych istot ludzkich, których roszczenia do specjalnej wiedzy – niezależnie od ich wartości lub dokładności – mogą ominąć zwykłe mechanizmy rygoru epistemologicznego, zanim zostaną potraktowane jako prawdy. Oznacza to, iż jeśli przyjmiemy punkt widzenia spoza jakiejkolwiek konkretnej tradycji wiary, to bardzo sprawiedliwe jest stwierdzenie, iż ta specjalna wiedza niekoniecznie jest wiedzą w ogóle. Składa się ona z idei, które, choć mogą być prawdziwe lub mogą być prawdą (lub nie), zostały wyprane przez jakiś ideologicznie wypaczony proces i traktowane jako wiedza, niezależnie od tego, czy zasługują na ten status, czy nie.
Pismo Święte istnieje jako ideologiczny materiał referencyjny do informowania, obrony i definiowania tradycji wiary, która je szanuje. zwykle zawierają one niezliczone propozycje i oświadczenia, które są traktowane jako prawdy w plemionach moralnych, które opierają się na tych źródłach. Ponieważ odniesienia te zawierają tak wiele artykułów, a większość z nich to (zazwyczaj) dobrze zamierzone próby opisania ludzkiej kondycji intrapersonalnie („duchowo”) i ekstrapersonalnie (społecznie), wiele z tych oświadczeń jest albo prawdziwych, w większości prawdziwych, prawie prawdziwych, dotykających prawd lub zawierających rozpoznawalne jądra prawdy.
Oznacza to, iż to, co jest istotne dla obecnej dyskusji na temat propozycji zawartych w moralnych plemiennych kanonach biblijnych, to nie to, czy są one prawdziwe – lub jak bardzo są prawdziwe – ale to, iż proces, który zapewnił im status „specjalnej wiedzy”, nie jest adekwatny do tego epistemologicznego zadania. Nie jest możliwe roszczenie do wiedzy, gdy rygor epistemologiczny został pominięty, ponieważ wiedza musi być nie tylko prawdziwa, ale także uzasadniona. Specjalne objawienie i moralnie motywowane pranie idei nie są akceptowanymi drogami do uzasadnienia i nie bez powodu. Powodem jest to, iż ludzie znacznie częściej się mylą niż mają rację, a adekwatne odpowiedzi na temat rzeczywistości można uzyskać tylko tymczasowo i poprzez eliminację, jak mogłyby to ująć osoby religijne, tak wiele plew z tak małej ilości pszenicy.
Kanon akademicki w studiach [badaniach] o pretensjach [skargach, urazach] – i we wszystkich sąsiednich sektorach akademickich, które zostały skorumpowane przez studia o pretensjach – jest taki sam. Studia o pretensjach to Biblia i Hadis Sprawiedliwości Społecznej. Ponieważ tego rodzaju badania są oceniane przede wszystkim pod względem ideologicznym, stanowią one rodzaj objawionej mądrości. Zamiast rygoru epistemologicznego, jakiego powinniśmy oczekiwać od rzetelnych badań, i zamiast autorytetu proroków w religiach, studia o pretensjach [grievance studies] wykorzystują niezwykle złożoną sieć ideologicznych pobożności, zasad społecznych opartych na wykroczeniach i osiągnięć akademickich, aby kanonizować objawienia swoich uczonych. Ponieważ jednak kanon ten jest traktowany jako zbiór wiedzy, nic w nim nie musi być wyraźnie przyjmowane na wiarę przez jego zwolenników i aktywistów, co stanowi poważny problem.
Wiara w sprawiedliwość społeczną
Istnieje jasna, wyraźna granica między przekonaniami opartymi na wierze a wiedzą, a jest nią uzasadnienie epistemologiczne.
Wiara, jak napisano, jest zapewnieniem rzeczy, których się spodziewamy i przekonaniem o rzeczach, których nie widzimy. Wyznawcy religii często stosują wiarę w tym sensie zarówno jako pierwszą, jak i ostatnią linię uzasadnienia swoich (zazwyczaj niefalsyfikowalnych) przekonań religijnych. Z pewnością artykuły wiary mogą reprezentować prawdziwe przekonania na temat stanu świata, ponieważ są utrzymywane dzięki zapewnieniu o rzeczach, których się spodziewamy i przekonaniu o rzeczach, których nie widzimy – i mogą być traktowane jako takie w obrębie sekty i traktowane jako coś podobnego przez osoby spoza niej – ale nie są wiedzą. Istnieje jasna, wyraźna granica między przekonaniami opartymi na wierze a wiedzą, a jest nią uzasadnienie epistemologiczne. Jego brak jest jednoznacznie tym, co autor Listu do Hebrajczyków miał na myśli mówiąc o „rzeczach niewidzialnych”, a wiara może być rozumiana jako pełnomocnik usprawiedliwienia, co czyni „szczególną wiedzę” objawionej mądrości szczególną.
Jeśli chodzi o uzasadnienie epistemologiczne, możemy najogólniej (ku ogromnej frustracji historyków i filozofów, którzy będą musieli się z tym pogodzić – ale i tak tego nie zrobią) podzielić historię ludzkiej myśli na trzy nakładające się na siebie i zbyt uproszczone paradygmaty. Są to: przednowoczesny, nowoczesny i postmodernistyczny. Najlepszym sposobem na ich scharakteryzowanie jest ich stanowisko wobec (być może nieco naiwnego) podejścia do tworzenia wiedzy i organizacji społecznej, które często określamy mianem myśli oświeceniowej. Nowoczesny paradygmat generalnie akceptuje oświeceniowy światopogląd i charakteryzuje się liberalizmem, racjonalizmem, nauką, sceptycyzmem i indywidualizmem. Zarówno paradygmat przednowoczesny, jak i postmodernistyczny są, teraz, gdy oświecenie już się dokonało, aktywnie antyoświeceniowe, jeden z jawnie religijnymi motywacjami, a drugi prawdopodobnie tak. Ogólnie rzecz biorąc, nowoczesny paradygmat – myśl oświeceniowa – jest sceptyczny wobec zdolności wiary do uzasadniania twierdzeń dotyczących wiedzy. Myśl oświeceniowa odrzuca jako ludzką próżność i niemal pewne źródło błędu ideę, iż jakakolwiek wiedza jest wyjątkowa.
Nowy sposób wyjaśniania – David Deutsch
Religie ewoluowały, aby zaspokajać ludzkie potrzeby niemal w całości w epokach przednowoczesnych i jako takie zwykle pokładają wiarę w bóstwa sprawcze i różne zapewnienia oferowane przez ich tradycje – najczęściej dotyczące dobrobytu, życia i śmierci. Przednowoczesny projekt antyoświeceniowy działa, tak jak przez wieki (prawdopodobnie od czasu, gdy zapoczątkował go Kant), aby bronić tych religijnych artykułów wiary przed niszczącym wpływem, jaki wywiera na nie współczesny sceptycyzm. Sukces tego projektu, choć nieustępliwy, był ograniczony. Nastąpiło Oświecenie, a wraz z nim rozkwitła Nowoczesność. Bóg powoli umierał.
Nowoczesność nie jest jednak w pełni satysfakcjonująca. Potrzeby psychospołeczne, które religia pomaga ludziom zaspokoić, są głębokie i nie znikają tylko dlatego, iż nauczyliśmy się wykorzystywać nasz sceptycyzm w użyteczny sposób, aby zdobywać coraz dokładniejszą wiedzę o świecie. W swojej proroczej książce z 1992 roku, Kindly Inquisitors [Łaskawi Inkwizytorzy], Jonathan Rauch wyraźnie artykułuje trzy ludzkie skargi [pretensje] na metody produkcji wiedzy myśli oświeceniowej (którą z braku lepszego terminu nazywa „nauką liberalną”). Według Raucha, fundament nowoczesności, jak chcielibyśmy tego wraz z Helen Pluckrose, cierpi z powodu skargi na duchowość, skargi na cnotę i skargi na wspólnotę.
Nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły argumentu Raucha – który podkreśla, iż ludzie czują, iż oświeceniowe liberalne wartości i normy nowoczesności są pod tym względem nieco zbyt bezduszne i oschłe, by stanowić podstawę ludzkiej kultury – te skargi „mówią mniej o złym charakterze liberalnej nauki niż o jej kompletności”. Krótko mówiąc, ludzie często postrzegają je jako niedostatecznie przemawiające do naszych głęboko ludzkich potrzeb cudowności, celu, moralności, mitologicznej interpretacji i wspólnych przekonań. W związku z tym powinno być wystarczająco jasne, aby stwierdzić, iż to, co nazywa „sceptyczną wiarą”, utrudnia ludziom zaspokojenie dokładnie tych potrzeb, które przednowoczesne konstrukty, takie jak religia i towarzyszące im mitologie, istnieją po to, aby je wypełnić.
Te niezadowolenia zrodziły nowy postmodernistyczny projekt antyoświeceniowy jako reakcję i odrzucenie wielkich, rozległych „metanarracji” nowoczesności, które tak wyraźnie zawiodły pod koniec XIX i na początku XX wieku. Zamiast jednak próbować cofać się i łączyć ramiona z przednowoczesnymi i ich religiami, postmoderniści uznali i zaakceptowali najtrudniejszą prawdę Oświecenia: Bóg naprawdę nie żyje. Wydaje się, iż wraz z tym przyjęli ponury nihilizm, przed którym konsekwentnie ostrzegali przednowocześni, gdyby został przyjęty.
(Nie)mierzalny Wszechświat | Psychologia totalitaryzmu – Mattias Desmet
Postmodernistyczna wiara nie jest zatem podobna do wiary przednowoczesnej, ale wciąż jest wiarą. Na przykład w Sprawiedliwości Społecznej wciąż szuka pewności rzeczy, na które ma nadzieję, postrzegając siebie jako nieuchronnie po „właściwej stronie historii”. Jest to również przekonanie o rzeczach niewidzialnych. Sprawiedliwość Społeczna jest tym, co można lepiej nazwać postmodernizmem stosowanym (z jego kanonem w tym, co wraz z innymi nazwałem „studiami o pretensjach [grievance studies]”). Postmodernizm stosowany zaczyna się w postmodernizmie, który jako filozofia społeczna zawiera następujące aksjomaty, traktowane jako artykuły wiary, jak zwięźle (i dobroczynnie) podsumował Connor Wood:
1.Wiedza i prawda są w dużej mierze konstruowane społecznie, a nie obiektywnie odkrywane.
2. To, co uważamy za „prawdę”, jest w dużej mierze funkcją władzy społecznej: kto ją dzierży, kto jest przez nią uciskany, jak wpływa ona na to, jakie wiadomości słyszymy.
3. Władza jest generalnie opresyjna i nastawiona na własny interes (i domyślnie o sumie zerowej).
4. Tak więc większość twierdzeń o rzekomo obiektywnej prawdzie to w rzeczywistości gry władzy lub strategie legitymizacji określonych układów społecznych.
Do tej listy musimy koniecznie dodać komponent antyrealistyczny, który nie tylko postrzega obiektywność jako praktycznie nieosiągalną, ale idzie dalej i dochodzi do wniosku, iż obiektywna rzeczywistość w ogóle nie jest realna (lub przynajmniej nie jest poznawalna). Zamiast tego rzeczywistość jest konstruowana i zapośredniczona przez język (stąd drugi punkt Wooda zawierający odniesienie do wpływu na to, jakie wiadomości słyszymy), a ten jest zawsze skażony z natury samozainteresowaną władzą. Krótko mówiąc, ci, którzy mają władzę, mogą i tworzą strukturę języka – zwanego dyskursami, które są sposobami mówienia o rzeczach – tak, iż ich prawdy, które są subiektywne, są błędnie traktowane jako prawda, która jest obiektywna.
Postmodernizm niesie więc ze sobą również artykuł wiary w postaci relatywizmu: wyznaje wiarę, iż nie ma powodu, by uprzywilejowywać jakikolwiek zestaw prawd zapośredniczonych kulturowo nad jakimkolwiek innym, a zatem prawdy każdej grupy kulturowej mogą być równie ważne (czytaj: prawdziwe), jak prawdy każdej innej. W ten sposób czwarty punkt Wooda wynika z jego trzeciego i dlatego postmodernistyczne inicjatywy, takie jak Sprawiedliwość Społeczna, są tak zainteresowane znalezieniem sposobów na promowanie „innych sposobów poznania” i „prawd” uciskanych grup, które ich zdaniem są mniej rozpoznawane tylko dlatego, iż znalazły się na krótszym końcu dynamiki władzy ucisku.
Celem myślenia jest pozwolenie na to, by twoje myśli umarły zamiast ciebie – Jordan Peterson
Postmodernizm stosowany nie jest jednak tak puszysty jak postmodernizm. Znaczący zwrot koncepcyjny nastąpił pod koniec lat 80. i na początku lat 90. – zwłaszcza po słynnym artykule „Mapping the Margins [Mapowaniu marginesów]” autorstwa Kimberlé Crenshaw, który wprowadził na świat ideę intersekcjonalności. Zwrot ten zaowocował dwoma nowymi artykułami wiary, które przygotowały grunt pod Sprawiedliwość Społeczną (i jej silne uzależnienie od polityki tożsamości). Kimberlé Crenshaw wyraźnie podkreślała, iż postmodernizm musi zostać zastosowany do tworzenia zmian, a aby to zrobić, należy wycofać część antyrealizmu filozofii postmodernistycznej.
Intersekcjonalność to amerykański maoizm
Dla K. Crenshaw (grupowa) tożsamość i ucisk oparty na tożsamości muszą być realne, a postmodernistyczna analiza pozostawała sposobem na zmierzenie się z tymi realiami. Tak więc Sprawiedliwość Społeczna przyjmuje jako artykuł wiary, iż tożsamość oparta na grupie jest rzeczywista, znacząca i jest miejscem ucisku (lub dominacji), a sposobem na zrozumienie tego problemu są postmodernistyczne doktryny społecznej konstrukcji (głównie poprzez język) władzy. Idea ta została znacznie wzmocniona w 1989 roku przez wprowadzenie przez Peggy McIntosh doktryny „przywileju”. Koncepcja ta jest równoznaczna z doktryną grzechu pierworodnego dla Sprawiedliwości Społecznej i działa funkcjonalnie w przybliżeniu w taki sam sposób, jak władza, zgodnie z powyższą charakterystyką Wooda.
Mitologiczny rdzeń postmodernizmu stosowanego
Kreacjonizm jest, jeżeli można to tak nazwać, filozofią mającą na celu oderwanie ludzkości od natury.
Jak w każdej religii, te obiekty wiary w Sprawiedliwość Społeczną nie są odosobnionymi przekonaniami. Wręcz przeciwnie; są one częścią stosunkowo wyrafinowanej mitologii, która bardziej niż cokolwiek innego sprawia, iż Sprawiedliwość Społeczna jest bliższym kuzynem religii niż wiele innych rodzajów plemion moralnych. Ponieważ Sprawiedliwość Społeczna jest zjawiskiem postmodernistycznym, a nie przednowoczesnym, nie ma powodu, by oczekiwać, iż jej mitologia pojawi się w zwykłych kontekstach, które pasują do tego terminu, które często koncentrują się na bóstwach, ponieważ dla postmodernistów Bóg jest martwy. Zamiast bóstw istnieją niezliczone i ostatecznie tajemnicze działania społeczeństwa, które „Bóg” funkcjonalnie symbolizuje w przednowoczesnych mitologiach. W rzeczywistości jest to właśnie różnica, która najbardziej odróżnia Sprawiedliwość Społeczną od religii – religie mają przednowoczesne mitologie, podczas gdy Sprawiedliwość Społeczna nie.
Być może najbardziej rażącym i nieeleganckim przejawem myśli mitologicznej jest wiara w coś takiego jak kreacjonizm. W przednowoczesnych plemionach moralnych kreacjonizm jest zwykle wyraźnie zapisany w typowym języku mitologicznym. Bogowie stworzyli świat i wszystko, a zwłaszcza istoty ludzkie. Pierwszą z tych kwestii jest kosmologia – rodzaj historii pochodzenia wszechświata i wszystkiego, co się w nim znajduje. W religiach, które są przednowoczesne, kosmologie te przybierają formę, jakiej można się spodziewać; są fenomenologicznym schematem atrybucji istnienia świata i opisują jego pochodzenie w kategoriach mitologicznych postaci. Bóg stworzył świat w siedem dni, a może został on stworzony przez Odyna ze zwłok jego pradziadka, którego zamordował.
Sprawiedliwość Społeczna, jako zjawisko postmodernistyczne, nie ma wyraźnej kosmologii w taki sam sposób, jak robią to przednowoczesne religie, ponieważ są one zbudowane z przednowoczesnych mitologii. Postmodernizm nie interesuje się takimi rzeczami i jest zadowolony z tego, iż świat istnieje, a różne ludzkie próby wyjaśnienia go są równie dziwaczne. Dzieje się tak dlatego, iż postmodernistyczna mitologia jest mitologią społeczną, która zamiast starać się umieścić człowieka w świecie, stara się całkowicie usunąć społeczeństwo z natury. W związku z tym ma kosmologię – fenomenologiczny schemat atrybucji dla tej części świata, na której jej zależy: społeczeństwa i kultury, a zwłaszcza władzy w nich.
Postmodernistyczna kosmologia jest zatem konstruktywistyczna i zakłada, iż nasze konstrukcje społeczne definiują kultury, w których istnieją wszechobecne konflikty nierówności, dominacji i ucisku, z białymi, męskimi, heteroseksualnymi, zachodnimi, europejskimi, kolonialistycznymi, pełnosprawnymi i tak dalej posiadającymi nadmierną dominację nad wszystkimi innymi. Dlaczego? Cóż, to jest niejasne, ale ogólnie zakłada się, iż dzieje się tak z powodów, które, czymkolwiek są, są zdecydowanie niesprawiedliwe społecznie. W postmodernistycznej kosmologii to nie sprawiedliwy Bóg stworzył świat i uporządkował go zgodnie ze swoimi planami i ku swojej chwale, ale zadufani w sobie potężni i uprzywilejowani, którzy zrobili to w taki sposób, iż ich władza i przywileje wiecznie dążą do utrzymania siebie, swoich planów i swojej chwały.
Ludzie mają jednak tendencję do solipsyzmu i narcyzmu, a stworzenie świata ma niewielkie znaczenie mitologiczne w porównaniu ze specjalnym stworzeniem istot ludzkich w świecie. W rzeczywistości to nie tyle kreacjonizm, co specjalne stworzenie ludzi jest atrybutem, który najbardziej wyraźnie wskazuje na głęboko mitologiczną rękę. Krótko mówiąc, kreacjonistyczne mitologie służą ostatecznie próżnemu, ale pozornie pocieszającemu celowi wyniesienia istot ludzkich do statusu odrębnego od wszystkich innych organizmów biologicznych. Kreacjonizm jest, jeżeli można to tak nazwać, filozofią mającą na celu oderwanie ludzkości od natury.
W ramach Sprawiedliwości Społecznej negacjonizm ten najpierw usuwa społeczeństwo z natury, zakładając konstruktywistyczne pochodzenie, a następnie dalej usuwa istoty ludzkie z natury poprzez niejasno szlachetną (i pierwotnie oświeceniową) ideę pustej tablicy. Koncepcja Czystej Karty to, w skrócie, przekonanie, iż pod względem poznawczym i psychologicznym wszystkie istoty ludzkie rodzą się w dużej mierze identyczne, z umysłami jak „puste tabliczki”, na których można zapisać wszystkie niezliczone sposoby i sposoby ludzkiej ekspresji. Tam, gdzie dla niektórych osób religijnych jesteśmy dziećmi Boga, ukształtowanymi na Jego boskie podobieństwo, dla Sprawiedliwości Społecznej jesteśmy dziećmi społeczeństwa, ukształtowanymi przez jego konstrukcje społeczne i dynamikę władzy, którą utrzymują. Pogląd ten ma być środkiem łagodzącym, który usprawiedliwia (postmodernistyczne) krytyczne konstruktywistyczne środki, dzięki których Sprawiedliwość Społeczna stara się usprawiedliwić zarówno dzięki zwykłych narzędzi sofistyki, jak i nalegającego imperatywu etycznego.
Koncepcja Czystej Karty [Czysta Tablica/Tabula Rasa] – Steven Pinker
Jesteś pasterzem a nie inżynierem – Prof. Russell Barkley o rodzicielstwie
Ujmując to inaczej, dla zwolenników Sprawiedliwości społecznej kreacjonizm specjalny przybiera formę (krytycznego) konstruktywizmu społecznego – który podkreśla, zgodnie z czterema powyższymi punktami Wooda, iż ludzie są socjalizowani do swojej tożsamości przez kulturowo legitymizowane dyskursy i oczekiwania dotyczące tożsamości – socjalizacja, która jest absolutna. Jej wyraźnym celem, pomimo tego, iż jest z pewnością fałszywa w absolutnym sensie, jest zapobieganie potencjalnym wrodzonym różnicom w psychologii lub innych zdolnościach umysłowych przed wykorzystaniem ich do niecnych celów przez wszelkiego rodzaju supremacjonistów. Supremacjoniści są w tym przypadku (absolutnie złymi) ludźmi, którzy posiadają władzę i przywileje na mocy swojej tożsamości (lub szukają nagród w pochlebnej zdradzie) i mają nadzieję wykluczyć inne grupy tożsamości z uzyskania tego samego. Najbardziej jawnym i, z racjonalnego punktu widzenia, mało prawdopodobnym zastosowaniem tego przekonania jest to, iż płeć kulturowa (lub płeć biologiczna) jest konstrukcją społeczną, opartą na wątpliwych założeniach, iż nie ma absolutnie żadnych przeciętnych różnic poznawczych lub psychologicznych istniejących między płciami kulturowymi (lub płciami biologicznymi) i iż równość płci kulturowych (lub płci biologicznych) z natury zależy od tego, czy takie różnice nie zostaną uznane za produkt czegokolwiek innego niż niesprawiedliwe konstrukcje społeczne, które wymagają natychmiastowego zakłócenia.
Ważne jest, aby odróżnić to przekonanie w ramach Sprawiedliwości Społecznej od bardziej rozsądnego (i z pewnością prawdziwego) przekonania o średnich wrodzonych różnicach, które jest przyjmowane przez zasadniczo każdego pracującego naukowca, który bada, powiedzmy, płeć – iż istnieje element socjalizacji, który częściowo definiuje nasze wyrażenia płci. Oznacza to, iż spór nie jest taki, jak chcieliby zwolennicy sprawiedliwości społecznej, abyśmy wierzyli, iż jest to: czysta karta kontra esencjalizm płciowy. Większość ludzi słusznie zakłada, iż jakakolwiek jest tożsamość płciowa, ma ona coś wspólnego z realiami ich biologii i coś wspólnego ze sposobem, w jaki ich lokalna kultura nauczyła ich ją wyrażać. Zwolennicy koncepcji Czystej Karty kilka się tym przejmują, jeżeli w ogóle to robią. Podążając na przykład za wybitną kapłanką genderyzmu Judith Butler w jej monumentalnym tomie Gender Trouble, przytłaczające przekonanie Sprawiedliwości Społecznej jest takie, iż „płeć jest kulturowym znaczeniem, jakie przyjmuje upłciowione ciało”, a choćby „być może ten konstrukt zwany »płcią« jest tak samo skonstruowany kulturowo jak płeć”. Oznacza to, iż zarówno płeć kulturowa [gender], jak i „być może” płeć biologiczna [sex] są dla Butler całkowicie społecznie skonstruowane. Dodajmy na chwilę do zakładek to totalizujące myślenie, ponieważ powróci ono, gdy będziemy głębiej omawiać mit.
Być może bardziej zgrabnie niż jakikolwiek inny filozof, Leszek Kołakowski zbadał ideę myślenia mitologicznego w kontekście religijnym i poza nim, zwłaszcza w książce Obecność Mitu [The Presence of Myth]. Pisząc dla The New Atlantis, czasopisma poświęconego technologii i nauce, Alan Jacobs podsumował pojęcie mitu Kołakowskiego w odniesieniu do Sprawiedliwości Społecznej („wokeness”), która przejawia się na kampusie. W najkrótszym możliwym podsumowaniu „rdzeń mitologiczny” dla Kołakowskiego jest ostatecznie metafizyczny i nie należy go rozumieć dosłownie ani racjonalnie. Jak ujmuje to Jacobs, cytując Kołakowskiego: „Mityczny rdzeń cywilizacji (…) opisuje ten aspekt naszego doświadczenia, który »nie ujawnia się w naukowych pytaniach i przekonaniach«. Obejmuje on »nieempiryczną, nieuwarunkowaną rzeczywistość« naszego doświadczenia, to, czego nie da się potwierdzić ani zaprzeczyć”. Jest to oczywiście dokładnie to, o czym właśnie rozmawialiśmy. Wierzy się w przekonanie o rzeczach niewidzialnych.
Wśród wielu istotnych i ważnych kwestii, które Jacobs porusza w tym użytecznym eseju, jest uwaga Kołakowskiego, iż niezależnie od tego, w co chcieliby wierzyć spirytyści, zestawy wierzeń mitologicznych nie są traktowane a la carte i są sprzeczne z myślą oświeceniową. Jak zauważa Jacobs: „Nie można analitycznie rozdzielić złożonej, zintegrowanej struktury mitycznej i powiedzieć: »Wybieram to, ale nie tamto« bez wyrywania dziur w sieci i pozostawiania jej zwisającej i bezużytecznej. To właśnie instrumentalny rozum zawsze robi z mitem”. Jak twierdzi Jacobs, jest to jedyny sposób na zinterpretowanie natury Sprawiedliwości Społecznej, która często postrzega najmniejszą niezgodę jako coś katastrofalnego, takiego jak zaprzeczenie lub wymazanie samej podstawy własnej tożsamości. Jacobs, prawdopodobnie słusznie, wskazuje, iż dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, iż niezgoda z czyimiś świętymi przekonaniami jest postrzegana jako skalanie, które, jak pokazuje praca psychologa Jonathana Haidta na temat psychologicznego obrzydzenia, jest często uważane za zaraźliwe, podobnie jak obrzydliwe czynniki zakaźne. Jest to powszechna cecha myślenia religijnego. Mimo to od razu przychodzą mi na myśl liczne przykłady zachowań w zakresie Sprawiedliwości Społecznej, które w inny sposób są trudne do przeanalizowania, takie jak to, iż mikroagresja dowodzi systemowej bigoterii, która dowodzi szerzącej się supremacji, a dokładniej, iż każda potencjalna interpretacja luki płacowej inna niż naiwna, którą tak często słyszymy, jest niedopuszczalną apologią uprzedzeń i ucisku.
Tożsamości w Sprawiedliwości Społecznej są rozumiane mitologicznie, ponieważ są wymyślane na nowo jako ideologie – w tym białość, czarność i męskość – ustanowione w („autentycznych”) wyrażeniach żywego doświadczenia i zdefiniowane zgodnie z artykułami wiary stosowanego postmodernizmu. W związku z tym nie można z nimi dyskutować i nie można się z nimi nie zgadzać ani ich kwestionować „bez wyrywania dziur w sieci i pozostawiania jej zwisającej i bezużytecznej”. W tym miejscu powinieneś wrócić do tej zakładki o totalizującym rozumieniu konstrukcji społecznej w odniesieniu do płci kulturowej (a choćby płci biologicznej), co powinno wyjaśnić, iż konstruktywizm społeczny (i krytyczny) jest częścią mitologicznego rdzenia Sprawiedliwości Społecznej. Jak wyjaśnia Kołakowski: „Uczestniczyć w doświadczeniu mitycznym można tylko pełnią swojej osobowości, w której zdobywanie informacji i przyswajanie dyrektyw są nierozłączne”. Można to uznać za niezawodny znak, iż ma miejsce myślenie mitologiczne w służbie świętych idei.
Struktura mitologicznego rdzenia Sprawiedliwości Społecznej – tak jak stało się to w ramach intersekcjonalizmu, który Robby Soave trafnie określił jako „system operacyjny współczesnej lewicy” – w rzeczywistości ma nazwę, którą nadała jedna z pionierek myśli intersekcjonalnej, Patricia Hill Collins. Patricia H. Collins opisuje społeczeństwo jako podlegające (a raczej charakteryzujące się) matrycą dominacji, w której władza i przywileje działają w celu zdominowania, ucisku, marginalizacji i uciszenia względnie uciskanych tożsamości. W ten sposób bycie ofiarą staje się święte i podnosi czyjąś boską pozycję, a zatem (postrzegana) ofiara otrzymuje rodzaj żywej świętości. Jest to, jak wspomniano powyżej, wyraźnie zastosowana koncepcja postmodernistyczna i reprezentuje „nieempiryczną, nieuwarunkowaną rzeczywistość”, która nie jest „ujawniana przez naukowe pytania i przekonania” Sprawiedliwości Społecznej. Collins, podobnie jak K. Crenshaw, przyjęła artykuł wiary w Sprawiedliwość Społeczną, iż tożsamość i ucisk oparty na tożsamości są rzeczywistością, a stosowane postmodernistyczne analizy władzy i przywilejów są operacyjnymi środkami ich zrozumienia. Jak ujęła to sama K. Crenshaw, „intersekcjonalność jest wrażliwością analityczną, sposobem myślenia o tożsamości i jej związku z władzą”.
Religie czasami postrzegają świat w kategoriach Upadku z Utopii, a cechy te są często wyrażane w ich nadrzędnych mitologiach. W religiach przednowoczesnych mity te zwykle przedstawiają jakąś formę Wroga, który w swojej arogancji inicjuje upadek w zepsucie i w swojej zazdrości przyjmuje rolę Zwodziciela Człowieka, aby zepsuć omylnych ludzi – często fałszywą mądrością lub prawdziwą, ale zakazaną wiedzą. Na przykład w Biblii mit głosi, iż Szatan, wróg i zwodziciel, ofiarował człowiekowi owoc z Drzewa Wiedzy, aby człowiek mógł popaść w świadomość własnych interesów, co nazywa się grzechem. „Myślę, więc jestem” jest w pewnym sensie w tym samym momencie zepsute przez »Jestem (oddzielony), więc chcę«.
W postmodernistycznych mitologiach, w których nie ma takich istot, ten wróg jest uważany za grzech pychy, a przynajmniej ma swój początek w wierze, iż możemy odważyć się twierdzić, iż znamy obiektywną prawdę. Postmodernizm był negatywną reakcją na aroganckie założenia nowoczesności dotyczące postępu i cynicznym odrzuceniem jej „metanarracji”, którymi były mitologie modernistów, w tym komunizm, kapitalizm, pozytywizm logiczny i nauka, nie wspominając o przednowoczesnych, takich jak religia. W postmodernizmie filozofowie tacy jak Foucault, Derrida i Lyotard spojrzeli na wraki wielkich wojen XX wieku i niepowodzenia naszego modernistycznego, pozytywistycznego postępu technologicznego w leczeniu chorób ludzkości i zobaczyli, iż zwodzicielem człowieka jest człowiek. W postmodernizmie człowiek, poprzez swoje aroganckie przekonanie, iż może wiedzieć, jak uporządkować świat, staje się swoim własnym Oszustem, swoim własnym Wrogiem, swoją własną Śmiercią, a zatem odpowiedzią jest cynizm przepakowany jako sceptycyzm w odniesieniu do projektów nowoczesności, zwłaszcza rzekomego racjonalizmu, który postrzega jako samousprawiedliwiające się produkty białych, zachodnich, potężnych mężczyzn.
Postmoderniści Stosowani, tacy jak ci, których znajdujemy w Sprawiedliwości Społecznej, idą o krok dalej, choć w tym celu opierają się bezpośrednio na postmodernistycznej mitologii. Aplikacja, która doprowadziła postmodernizm do jego stosowanego zwrotu, uznaje za aksjomat, iż tożsamość i ucisk są rzeczywiste, a najlepszym sposobem na ich zrozumienie jest cyniczna postmodernistyczna analiza. Wrogiem w kręgach teoretycznych jest władza i przywileje, które są wszechobecne i śmiertelnie korumpujące. Gdy przekłada się to na aktywizm na rzecz Sprawiedliwości Społecznej, ten wróg staje się „nienawiścią”, a nienawiść jest wszędzie i nigdy się nie kończy – rasizm, seksizm, mizoginia, homofobia, ableizm, transfobia i tak dalej, i dalej – i wyraża się w mowie nienawiści, która ją utrwala i legitymizuje.
W Sprawiedliwości Społecznej Nienawiść jest złowrogą manifestacją władzy i przywilejów, które przejawiają się w matrycy dominacji, działając poprzez dyskursy na rzeczywistość ucisku i tożsamości. Ponieważ władza i przywileje są wszędzie i są relacyjne, i ponieważ uważa się, iż z natury działają w celu usprawiedliwienia i utrwalenia siebie, nienawiść jest wszędzie i wieczna. Ludzkość jest zatem upadła, ponieważ dominacja dominujących grup jest wiecznym zepsuciem, a nasza grzeszna natura – przywilej – wyraża się w bigoterii, która ostatecznie jest próbą utrzymania i usprawiedliwienia naszych przywilejów. Przekonanie to jest teologicznie identyczne z kalwińskim pojęciem całkowitej deprawacji, które utrzymuje, iż ludzie są tak zepsuci nie tylko przez grzech (pierworodny), ale przez nieubłagane pragnienie grzechu, iż nie możemy choćby wybrać sprawiedliwości (Boga), bez względu na to, jak bardzo Go pragniemy.
Prowadzi to do kolejnego tematu, który jest niemal wszechobecny w Sprawiedliwości Społecznej: praca „Sprawiedliwości” nigdy się nie kończy. Podobnie jak w przypadku wielu innych kwestii, doktryna ta ma zastosowanie zarówno w wymiarze pozapersonalnym (społecznym), jak i intrapersonalnym (indywidualnym). Odnosi się to do społeczeństwa, w którym musimy nieustannie podejmować wysiłki przeciwko nienawiści, aby zredukować wszelkie formy bigoterii (zgodnie z zastosowaną analizą postmodernistyczną). Odnosi się to również do osoby, od której oczekuje się, iż będzie nieustannie spoglądać w głąb siebie, aby odkryć swoją upadłą naturę – swoje nieświadome, ukryte i przypadkowe uprzedzenia – i próbować uczynić je i ich ucisk widocznymi. Gwarancja niepowodzenia takiego celowo niekończącego się projektu koncentruje wiarę i wzmacnia afektywne więzi z mitologicznym rdzeniem działającym pod nim.
Epistemologie kieszonkowe
Kieszonkowe epistemologie są czasami skomplikowanymi środkami, dzięki których moralni plemiennicy próbują uzasadnić artykuły swojej wiary w sposób, który powierzchownie zadowala „sceptyczną wiarę” technologicznego rdzenia.
Jak zauważa Kołakowski, mitologiczny rdzeń (każdego moralnego plemienia) nieuchronnie i wielokrotnie zderza się z „rdzeniem technologicznym” (który możemy nazwać myślą oświeceniową lub nauką liberalną, zgodnie z poprzednimi sekcjami) i nie może przetrwać tego spotkania. Kiedy tak się stanie, racjonalny sceptycyzm Oświecenia zażąda od mitologii usprawiedliwienia się, ponieważ, jak zauważa Kołakowski, społeczeństwo zawsze „pragnie włączyć mit w porządek technologiczny”. Jednak, jak zauważa Jacobs, „jedynym sposobem na znalezienie uzasadnienia dla mitu jest rozłożenie go na części składowe, przeanalizowanie i ponowne złożenie go w logiczną sekwencję. Oznacza to, iż mit można uzasadnić jedynie poprzez zaprzestanie bycia mitem”.
Nie jest to jednak tylko rodzaj werbalnej wojny między racjonalnymi technologami a afektywnymi mitologami, zwłaszcza w świecie, który już doświadczył oświeceniowej nowoczesności. Myśliciele antyoświeceniowi, którzy chcą trzymać się swoich mitologii, znajdują się pod ogromną presją, by legitymizować je w sensie technologicznym, i robią to poprzez ewolucję tego, co możemy nazwać kieszonkowymi epistemologiami. Są to niekiedy skomplikowane środki, dzięki których moralni trybaliści próbują uzasadnić artykuły swojej wiary w sposób, który powierzchownie zadowala „sceptyczną wiarę” technologicznego rdzenia.
Ostatecznie, mówiąc nieco formalnie, wysiłki te podejmują różne nieuzasadnione twierdzenia metafizyczne (w szczególności ontologiczne, takie jak to, iż Bóg istnieje lub iż nasze całkowite potencjalne zrozumienie rzeczywistości jest ostatecznie subiektywne i skonstruowane przez język używany w służbie władzy). Następnie próbują ugruntować w nich „specjalne” metody wytwarzania wiedzy (epistemologie). Ma to na celu nadanie poczucia gwarancji metafizyce (a więc mitologii), którą przedstawiają, a magia jest osiągana poprzez zastosowanie dużej ilości filozofowania lub teoretyzowania w celu ukrycia faktu, iż całe przedsięwzięcie opiera się na rozumowaniu okrężnym [błędnym kole rozumowania].
Najbardziej prymitywnym – ale nie najbardziej podstępnym – sposobem działania kieszonkowych epistemologii jest aktywna próba podważenia standardowych, sprawdzonych (oświeceniowych) podejść do wiedzy. Robią to, by ukryć braki we własnych metodach wytwarzania wiedzy. Przednowoczesne sztuczki polegają na twierdzeniu, iż „sceptyczna wiara” jest przez cały czas wiarą i naleganiu, aby cała wiedza była zakorzeniona w Bóstwie, a zatem mówienie o wiedzy w ogóle oznacza uznanie istnienia i suwerenności Boga. Postmodernistyczną sztuczką jest twierdzenie, iż to, co uważamy za wiedzę, jest tylko jedną z wielu wiedzy, a zwłaszcza tą, która jest kulturowo usytuowana w białych, męskich, zachodnich i innych „dominujących” sposobach poznania, które aktywnie wykluczają alternatywne sposoby poznania z uciskanych i marginalizowanych grup.
Posuwa się to tak daleko, iż otwarcie twierdzą, iż rozum i rygor są narzędziami dominacji.
Ostatecznie, mówiąc inaczej, dla ludzi przednowoczesnych cała wiedza jest zakorzeniona w Bogu, a dla postmodernistów cała wiedza jest nierozerwalnie związana z Matrycą Dominacji. Oznacza to, iż w obu antymodernistycznych przypadkach cała wiedza jest postrzegana jako podporządkowana mitologicznym rdzeniom w ich centrach. Jest to aktywny środek służący niczemu więcej niż opieraniu się wkraczaniu tego, co technologiczne i sceptyczne, w sferę sacrum i mitologii, i nie może rygorystycznie osiągnąć tego, do czego wykorzystują go moralni trybaliści [plemiennicy].
Kieszonkowe epistemologie mogą być również dość specyficzne. Najbardziej znaną spośród kieszonkowych epistemologii w tradycjach przednowoczesnych jest (kalwińska) Epistemologia Reformowana. Epistemologia reformowana jest w istocie sposobem, w jaki niektórzy przednowocześni wyznawcy religii upierają się, iż ich wiara stanowi uzasadnienie ich przekonań, aż do zaproponowania rzekomego dodatkowego zmysłu, zwanego sensus divinatatis, który dowodzi, iż Bóg istnieje (w każdym razie dla sprawiedliwych) wyłącznie poprzez możliwość odczuwania Jego obecności. Mormoni słynnie określali swoją wersję tej idei jako „płonącą w ich piersiach”, a słynny chrześcijański apologeta (par excellence?) William Lane Craig nazwał ją „wewnętrznym Świadectwem Ducha Świętego” (które nazwał „wewnętrznym pokonującym-pogromcą”, co oznacza, iż żaden argument nie może go pokonać – nie trzeba dodawać, iż Oświeceniowi moderniści są sceptyczni).
Postmodernizm stosowany, a więc Sprawiedliwość Społeczna, ma kilka własnych kieszonkowych epistemologii, które pełnią podobną funkcję. Obejmują one postmodernistyczne epistemologie, a najbardziej znaną z nich jest epistemologia punktu widzenia, o której można powiedzieć, iż jest filozoficzną siłą napędową intersekcjonalności. Epistemologia punktu widzenia jest pochodną tradycji filozoficznej sięgającej przez Martina Heideggera do „dialektyki pan-niewolnik” Georga W.F. Hegla i jest wykorzystywana w postmodernizmie stosowanym do twierdzenia, iż ludzie mogą czuć swoją drogę poprzez uogólniające „prawdy” o tożsamości (stąd autoetnografia jako metodologia). Krótko mówiąc, koncepcja ta zakłada, iż panowie są panami, którzy żyją w świecie panów, ale niewolnicy są niewolnikami, którzy żyją w świecie panów, a zatem panowie posiadają jedynie perspektywę panów, podczas gdy niewolnicy postrzegają zarówno perspektywę panów, jak i niewolników, co daje im przewagę epistemologiczną. (Wnikliwi czytelnicy zauważą, iż Karol Marks podchwycił i wykorzystał tę samą ideę w kontekście ekonomicznym, co tworzy pewne podobieństwa między Marksizmem a Sprawiedliwością Społeczną, która często jest błędnie nazywana „marksizmem kulturowym”). Epistemologia punktu widzenia sprawia, iż to pojęcie jest jak na sterydach, traktując każdą możliwą dynamikę „dominacji i ucisku” jako potencjalne miejsce dla dialektyki pan-niewolnik, aby zapewnić lepszy wgląd osobom zajmującym uciskane punkty widzenia.
Inne szczegóły tych kieszonkowych epistemologii i dalsze dyskusje na ich temat lepiej pozostawić na inne eseje w innych miejscach, ale są dwa punkty, które należy tutaj poruszyć. Pierwszy jest prosty: za każdym razem, gdy moralne plemię przyjmuje kieszonkową epistemologię, aby bronić się przed oświeceniowym sceptycyzmem, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż jest to projekt oparty na wierze, próbujący uczynić się akceptowalnym we współczesnym świecie. Drugi jest ważniejszy i mówi o subtelnej wspólnocie między oboma wspomnianymi powyżej typami: kieszonkową epistemologię można zdiagnozować, uznając, iż nie można jej odpowiednio skrytykować. Poleganie na kieszonkowych epistemologiach jest więc dokładnie tym, co sprawia, iż przednowoczesne i postmodernistyczne tradycje wiary są obiektywnie na znacznie gorszej podstawie epistemologicznej niż ta, którą uzyskujemy dzięki nowoczesnej oświeceniowej „sceptycznej wierze”.
W Epistemologii Reformowanej, przynajmniej w odniesieniu do sensus divinitatis, jeżeli wątpisz w istnienie tego domniemanego czujnika Boga, zakłada się, iż twój po prostu nie działa z powodu twojego grzechu lub, nieco mniej radośnie, twojej deprawacji – tj. ponieważ podświadomie chcesz grzeszyć. Dzięki epistemologii punktu widzenia niemożliwe staje się dla krytyka o jakiejkolwiek dominującej tożsamości udowodnienie, iż jego krytyka nie jest zaślepiona przez jego ograniczoną tożsamością perspektywę. Tymczasem każdy krytyk bez dominującej tożsamości może zostać odrzucony jako apelujący o przychylność dominujących grup, dla których jest pochlebcą lub ofiarą prania mózgu fałszywej świadomości. W zadziwiający sposób równolegle do oskarżenia, iż twój grzech (lub deprawacja) uniemożliwia ci dostęp do specjalnej wiedzy wiary, twoja władza i przywileje w społeczeństwie (lub pragnienie tego) robią to samo.
“Jednym z najbardziej żałosnych – i niebezpiecznych – znaków naszych czasów jest rosnąca liczba osób i grup, które wierzą, iż nikt nie może się z nimi nie zgadzać z jakiegokolwiek uczciwego powodu.” – Thomas Sowell
Skupienie na nieświadomości
We wszystkich przypadkach to wewnętrzne poszukiwanie definiuje (w przybliżeniu) doświadczenie religijne.
To skupienie się na psychologicznym wnętrzu nie ogranicza się do religijnych prób uzasadnienia swoich artykułów wiary jako formy specjalnej wiedzy, chociaż idee te są ze sobą powiązane. Ostatecznie wiele religii ma tendencję do silnego skupiania się na „duchowości”, co może oznaczać różne rzeczy mające zastosowanie zarówno w sferze psychologicznej (intrapersonalnej), jak i społecznej (ekstrapersonalnej). Zamiast jednak gubić się w chwastach tego, co „duchowy” oznacza w praktyce, powinno wystarczyć odniesienie się do dwóch jego elementów, które czerpią bezpośrednio z potrzeb psychospołecznych, które plemiona moralne tworzą, aby pomóc zaspokoić: składnik moralny, który mówi o dobroci i wartościowaniu psychospołecznym oraz składnik teleologiczny, który mówi o celu.
[Teleologia, (od greckiego telos, „koniec” i logos, „rozum”), wyjaśnienie przez odniesienie do jakiegoś celu, końca, zamierzenia lub funkcji. Tradycyjnie opisywano ją również jako ostateczną przyczynowość, w przeciwieństwie do wyjaśniania wyłącznie w kategoriach przyczyn efektywnych (pochodzenie zmiany lub stanu spoczynku w czymś). Ludzkie zachowanie, o ile jest racjonalne, jest ogólnie wyjaśniane w odniesieniu do celów lub zamierzeń, do których się dąży lub rzekomo dąży, a ludzie często rozumieli zachowanie innych rzeczy w przyrodzie na podstawie tej analogii, albo jako same w sobie dążące do celów lub zamierzeń, albo jako zaprojektowane do wypełnienia celu opracowanego przez umysł, który wykracza poza naturę. Najbardziej znanym opisem teleologii był ten podany przez Arystotelesa, gdy oświadczył, iż pełne wyjaśnienie czegokolwiek musi uwzględniać jego ostateczną przyczynę, jak również jego efektywne, materialne i formalne przyczyny (te dwie ostatnie to odpowiednio rzeczy, z których dana rzecz jest wykonana oraz forma lub wzór rzeczy).]
Centralnym projektem duchowym w większości przednowoczesnych religii jest łączenie się z Bogiem i służenie mu, co przemawia zarówno do tego moralnego, jak i teleologicznego komponentu w tym samym czasie. Starannie rozdzielając te elementy, można zauważyć, iż ta forma nadawania znaczenia zaspokaja dwie podstawowe potrzeby: moralną potrzebę psychospołecznej pozycji i oceny oraz teleologiczną potrzebę, która łączy jednostkę z czymś nie tylko większym od niej, ale i transcendentnym. Nasze życie duchowe można zatem podsumować w kategoriach tego, jak podchodzimy do pozycji moralnej i naszych wysiłków, aby połączyć się z czymś większym od nas samych. Ta pierwsza kwestia jest bardziej skomplikowana niż druga, więc omówimy ją w drugiej kolejności.
Teleologiczne ramy religii to miejsce, w którym ożywa niemoralna strona „duchowości”. Jest to, ogólnie rzecz biorąc, to, co ma nadać życiu większe znaczenie, niż pozwalają na to pozorne okrucieństwa fizycznej i biologicznej rzeczywistości.
Jak już wspomniano, w przednowoczesnych religiach Bóg znajduje się w centrum życiowych celów. We współczesnym oświeceniu „sceptyczna wiara”, dociekania naukowe i zaangażowanie obywatelskie wypełniają tę rolę – i raczej słabo, ponieważ są z natury sceptyczne wobec transcendentnego znaczenia. Postmodernistyczne wiary są, ogólnie rzecz biorąc, radykalnie sceptyczne choćby wobec wielkich metanarracji, które są artykułami wiary naiwnej nowoczesności, a w swoich czystych i dekonstrukcyjnych formach często popadają w cynizm, nihilizm i marność. (Oczywiście ten dekonstrukcyjny cynizm jest ich telosem; wielcy postmoderniści żyli po to, by rozdzielić i uczynić arbitralnym wszystko, co jest lub może być ustalone). Zastosowany zwrot postmodernizmu można zatem scharakteryzować jako próbę wstrzyknięcia wielkiego celu z powrotem w duchową pustkę pozostawioną przez nowoczesną banalność i cynizm wielkiego postmodernizmu, a jego celem jest postęp w kierunku społecznie „sprawiedliwego” społeczeństwa. Konkretnie, przyjęto ten cel, aby przerobić społeczeństwo na obraz Sprawiedliwości Społecznej.
W tym sensie łączenie się ze „Sprawiedliwością Społeczną” i służenie jej jest transcendentnym znaczeniem Sprawiedliwości Społecznej, a podobnie jak w przypadku religii przednowoczesnych, te wysiłki są głęboko powiązane z moralnością plemienną i dostarczają duchowego sensu, który motywuje znaczną część zapału obecnego w projektach plemiennych. Wielkie poczucie transcendentnego celu buduje pomost między specjalną wiedzą i mitologią a poczuciem dobrze przeżytego życia. Wiele z tego budowania celu osiąga się poprzez zwrócenie uwagi na cudowność [numinous] – to, co ma duchową jakość lub koncentruje się na boskości.
To właśnie na tę koncepcję, boskość, powinniśmy zwrócić naszą uwagę, aby zastanowić się nad moralną stroną tej kwestii. Nieprzypadkowo psycholog moralny Jonathan Haidt używa terminu boskość do określenia najbardziej nieuchwytnego z trzech wymiarów wartościowania psychospołecznego – jak oceniamy siebie i innych (moralnie i pod względem naszej pozycji w dominujących hierarchiach społecznych, w których wchodzimy w interakcje).
Boskość w tym rozumieniu to, w przybliżeniu, sposób, w jaki oceniamy siebie i siebie nawzajem pod względem moralnym, co ostatecznie oznacza przeciwstawienie się dominującym ramom kulturowym (a więc moralnym), w których jesteśmy osadzeni. Boskość jest jednak stosunkowo tajemniczą i trudną do uchwycenia koncepcją, ponieważ jest to ta część (moralnej) wyceny psychospołecznej, która pozostaje po odjęciu wszelkich nakładających się składników z pozostałych dwóch wymiarów: bliskości relacyjnej i czegoś, co moglibyśmy ponownie w przybliżeniu nazwać „reputacją”, jak prestiż, który może mieć menedżer banku w wyniku swojej pozycji zawodowej lub prestiż, który atrakcyjna osoba często niesprawiedliwie zyskuje dzięki swojej atrakcyjności. Jak sama nazwa wskazuje, boskość odnosi się do czegoś bardziej „duchowego” w naturze, a do tego podchodzi się poprzez sferę moralnie odrętwiałą.
Odbiegając nieco od charakterystyki Haidta w Hipotezie szczęścia, twierdzę, iż we współczesnych demokracjach (czasami nazywanych W.E.I.R.D. [Western, educated, industrialized, rich, and democratic societies] – zachodnie, wykształcone, uprzemysłowione, bogate i demokratyczne społeczeństwa) „zajebistość” jest sposobem, w jaki oceniamy boskość w naszych psychospołecznych (czytaj: kulturowych) środowiskach. Bardziej tradycyjne – i często pobożne – społeczeństwa czynią boskość bardziej oczywistą poprzez akty świętego przestrzegania. Można je zatem uznać za (współczesne) nowoczesne i przednowoczesne podejścia do wyrażania boskości. W związku z tym istnieją również podejścia postmodernistyczne.
Hipsterzy, którzy są zasadniczo postmodernistycznymi dekonstrukcjonistami przekształconymi w rodzaj irytującej kontrkultury, są doskonałym przykładem postmodernistycznej boskości, która często wyraża się poprzez to, co nazywają ironią, rozumianą w postmodernistycznym sensie. Przejawia się to jako rodzaj bycia zbyt fajnym, by być fajnym, jak mógłby to postrzegać współczesny kulturoznawca. Sprawiedliwość Społeczna, jako forma postmodernizmu stosowanego, mierzy boskość w „pracy”, będąc świadomym, zaniepokojonym i aktywistą w służbie różnym niesprawiedliwościom Matrycy Dominacji (to znaczy przywilejom i uciskowi we wszystkich jego formach).
We wszystkich przypadkach to wewnętrzne poszukiwanie definiuje (w przybliżeniu) doświadczenie religijne, które sprawia, iż moralna postawa tego typu staje się ścieżką ku boskości.
Dla osoby przednowoczesnej przestrzeganie wszystkich obowiązków, modlitw i rytuałów lokalnej wiary może być społecznie wystarczające, ale jest uważane za puste i fałszywe, jeżeli nie towarzyszy mu odpowiednia introspekcja i uświadomienie sobie celu tych obserwacji. Zachowania te mają na celu okazanie szacunku i respektu dla duchowych [numinous] ideałów, a czynniki te nadają im wartość psychospołeczną, którą odczuwa się jako boskość.
W kontekście względnie współczesnej nowoczesności, jak wszyscy wiemy, jedyną rzeczą, której nie można zrobić, jest udawanie fajności. Albo jesteś fajny, bo to rozumiesz, albo nie. Robienie wszystkich „fajnych” rzeczy nie sprawi, iż będziesz fajny. Możesz być fajny tylko dzięki adekwatnemu podejściu do rzeczy, które robisz, i to właśnie dzięki tej moralnej alchemii to, co robisz, staje się fajne. jeżeli więc chcesz być fajny, musisz zadbać o siebie wewnętrznie i być autentyczny, pewny siebie i wierny innym cechom cenionym w kulturach opartych na godności W.E.I.R.D. – a wszystko to przy jednoczesnym prezentowaniu adekwatnego wizerunku. Nietrudno zrozumieć, jak ktoś z przednowoczesnego tradycyjnego społeczeństwa mógłby przegapić, iż jest to boskość odgrywana w dziwny sposób. Podobnie trudno jest postrzegać mit W.E.I.R.D. jako mitologię, ale kiedy myślisz o fajności w kategoriach wizerunku, możesz to zrozumieć. Z drugiej strony, łatwo dostrzec, jak niestabilna jest ta społeczna boskość, a tym samym łatwo zrozumieć, jak niezadowalające byłoby bycie spoko dla postmodernistycznego cynika.
Postmodernistyczna boskość wymaga innego rodzaju wewnętrznych poszukiwań, a w ten sam sposób, w jaki wszystko w postmodernizmie stoi w relacji do nowoczesności, postmodernistyczna boskość jest osiągana poprzez ironiczną reakcję i zakłócenie boskości Nowoczesności – zajebistości. Postmodernistyczny status boskości osiąga się, po raz kolejny, poprzez wewnętrzne poszukiwania, refleksję nad daremnością i powierzchownie arbitralną naturą zajebistości i odrzucenie jej. Wiele z tych działań odbywa się w sposób performatywny i prawdopodobnie nie jest zaskoczeniem, iż teorie gender i queer Judith Butler i jej współczesnych, które osiągnęły szczyt, gdy kultura postmodernistyczna zaczęła w pełni dojrzewać, koncentrują się na performatywności prawie wszystkiego. Nie jest też niespodzianką, iż ironiczny performans i „polityka parodii” znajdują się na szczycie agendy Butler. Oczywiście mitologia postmodernizmu sama w sobie jest zabawną ironią, ponieważ jest metanarracją o byciu sceptycznym wobec metanarracji.
Queerowa polityka Michela Foucaulta
Postmodernizm stosowany nie postrzega jednak wszystkiego jako performatywne lub w inny sposób antyrealne. Ucisk jest realny w postmodernizmie stosowanym i jest zakorzeniony w (demograficznej) tożsamości grupowej, która również jest uważana za realną. jeżeli Kimberlé Crenshaw wyraziła się jasno, gdy nakreśliła intersekcjonalność, to tożsamość i opresja muszą być traktowane jako rzeczywistość, jeżeli postmodernistyczne zakłócenia mają mieć jakikolwiek korzystny wpływ. Ciągła postmodernistyczna ironia i niekończąca się dekonstrukcja nie wystarczą, a zastosowany zwrot, jaki przyjął postmodernizm, począwszy od późnych lat osiemdziesiątych, odpowiednio przedefiniował kulturę postmodernistyczną. Boskość po postmodernistycznym zwrocie ku zastosowaniu to bycie przebudzonym [woke]. To rozpoznawanie, troska i działanie na rzecz przezwyciężenia wielowymiarowych i przeplatających się problemów związanych z przywilejami i uciskiem. Chodzi o zaakceptowanie faktu, iż „każdy jest istotą intersekcjonalną”. W tym przypadku, jak omówiono powyżej, mitologiczny rdzeń jest oczywisty i w pełni skuteczny. Moralnym obowiązkiem jest poszukiwanie w sobie jego niekończących się przejawów.
Podobnie jak we wszystkich kulturach moralnych, specyficzne przejawy lokalnej boskości są poznawane poprzez interakcję z otaczającą kulturą. Inaczej niż w przypadku dziwacznej boskości nowoczesności, ale tak jak dzieje się to w bardziej tradycyjnych religiach, boskość w sprawiedliwości społecznej nie jest jedynie przyswajana przez społeczną osmozę; jest również nauczana, w tym jako ustalony program uniwersytecki.
Studenci uczestniczący w seminariach i kursach dotyczących różnorodności i integracji – które są w tej chwili wymagane na wielu uniwersytetach jako standardowe programy nauczania – są nieustannie zachęcani do poszukiwania w sobie, aby uczynić przywileje (i ucisk) bardziej widocznymi. Na przykład „sprawdzanie swojego przywileju” ma co najmniej dwa oczywiste znaczenia, które przychodzą na myśl, a jednym z nich jest zatrzymanie się, aby spojrzeć do wewnątrz i zbadać, w jaki sposób odgrywa on rolę w obecnej sytuacji (drugim jest kontrolowanie go). Aby osiągnąć ten cel, studenci są również uczeni szukania mikroagresji i ich roli w ich powstawaniu. Pracownicy naukowi ubiegający się o pracę na wielu uczelniach i uniwersytetach są w tej chwili zobowiązani do składania introspektywnych oświadczeń dotyczących ich zaangażowania w kwestie równości, różnorodności i integracji, jeżeli mają nadzieję na zatrudnienie – niezależnie od wydziału, do którego aplikują. Cała kultura zbudowana jest wokół wezwań, które mają na celu skłonienie do spowiedzi, skruchy i niekończącej się spirali zaglądania głębiej pod powierzchnię, aby znaleźć sposoby, w jakie nieświadome uprzedzenia wobec uciskanych klas są obecne i ostatecznie się manifestują.
Tak więc istnieje – jak często widzimy w religiach i kultach [sektach] – również wiele manipulacji wrażliwością w ramach Sprawiedliwości Społecznej, zarówno w celu pozyskania nowych konwertytów, jak i pogłębienia zaangażowania tych, którzy już są obecni. Rozważmy na przykład obecne trendy w feminizmie w odniesieniu do napaści seksualnych, które mają tendencję do twierdzenia, iż żyjemy w „kulturze gwałtu”, która jest monumentalnie gorsza na kampusach uniwersyteckich niż gdziekolwiek indziej. Niezależnie od zalet (i słabości) tego dyskursu, jednym z jego wielu skutków jest wzbudzenie znacznej wrażliwości u młodych kobiet, które są z dala od domu, często po raz pierwszy w życiu, zarówno w okolicznościach, jak i kulturze, które pozwalają, a choćby zachęcają do zdrowej ilości eksperymentów seksualnych.
Wysiłki mające na celu stworzenie i manipulowanie bezbronnością u potencjalnych konwertytów na Sprawiedliwość Społeczną są oczywiste w ciągłym nadawaniu priorytetu uczuciom – jako sposobom zdobywania wiedzy, jako przewodnikom po dobru i złu, a także pod względem dokładnego czytania każdej możliwej interakcji społecznej pod kątem rzeczywistych i wyimaginowanych zniewag i przestępstw przeciwko zmarginalizowanym. Widzimy to również w (korporacyjnym) skupieniu się na ukrytym (lub nieświadomym) szkoleniu w zakresie uprzedzeń oraz na niekończącym się skupieniu się na sposobach, w jakie rasizm, seksizm i inne bigotrie albo przytrafiają się nam (ofiarom), albo są, często nieumyślnie, popełniane przez nas, często w mikroskopijnej formie. Naprawdę trudno jest słuchać o tym, co dzieje się na tego rodzaju sesjach szkoleniowych, seminariach i salach lekcyjnych i nie myśleć żywo o starej, sprośnej chrześcijańskiej ścieżce poczucia winy: „Czy kiedykolwiek skłamałeś na jakikolwiek temat? A jak nazywasz kogoś, kto kłamie? Więc jesteś kłamcą….”.
Rytuał, odkupienie i modlitwa
W soteriologii Sprawiedliwości Społecznej istnieją tylko dwie skuteczne drogi do zbawienia [odkupienia]: po pierwsze, zobowiązanie się do niemożliwie skomplikowanego zestawu zachowań, które podlegają nakładającym się, ale odrębnym rubrykom sojuszu i solidarności, a po drugie, identyfikacja, przyjęcie i próba legitymizacji własnego statusu wśród krzyżowo „uciskanych” tożsamości.
Te, ośmielę się powiedzieć, występy służą jako rodzaj rytuału, a introspekcja nad własnym przywilejem jest oferowana jako jedyna droga do czegoś przypominającego odkupienie. Poza tego rodzaju pokazami, Sprawiedliwość Społeczna oferuje kilka na drodze jasnej soteriologii [zbawienia], w przeciwieństwie do większości przednowoczesnych religii. Na marginesie, być może tylko kalwinizm – szczególnie surowy podtyp chrześcijaństwa – oferuje wyraźnie porównywalną doktrynę dotyczącą zbawienia, a podobieństwa między sprawiedliwością społeczną a kalwinizmem w tym przypadku mogą być zbyt głębokie, by je przeoczyć. W teologii kalwińskiej zbawienie jest zarezerwowane tylko dla wybranych, którzy są niezwykle nieliczni, z góry przeznaczeni przez Boga do zbawienia (dzięki nieodpartej łasce), a tym samym do pójścia do nieba. Wszyscy inni są zamknięci w „całkowitej deprawacji” wynikającej z grzechu pierworodnego, który postrzega istoty ludzkie jako żałośnie i nieodwracalnie upadłe stworzenia, które nie mogą się zbawić, ponieważ z natury są zbyt skłonne do służenia własnej woli, a nie Bogu.
To ponury obraz, a Sprawiedliwość Społeczna traktuje władzę i przywileje w podobny sposób. Tak więc, choć odrzuca ten fakt, ostatecznie koncentruje się na pokucie i budowaniu Utopii – Królestwa Bożego na Ziemi – poprzez tworzenie nawróconych i stosowanie ich do projektu. W soteriologii Sprawiedliwości Społecznej istnieją tylko dwie skuteczne drogi do odkupienia: po pierwsze, zobowiązanie się do niemożliwie skomplikowanego zestawu zachowań, które podlegają nakładającym się, ale odrębnym rubrykom sojuszu i solidarności, a po drugie, identyfikacja, przyjęcie i próba legitymizacji własnego statusu wśród krzyżowo „uciskanych” tożsamości.
Utożsamianie się z tożsamością uciskaną intersekcjonalnie może przybierać różne formy, różniące się stopniem akceptowalności i problematyczności. jeżeli chodzi o płeć i seksualność, proces ten może być stosunkowo prosty i może przebiegać poprzez identyfikowanie się – na poważnie, eksperymentalnie lub tylko nominalnie – jako tożsamość [kulturowo] płciowa lub seksualna, która wykracza poza bycie cispłciowym i heteroseksualnym, aż do identyfikacji jako trans włącznie. jeżeli chodzi o rasę, sprawa jest znacznie bardziej delikatna, czego dowiodła reakcja i skutki na epizod, w którym feministyczne czasopismo filozoficzne Hypatia opublikowało filozoficzną obronę tożsamości transrasowych autorstwa Rebecci Tuvel, która wskazuje, iż te same argumenty, które uzasadniają miejsce dla tożsamości transpłciowych, zapewniają miejsce dla tożsamości transrasowych. Sugestia ta, jeżeli została wysunięta wyłącznie w celu argumentacji [dla argumentacji], została gwałtownie uznana za zbyt problematyczną, by ją zaakceptować.
Inną formą subtelnie uciskanej tożsamości, która może być i jest często deklarowana – często przez tak zwany tłum Tumblr, nazwany na cześć platformy blogowej mediów społecznościowych, na której gromadzą się najczęściej – jest przyjęcie niepełnosprawności psychicznej, otyłości, choroby lub zaburzenia osobowości jako uciskanej tożsamości. Nie można po prostu cierpieć na depresję i lęk, ale być osobą cierpiącą na depresję lub lęk, tak jakby było to nieuleczalne, a tym samym niesie ze sobą krzyżowy kredyt wzdłuż spektrum ableizmu [dyskryminacja osób z niepełnosprawnościami]. Jest to wyraźnie antyterapeutyczny wynalazek, który jest następstwem waloryzacji wiktymizacji opartej na tożsamości.
Solidarność i sojusz – które same w sobie są problematyczne z zastosowanej postmodernistycznej perspektywy ze względu na ich zdolność do ponownego skupienia się na uprzywilejowanych, jednocześnie wydobywając boskie zasoby z ucisku – są uważane za niezbędną odpowiedź na uprzywilejowanie. „Sojusznicy” są tym, co nazywamy relacyjnie uprzywilejowanymi braćmi i siostrami w Sprawiedliwości Społecznej, a solidarność jest w przybliżeniu społeczno-religijnym braterstwem w wierze. Korzystanie z nich obejmuje ustępowanie uciskanym tożsamościom i dokonywanie osobistych poświęceń, aby stać „w solidarności” z ich rzekomymi programami [agendami]. Te odroczenia i poświęcenia są kosztownymi sygnałami, które „udowadniają” lojalność wobec moralnego plemienia i jego ideologii, a ich psychologicznym efektem jest zwiększenie zaangażowania. Dzieje się tak, ponieważ podjęcie tego kosztu musi zostać zracjonalizowane, a zastosowane racjonalizacje są moralne dostarczane przez ideologię, zwykle w formie „robienia adekwatnych rzeczy”, „przeciwstawiania się nienawiści” lub „wykorzystywania swojego przywileju, aby pomóc przezwyciężyć ucisk”.
Wiele z tego osiąga się poprzez akt modlitwy o Sprawiedliwość Społeczną, która przede wszystkim przybiera formę tworzenia przebudzonych [woke] postów [wpisów] w mediach społecznościowych – na które choćby K. Crenshaw narzekała w odpowiedni sposób – i uczestniczenia w publicznych wiecach rzekomo traktowanych jako protesty. Będzie to bez wątpienia kontrowersyjne twierdzenie, więc czytelnikowi przypomina się, iż podchodzi do tematu tego, jak zjawiska podobne do religijnych działają na poziomie psychologicznym (i społecznym).
Z psychologicznego punktu widzenia, modlitwa pełni wiele funkcji i rozsądnie jest stwierdzić, iż wśród nich jest nadzieja na wezwanie zdumiewających sił wszechświata, aby ukształtowały ludzkie doświadczenie na lepsze. Często, choć nie zawsze, modlitwy tego typu są przedstawiane w formie błogosławieństw – pobłogosław ten pokarm dla zdrowia naszych ciał, pobłogosław to spotkanie, aby służyło nie tylko naszym celom, ale także wyższym, Boże błogosław USA. Dla postmodernistów Sprawiedliwości Społecznej przednowoczesne siły numiniczne są jednak funkcjonalnie martwe. Żywi bogowie są społeczni i są przede wszystkim reifikacją dyskursów i narracji (ponieważ postmodernizm, stosowany i mniej, jest ostatecznie logocentryczny w przekonaniu, iż język tworzy społeczeństwo, które tworzy nasze całkowite rozumienie rzeczywistości). Wśród innych efektów, w tym sygnalizowania cnoty i wymuszania hierarchii, publikowanie postów typu „przebudzenie” w mediach społecznościowych jest sposobem na złożenie błogosławieństwa bogom przebudzenia [wokeness], aby dyskursy mogły być błogosławione, problematyczni ludzie i dysydenci mogli być zawstydzeni, a społeczeństwo mogło zostać ulepszone.
Najbardziej jawną formą tego zachowania są publiczne wiece, które powierzchownie przypominają protesty, które straciły cały swój cel. Zamiast protestować przeciwko konkretnym kwestiom lub problemom politycznym, zwolennicy Sprawiedliwości Społecznej coraz częściej wydają się gromadzić razem, aby protestować przeciwko koncepcjom, które bezpośrednio wywodzą się z Matrycy Ucisku. Czym dokładnie jest na przykład protest przeciwko „prawicy”? Czym są wiece „antyfaszystowskie”? I w jaki sposób są one przeprowadzane? Dla osób zaznajomionych z lewicową sceną protestów, która ewoluowała od wczesnych lat pierwszej dekady XXI wieku do chwili obecnej, nastąpiła wyraźna dewolucja jasności, organizacji i skupienia oraz zwiększone poleganie na gromadzeniu się i skandowaniu, tak jakby samo demonstrowanie mogło wystarczyć, aby wpłynąć na społeczeństwo w sposób, który wpłynie na cele protestujących (a kiedy tak się nie stanie, jest to następnie traktowane jako dowód na to, iż społeczeństwo pozostało bardziej upadłe niż wcześniej sądzono i rozpaczliwie i pilnie potrzebuje jeszcze więcej „protestów”). To nie są protesty. To są wiece modlitewne. To jest kościół.
Zakonnice gender i wielcy czarodzieje z rady ds. różnorodności
Sercem każdej wiary jest rozmycie rygoru poprzez odwołania do tajemnicy, które mają być mylone z głębią.
Religie mają autorytety religijne, które są (często formalnie) uznawane za ich wiedzę i osiągnięcia w zajmowaniu się manifestacją boskości wiary lub za ich pobożne oddanie. Określa się je różnymi subtelnymi terminami, które na razie można podsumować znanym, ale nieco surowym archetypowym słowem: kapłani. Jednym ze szczególnych celów kapłana jest między innymi przechowywanie i przekazywanie mądrości i szczególnej wiedzy wiary. Innym jest sumienne kontemplowanie wiary. Trzecim jest orzekanie prawa religijnego.
Jeśli kanon specjalnej wiedzy stojącej za Sprawiedliwością Społeczną jest jej kanonem naukowym, to twórców i propagatorów tego kanonu można łatwo zidentyfikować jako jej kapłanów. Oznacza to, iż uczeni i nauczyciele, którzy pracują z badaniami nad Sprawiedliwością Społeczną – które nazwaliśmy badaniami o pretensjach/skargach [grievance studies] – są kapłanami Sprawiedliwości Społecznej. Jego wykonawcami są, oprócz tych akademickich pontyfików, zakonnice genderowe i wielcy czarodzieje różnych biur różnorodności i inkluzywności, w tym niepokojąco Inkwizycyjne Zespoły Reagowania na Uprzedzenia i ich kierownictwo.
„Wokeizm” to współczesne czary – Gene Callahan
Czwartym celem kapłana jest bycie biczem dla wiary, co oznacza nie tylko przekazywanie teologii, ale także robienie tego w sposób, który sięga do mitologicznego rdzenia, który ma na celu wyjaśnić. To, ze względu na naturę mitu zarówno jako (meta)narracji, jak i reprezentanta „nieempirycznej, nieuwarunkowanej rzeczywistości” naszego doświadczenia, odbywa się głównie poprzez odwoływanie się do emocji, a nie racjonalności. Dlatego też w tym miejscu wiele luźnych wątków tego eseju łączy się w jedną nić: odwołania do wrażliwości, poleganie na afektywnych lub innych irracjonalnych epistemologiach kieszonkowych oraz skupienie się na nieświadomych elementach, które kształtują żywe doświadczenie w odniesieniu do rozległych struktur mitologicznych, łączą się w podejściu do poznania, które raczej porusza niż przekonuje. Tkaczem tego emocjonalnego warkocza jest kapłan, który medytuje nad wiarą o wiele głębiej, artykułuje ją o wiele bardziej afektywnie i wyraża ją o wiele bardziej poruszająco niż przeciętny wyznawca. Kapłani, gdy są skuteczni, sprawiają, iż czujesz swoją religię.
Uczucia w tym kontekście, jak twierdzi Kołakowski, mają prowadzić do (mitologicznej) wiary i jednocześnie odwodzić od (technologicznej) jasności. Dzieje się tak dlatego, iż sednem każdej wiary jest rozmycie rygoru poprzez odwołania do tajemnicy, które mają być mylone z głębią. Zadaniem kapłana jest zmącić tę wodę, jednocześnie wydając się ją wyjaśniać. Można to osiągnąć na wiele sposobów, w tym poprzez surowe i namiętne apele do emocji, takie jak te, które możemy zobaczyć podczas tętniącego życiem nabożeństwa zielonoświątkowego w pełnej huśtawce mówienia językami. Można to również osiągnąć poprzez celowe wytwarzanie i wykorzystywanie poczucia winy i innych form wrażliwości emocjonalnej, które są główną domeną zakonnic, które nieustannie przypominają nam, abyśmy uważniej szukali współudziału w bigoterii lub grzechu. Osiąga się to również poprzez mechanizm guru.
Mechanizm ten opiera się na snuciu pseudo-głębi, jak to się nazywa – inaczej znanej jako górnolotne bzdury – w sposób, który jest przekonująco głęboki dla tych, którzy chcą być przekonani. Martha Nussbaum opisuje to dokładnie w swoim podsumowaniu stylu pisania prezentowanego przez przełomową teoretyczkę queer (i gender) Judith Butler, na której pracy opiera się znaczna część współczesnej Sprawiedliwości Społecznej w odniesieniu do płci [kulturowej. Nussbaum pisze,
„W końcu, gdy idee są jasno określone, można je oddzielić od ich autora: można je zabrać i realizować na własną rękę. Kiedy pozostają tajemnicze (a choćby nie do końca potwierdzone), człowiek pozostaje zależny od autorytetu, który je stworzył. Myśliciela słucha się tylko ze względu na jego mętną charyzmę. Czekamy w napięciu na kolejny ruch. Kiedy Butler podąży za tym „kierunkiem myślenia”, co powie? Co to znaczy, powiedz nam proszę, iż sprawczość podmiotu zakłada jego własne podporządkowanie? (O ile mi wiadomo, nie ma jasnej odpowiedzi na to pytanie). Odnosi się wrażenie, iż umysł jest tak głęboko myślący, iż nie wypowie się na żaden temat lekkomyślnie: czeka się więc, w zachwycie nad jego głębią, aż w końcu to zrobi.”
Duża część teologii jest napisana w ten sposób, podobnie jak duża część badań o pretensjach [grievance studies]. Ostatecznie jest to językowy – lub, jeżeli jesteśmy hojni, filozoficzny – sposób gry w chowanego. W wersji guru tej gry, piłeczką w grze jest fakt, iż czyjeś wnioski zostały po prostu stwierdzone gdzieś na ścieżce, a wszystkie pozorne argumenty na ich rzecz są wyszukanym sposobem, aby wyglądały na przekonująco uargumentowane. W najczystszej postaci argumenty nie tylko ukrywają fakt, iż przedstawiają opinię i uprzedzenia tak, jakby były wiedzą, ale robią to w taki sposób, iż czytelnik albo ma trudności z ich zrozumieniem, albo po prostu nie może tego zrobić. Zakładając wielką mądrość i większy dostęp do specjalnej wiedzy – która jest przekazywana poprzez wiarę w boskość guru – czytelnik ma wrażenie, iż to, co niezrozumiałe, musi być głębokie. Ale do czego to prowadzi? Intelektualną zależność od guru, a tym samym możliwość zaimportowania jego ideologii.
Nie trzeba dodawać, iż zdecydowana większość kapłanów jest szczera. W rzeczy samej, większość z nich to jedni z najbardziej szczerych ludzi, jakich można potencjalnie spotkać, prawdziwie wierzący w ideologię moralną, której służą. Nie trzeba również dodawać, iż każda tradycja religijna ostatecznie przyciąga oszustów wiary, którzy nie są szczerzy i mogą choćby nie być wierzący. Są to oportuniści, którzy wykorzystują niedostatecznie krytyczną wiarę w (moralną) ideologię do własnych egoistycznych celów. Z pewnością, przy wystarczającym wysiłku, większość oszustów wiary można odróżnić od ich prawdziwie wierzących odpowiedników, ale ilość wymaganego wysiłku może być często niepraktycznie ogromna.
Jest bardzo mało prawdopodobne, aby Sprawiedliwość Społeczna była odporna na ten problem, a w rzeczywistości może być na niego bardziej podatna. Wynika to z dwóch faktów dotyczących wiary w Sprawiedliwość Społeczną. Jednym z nich jest to, iż jest ona tak bardzo skoncentrowana na identyfikowaniu i usuwaniu grzechu ze świata, iż każdy wyznawca wiary w Sprawiedliwość Społeczną może z łatwością oskarżyć swoich oskarżycieli o to, iż są celowymi lub nieświadomymi agentami ucisku. Drugi wynika z umiejscowienia specjalnej wiedzy w tożsamości. I kto mógłby to kwestionować, ponieważ, jak wyjaśnił Robby Soave, „intersekcjonalność uznaje również uciskanych za jedynych ekspertów w dziedzinie ich własnego ucisku”. Umożliwia to każdemu oszustowi, który może twierdzić, iż jest członkiem uciskanej klasy, obrócenie oskarżeń z powrotem na swoich oskarżycieli w niepodważalny sposób.
Podsumowanie
Istnieje wiele powodów, aby postrzegać Sprawiedliwość Społeczną jako pasującą do tych kategorii ludzkich zachowań społecznych, które najlepiej scharakteryzować jako „religijne”, a jednocześnie istnieją doskonałe powody, aby postrzegać ją jako odrębną od tych struktur społecznych, które formalnie są określane tym terminem. Niniejszy esej przedstawia przypadek, w którym Sprawiedliwość Społeczna reprezentuje coś, co najlepiej rozumieć jako bliskiego kuzyna religii, ale technicznie nie jest nią. Stawia tezę, iż jest prawdopodobnym, iż podobieństwa w cechach wynikają z faktu, iż Sprawiedliwość Społeczna reprezentuje zjawisko kulturowe, które posługuje się wieloma takimi samymi środkami jak religia, aby zaspokoić (prawie) uniwersalne, leżące u podstaw ludzkie potrzeby psychospołeczne, dla których zaspokojenia ludzie stworzyli religie. W mojej własnej ocenie umieściłbym Sprawiedliwość Społeczną bliżej religii niż większość kultów [sekt], chociaż ponieważ religie niemal powszechnie opierają się na przednowoczesnych mitologiach, a Sprawiedliwość Społeczna opiera się na wyraźnie (stosowanej) postmodernistycznej mitologii, która ma zasadniczo świecki charakter, istnieje wystarczająca różnica, aby uniemożliwić nam nazwanie jej religią.
Cele charakteryzowania Sprawiedliwości Społecznej w ten sposób są różne. Jednym z nich jest po prostu dodanie jasności i głębi tematowi gwałtownie rosnącego zainteresowania i troski. Drugim jest próba zaproponowania kilku owocnych kierunków rozwiązań tego problemu, które zostały podane w ostatniej części eseju, poniżej. Kolejnym jest umożliwienie ludziom, którzy spotykają się ze Sprawiedliwością Społeczną, adekwatnego rozpoznania, czym ona jest i odpowiedniego zareagowania.
Jeśli chodzi o ten trzeci punkt, odpowiednią metaforę wyjaśniającą tę reakcję można znaleźć w celnej uwadze postaci Hanka Hilla w satyrycznej serii kreskówek Mike’a Judge’a zatytułowanej King of the Hill. W jednym z odcinków Hank Hill zabiera swojego syna na chrześcijański koncert rockowy i ostatecznie rozmawia z jednym z pastorów-muzyków, mówiąc: „Nie poprawiasz chrześcijaństwa; po prostu pogarszasz rock and rolla”. Podobne uczucie powinno być znajome wielu z nas, którzy, powiedzmy, jadąc gdzieś z dala od domu i wsłuchując się w radio, mogą trafić na stację rockową, która wydaje się wystarczająco dobra na nieznane terytorium, a następnie usłyszeć tekst takiej piosenki, jak „Jezus jest moim światłem”. Dla wielu z nas prowadzi to do nagłego rozczarowania i nieco obrzydliwego uczucia „hej, wiem, co to jest!” – wraz ze zmianą stacji. Ponieważ Sprawiedliwość Społeczna jest tak psychospołecznie podobna do religii, ludzie powinni mieć dokładnie taką reakcję, gdy tylko dostrzegą, iż zaczynają działać Sprawiedliwości Społecznej.
Co możemy z tym zrobić?
W stopniu, w jakim możemy zaakceptować, iż Sprawiedliwość Społeczna jest programem opartym na wierze, opartym na pewnego rodzaju lokalnie legitymizowanym specjalnym objawieniu, powinniśmy mieć poważne obawy i dyskomfort związany z instytucjonalizacją jej przekonań w jakiejkolwiek przestrzeni, która nie jest im całkowicie poświęcona.
Społeczeństwa liberalne już opracowały i uczyniły jednym ze swoich kamieni węgielnych odpowiedź na radzenie sobie z grupami, które przekazują specjalną wiedzę tak, jakby była wiedzą, a w konkretnym przypadku tworzenia bastionu między kościołem a państwem, jest on znany jako sekularyzm. Sekularyzm, rozumiany jako rozdział kościoła od państwa, może być rozumiany dość jasno, jako zdecydowane zapobieganie instytucjonalizacji doktryn i praktyk religijnych w liberalnych rządach. Filozoficzna zasada leżąca u podstaw tego fundamentalnego punktu może być również rozumiana bardziej ogólnie, co powinno rzucić nieco światła na to, co możemy zrobić z problemem Sprawiedliwości Społecznej. Co więcej, pomimo naszych ludzkich skłonności do religijnych architektur i mitologizowania, ponieważ cały rozwinięty świat jest głęboko świecki w swojej obywatelskiej orientacji, posiadamy już dokładnie niezbędne instynkty do traktowania Sprawiedliwości Społecznej jako kolejnego przedmiotu w wystarczająco podobnym zakresie.
W szerokim sensie filozoficznym istnieją trzy podstawowe koncepcje sekularyzmu. Pierwszą z nich jest ogólna powściągliwość wobec instytucjonalizacji ideologii jakiegokolwiek moralnego plemienia w jakiejkolwiek przestrzeni publicznej. Drugim jest ochrona ideologii moralnej i uznanie jej za kwestię prywatnego sumienia, co prowadzi do trzeciego, o którym już wspomniano: postawy antykonwencjonalizmu. Konsekwentne stosowanie pierwszych dwóch z tych filozoficznych zasad poprzez naleganie, aby żadna specjalna wiedza nie otrzymała instytucjonalnej lub innej formalnej władzy publicznej jedynie w wyniku stopnia przekonania jej zwolenników, daje nam wskazówkę, w jaki sposób możemy radzić sobie ze świeckimi ideologiami moralnymi, w tym Sprawiedliwością Społeczną.
Pomijając legalność tego zachowania, w stopniu, w jakim możemy zaakceptować, iż Sprawiedliwość Społeczna jest programem opartym na wierze, opartym na pewnego rodzaju lokalnie legitymizowanym specjalnym objawieniu, powinniśmy odczuwać poważne obawy i dyskomfort związany z instytucjonalizacją jej przekonań w jakiejkolwiek przestrzeni, która nie jest im całkowicie poświęcona. Powinniśmy również być szczerzy co do tego, które to przestrzenie są, a które nie. Instytucje publiczne, takie jak uniwersytety publiczne, powinny bardzo wahać się przed wdrażaniem inicjatyw Sprawiedliwości Społecznej. Instytucje prywatne, takie jak korporacje i prywatne uniwersytety, mogą dokonywać własnych wyborów w tej sprawie i akceptować korzyści i konsekwencje otwartego dostosowania się do inicjatywy wiary w miarę ich pojawiania się.
Zastosowanie trzeciej z powyższych zasad zapewnia jeszcze większą korzyść. Natychmiast daje ona każdemu człowiekowi taki sam stopień przyzwolenia na niezawinione odrzucenie moralizatorstwa jakiegokolwiek moralnego plemienia – w tym Sprawiedliwości Społecznej – jaki zastosowałby on (lub ona) do jakiegokolwiek (religijnego lub innego) programu wiary, wobec którego byłby sceptyczny. Chrześcijanie, podobnie jak ateiści i hinduiści, nie mają problemu z postrzeganiem siebie jako moralnie niedoskonałych z powodu nieuznawania, na przykład, wierzeń żydowskich lub islamskich, a w świeckich społeczeństwach nie może być skutecznego przymusu, by zachowywać lub choćby szanować obce wierzenia. Podobnie, nikt nie musi czuć się winny za odrzucenie stosowanej postmodernistycznej mitologii lub zasad wiary, które istnieją w centrum Sprawiedliwości Społecznej. W tym sensie postrzeganie Sprawiedliwości Społecznej jako bytu kulturowego bardzo podobnego do religii jest moralnym przyzwoleniem na kwestionowanie, wątpienie i kwestionowanie jej jako takiej, domaganie się rygorystycznych dowodów na jej istnienie, zanim zostanie wdrożona, oraz traktowanie sprzeciwów w taki sam sposób, w jaki traktuje się te, które są rozszerzane przez jakąkolwiek wiarę religijną w podobnych warunkach.
Sprawiedliwość Społeczna, ponieważ jest (stosowanym) postmodernistycznym systemem mitologicznym, na którym zbudowane jest moralne plemię, nie jest technicznie religią, ale jest rodzajem systemu wiary. Rodzi to poważne pytania o to, jak powinniśmy radzić sobie z jego próbami instytucjonalizacji w różnych przedsięwzięciach kulturalnych – zwłaszcza w edukacji – pod pozorem bycia świeckim w szerokim znaczeniu tylko dlatego, iż kwalifikuje się w wąskim znaczeniu. Co najważniejsze jednak, daje nam wszystkim wyraźne pozwolenie na traktowanie jej roszczeń i postępów w taki sam sposób, w jaki traktowalibyśmy każdą inną wiarę – powiedzmy, jak scjentologię – i postępowanie zgodnie z nią bez poczucia winy, które próbuje nam narzucić jako mechanizm konwersji.
Źródło: Postmodern Religion and the Faith of Social Justice