Recenzja SEIKO "Turtle" (SRP773k1) – diver na każdą kieszeń

tomaszmiler.com 6 lat temu

Zapadłem już na dobre na chorobę zegarkową i ta (stety albo niestety) postępuje. Doszedłem już do jedynego słusznego wniosku, iż jako nowoczesny facet, który chce się dobrze ubierać, wręcz muszę posiadać kolekcję zegarków, która podobnie jak garderoba, zapewnia uniwersalność. W moim dotychczasowym zbiorze brakowało już od jakiegoś czasu divera i postanowiłem coś z tym zrobić.

Prawdę mówiąc to od dawna marzę o zakupie divera Omegi podobnego do tego, który prezentowałem w tym wpisie, ale w końcu doszedłem do wniosku, iż chciałbym o nurkach wiedzieć trochę więcej, zanim dokonam zakupów mocno obciążających portfel. Zatem, w świetle licznych pozytywnych głosów Internautów płynących w stronę japońskiej marki SEIKO, pomyślałem sobie: „Dlaczego nie?” Obejrzawszy wiele modeli zdecydowałem się w końcu na tzw. „żółwia” z tarczą i bezelem w kolorze „navy blue”, czyli model o referencji SRP773k1.

Zachęcam Was także do obejrzenia mojego video o tym zegarku gdzie zobaczycie SEIKO TURTLE także w zbliżeniach

Warto dodać, iż alternatywy z tego samego modelu, ale innymi kolorami tarczy to: SRP775 (czarna tarcza na bransolecie) lub SRP777 (czarna tarcza na silikonowym pasku), a także kilka innych. Tradycyjnie już zapytałem Was na

co myślicie o koncepcji granatowego nurka vs wersji „Pepsi” (SRP779) i Wasza odpowiedź w tym zakresie była dość jednoznaczna, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ myślę dokładnie tak samo

Pseudonim „żółw” pochodzi od charakterystycznego kształtu kopery zegarka, który od góry przypomina skorupę żółwia. To właśnie przez tę kopertę zegarek mi się spodobał.

Historia

Model ten jest przypomnieniem (lub jak kto woli: „throw backiem”) legendarnej linii SEIKO 6309, czyli pierwszego „żółwia” produkowanego w latach 1976-1988.

W świecie SEIKO tego typu przezwiska to nic nowego. Mamy przecież niemal legendarne: „tuna”, „monster” i „sumo”. Warto dodać, iż ten nowy model wnosi pewne udogodnienia w porównaniu do poprzedniego, ponieważ mechanizm 4R36 umożliwia „dokręcanie”, czyli naciągnięcie sprężyny poprzez kręcenie koronką bez konieczności wprawiania w ruch całego zegarka. Oprócz tego mechanizm ten ma także funkcję stop sekundy, która polega na tym, iż wskazówka sekundowa zatrzymuje się, kiedy koronka zegarka wchodzi w położenie umożliwiające ustawienie godziny i rusza natychmiast po jej ponownym ustawieniu w pozycji „zero” co umożliwia bardzo dokładne ustawienie czasu.

Opakowanie

SEIKO SRP773 przybył do mnie w pudle paradnym, którego wystawność jest wprost proporcjonalna do ceny zegarka, która wynosi około 1500 zł. Szczerze mówiąc to dla mnie sprawa całkowicie drugorzędna. Przechowywanie pudeł po zegarkach jest dla mnie takim samym problemem jak przechowywanie kartonów lub wręcz skrzyń od butelek whisky (które BTW miłośnicy łychy nazywają trumnami).

Ile zegarka jest w zegarku SEIKO SRP773?

No cóż, trzeba powiedzieć szczerze, iż w przypadku „żółwia” stosunek „ilości zegarka” do liczby wydanych złotówek jest bardzo wysoki.

Poniżej opiszę subiektywnie ocenione wady i zalety poszczególnych elementów zegarka.

Mechanizm i koperta

Mojego żółwia napędza dokładny mechanizmem 4R36, który skonstruowany został na 24 kamieniach, zapewnia 41 godzin rezerwy chodu i 21600 (czyli 3 Hz) wahnięć na godzinę. Dokładność i precyzja to cechy pożądane nie tylko w świecie zegarków, podobne wartości może oferować także portfel, który może być bardzo cienki, ale wciąż pojemny. jeżeli ten temat jest dla Was interesujący, kliknijcie w poniższy baner.

Nie ukrywam, iż przed zakupem tego SEIKO, koperta była dla mnie elementem, który wzbudzał moje największe obawy związane z dość dużym rozmiarem sięgającym aż 44,3 mm przy wysokości 14 mm i z 22 mm w uszach. Choć jestem właścicielem dużego nadgarstka (20-21 cm zależnie od kategorii wagowej) bałem się, iż koperta ta będzie po prostu zbyt duża. Na szczęście okazało się, iż „optyczny rozmiar” tego zegarka wytycza jego granatowy bezel a nie srebrna (stalowa) koperta, więc noszę go teraz z dużą przyjemnością i bez poczucia przytłaczających rozmiarów. Niewątpliwą zaletą koperty jest fakt, iż ma ona przewiercone „uszy” dzięki czemu wymiana paska jest łatwa.

Zegarek jest na bransolecie, która posiada zapięcie motylkowe oraz możliwość dodatkowego poszerzenia przy okazji zakładania jej np. na piankę podczas nurkowania w taki sposób, jak na poniższym zdjęciu oficjalny partner marki SEIKO Fabien Cousteau.

Tarcza

Przede wszystkim jestem bardzo zadowolony z wyboru koloru zegarka. Do tej pory byłem zwolennikiem jasnych tarczy i cały czas z niepewnością spoglądam w kierunku tarczy czarnych. Tarcza granatowa, która szczególnie w zegarku związanym ze „światem wody” kojarzy mi się z atmosferą marinistyczną, jest dla mnie wręcz doskonałym kompromisem.

Na tarczy mojego „żółwia” dzieje się całkiem sporo: na górze jest logo SEIKO, poniżej logo serii PROSEPEX wraz z tekstem ‘automatic diver’s 200m’. Zegarek ma wskazówkę godzinową, minutową i sekundową.

Oprócz tego na tarczy widoczny jest także datownik typu day-date, który – jak nazwa wskazuje – umożliwia odczyt dnia tygodnia oraz dnia miesiąca.

Jedną z rzeczy, które zrobiły na mnie bardzo duże i pozytywne wrażenie w moim SEIKO Turtle jest działanie fotoluminescentnej farby LUMIBRITE, która poddana ekpozycji na światło o natężeniu 500 lux przez 10 minut może emitować światło przez 3 do 5 godzin.

Bezel

Zegarek wyposażony jest w jednokierunkowy bezel (obraca się wyłącznie w lewo). Obrotowy bezel jest nie tylko bardzo charakterystycznie wyglądającym elementem zegarków typu diver, ale także przydatnym urządzeniem pozwalającym na odmierzanie czasu. Wystarczy ustawić punkt zero na bezelu nad wskazówką minutową, aby ta zaczęła odliczać czas w minutach. Funkcja ta może okazać się przydatna np. podczas odliczania czasu, kiedy samochód stoi w strefie parkowania…. hmmm przecież pisałem ostatnio, iż ja wszędzie jeżdżę rowerem

Jako rasowy nurek, żółw ma także zakręcaną na gwint koronkę, która po odkręceniu pracuje w dwóch położeniach: pierwszym, ustawiając w jedną stronę datę, a w drugą dzień tygodnia i w drugim, w którym ustawić można godziną korzystając z mechanizmu stop sekundy. Kornka jest całkiem duża, moletowana i łatwa w użyciu, choć trochę brakuje na niej logo marki.

Z kolei na zakręcanym, stalowym deklu znajduje się logo Tsunami obecne na diverach SEIKO z klasą wodoszczelności od 200m.

Co mnie zawiodło?

Oprócz rzeczy dobrych, jest też kilka rzeczy, które jednak przypominają mi, iż jest to zegarek budżetowy (oczywiście w skali świata zegarków, gdzie o wersję 20x lub 30x droższą bardzo łatwo). Szczerze mówiąc, boję się trochę o tym pisać ponieważ wiem, iż marka SEIKO ma wielu zagorzałych fanów, ale skoro tak uważam, to chciałbym się tym podzielić.

Szkło z Hardlexu

Hardlex to szkło mineralne o wysokiej twardości. Podobno trudno je zarysować, czego na szczęście nie miałem jeszcze okazji doświadczyć. Warto dodać, ze w diverach szkło często chroni wysoki bezel i w żółwiu również tak jest. Mój problem ze szkłem nie dotyczy jednak twardości. Otóż zegarek ten pozbawiony jest powłoki antyrefleksyjnej co być może nie jest oczywiste dla wszystkich noszącego, ale w przypadku możliwości porównania do zegarków ze szkłem szafirowym i AR to różnica jest kolosalna. Myślę, iż dość dobrze oddaje to poniższe zdjęcie. Pod pewnym kątem, szkło z Hardlexu robi się po prostu mleczne i utrudnia odczytanie wskazań z tarczy. To według mnie irytująca cecha zegarka.

Bezel

Nie jestem także fanem bezela w żółwiu. Niestety nie posiadam wiedzy specjalistycznej dot. metalurgii aby wypowiedzieć się w sposób mierzalny na temat tego co jest źle, ale z punktu widzenia estetyki, bezel od boku wygląda jak chromowany plastik w taniej zabawce. Co ciekawe, cechy tej nie potrafię ukazać na zdjęciu w sposób tak uderzający w jaki postrzegam ją nosząc zegarek.

Bransoleta

Tutaj szczerze mówiąc czuję największy zawód. Bransoleta mojego SEIKO nie jest w stanie znieść porównania z bransoletą w Maurice Lacroix Pontos, którego również użytkuję i poddałem go już choćby recenzji tutaj. Zapięcie wykonane jest z cienkiej stali, która nie daje mi poczucia solidności. Oprócz tego konstrukcja bransolety ogranicza zakres ruchu poszczególnych ogniw i ustawienie zegarka tarczą do siebie na stole jest niemożliwe bardzo trudne.

Jak go nosić?

Mój żółw wystąpił już ze mną w odcinku vloga o whisky z zamkniętej destylarni Hanyu 19yo od NOTDD, który możecie obejrzeć tutaj. Natychmiast zwrócono mi uwagę, iż divera nie można nosić z koszulą. Żyjemy jednak w czasach, w których agent 007 nosi divera choćby do smokingu i właśnie dlatego według mnie można wszystko

A zupełnie poważnie, to według mnie diver z polówką, albo sportową koszulą i marynarką wygląda naprawdę atrakcyjnie i właśnie tak zamierzam z niego korzystać.


Podsumowanie

Jako niezbyt doświadczony pasjonat zegarków oraz absolutny nowicjusz w świecie SEIKO ze skromnym, ale usystematyzowanym, doświadczeniem w świecie zegarków szwajcarskich jestem z mojego SEIKO Prospex SRP773k1 raczej zadowolony. Oczywiście nie sposób nie dostrzec faktu, iż stosunek jakości do ceny jest tutaj obłędnie wysoki. Żółw ustępuję szwajcarskim nurkom tylko w niektórych aspektach co ogólnie rzecz biorąc czyni go zegarkiem nieco gorszym, ale nie wielokrotnie gorszym. Niestety jak to już bywa z rzeczami luksusowymi, kiedy chcesz coś z kategorii „najlepsze” stosunek wzrostu ceny do wzrostu jakości nie jest liniowy tylko wykładniczy. Osobiście zdecydowanie optowałbym za bransoletą z lepszej stali oraz szkłem z antyrefleksem. Te rzeczy bolą mnie najbardziej i przypominają trochę o tym, iż może być lepiej. Poza tym, noszę swoje SEIKO z wielką przyjemnością i jest to zegarek, który mogę szczerze polecić miłośnikom czasomierzy, którzy chcieliby rzucić się w wir świata diverów.

Idź do oryginalnego materiału