Aleksandra Tchórzewska, naTemat.pl: Słowo randka często przywołuje obraz młodych ludzi. Skąd bierze się przekonanie, iż randkowanie ma swój wiek?
Magdalena Sękowska, psycholożka, dyrektorka Kliniki Rodzina-Para-Jednostka: Myślę, iż to wynika przede wszystkim z tego, iż randkowanie kojarzymy z okresem poznawania siebie w relacjach. Młodość to czas dojrzewania emocjonalnego, odkrywania własnych potrzeb w kontakcie z innymi, a randki są naturalnym elementem tego procesu. Młodość to czas dojrzewania emocjonalnego, odkrywania własnych potrzeb w kontakcie z innymi, a randki są naturalnym elementem tego procesu. Młodzi ludzie często jeszcze nie wiedzą, czego chcą, więc randkowanie pomaga im się tego nauczyć. Dlatego tak mocno przypisujemy je właśnie tej grupie wiekowej.
Ale tak naprawdę randkowanie nie ma wieku. Jest potrzebne każdemu, kto chce budować bliskie relacje. To forma, która umożliwia przejście od bycia samemu – czy to w poczuciu samodzielności, czy samotności – do współtworzenia czegoś z drugą osobą: związku, bliskości, współodpowiedzialności.
Randka to taka "przestrzeń przejściowa", w której możemy nie tylko lepiej poznać drugą osobę, ale i siebie w nowym kontekście relacyjnym.
A potem ślub, dzieci, obowiązki, rachunki... Wiele par po latach rezygnuje z randek. Co adekwatnie tracimy, kiedy przestajemy pielęgnować ten rytuał w stałym związku?
W długoterminowym związku niezwykle ważne jest podtrzymywanie intymności, wzajemnej atrakcyjności i emocjonalnej stymulacji. Randki są jednym ze sposobów, by te elementy świadomie pielęgnować. To moment, w którym para może dać sobie czas – nie przypadkowy i "przy okazji", ale celowo zaplanowany. Czas na przyjemność, na wyjście poza rytm codziennych obowiązków i wspólne bycie ze sobą w innej jakości.
Randki w stałym związku to nie tylko forma poznawania siebie na nowo, ale też wyraz troski: o wspólny czas, o związek, o emocjonalne zaangażowanie. To powinien być rytuał, a rytuały, choć niekiedy niedoceniane, budują poczucie bezpieczeństwa i bliskości. Oczywiście, jeżeli jest ich zbyt dużo lub realizowane są schematycznie, mogą przerodzić się w rutynę. Ale randka raz na jakiś czas, z odrobiną świeżości i spontaniczności, może być bardzo wartościowa.
Trudność polega na tym, iż randkowania nie da się całkowicie zaplanować ani podporządkować kalendarzowi. Potrzeba w nim nuty zaskoczenia, ekscytacji, lekkiego "wybicia" z codzienności. Warto więc, żeby raz jedna osoba, raz druga inicjowała coś niespodziewanego – i żeby te spotkania były dostosowane do potrzeb obojga partnerów.
Czy zaleca pani w swoim gabinecie randki jako sposób na poprawę relacji?
Tak, randkowanie to jedna z form odbudowy własnej atrakcyjności i odświeżenia relacji. Zachęcam pary do poszukiwania nowych doświadczeń, bo często to, co sprawdzało się do tej pory, staje się niewystarczające.
Jednak sama forma randek bez głębszego zrozumienia siebie nawzajem nie wystarczy. Pracujemy wtedy także nad emocjami, odkrywaniem potrzeb, wzajemnym zrozumieniem oraz świadomością swoich rodzinnych wzorców i pochodzenia.
Randkowanie jest więc zewnętrznym, praktycznym narzędziem konsolidującym te wewnętrzne procesy – pozwala parze doświadczać siebie razem na nowo, w zupełnie inny, emocjonalny sposób.
Nie wszyscy mają to szczęście, iż żyją w stabilnych, wieloletnich związkach. Czasem ktoś po czterdziestce, pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce jest już po rozwodzie lub po stracie partnera. I choć chciałby wrócić do randkowania, to zwyczajnie się boi. Od czego powinien zacząć?
Najlepiej zacząć od małych kroków i zwykłej ciekawości drugiego człowieka. Od drobnych spotkań, wspólnych rozmów, spacerów, czasu spędzonego razem, ale też w otoczeniu innych ludzi. Bo randka to nie tylko okazja do poznania kogoś nowego, ale też do zobaczenia tej osoby w różnych kontekstach.
Dobrze jest spotkać się sam na sam, ale też wyjść razem do restauracji, kawiarni czy na wydarzenie towarzyskie. Wspólne bycie "w świecie" pozwala zobaczyć, jak ta osoba funkcjonuje w relacjach z innymi i czy jej zachowania, wartości czy sposób bycia rezonują z naszymi.
Bo randka to też test kompatybilności: na ile druga osoba pasuje do naszych wzorców, potrzeb, upodobań. Na ile współgra z tym, co dla nas ważne. I choć rozmowa o wartościach ma znaczenie, to warto pamiętać, iż deklaracje to jedno, a codzienne doświadczenie to coś zupełnie innego.
Wiele osób w dojrzałym wieku mówi: "Randka? To już nie dla mnie". Co może kryć się za takim stwierdzeniem?
Często stoi za tym wstyd. Nasze społeczeństwo wciąż nosi w sobie przekonanie, iż osoby starsze powinny być już poza przyjemnościami, poza sferą emocjonalnej bliskości czy romantyzmu, jakby te obszary były zarezerwowane wyłącznie dla młodych.
Randkowanie bywa w takim kontekście społecznie oceniane. Może się wydawać, iż ktoś, kto szuka bliskości w dojrzałym wieku, ośmiesza się albo infantylizuje. A przecież potrzeba przyjemności, euforii i kontaktu z drugim człowiekiem towarzyszy nam przez całe życie.
Tego rodzaju relacje pozytywnie wpływają na nasz nastrój, obniżają poziom stresu, aktywują neuroprzekaźniki odpowiedzialne za poczucie szczęścia – działają wręcz stabilizująco na psychikę.
Niektórzy boją się też reakcji otoczenia. Obawiają się, iż będą postrzegani jako nielojalni wobec wcześniejszego partnera czy partnerki, zwłaszcza jeżeli są wdowcami czy po długim małżeństwie. Ale ci, którzy naprawdę czują potrzebę bliskości i odważą się ją realizować, często potrafią pokonać ten społeczny opór i przełamać własny wstyd.
W internecie trafiłam kiedyś na wpis dojrzałej kobiety, która po wielu latach od śmierci męża postanowiła umówić się na randkę. Jeden z komentarzy brzmiał: "Może lepiej zajęłabyś się wnukami".
Niestety, to dość powszechna reakcja. Społecznie przypisujemy różnym etapom życia określone role. Uważamy, iż jeżeli ktoś jest już w dojrzałym wieku , to jego miejsce jest raczej przy wnukach niż przy romantycznej kolacji.
Tymczasem potrzeba bliskości nie znika z wiekiem. choćby w starości ludzie chcą być kochani, chcą dzielić życie z kimś bliskim, chcą czuć się ważni dla kogoś. John Bowlby, brytyjski psychiatra, twórca teorii przywiązania, mówił, iż potrzeba emocjonalnej więzi towarzyszy człowiekowi "od kołyski aż po grób". Ona w nas jest – choć w różnych okresach życia może się wyrażać w inny sposób. Pytanie brzmi: czy pozwalamy sobie ją zauważyć? Bo przecież to, iż ktoś stracił partnera – czy to przez śmierć, czy przez rozstanie – nie znaczy, iż jego potrzeba miłości czy bliskości znika. Można kochać raz jeszcze. I nie oznacza to zdrady wobec przeszłości. To po prostu inna jakość miłości.
W idealnym świecie każda randka wyglądałaby jak w filmie. Ale wiadomo – nie zawsze tak jest. Czasami spotkanie po prostu się nie udaje.
To prawda. I właśnie na tym polega randkowanie – na próbowaniu, sprawdzaniu, z kim czujemy bliskość, a z kim jednak coś nie gra. Randki niczego nie obiecują. To tylko sygnał: "Chcę cię poznać, jestem otwarta/y na kontakt, może na bliskość", ale bez zobowiązań. Dają przestrzeń do spotkania, do rozmowy, do zbadania, czy chcemy pójść dalej, czy raczej nie czujemy się komfortowo. I to jest w porządku. W randkach zawarte jest właśnie to: możliwość wyboru, rozeznania, podjęcia decyzji. One są okazją do tego, żeby przyjrzeć się sobie i swoim reakcjom na drugą osobę. Tego nie da się zrobić przez maila czy telefon.
Do tego potrzebny jest bezpośredni kontakt – obecność, mimika, ton głosu, drobne gesty. Dopiero wtedy cały nasz system poznawczy i emocjonalny może zareagować i pomóc nam podjąć decyzję.
Bliskość to nie tylko emocjonalne spełnienie, to także lepsze zdrowie psychiczne, lepsze samopoczucie, większa ciekawość życia. Randki w dojrzałym wieku mogą naprawdę dużo dobrego wnieść w czyjąś codzienność.
Coraz więcej osób randkuje dziś za pośrednictwem aplikacji. Czy dla dojrzałych singli to dobre rozwiązanie? A może raczej źródło frustracji i rozczarowań?
Aplikacje randkowe mogą być zarówno szansą, jak i zagrożeniem. jeżeli ktoś naprawdę szuka relacji i uczciwie odsłania swoje potrzeby, a trafi na osobę, która manipuluje lub chce go wykorzystać – może to być bardzo bolesne doświadczenie. Oszustwa emocjonalne i finansowe, niestety, się zdarzają.
Dlatego potrzebna jest nie tylko otwartość, ale też zdrowy poziom ostrożności. Sama ufność to za mało, bo bez niej stajemy się naiwni. Trzeba być czujnym, weryfikować słowa w działaniu, nie opierać się jedynie na deklaracjach. Bezpośredni kontakt jest kluczowy.
A czy randkowanie po pięćdziesiątce wygląda inaczej u kobiet i u mężczyzn? Szukają tego samego czy czegoś zupełnie innego?
To bardzo indywidualne, ale są pewne tendencje. W pracy z dojrzałymi osobami coraz częściej słyszę, iż z wiekiem spada znaczenie wyglądu czy społecznej atrakcyjności. Zamiast tego rośnie potrzeba bliskości emocjonalnej, wzajemnego zaangażowania, wspólnych wartości i zainteresowań.
Coraz ważniejsze staje się to, by mieć obok siebie kogoś, z kim można dzielić codzienność, śmiać się, rozmawiać, wspierać się nawzajem. W dojrzałym wieku zaczynamy szczególnie doceniać obecność drugiego człowieka jako kontekstu naszych doświadczeń. Dzięki temu życie nie jest jednostajne – pojawia się różnorodność, wymiana perspektyw, a czasem choćby zderzenie światów, które ożywia i rozwija.
Kiedy jesteśmy sami, często tkwimy w tym samym rytmie, z tymi samymi myślami. Bliskość drugiego człowieka to sposób, by z tego rytmu wyjść, otworzyć się na coś nowego, żywego.
A co z lękiem przed odrzuceniem? Czasem ktoś bardzo nam się podoba, ale to nie działa w drugą stronę. Czy z wiekiem łatwiej przyjąć taki zawód?
To zależy w dużej mierze od naszych wcześniejszych doświadczeń. Są osoby, które – decydując się na randkowanie – mają już świadomość, iż to jest proces obustronny. Że mogą kogoś wybrać, ale i ktoś może ich nie wybrać. Dzięki tej dojrzałości łatwiej radzą sobie z odrzuceniem, traktując je jako naturalną część poznawania ludzi.
Ale są też osoby bardzo wrażliwe, dla których samo wyjście z inicjatywą, umówienie się na randkę, wiąże się z dużym stresem. I jeżeli nie spotkają się z odwzajemnieniem, mogą przeżyć to bardzo dotkliwie. Zdarza się, iż odzywa się w nich stary schemat myślenia: "I tak nikt mnie nie zechce", "Po co próbowałam".
To, jak przeżywamy odrzucenie, w ogromnej mierze zależy od naszej "matrycy psychicznej" – czyli sposobu, w jaki postrzegamy siebie i świat. Możemy utknąć w starych przekonaniach albo – co jest niezwykle cenne – zaskoczyć samych siebie otwartością, odwagą, ciekawością.
Trzeba też pamiętać, iż lęk przed odrzuceniem jest jednym z najbardziej uniwersalnych, ludzkich lęków – niezależnie od wieku. On zawsze w nas coś porusza.
Ale właśnie dlatego każda próba jest aktem odwagi.