Robić na drutach nauczyła mnie moja Mama. Pamiętam to wyraźnie, miałam wtedy 15 lat. Nie zawsze starczało mi cierpliwości – kiedy trzeba było coś spruć, moja robótka lądowała w kącie pokoju.
Udało mi się wydziergać kilka swetrów, ale później poszłam do pracy, wyszłam za mąż, urodziłam syna i na długie osiem lat odłożyłam druty. A może wcale nie straciłam serca do robótek? Może po prostu byłam zmęczona i przytłoczona sprawami „szarej codzienności”?
Kiedy myślę o e-dziewiarce, robi mi się zawsze ciepło na sercu. Czy pamiętam, jak to się zaczęło? Początek znika we mgle roku 2012. Przeglądając strony internetowe w poszukiwaniu ciekawych włóczek, trafiłam na e-dziewiarkę.
Uśmiechnęłam się na widok kiwającego się fotela bujanego, który zachęcał do dziergania. Była też owca robiąca na drutach i przepiękne zdjęcia włóczek – pokazane w sposób, jakiego wcześniej nigdzie nie widziałam.
Pierwsze zamówienie złożyłam 30 listopada 2012 roku. Były to dwie włóczki: czarna Superlana Maxi na mitenki dla syna oraz Chunky Vaa w pięknym, ciemnozielonym kolorze – na mini poncho dla mnie. Poncho mam do dziś i wciąż świetnie mnie ogrzewa, a mitenki… cóż, mój syn gdzieś je zgubił, kiedy zaczął studia. Ale pamiętam, iż były jego ulubione.
A potem? Potem było już tylko piękniej. Pamiętam, jak z wypiekami na twarzy oglądałam nagrania, w których Mariolcia prezentowała nowe włóczki, siedząc na kanapie. Towarzyszyły jej Magda – która po jakimś czasie rozpoczęła własną działalność – oraz Makunka, która po zamążpójściu przeprowadziła się i dziś prowadzi swój sklep z włóczkami.
Z zapartym tchem śledziłam „e-dziewiarka TV” i relacje z targów w Kolonii. Bardzo chciałam mieć wszystkie włóczki, które prezentowała Mariolcia.
Kiedy odważyłam się napisać w okienku czatu, zostałam bardzo ciepło przyjęta przez inne dziewiarki. Na pewno była tam Dobranocka – podziwiałam jej perfekcyjnie wykonane dzianiny.
Dobranocko, pamiętam Twoje opowieści o egzotycznych podróżach, remontach domu, ogrodzie i pielęgnowanych roślinach. Pamiętam też Moni 42, Lamarinę z jej zdjęciami z Hiszpanii i Migdałka, którego koszulki zachwycały wszystkich.
I pamiętam Chudzinkę… Wszyscy odwiedzający okienko zasmucili się na wieść o jej śmierci. Do dziś mam w sercu wspomnienie spontanicznej akcji zbierania pieniędzy na pożegnalny wieniec od dziewiarek.
Pandemia Covid-19 zamknęła nas w domach, ale otworzyła nowy rozdział: „e-dziewiarka TV Live”. Adminku – chylę czoła przed Twoimi umiejętnościami operatora kamer i komentatora dziewiarskiej rzeczywistości. Konkursy, rabaty, licytacje – to właśnie nasz świat e-dziewiarki.
A ja? Od 2012 roku jestem malutką kropeczką na mapie e-dziewiarki. Wzięłam udział w kilku wspólnych dzierganiach, przełamałam wstyd i zaczęłam publikować zdjęcia swoich robótek.
Nauczyłam się dziergać pagon, rzędy skrócone, ażury. Mogłam kontemplować – tak, właśnie kontemplować – różnorodność włókien.
Poznałam też Mariolcię, Patulkę i Admina osobiście, podczas otwarcia sklepu w Krakowie. Był 6 grudnia – najwspanialsze „mikołajki” w moim życiu.
I tak jest do dziś. E-dziewiarka wciąż zachwyca i zadziwia mnie nieustannie. Dziękuję całej ekipie. Za wszystko.
Margarida
P.S. To tylko niewielka część tego, co udało mi się wydziergać dzięki e-dziewiarce.