Zakochiwaliśmy się coraz bardziej w pięknie, które roztaczała przed nami Czarnogóra. Po wizycie w Kotorze, Ulcinji spacerze uliczkami Budvy, chcieliśmy poznać ten bałkański kraj także od innej strony. Postanowiliśmy zatem, iż kolejne dni poświęcimy na podróż przez punkty widokowe w Czarnogórze.
- Trzy różne trasy przez punkty widokowe w Czarnogórze
- Punkty widokowe wokół Zatoki Kotorskiej w Czarnogórze
- Prčanj i jego atrakcje
- Punkt widokowy na wodną farmę
- Gdzie spotykają się usta Zatoki Kotorskiej
- Zatoka Risan
- Punkt widokowy na Perast w Czarnogórze
- Panorama Kotoru i okolic z Zatoki
- Z Budvy na południe Czarnogóry – punkty widokowe na wybrzeżu i nadzieja na flamingi
- Punkty widokowe na Sveti Stefan w Czarnogórze
- Panorama Riviery Budvańskiej
- Petrovac na Moru
- Poszukiwanie flamingów w Czarnogórze
- Z Budvy nad Jezioro Szkoderskie
- Punkt widokowy na Rivierę Budvańską w Czarnogórze
- Cetynia
- Rijeka Crnojevića – nie tylko piękna rzeka Czarnogóry
- Podkowa Czarnogóry – Pavlova Strana
- Most na jeziorze Szkoderskim
Trzy różne trasy przez punkty widokowe w Czarnogórze
Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy i zaplanowaliśmy na początek trzy samochodowe trasy, na których mieliśmy nadzieję znaleźć wiele punktów widokowych. W Czarnogórze szczególnie urzekało połączenie morza i gór wpadających do niego, więc właśnie tu, na wybrzeżu postanowiliśmy rozpocząć poszukiwanie zapierających dech w piersiach widoków.
Potem miał przyjść czas na nieco inną wodę i inne punkty widokowe w Czarnogórze. Nasz plan na kolejne dni wyglądał następująco:
- Objechać górną część Zatoki Kotorskiej brzegiem wcinającego się w ląd morza.
- Wyruszyć z Budvy przez punkty widokowe na południe w kierunku solniska w Czarnogórze i w końcu znaleźć flamingi.
- Spojrzeć na Riwierę Budvańską z góry i dotrzeć do Pavlovej Strany przez pierwszą stolicę Czarnogóry.
Planując te wycieczki szlakiem punktów widokowych i ciekawych miejsc w Czarnogórze, nie mieliśmy pojęcia, iż los niedługo rzuci nam kłody pod nogi i plan będzie zagrożony.
Publikujemy tam wiele ciekawych relacji z naszych podróży.
Punkty widokowe wokół Zatoki Kotorskiej w Czarnogórze
Początkowo chcieliśmy objechać całą Zatokę Kotorską blisko 120-sto kilometrową trasą, ale w trakcie naszej podróży mieliśmy w planach przeprowadzkę z Budvy do Herceg Novi, więc ostatecznie postanowiliśmy zmniejszyć pętlę. Nasza trasa miała obejmować górną część Zatoki Kotorskiej i liczyć 89 kilometrów z wyjazdem i powrotem do Budvy włącznie.
Chcieliśmy przejechać nad samą wodą, więc spodziewaliśmy się, iż potrwa to dłużej niż wskazywał czas podróży na mapie oraz, iż będzie tłocznie i wąsko. Zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy na północ trasą E80 w kierunku Kotoru. Następnie odbiliśmy w kierunku pierwszego przystanku na naszej mapie, miejscowości Prčanj, gdzie mieliśmy nadzieję ujrzeć pierwsze piękne widoki w Czarnogórze. Sama trasa już była niezwykle interesująca, bo drogę otaczały jasne kamienne zabudowania, między którymi prześwitywały wody Zatoki Kotorskiej. Było naprawdę wąsko i musiałam się nastawić na tempo spacerowe i mijanki na lusterka z samochodami jadącymi z przeciwka. W niektórych miejscach i to było niemożliwe, więc ustępowaliśmy sobie wzajemnie miejsca. I tak dotarliśmy do pierwszego punktu na naszej mapie, który wprawił nas w zachwyt.
Prčanj i jego atrakcje
Prčanj to niewielka miejscowość, która żyje tylko w wysokim sezonie, a potem totalnie zamiera. Mieszka tu około tysiąca ludzi, a samo miasteczko wygląda niczym wyjęte z kart historii Republiki Weneckiej. Za czasów jej panowania bowiem w Zatoce Kotorskiej było tu kilka prywatnych szkół morskich, a zamożni właściciele statków budowali tu swoje okazałe domostwa. interesujące jest szczególnie jedno z nich i związana z nim historia.
Tym miejscem jest Pałac Tre Sorelle, który stoi bezpośrednio przy wodach Zatoki Kotorskiej. Jest to najstarsza budowla w Prčanj i datuje się ją na XV wiek. Co ciekawe, jest to także jedyny, poza Kotorem, gotycki pałac zachowany w Zatoce Kotorskiej. Tre Sorelle był letnią rezydencją możnej rodziny Buciów z Kotoru. Pałac wygląda jakby połączono ze sobą trzy identyczne wieże.
Trzy siostry, od których pałac wziął swoją nazwę, stały się bohaterkami legendy, w której zwycięża miłość. Nie jest to jednak miłość do mężczyzny, a miłość siostrzana. Otóż, wszystkie trzy zakochały się w tym samym marynarzu, ale on szczególnie upodobał sobie tylko jedną z nich. wywołało to zazdrość pozostałych sióstr, które wzdychały do mężczyzny. Wówczas oblubienica przystojnego marynarza postanowiła odrzucić zalotnika i pozostać wierna siostrom. Siostry zaakceptowały jej wybór i wszystkie trzy zamieszkały w pałacu z oknami wyglądającymi na morze.
Codzienne spoglądały w stronę wody, czekając na powrót umiłowanego. Szybciej jednak dosięgła je starość i pierwsza siostra zmarła, a dwie pozostałe zamurowały jej okno, bo nie było już komu przez nie wyglądać. Kiedy zmarła kolejna siostra, sytuacja się powtórzyła. Trzeciego okna nie miał jednak, kto zamurować i takim pozostaje do dzisiaj jako niemy świadek tej miłosnej historii.
Prčanj posiada także kilka świątyń i cmentarz, które warto odwiedzić. Nade wszystko jednak jest cudownym punktem widokowym na Zatokę Kotorską w Czarnogórze. A do tego wszystkiego miejscowość tchnie taką atmosferą spokoju i sielanki, iż nie chce się stąd ruszać.
Punkt widokowy na wodną farmę
Ruszyliśmy jednak dalej w poszukiwaniu kolejnych porywających punktów widokowych Czarnogóry i zupełnie nieoczekiwanie trafiliśmy na pięknie usytuowaną wodną farmę, której tłem była niesamowita panorama Zatoki Kotorskiej.
Hodowle owoców morza widywaliśmy już wcześniej, na przykład na Malcie, ale ta zrobiła na nas niebywałe wrażenie swoją lokalizacją.
Gdzie spotykają się usta Zatoki Kotorskiej
Dosłownie kawałek dalej trafiliśmy natomiast na miejsce, gdzie zaniemówiliśmy z wrażenia oboje, a ilość w końcu wypowiedzianych „wow” przeszła wszelkie granice.
Dotarliśmy oto do punktu widokowego, gdzie łączą się dwie części Zatoki Kotorskiej, nazywanej ustami Czarnogóry. Skąd wzięła się ta nazwa? A od włoskiego słowa bocca, które oznacza usta. I faktycznie widziana z lotu ptaka Boka Kotorska jak usta wygląda. Ponadto, Zatokę Kotorską nazywa się często najbardziej wysuniętym na południe fiordem Europy. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia ukazujące majestatyczne skały, ostro spadające do morza, wodę głęboko wcinającą się w ląd i przycupnięte nad samym brzegiem miasta, by pojąć, iż mamy do czynienia z prawdziwym cudem natury, nie do końca okiełznanym przez człowieka.
Zatoka Kotorska składa się adekwatnie z czterech mniejszych Zatok, a mianowicie z Zalewu Hercegnowskiego, Tivatskiego, Risańskiego i Kotorskiego połączonych cieśninami Kumborską i Verige.
To właśnie przy tej ostatniej cieśninie zatrzymaliśmy swoje auto, by podziwiać widoki. Kiedy nasyciliśmy się nimi nieco, naszą uwagę zwrócił niewielki kościółek stojący nieco poniżej miejsca postojowego. Kościół Matki Boskiej Anielskiej prawdopodobnie powstał w XVI wieku i pełnił rolę nie tylko świątyni, ale także strażnicy. Przez mieszkańców Czarnogóry nazywany jest często kościołem Matki Bożej z Oriz, od włoskiego słowa sariso – uśmiech. Budowla była pierwszą rzeczą, którą napotykali żeglarze wracający z długich podróży. Widząc kościół wiedzieli, iż są już u siebie i to wywoływało euforia na ich twarzach.
Nasza radość podczas odkrywania nietuzinkowej urody Zatoki Kotorskiej także zdawała się nie mieć końca i z uśmiechem podążyliśmy dalej, ku przeprawie promowej.
Zatoka Risan
Po zjechaniu z promu ruszyliśmy na północ w kierunku miejscowości Risan, która jest jednym z najstarszych, o ile nie najstarszym miastem Zatoki. Znaleziono tu bowiem mozaiki sięgające czasów rzymskich. Po drodze zatrzymywaliśmy się co chwilę, by podziwiać piękno Zatoki Kotorskiej z różnych perspektyw.
Punkt widokowy na Perast w Czarnogórze
W taki sposób dotarliśmy w okolice Perastu, który podziwialiśmy już wcześniej z Cieśniny Verige.
Perast uważany jest za jedno z najpiękniejszych miast Czarnogóry za sprawą barokowych pałaców z okresu panowania Republiki Weneckiej, Kościoła św. Mikołaja, którego dzwonnicę widać z daleka, czy kilkunastu weneckich świątyń w obrębie tego niewielkiego miasta. Z tego też powodu miasteczko w okresie przeżywa prawdziwe oblężenie, a my na tłumy nie mieliśmy szczególnej ochoty. Skusiły nas jednak malowniczo położone u brzegów miasta dwie wyspy.
Pierwsza z nich to Wyspa św. Jerzego, która nazywana jest także Wyspą Umarłych za sprawą skojarzenia jej wyglądu z obrazem szwajcarskiego malarza Arnolda Böcklina. Na wyspie znajduje się średniowieczny, zabytkowy benedyktyński klasztor św. Jerzego, a z samą wyspą związana jest pewna legenda.
W 1813 roku, kiedy mieszkańcy Perastu odbili fort św. Krzyża, uciekający Francuzi schronili się na wyspie i stąd ostrzeliwali miasto. Jeden z pocisków nieszczęśliwie trafił w dom ukochanej jednego z francuskich oficerów. Zrozpaczony kochanek pozostał w klasztorze na Wyspie św. Jerzego aż do swojej śmierci i codzienne wprawiał w ruch klasztorny dzwon, jako znak swojej żałoby. Lepiej znana jest druga z wysp, która z naturą ma kilka wspólnego.
To Gospa od Skarpjela, czyli Wyspa Matki Boskiej na Skale. Jest to wyspa utworzona sztucznie na skutek wydarzeń, które miały miejsce połowie XV wieku. Dwaj rybacy, bracia Mortešić, łowiąc nocą ryby znaleźli na skale obraz Matki Boskiej. Zabrali go do Kościoła św. Mikołaja w Peraście, ale obraz tajemniczo wrócił na skałę. Kiedy stało się tak trzykrotnie, podjęto decyzję o wybudowaniu świątyni w miejscu, gdzie bracia znaleźli obraz. Miejsca na to było jednak zbyt mało, więc mieszkańcy Perastu postanowili, iż je stworzą. Do tego celu posłużyły głazy i zdobyte tureckie okręty, które zatapiano w tym miejscu. Tak powstała dzisiejsza wyspa, na której już w XV wieku stanął pierwszy kościół.
Mieliśmy doskonały widok na obie interesujące wyspy z punktu widokowego, zlokalizowanego na parkingu, tuż przed zjazdem do Perastu.
Panorama Kotoru i okolic z Zatoki
Leniwie kończyliśmy naszą wycieczkę przez pierwsze punkty widokowe w Czarnogórze, ale wcale nie wyglądaliśmy jej końca. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, zatrzymaliśmy się, by jeszcze nasycić się pięknem Zatoki Kotorskiej.
Jak na dłoni widzieliśmy otoczone wzgórzami miasta, które przysiadły nad cudownymi ustami. To była kropka, którą postawiliśmy tego dnia na końcu trasy przez punkty widokowe na Zatokę Kotorską w Czarnogórze.
Jeśli interesują Cię atrakcje w Parkach Narodowych to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, iż znajdziesz coś co Cię zainteresuje.
Z Budvy na południe Czarnogóry – punkty widokowe na wybrzeżu i nadzieja na flamingi
Rozochociły nas widoki roztaczające się z brzegów Boki Kotorskiej, więc i kolejnego dnia chcieliśmy ich doświadczyć. Postanowiliśmy zatem udać się na południe wzdłuż wybrzeża. Wczesnym rankiem wyruszyliśmy z Budvy drogą E80, a następnie M2.4 w stronę Ulcinj, które odwiedziliśmy już wcześniej. Mieliśmy cichą nadzieję, iż poza punktami widokowymi w Czarnogórze, zdążymy wpaść na solnisko i wreszcie zobaczyć flamingi w naturalnym środowisku. Nasza trasa miała zaledwie 70 kilometrów, ale nie liczyliśmy, iż gwałtownie ją przejedziemy.
Punkty widokowe na Sveti Stefan w Czarnogórze
Daleko nie ujechaliśmy, kiedy zobaczyliśmy widok, którego przedstawiać chyba nie trzeba nikomu. Oto przed nami, jak na dłoni pojawił się ON – Sveti Stefan.
Tym samym dotarliśmy do pierwszego punktu widokowego na naszej trasie na południe Czarnogóry. Sveti Stefan to pocztówkowa wyspa, a adekwatnie półwysep, połączony groblą ze stałym lądem. Od XV wieku istniała tu ufortyfikowana osada rybacka, której architektura przetrwała do dzisiaj w praktycznie niezmienionym stanie.
Wyspę zamieszkiwało niespełna 400 osób, które w latach 50-tych ubiegłego stulecia wysiedlono a samą wyspę przekształcono w luksusowy kompleks hotelowy, który odwiedzały gwiazdy i elity ówczesnego świata. Okres prosperity wyspy przerwał rozpad Jugosławii w latach 90-tych XX wieku, ale taki potencjał nie mógł zostać zmarnotrawiony, więc w 2005 roku zapadła decyzja o reaktywowaniu wyspy, jako luksusowego kurortu.
I tak od 2007 roku, na kolejne 30 lat, wyspę wydzierżawiono sieci hoteli Aman Resorts, a zwiedzanie wyspy bez wykupionego noclegu w hotelu jest niemożliwe. Pewne zmiany wywołała jednak pandemia covid-19 i kiedy kompleks się nie otworzył na lato, plaże wyspy udostępniono turystom za darmo.
Spędziliśmy dłuższą chwilę ze Stefanem, zrobiliśmy obowiązkową fotkę i popędziliśmy dalej, spojrzeć na Adriatyk z innej perspektywy.
Panorama Riviery Budvańskiej
Ujechaliśmy może 1,5 – 2 kilometry, kiedy ponownie porwał nas widok. Nie było wyjścia i zwyczajnie musieliśmy się zatrzymać w tym miejscu. Przed nami roztoczyła się kolejna niesamowita panorama.
Oto Rivierę Budvańską z wyspą Świętego Stefana na pierwszym planie, Budvą i Hawajami w tle mieliśmy, jak na dłoni. Niezwykły błękit wody spotykający się z niebieskością nieba, soczysta zieleń i ostre krawędzie skał uświadamiały nam, jak mali jesteśmy wobec Matki Natury. Tak się zapatrzyliśmy na bezkres przed nami, iż dopiero okiem kamery drona dostrzegliśmy intrygującą sylwetkę kościoła stojącego powyżej naszego punktu widokowego.
Niestety niczego nie byliśmy w stanie na jego temat ustalić, poza naprawdę malowniczym położeniem, więc ruszyliśmy dalej.
Petrovac na Moru
Przy tak malowniczej trasie, naszpikowanej wręcz widokowymi punktami, nie ma mowy o szybkim przemieszczaniu się, ale nie ma to też najmniejszego sensu. Kolejny przystanek po kilku zaledwie kilometrach nie był zatem niczym dziwnym. Tym razem zatrzymaliśmy się przed miejscowością Petrovac na Moru, by podziwiać nieskończone piękno Czarnogóry.
Cudownie wyglądało stąd samo miasteczko i dwie oddalone od niego wyrastające z morza, skaliste wyspy.
Jedna z nich to Wyspa Świętej Niedzieli (Sveta Nedjelja), na której znajduje się owiany legendą kościół. Podobno pierwszy kościół w tym miejscu wybudował grecki rozbitek, który uratował się z tonącego statku, w dowód wdzięczności za ocalenie. Tę świątynię jednak całkowicie pochłonęło trzęsienie ziemi 1979 roku. Odbudowano ją i dzisiaj przyciąga turystów. Miejscowa tradycja głosi, iż bicie kościelnego dzwonu przynosi pomyślność i zdrowie.
Nam ten punkt widokowy Czarnogóry przyniósł spotkanie z miejscowym producentem oliwy i rakiji. Po skosztowaniu zaopatrzyliśmy się w to miejscowe złoto i ruszyliśmy dalej na południe.
Poszukiwanie flamingów w Czarnogórze
Tak zachwycaliśmy się widokami Czarnogóry po drodze, iż na Solnisko w Ulcinj dotarliśmy w najgorszy skwar. Nasza determinacja ujrzenia flamingów była jednak tak ogromna, iż postanowiliśmy zmierzyć się z upałem. Wiedząc, iż droga przez solne baseny jest długa, wypożyczyłam rower, by dotrzymać tempa Kamilowi i ruszyliśmy przed siebie. Rowery trzeba było w pewnym momencie zostawić i dalej ruszyć pieszo.
Tym razem mieliśmy więcej szczęścia do ptactwa. Ustrzeliliśmy czaple, kormorany i jak się później okazało białe pelikany, które rzadko tu bywają. Flamingi się niestety nie pokazały, a my z powodu upału musieliśmy się wycofać, bo udar był blisko. Widoki były jednak warte każdej kropli potu.
Do Budvy wróciliśmy naprawdę zadowoleni z naszej wycieczki, choć wciąż mieliśmy niedosyt. Decyzja o kolejnej trasie przez widokowe punkty Czarnogóry zapadła zatem w okamgnieniu.
Dołącz do nas na YouTube!
Znajdziesz tam wiele naszych filmów z podróży.
Z Budvy nad Jezioro Szkoderskie
Wstaliśmy w niedzielny poranek i po szybkim śniadaniu ruszyliśmy na parking. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy nasze niezawodne auto odmówiło współpracy. Niby nic wielkiego, bo tylko bagażnik nam się zaciął, ale to powodowało, iż wpakowanie do samochodu przystawki i wózka inwalidzkiego Kamila stało pod znakiem zapytania. Po licznych niepowodzeniach, telefonach do ubezpieczyciela, które nic nie wniosły, postanowiliśmy nie dać sobie zepsuć tego dnia. Udało nam się cudem wpakować manatki przez tylne drzwi do środka i ruszyliśmy w kolejną trasę. Tym razem postanowiliśmy oddalić się nieco od wybrzeża i pojechać drogą M2.3 w kierunku Cetynii, dalej w kierunku miejscowości Rijeka Crnojevića, a następnie znaleźć słynną czarnogórską podkowę i przejechać przez Jezioro Szkoderskie.
Punkt widokowy na Rivierę Budvańską w Czarnogórze
Szybko trafiliśmy na pierwszy, a adekwatnie dwa punkty widokowe, które zdecydowanie poprawiły nam nastroje tego dnia w Czarnogórze. Na drodze M2.3, zaraz za Budvą rozpościera się spektakularny widok na miasto i niemal całą riwierę.
Czerwone dachy miasta, prujące fale łódki i łodzie, Wyspa Św. Mikołaja jak na wyciągnięcie ręki, a nieco dalej Sveti Stefan i trasa, którą przemierzyliśmy poprzedniego dnia. Jedyną rzeczą, która mąciła ten sielski obrazek były wszechobecne śmieci, z którymi Czarnogóra ma ogromny problem.
Cetynia
Dalej już bez zatrzymywania się, dojechaliśmy do Cetynii, którą bardzo chcieliśmy zwiedzić ze względów historycznych. To położone u stóp masywu Lovcen miasto było stolicą Czarnogóry i do dzisiaj nosi honorowy tytuł „Prijestolnica Crne Gore”. Chcieliśmy odwiedzić tutejsze cerkwie, zobaczyć monastyr i pałac króla Mikołaja czy Bilardówkę, ale pokonało nas +39 stopni na termometrze i zakończyliśmy na szybkim spojrzeniu na Muzeum Narodowe Czarnogóry.
Postanowiliśmy kontynuować trasę, a do Cetynii wrócić, kiedy pogoda bardziej będzie sprzyjała włóczeniu się ulicami tego cichego, choćby w wysokim sezonie miasta.
Rijeka Crnojevića – nie tylko piękna rzeka Czarnogóry
Tuż za Cetynią podkusiło nas, by zaufać gps’owi, który na pewno doprowadzi nas do kolejnego punktu widokowego w Czarnogórze i zjechać z głównej trasy. Hmmm… powiedzieć, iż odcinek do Rijeki Crnojevićy był wymagający, to zbytnia oszczędność w słowach. Było niezwykle wąsko, a droga wiła się ostrymi serpentynami nad samym urwiskiem, którego krawędzi nie zabezpieczało nic. Nawierzchnia początkowo całkiem niezła, nagle stała się koszmarem. A jednak widok porośniętych gęstym lasem zboczy zapadał głęboko w pamięć. Na końcu tej trudnej trasy czekała nas nagroda, bo oto dotarliśmy do przepięknego miejsca. Nad rzeką Rijeka Crnojevća przycupnęła sobie miejscowość o tej swej nazwie.
Nasze pierwsze wrażenie było całkiem zwyczajne. Ot, rzeka, kamienny most i więcej nic tu nie ma, ale przypadkowo zupełnie znaleźliśmy informację o szlaku handlowym, który tędy przebiegał, pierwszej słowiańskiej drukarni, starym moście i pysznej kuchni. Zabrzmiało to tak zachęcająco, iż postanowiliśmy choć na chwilę zagłębić się w objęcia Rijeki. Nie rozczarowaliśmy się.
Niegdyś była to stolica Czarnogóry i bardzo istotny ośrodek na szlaku handlowym. W XIX i na początku XX wieku Rijeka Crnojevića była choćby największym portem Czarnogóry, znanym ze swojej tolerancji narodowościowej i religijnej. W 1853 roku stała się jeszcze bardziej znana z pięknego kamiennego mostu, który wybudowano za sprawą Księcia Danilo, by połączyć miasto ze średniowiecznym miastem na wzgórzu Obod. Most wzniesiony został ku czci ojca księcia, Stańko Petrovića
Tuż przy moście znajduje się najstarszy zachowany dom w Rijece (1810 – 1815), który służył w przeszłości modlitwie i pojednaniu zwaśnionych bractw. Z ciekawych rzeczy dotyczących Rijeki wspomnieć należy jeszcze o drukarni, założonej tu końcu XV wieku. To tu powstała pierwsza księga o krajach południowosłowiańskich, a prasę obsługiwali biegli w tym rzemiośle mnisi. Dzisiaj po drukarni pozostały jedynie fragmenty fundamentów i pamiątkowa tablica. Natomiast na samym wjeździe do miasteczka znajduje się dość okazały pomnik upamiętniający wojowników poległych w latach 1919 – 1945.
Ale Rijeka to przede wszystkim miejsce stworzone do relaksu i zakosztowania pysznej czarnogórskiej kuchni. Szczególnie polecamy ryby, które podobno są tu najlepsze w kraju.
Największą atrakcją jest jednak sama rzeka, która przepięknie meandruje i leniwie przepływa przez miejscowość. Można nad nią odpocząć, cieszyć się wszechobecnym słońcem i otaczającą naturą lub wybrać w niezapomniany rejs w kierunku Jeziora Szkoderskiego.
Podkowa Czarnogóry – Pavlova Strana
Opuściliśmy klimatyczną Rijekę i ruszyliśmy w stronę Pavlovej Strony, która jest jednym z najpiękniejszych punktów widokowych w Czarnogórze. Po zaledwie 3 kilometrach dojechaliśmy pod opuszczony hotel, który aż się prosił o reaktywację, ze względu na porywający widok, jaki się stąd roztaczał.
Nieco dalej słynną czarnogórską podkowę było widać jeszcze lepiej. Oto pięknie meandrująca rzeka spotyka się z bezkresnymi wodami Jeziora Szkoderskiego.
Widząc łódki przecinające taflę wody i płynące w tych jakże pięknych okolicznościach przyrody, postanowiliśmy i my spróbować znaleźć dostępny dla osób z niepełnosprawnościami środek transportu i spróbować popłynąć w rejs po Jeziorze Szkoderskim.
Most na jeziorze Szkoderskim
Z punktu widokowego na Pavlovą Stronę udaliśmy się w kierunku Podgoricy, a stamtąd mostem przez Jezioro Szkoderskie w kierunku Budvy.
Widoki z mostu pokazywały, jak duże jest to czarnogórskie jezioro. Tu i ówdzie widzieliśmy mnogość ptactwa, które zapragnęliśmy zobaczyć z bliska. Mimo kiepskiego początku dnia, Czarnogóra zaczarowała nas po raz kolejny miejscami, z których roztaczał się niezwykle urzekający widok.