Wymieniasz okna, przesuwasz ścianę między pokojem a kuchnią albo modernizujesz całą instalację elektryczną? Możesz nie zdawać sobie sprawy, iż niektóre z tych prac wymagają zgłoszenia do nadzoru budowlanego. Inspektor może przeprowadzić kontrolę i nałożyć karę – nie musi Cię wcześniej powiadamiać, dzwonić czy pisać. Zjawi się kiedy chce, choćby w nocy i wejdzie bez żadnego nakazu, bo ma takie prawo. o ile go nie wpuścisz wróci z policją, a Tobie może grozić więzienie. choćby 3 lata za utrudnianie kontroli. Zobacz, co musisz zgłosić, jak wygląda kontrola i jakie masz po niej prawa.

Zdjęcie poglądowe. Fot. Warszawa w Pigułce
Jeden telefon sąsiada wystarczy, żeby zaczęły się schody
Większość kontroli inspektora w mieszkaniach zaczyna się identycznie. Ktoś dzwoni do zarządcy albo bezpośrednio do inspektoratu i zgłasza, iż za ścianą „coś się dzieje”. Nie potrzeba żadnych dowodów ani udokumentowanych podejrzeń. Wystarczy prosty telefon.
Co może wywołać takie zgłoszenie? Głośne wiercenie od samego rana, które ciągnie się już drugi miesiąc. Intensywny zapach farby rozchodzący się po całej klatce schodowej. Robotnicy wnoszący ciężkie materiały budowlane przez wąską klatkę, a później wynoszący gruz w workach. Widoczne zmiany w elewacji, kiedy sąsiad zauważy, iż twoje okno jest teraz większe niż miesiąc temu. Czasem wystarczy zwykła złośliwość po wcześniejszym konflikcie o parkingowe miejsce czy głośną muzykę.
Pan Tomasz z Wrocławia przesunął ścianę w łazience o metr, żeby zrobić miejsce na pralnię. Nie zgłosił tego nigdzie, uważał iż to tylko „mały remont kosmetyczny”. Sąsiadka przez ścianę usłyszała wiercenie w konstrukcji wspólnej i natychmiast zgłosiła to do zarządcy. Zarządca, obawiając się odpowiedzialności za bezpieczeństwo całego budynku, powiadomił inspektorat. Kontrola wykazała samowolę budowlaną. Legalizacja kosztowała pana Tomasza 8 tysięcy złotych i trwała pół roku. Do tego doszedł stres, wielokrotne wizyty w urzędach i konieczność tłumaczenia się przed sąsiadami.
Kupiłeś mieszkanie po remoncie? Wszystkie problemy teraz należą do ciebie
To jedna z najgorszych pułapek czyhających na kupujących mieszkania z drugiej ręki. Artykuł 51 Prawa budowlanego jest tu bezwzględny: odpowiedzialność za samowolę budowlaną ponosi zawsze aktualny właściciel nieruchomości. Nie ma żadnego znaczenia, iż nielegalnych prac dokonał poprzedni właściciel. Nie możesz się go doszukać, nie możesz przenieść na niego odpowiedzialności. To teraz twój problem.
Wyobraź sobie sytuację. Kupujesz ładnie wyremontowane mieszkanie, cieszysz się przestronną kuchnią z przesuniętą ścianą i dodatkowym oknem. Cena była dobra, mieszkanie wygląda świetnie, poprzedni właściciel wydawał się uczciwy. Po roku od zakupu przychodzi kontrola – może na skutek zgłoszenia sąsiada, może podczas rutynowej inspekcji technicznej całego budynku. Okazuje się, iż poprzedni właściciel przesunął ścianę nośną bez zgłoszenia i opinii konstruktora. Do tego powiększył okno bez pozwolenia konserwatora zabytków, bo budynek stoi w strefie ochrony konserwatorskiej.
Teraz ty musisz to wszystko legalizować. Ty, nie poprzedni właściciel, który sprzedał ci mieszkanie rok temu i dawno się wyprowadził. Procedura legalizacji może kosztować choćby kilkanaście tysięcy złotych. Musisz zatrudnić architekta, który przygotuje dokumentację powykonawczą. Potrzebujesz opinii konstruktora o bezpieczeństwie zmian w ścianie nośnej. jeżeli budynek jest w strefie konserwatorskiej, czeka cię dodatkowa procedura z konserwatorem zabytków. W najgorszym wypadku musisz przywrócić stan pierwotny – czyli rozebrać tę ścianę i zmniejszyć okno. Do tego wszystkiego dochodzą koszty urzędowe i wielomiesięczne postępowanie administracyjne.
Przed kupnem mieszkania po remoncie powinieneś żądać od sprzedającego pełnej dokumentacji wszystkich wykonanych prac. Zgłoszenia do nadzoru budowlanego, projekty architektoniczne jeżeli były wymagane, opinie konstruktora przy pracach w ścianach nośnych, faktury od wykonawców z dokładnym opisem zakresu prac. Warto też sprawdzić w zarządzie budynku, czy były jakieś zgłoszenia dotyczące tego konkretnego mieszkania. Administrator ma w aktach informacje o remontach zgłoszonych przez poprzednich właścicieli i może też mieć dokumentację ewentualnych skarg sąsiedzkich.
Najlepsza inwestycja przed zakupem to zatrudnienie rzeczoznawcy budowlanego. Koszt takiej ekspertyzy to około 1500-3000 złotych. Rzeczoznawca zbada mieszkanie i powie, czy widzi ślady nielegalnych przeróbek, czy ściany były ruszane, czy instalacje były modernizowane. To może zaoszczędzić ci dziesiątków tysięcy złotych problemów w przyszłości.
Mieszkanie jest Twoje, ale te prace i tak wymagają zgłoszenia
To, iż mieszkanie jest Twoją własnością, nie upoważnia Cię do przerobienia wszystkiego co w nim jest bez niczyjej zgody. Chodzi o bezpieczeństwo budowlane, również Twoje. Prawo budowlane wymaga zgłoszenia lub pozwolenia na szereg prac, które wydają się zwykłym remontem. Przesunięcie ściany działowej o więcej niż kilkadziesiąt centymetrów wymaga zgłoszenia, choćby jeżeli to nie jest ściana nośna. Wyburzenie całej ściany między pomieszczeniami to już poważniejsza sprawa. Zwiększenie powierzchni okna lub drzwi? Również wymaga zgłoszenia. Wymiana całej instalacji elektrycznej z ingerencją w konstrukcję ścian? To już roboty budowlane wymagające dokumentacji.
Przebudowa instalacji wodno-kanalizacyjnej, kiedy ruszasz piony przebiegające przez całą wysokość budynku, dotyczy już części wspólnych. Zamontowanie rur spustowych wewnątrz ścian konstrukcyjnych może wpłynąć na bezpieczeństwo całego budynku. Dodanie nowego pomieszczenia przez wydzielenie garderoby z sypialni może zmienić układ funkcjonalny mieszkania. Każda zmiana wpływająca na konstrukcję budynku wymaga konsultacji z zarządcą.
Problem polega na tym, iż większość właścicieli mieszkań w blokach działa w przekonaniu, iż mogą robić u siebie wszystko, co chcą. Dowiadują się o wymaganych zgłoszeniach dopiero podczas kontroli inspektora. Wtedy jest już za późno na proste zgłoszenie. Wtedy zaczyna się procedura legalizacji samowoli budowlanej.
Pierwsza zasada przed każdym remontem wykraczającym poza malowanie i tapetowanie brzmi prosto: idź do zarządcy lub administracji budynku i zapytaj wprost, czy musisz coś zgłosić do nadzoru budowlanego. Koszt takiej konsultacji to zero złotych i pół godziny twojego czasu. Koszt późniejszej legalizacji – choćby kilkanaście tysięcy złotych i wielomiesięczny stres.
Inspektor w Twoim mieszkaniu – przyjdzie kiedy zechce i nie musisz o tym wiedzieć wcześniej
Artykuł 81c Prawa budowlanego daje inspektorom nadzwyczajne uprawnienia, których nie mają choćby funkcjonariusze policji w wielu sytuacjach. Inspektor może wejść do twojego mieszkania o każdej porze dnia, jeżeli ma uzasadnione podejrzenie naruszenia przepisów budowlanych. Nie potrzebuje nakazu sądowego. Nie musi powiadamiać cię z wyprzedzeniem. Twoja nieobecność w domu nie uniemożliwia przeprowadzenia kontroli.
Kontrola powinna się odbyć w obecności pełnoletniego domownika i przedstawiciela administracji budynku. Ale jeżeli obie te osoby są nieobecne, inspektor może po prostu przywołać przypadkowego pełnoletniego świadka z klatki schodowej. Twoją sąsiadkę z drugiego piętra, której nigdy wcześniej nie widziałeś. I ona będzie świadkiem kontroli twojego mieszkania.
Próba uniemożliwienia kontroli to już nie wykroczenie, ale przestępstwo. Zgodnie z Kodeksem karnym, utrudnianie wykonania czynności służbowych funkcjonariuszowi publicznemu podlega karze więzienia do trzech lat. Inspektor nadzoru budowlanego to funkcjonariusz publiczny. jeżeli zamkniesz przed nim drzwi, może to skończyć się wezwaniem policji, która otworzy twoje mieszkanie siłą. Do tego dojdzie sprawa karna i grzywna za utrudnianie czynności służbowych.
Co to oznacza dla ciebie podczas każdej kontroli w mieszkaniu?
Kiedy inspektor już stoi w twoich drzwiach, musisz wiedzieć, co może, a czego nie może zrobić. I co ty możesz, a czego nie powinieneś robić. Przed rozpoczęciem kontroli inspektor ma obowiązek się legitymować i okazać pisemne upoważnienie do przeprowadzenia kontroli. Sprawdź numer legitymacji, nazwisko, datę wystawienia upoważnienia. Możesz zrobić zdjęcie legitymacji i upoważnienia telefonem – to twoje prawo.
Podczas kontroli możesz nagrywać całe zdarzenie na telefon. Zgodnie z prawem do dokumentowania czynności urzędowych, nie musisz prosić inspektora o zgodę. Możesz robić zdjęcia wszystkiego, co robi inspektor, wszystkich pomieszczeń, których kontrola dotyczy. Ta dokumentacja może się przydać, jeżeli później będziesz się odwoływać od ustaleń.
Inspektor sporządza protokół kontroli podczas wizyty i po jej zakończeniu. Ty jako właściciel mieszkania masz bezwzględne prawo przeczytać cały protokół przed podpisaniem. Nie śpiesz się z podpisem. Przeczytaj dokładnie każde zdanie. jeżeli nie zgadzasz się z ustaleniami inspektora, wpisz swoje uwagi bezpośrednio do protokołu.
Na przykład: „Nie zgadzam się z ustaleniem inspektora, iż ściana w kuchni została przesunięta. Uważam, iż to pierwotne położenie ściany zgodne z projektem budynku z 1978 roku. Zastrzegam sobie prawo do zasięgnięcia opinii prawnej i przedłożenia dokumentacji budowlanej budynku”. Takie stwierdzenie w protokole zabezpiecza cię przed późniejszymi problemami. Pokazuje, iż od razu zgłosiłeś sprzeciw, nie przyznałeś się do niczego i będziesz bronić swojego stanowiska.
Czego absolutnie nie powinieneś robić? Nie podpisuj protokołu bez zastrzeżeń, jeżeli masz wątpliwości. Nie zachowuj się natarczywie wobec inspektora – to tylko pogorszy twoją sytuację i może skończyć się dodatkowymi zarzutami, za utrudnianie kontroli, grożą choćby 3 lata więzienia. Nie utrudniaj pracy inspektora, ale też nie ułatwiaj mu szukania nieprawidłowości przez zbyt szczegółowe wyjaśnienia.
Fakty i tło sprawy: przepisy są stare, ale teraz działają skuteczniej
Artykuł 81c Prawa budowlanego pozwalający inspektorom wejść do mieszkania bez nakazu sądowego obowiązuje od wielu lat. To nie jest nowe prawo wprowadzone niedawno. Przez długi czas organy nadzoru budowlanego po prostu nie miały wystarczających zasobów ludzkich ani finansowych, żeby reagować na każde zgłoszenie od zirytowanych sąsiadów.
Sytuacja zmieniła się stopniowo w ostatnich latach. Inspektoraty otrzymały zwiększone budżety, zatrudniły więcej pracowników i dostały lepsze narzędzia techniczne do prowadzenia kontroli. Wzrosła też znacznie świadomość prawna wspólnot mieszkaniowych i administratorów. Zarządcy wiedzą, iż ponoszą odpowiedzialność za bezpieczeństwo całego budynku. Nielegalne prace jednego mieszkańca mogą zagrozić konstrukcji i spowodować katastrofę budowlaną dotykającą wszystkich lokatorów.
Dlatego zarządcy zaczęli chętniej zgłaszać podejrzenia nielegalnych remontów bezpośrednio do inspektoratów. Nie chcą ryzykować odpowiedzialności za zawalenie się ściany w budynku, za którym nadzorują. System działa w tej chwili sprawniej niż kiedykolwiek wcześniej. To nie oznacza masowych kontroli ani zorganizowanej akcji sprawdzania wszystkich mieszkań w Polsce, o której alarmistycznie pisały niektóre media w sierpniu 2025 roku. Główny Urząd Nadzoru Budowlanego oficjalnie zdementował te doniesienia.
Ale oznacza to, iż jeden telefon od zirytowanego sąsiada może rzeczywiście skończyć się wizytą inspektora. Bez nakazu. Bez wcześniejszego zawiadomienia. I bez możliwości odmówienia wpuszczenia go do twojego mieszkania.
Dokumentacja to jedyna rzecz, która może cię uratować
Podczas kontroli inspektor może żądać pełnej dokumentacji wszystkich prac budowlanych wykonanych w mieszkaniu. Projekty, zgłoszenia, opinie techniczne, faktury, pozwolenia. Brak jakiegokolwiek dokumentu zostanie potraktowany jako działanie w złej wierze i świadomy zamiar ukrycia samowoli budowlanej.
Zachowuj całą korespondencję z zarządem budynku dotyczącą planowanych remontów. Przechowuj faktury od wszystkich firm remontowych z dokładnym opisem zakresu wykonanych prac i datami. Zbieraj protokoły odbioru prac po zakończeniu remontu. Rób zdjęcia mieszkania przed każdym większym remontem – każdego pomieszczenia, każdej ściany, wszystkich okien. W razie sporu z inspektorem będziesz mógł udowodnić, jak dokładnie wyglądało mieszkanie przed twoimi pracami.
Pani Anna z Krakowa uniknęła kary dzięki dokładnej dokumentacji fotograficznej. Inspektor twierdził, iż poszerzyła okno w kuchni bez zgłoszenia. Pani Anna pokazała zdjęcia zrobione przez poprzedniego właściciela przed sprzedażą mieszkania. Na zdjęciach wyraźnie widać, iż okno ma dokładnie takie same wymiary. Inspektor musiał wycofać zarzuty. Bez tych zdjęć pani Anna musiałaby zapłacić za legalizację i ekspertyzę konstruktorską.
Jeśli otrzymasz zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego, absolutnie nie możesz go ignorować. Ignorowanie korespondencji urzędowej nie sprawi, iż problem zniknie. Sprawi tylko, iż będziesz miał mniej czasu w przygotowanie obrony i zebranie dokumentacji. Kontakt z prawnikiem specjalizującym się w prawie budowlanym może kosztować kilka tysięcy złotych. Ale może zaoszczędzić ci dziesiątek tysięcy złotych kary, wielomiesięcznego stresu i konieczności rozbierania legalnie wykonanych prac.
Ile naprawdę zapłacisz za nielegalny remont?
Media społecznościowe w sierpniu 2025 roku eksplodowały alarmami o karach sięgających ponad miliona złotych za przeróbki w mieszkaniach. Właściciele mieszkań masowo dzwonili do zarządców, pytając czy grożą im kontrole. To była nieprawda – Główny Urząd Nadzoru Budowlanego oficjalnie zdementował doniesienia o masowej akcji kontrolnej na terenie całego kraju i o milionowych karach za remont mieszkania. Prawda jest zupełnie inna. Kara w wysokości ponad miliona złotych rzeczywiście istnieje w Prawie budowlanym – ale dotyczy opłaty legalizacyjnej za samowolne wybudowanie całych obiektów. Domów jednorodzinnych, rozbudów, nadbudów, samowolnie wybudowanych garaży czy wiaty. Nie ma absolutnie nic wspólnego ze zwykłym remontem mieszkania w bloku.
Zgodnie z artykułem 93 Prawa budowlanego, wykonywanie robót budowlanych bez wymaganego pozwolenia lub zgłoszenia to wykroczenie zagrożone mandatem karnym do 500 złotych. W przypadku zbiegu wykroczeń mandat może wynieść maksymalnie 1000 złotych. To wszystko jeżeli chodzi o sam mandat na miejscu. To jednak nie wszystko.
Prawdziwe koszty pojawiają się podczas procedury legalizacji samowoli budowlanej. Cała procedura legalizacyjna w mieszkaniu może kosztować łącznie około 10-15 tysięcy złotych. Sama procedura administracyjna to wydatek 2500-5000 złotych w zależności od skomplikowania sprawy. Do tego dochodzą honoraria architekta, który musi przygotować dokumentację powykonawczą – kolejne 3000-5000 złotych. Ekspertyzy techniczne i opinie konstruktora, jeżeli ruszałeś ściany nośne – od 2000 do 5000 złotych. Ewentualne poprawki konstrukcyjne, jeżeli ekspertyza wykaże zagrożenie bezpieczeństwa – tu koszty mogą sięgnąć choćby kilkunastu tysięcy złotych. Plus opłaty urzędowe i koszt prawnika, jeżeli sprawa się skomplikuje.
W najgorszym scenariuszu, gdy legalizacja jest niemożliwa, musisz przywrócić stan pierwotny. Czyli rozebrać to, co zbudowałeś, i odtworzyć oryginalny układ mieszkania. Koszt takiej rozbiórki i odtworzenia może przekroczyć koszt samego remontu.
Mieszkanie pozostaje twoją własnością, nikt ci go nie zabierze. Ale będziesz musiał przeprowadzić legalizację lub przywrócić stan pierwotny. I za każdy dzień zwłoki organ nadzoru budowlanego może wymierzyć dodatkową grzywnę. System jest tak skonstruowany, żeby zmotywować cię do szybkiego załatwienia sprawy, nie do ukarania kosmicznymi karami.












