Przywozimy syna do teściów, by spędzali czas z wnukiem, ale teściowa myśli, iż to przysługa dla nas.

newsempire24.com 2 dni temu

Stałam przy oknie naszego mieszkania w Poznaniu, patrząc, jak Jakub wkłada fotelik samochodowy dla naszego syna. Czteroletni Tymek gaworzył radośnie, podekscytowany wizją wyjazdu do babci i dziadka. Co weekend zabieraliśmy go do moich rodziców, aby mogli nacieszyć się wnukiem. Ale za każdym razem, gdy wracaliśmy do domu, czułam, jak narasta we mnie irytacja. Moja matka, Barbara Kazimierzówna, była święcie przekonana, iż opiekując się Tymkiem, wyświadcza nam ogromną przysługę. Ta myśl doprowadzała mnie do szewskiej pasji, a ja ledwo powstrzymywałam się, by nie wybuchnąć.

Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy Tymek był już na tyle duży, by spędzać weekendy z dziadkami. Ja i Jakub uznaliśmy, iż to świetny sposób, aby rodzice mogli zbudować z nim więź. Barbara i jej mąż, Stanisław Wojciechowicz, uwielbiali wnuka. Rozpieszczali go pierogami, zabierali do parku, czytali bajki. Cieszyłam się, widząc, jak Tymek promienieje w ich towarzystwie. Pamiętałam, jak sama w dzieciństwie uwielbiałam wizyty u babci, i chciałam, żeby syn miał równie ciepłe wspomnienia. Ale nie przypuszczałam, iż moje dobre intencje obrócą się w takie nieporozumienie.

Za każdym razem, gdy odbieraliśmy Tymka, Barbara przyjmowała nas z miną męczennicy, która poświęciła się dla naszego dobra. „No, cóż, zrobiłam wam przysługę, możecie teraz odpocząć” — mówiła, ocierając nieistniejący pot z czoła. Albo: „Nie jest z nim łatwo, ale robię to dla was, żebyście mogli załatwić swoje sprawy.” Ściskałam pięści, czując, jak krew napływa mi do skroni. Chciałam krzyknąć: „Nie prosiliśmy ciębie o wysługiwanie się! Przywieźliśmy Tymka, żebyście WY mogli się nim cieszyć!” Zamiast tego jednak wymuszałam uśmiech i mamrotałam: „Dzięki, mamo.” choćby spokojny zwykle Jakub tracił cierpliwość. W aucie szeptał mi: „Serio myśli, iż zrzucamy na nią dziecko, żeby się zabawić? Przecież to dla nich, nie dla nas!”

Nie chodziło o to, iż nie docenialiśmy czasu z synem. Wręcz przeciwnie — kochaliśmy spędzać z nim dni, budować zamki z klocków, spacerować nad Wartą. Ale widzieliśmy, jak Barbara tęskni za wnukiem, jak jej oczy błyszczą, gdy Tymek biegnie do niej z okrzykiem: „Babciu!” Chcieliśmy dać rodzicom tę radość, a przy okazji pokazać Tymkowi, czym jest miłość dużej rodziny. Ale z każdą wizytą słowa mamy brzmiały coraz bardziej fałszywie. „Zmęczyłam się, ale nic — dla was dam radę” — mówiła, jakbyśmy porzucili przy niej dziecko, żeby uciec na wakacje. Czułam się winna, choć nie wiedziałam za co.

Kulminacja nastąpiła w zeszły weekend. Jak zwykle przywieźliśmy Tymka w sobotę rano. Barbara, witając nas, westchnęła: „Ojej, znowu cały dzień za nim biegać. Ale rozumiem, macie swoje sprawy.” Tym razem nie wytrzymałam. Mój głos drżał, gdy odpowiedziałam: „Mamo, nie przywozimy Tymka, bo nam się nie chce nim zajmować! Chcemy, żebyś ty i tata mogli z nim być, żeby was znał i kochał! To nie przysługa dla nas, to dla was!” W pokoju zapadła cisza. Barbara tylko mrugała zdezorientowana, a Stanisław, siedząc w fotelu, zakaszlał i schował twarz w gazecie. Jakub ścisnął moją dłoń, jakby mówił: „Brawo, w końcu to powiedziałaś.”

Tego wieczoru, zabierając Tymka, zauważyłam, iż Barbara była cichsza niż zwykle. Nie narzekała, nie wzdychała, tylko przytuliła wnuka i cicho szepnęła: „Przyjeżdżajcie częściej.” Poczułam ulgę, ale też lekkie ukłucie wyrzutów. Może byłam zbyt ostra? Ale Jakub, wsiadając za kierownicę, uśmiechnął się: „Niech się przyzwyczai, iż nie zrzucamy na nią dziecka, tylko dzielimy się radością.” Tymek na tylnym siedzeniu nucił piosenkę, a ja pomyślałam, iż dla jego uśmiechu jestem gotowa jeszcze raz wytłumaczyć mamie prawdę.

Teraz dalej zabieramy Tymka do dziadków, ale ostrożniej. Mam nadzieję, iż Barbara w końcu zrozumiała — nie szukamy niańki, tylko chcemy, by nasz syn dorastał wśród kochających ludzi. Ale gdy tylko usłyszę aluzję o „przysłudze”, czuję, jak w środku kipi we mnie bunt. Wiem, iż nasza rodzina to nie transakcja, tylko miłość. A jeżeli mama tego nie pojmie, jestem gotowa znowu postawić sprawę jasno. Dla Tymka. Dla prawdy.

Idź do oryginalnego materiału