Przymus wyjazdu na wakacje. Trzeba jechać, bo co znajomi powiedzą?

gazeta.pl 1 dzień temu
Trudne życie mają domatorzy. Dla znajomych nudziarze, ich profile społecznościowe wieją nudą, bo nie ma fot sprzed góry Fuji. Bo kto dzisiaj spędza wakacje na własnym tarasie? Przegrywy bez kasy na dalekie eskapady. I tu was zdziwię. Wcale nie. Wakacje w domu spędzają ludzie, którzy cenią sobie luksus. I nie przejmują się, co inni pomyślą."Marzysz o niebiańskim odpoczynku, chcesz odnaleźć równowagę i spokój w otoczeniu dzikiej przyrody, świątyń i oceanu? Zabierzemy cię do świata, w którym poczujesz absolutną harmonię".
REKLAMA


Codziennie wpadają mi posty o takich lub podobnych treściach. Obietnice, iż wreszcie zajrzę w głąb siebie, mogą skusić. Wystarczy kilka/kilkanaście dni wolnego, minimum 8 tys. i magiczna przemiana dokona się sama.


Wakacje w szczycie sezonu fot: Shuterstock/Alex Tihonovs


Ale ja już trochę świata widziałam i w kilku miejscach byłamNie wierzę w iluzję, iż gdziekolwiek indziej, będzie mi lepiej zrozumieć siebie niż we własnym domu. Żaden błyskawiczny wyjazd na Bali nie sprawi, iż powrócę inna ja.Jestem z pokolenia, które pamięta czasy, kiedy biletów lotniczych i rezerwacji w hotelach nie wrzucało się w piątek po pracy do koszyka w internetowym biurze podróży.


W czasie studiów pojechałam na kilka miesięcy do Newady w ramach programu Work and Travel. To była moje pierwsza podróż na inny kontynent. Zanim przejechaliśmy wzdłuż i wszerz Kalifornię i Arizonę, wcześniej kilka miesięcy pracowaliśmy w kasynie i odkładaliśmy pieniądze na podróż marzeń.Do wycieczki przygotowywaliśmy się tygodniami. W telefonach nie mieliśmy internetu, wszystkie trasy, informacje o miejscach, które chcieliśmy zwiedzić, czerpaliśmy z książek i od ludzi. Każdego, kto mieszkał na stałe w Stanach, wypytywaliśmy, co powinniśmy zwiedzieć, gdzie przenocować, itd.Każdy miał swoich informatorów. Robiliśmy notatki i dzieliliśmy się nimi, układają plan podróży. Tak bardzo czekaliśmy na to, aby wynająć samochód i ruszyć przed siebie, iż kiedy wreszcie to się wydarzyło, czuliśmy, iż ta podróż jest jak piękny sen. Emocja w nas kipiały.Kiedy zwiedzałam park Yosemite, a później Grand Canyon nie wierzyłam, iż naprawdę patrzę na te przestrzenie.


Nigdy potem, żadne inne widoki, nie wywarły na mnie takiego zachwytu, jak właśnie te podczas samodzielnie zorganizowanej studenckiej wycieczki.Po moim powrocie ze Stanów Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. To był czas, kiedy w ciągu zaledwie kilku lat, zmienił się diametralnie styl naszego podróżowania. gwałtownie okazało się, iż podróżowanie jest dostępne dla wszystkich. I stało się wyścigiem.Kto dalej, kto ciekawiejKiedy spotykam różnych znajomych, często rozmowę zaczynamy od pytania: "To gdzie ostatnio byliście?". Albo: "A gdzie się wybieracie w tym roku?". adekwatnie można sobie już te pytania darować, bo znakomita większość z nas, dzieli się swoimi zdjęciami z licznych podróży na profilach społecznościowych. Obrazki uśmiechniętej rodziny czekające na lotnisku na samolot do Tajlandii zna każdy z nas. Bon Voyage. Sypią się lajki.Jeździmy tak często i tak dużo, iż po latach intensywnych wojaży, zapominamy, gdzie byliśmy i co widzieliśmy. Nazwy wysp, lotnisk, miasteczek zlewają się w masę. Minorka, Majorka, kto by to pamiętał?Dla niektórych z nas, podróżowanie stało się czymś w rodzaju nałogu. Spotykam ludzi, którzy są uzależnieni od kupowania kolejnych biletów lotniczych. I nie są w stanie wytrzymać weekendu w domu. Muszą jeździć.Gdziekolwiek, jakkolwiek, ale za nic nie chcą się zatrzymać, żeby posiedzieć na swoim balkonie.


Wakacje w szczycie sezonu fot: Shuterstock/Oleg Elkov


Zagraniczne wyjazdy to nasz obrazek sukcesuCzłowiek, który "coś osiągnął" ma ciekawą pracę, dom, samochód i dużo podróżuje. Wycieczki w odległe krainy to mocny dodatek wzmacniający status. Status ludzi, którym się powodzi.Styl, w jakim podróżujemy, jest dla nas swoistym kodem. Rozpoznajmy się po tym, gdzie jeździmy na wakacje, jakimi liniami latamy i w jakiej klasie. Coś na zasadzie: Powiedz mi, gdzie spędziłeś/aś wakacje, w jakim hotelu, a oszacuję wartość twojego portfela.I jeździmyOdhaczamy kolejne miejsca. Na lotniskach drżymy, czy bagaż nie jest za ciężki i po cichu liczymy na to, iż nadrezerwacja nie trafi na nas. W hotelach ustawiamy klimatyzatory na maksa, bo na zewnątrz nie da się wysiedzieć, taki gorąc.Leczymy dzieci z biegunek, a w ostatnich latach też z udarów cieplnych. Albo przepychamy się z tłumem i kombinujemy, jak zrobić zdjęcie, aby nie było widać, iż obok nas jest cały tłum innych turystów. Oczywiście - obok tych niedogodności - przeżywamy piękne i niezapomniane chwile uniesień i zachwytów. Tylko, czy one sprawiają, iż wracamy wypoczęci?W kręgu moich znajomych coraz częściej zauważam ludzi, którym podróżowanie nieco się już przejadło. To ludzie po czterdziestce, którzy już dużo widzieli i w wielu miejscach byli. I gdyby tylko chcieli, mogliby przez cały czas kręcić się po świecie.


A jednak, kiedy nadchodzi lato, zamiast nerwowo szukać w biurach podróży ciekawych ofert i przeszukiwać sieć, aby znaleźć atrakcyjne bilety, hotele, wybierają własny dom. I bardzo świadomie, niekiedy i z ulgą, wypisują się z trendu fast podróżowania.Bo wreszcie chcą porządnie odpocząćZregenerować się, wyspać, posiedzieć na spokojnie w swoim ogrodzie. Zaczęliśmy doceniać luksus wakacji we własnym domu. Iluzja, iż każdy - choćby byle jaki wyjazd - jest ciekawszy od czasu spędzonego w swoim wypieszczonym i pięknie urządzonym domu, przestała działać.Owszem, ludzie, którzy nie planują wakacji i nie wylatują samolotem w poszukiwaniu przygód, mogą w kręgu swoich aspirujących znajomych, zostać uznani za nudnych.Kto nie lata, ten nie ma interesującego życia, prawdopodobnie gnuśnieje przed telewizorem, bez horyzontów. I pewnie skończyła się kasa. Nic bardziej mylnego.


Wakacje w domu. Nowy trend? fot: Shuterstock/Klem Mitch


Na wakacjach w domuRobisz, co chcesz, śpisz, jak długo chcesz, nie przepychasz się w tłumie turystów, nie stoisz w kolejce po jajecznicę z patelni i nie stresujesz się, iż lot będzie opóźniony kilka godzina. Nie odstawiasz rewii mody przed wyjściem na kolację. I nie latasz jak opętany od punktu A do punktu B, aby zwiedzić, jak najwięcej.I wreszcie masz czas. Na to, aby wywołać zdjęcia do albumu, wybrać ramki do obrazów, przemalować ścianę, dosadzić kwiaty w donicach, wypić kawę na swoim balkonie. Umówić się ze znajomymi, wrócić późno i nie zrywać się rano. Pojechać za miasto na jednodniową wycieczkę, ale z przyjemnością wrócić do swojej pościeli.O ludziach, którzy spędzają wakacje w domu, w różnych raportach dotyczących podróżowania, pisze się, iż "odpoczywają w trybie staycation".Zjawisko staycation to rezygnacja z długich i dalekich wyjazdów na rzecz spędzenia wolnego czasu w domu. Tryb staycation nie ogranicza się jedynie do odpoczynku na sofie, to również cały pakiet lokalnych atrakcji: krótkie, jednodniowe wypady nieopodal domu, korzystania z lokalnych atrakcji.


W raporcie "Prognoza rynku staycation – wielkość, trendy i wzrost 2025–2035" eksperci przewidują bardzo dynamiczny wzrost ogólnej wartości rynku usług związanych ze staycation. Szacują, iż w porównaniu do chwili obecnej do 2035 roku będzie ona ponaddwukrotnie większa. (Za artykułem z "Rzeczypospolitej": Rośnie popularność spędzania urlopu w trybie staycation. Czy w ten sposób można wypocząć?).Swój urlop, ten wyjazdowy, zaplanowałam na ostatni tydzień sierpnia. W lipcu tydzień urlopu spędziłam w domu. Dzieci odmeldowały się na obozy, a ja potrzebowałam regeneracji, tego, aby odpocząć, tak totalnie. I wiedziałam, iż nigdzie indziej nie będzie mi lepiej, jak u siebie. Kilka wieczór spędzałam na szlifowaniu szafki i blatów dwóch drewnianych stołów. Potem je zaolejowałam. Kiedy patrzyłam na skończone dzieło, czułam euforia i satysfakcję, iż tak ładnie wyszło.Szlifowanie - przynajmniej dla mnie - to czynność relaksująca. Chyba bardziej niż leżenia na plaży leżak w leżak. Chociaż, oczywiście rozumiem, iż każdy z nas ma inne potrzeby.


Urlop w domu to z pewnością nie jest opcja dla wszystkichAle jest to opcja. Opcja, która z czasem zyska - tak przynajmniej to czuję - coraz więcej miłośników i miłośniczek. Szczególnie wśród ludzi, którzy już trochę po świecie pojeździli. Być może dojrzewamy w naszym, jakby nie było, dobrobycie, do tego, żeby dać już sobie na luz. Ten luz, iż już nie muszę aspirować, daje ogromne poczucie wolności i luksusu.Powinno cię zainteresować: Są równi i równiejsi na wakacjach. "Zapłaciliśmy tyle, co inni, ale w basenie nie mogliśmy pływać"
Idź do oryginalnego materiału