Klaudia Kolasa, gazeta.pl: Da się podtrzymać namiętność w wieloletnim związku?
Beata Kuryk-Baluk, Pani Seksuolog: Moim zdaniem da się. Z tą namiętnością jest tak, iż ona pojawia się cyklicznie. Najpierw jest jej trochę więcej, później spada, ale można rozbudzać ją na nowo, skupiając się na relacji. Zmieniają się nasze hormony, zmienia się dynamika związku, więc to normalne, iż namiętność nie jest stała.
REKLAMA
Zobacz wideo Piotr Głowacki: "Ja jestem na planie, a ktoś inny bawi się z moimi dziećmi" [Ja wysiadam]
Natomiast jeżeli się nie dba o związek, to trudno, żeby namiętność rosła lub utrzymywała się na tym samym poziomie. Ludzie często mają takie założenie, iż jak już wejdą w związek i jest fajnie, to tak będzie zawsze. Zajmują się pracą, rozwojem, dziećmi i nagle pojawia się konsternacja... Jak to się stało, iż libido spada? Że nie ma czasu w seks? Że on nie jest taki, jaki był wcześniej? Że nie ma z niego żadnej radości? Partnerzy nie dają sobie czasu, uwagi i przestrzeni na to, żeby dbać o relację tak samo jak o inne rzeczy, które są w naszym życiu.
I potem trafiają do twojego gabinetu.
Tak, to jest najczęstsza historia. Zgłaszają się też pary z typowo komunikacyjnymi problemami. "Żyjemy ze sobą wiele lat, ale nie potrafimy ze sobą rozmawiać", więc ja drążę: "Co to znaczy?". W odpowiedzi słyszę: "Mam wrażenie, iż mówię do niego jedno, a on robi drugie" i odwrotnie. Czasem przychodzą pary, gdzie jedna osoba ma swój punkt widzenia i zakłada, iż terapeuta przekona kobietę lub mężczyznę do tego, żeby mieli kolejne dziecko, zmienili miejsce zamieszkania i tak dalej... W sferze seksualnej najczęściej pojawiają się problemy z libido. Nie zawsze jest tak, iż problemem jest niższe libido. Czasami to druga strona ma wyższe potrzeby i oczekuje, iż partnerka się dostosuje.
2235232725 Hananeko_Studio / Shutterstock
Ostatnio o komunikacyjnych problemach par, szczególnie w sypialni, jest głośno za sprawą filmu "Babygirl". Podczas premierowego weekendu ten film obejrzało w polskich kinach aż 48,6 tys. widzów. Historia bohaterki, która nigdy nie miała orgazmu z mężem, jest żywo komentowana i rozkładana na czynniki pierwsze, a jednak wcale nie jest tak odległa...
Robiłam kiedyś ankietę na Instagramie i około 30 proc. osób, które brało w niej udział, przyznało, iż nigdy nie miało orgazmu. Myślę, iż wynika to z tego, iż wciąż wierzymy w mity w stylu "O seksie się nie rozmawia, seks się uprawia". Traktujemy tę czynność jak coś, co po prostu powinno się wydarzać. Jeszcze pojawiają się takie teksty jak: "Prawdziwy facet doprowadzi kobietę do szczytu". No i co to robi? Kobieta potem ma przekonanie: "Mój mężczyzna jest taki wspaniały, nie mogę go skrzywdzić. On poczuje się źle, iż nie szczytuję". Nie przyznaje się, iż nie ma orgazmu, bo nadaje temu znaczenie, iż wszystko w jego rękach. I wtedy dzieje się historia: "To ja jestem z facetem, z którym jest coś nie tak", albo "Jak mu powiem, to on pomyśli, iż coś z nim nie tak".
Zobacz także: "W PRL-u piło się wódkę. Teraz rano joga, wieczorem lampka wina. Zapominamy, iż to alkohol"
A jak nie powiem, to nic się nie zmieni.
Dokładnie. Ludzie robią sobie w ten sposób krzywdę. I krzywdzą też tę drugą stronę. Realnie jest tak, iż na początku same uczymy się tej przyjemności. Sprawdzamy, co lubimy. Jaki dotyk sprawia nam przyjemność, jaka stymulacja. Później przecież możemy to powiedzieć naszemu partnerowi. Instruować go i wspólnie tego doświadczać.
Załóżmy, iż przez pierwsze lata związku udajemy, iż wszystko jest w porządku, ale przychodzi moment, gdy mamy dość. Co wtedy?
Najlepiej by było powiedzieć sobie szczerze i uczciwie, iż jest, jak jest, ale...
Ale?
Powiedzenie nagle: "Ja nie miałam z tobą orgazmów i to wszystko było udawane" może być szokiem. Nie każda relacja to udźwignie. Pewnie bliska relacja dałaby sobie z tym radę, ale pojawia się pytanie: Skoro orgazmy są udawane, to czy relacja jest bliska?
Myślę sobie, iż warto byłoby zacząć: "Chciałabym z tobą porozmawiać o tym, jak ja bardzo lubię ...(tu możesz wskazać coś, co sprawia ci przyjemność) Wcześniej ci tego nie mówiłam, bo było mi z tym trudno, ale teraz jest dla mnie dobry czas i chciałabym, żebyś wiedział". Zachęcałabym do otwarcia się na komunikowanie o swoich potrzebach.
540660763 Dodokat / Shutterstock
A jeżeli przez pierwsze lata namiętność jest, niczego nam nie brakuje, ale potem się rozjeżdżamy. Nie ma ochoty na bliskość. Jak ratować to, co było?
Życie składa się z pierdół i warto zadbać o te pierdoły, czyli codzienne rytuały. Przykładowo: wspólne śniadanie w weekend, wyrobienie w sobie nawyku wspólnego picia kawy lub herbaty o określonej porze, rozmowa. Pytajmy: "Jak ci było dzisiaj w pracy?", "Jak ci było w trakcie tego dnia?", "Co ważnego dla ciebie się wydarzyło?", "Czy wydarzyło się coś trudnego? Może chciałbyś o tym pogadać?". Ludzie w ogóle nie mają takich nawyków, a przecież mówi się o tym non stop i wszędzie: "Gadajmy ze sobą".
Rozmawianie ze sobą to też sztuka i wydaje mi się, iż nie zawsze sobie z nią radzimy.
Problem leży w tym, iż my nie słuchamy. Nie ma czegoś takiego, iż podsumowujemy komunikat, który otrzymaliśmy od drugiej osoby. Przykładowo: "Usłyszałam dziś od ciebie, iż twój dzień był taki i taki. Skoro u ciebie wydarzyło się coś trudnego, to mi też jest z tym smutno. Co możemy zrobić fajnego, żeby było ci lepiej?". Bardziej rozmowa wygląda tak: "W moim dniu wydarzyło się to, to i to", "A w moim dniu: to, to i to". I jedno idzie oglądać serial, a drugie pod prysznic. Nie zaciekawia nas druga osoba. Wydaje nam się, iż ją rozumiemy, a wcale tak nie jest. A jeżeli brakuje jakościowych wspólnych doświadczeń w codziennym życiu, to nie ma ich też w seksie.
Jak komunikować się ze sobą, żeby pogłębiać więź?
W gabinecie zachęcam pary, żeby zrobiły sobie karteczkę, która będzie im przypominać o tym, żeby to robić. Na początku zwracamy uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze komunikujemy jasno swoje potrzeby z poziomu komunikatu "ja", czyli: "Ja chcę z tobą dzisiaj uprawiać seks", "Ja chcę uprawiać seks pod prysznicem", "Ja chcę spróbować czegoś nowego". A nie zasadzie: "Czy ty chciałbyś dziś spróbować czegoś nowego?". To częsty błąd. Mówmy o swoich potrzebach.
Druga ważna rzecz, to akceptacja "nie". Niektórzy są zaskoczeni, bo w czasie zbliżenia partnerka jakiś czas temu była zadowolona w pozycji od tyłu, a potem on powtórzył to spontanicznie i usłyszał "nie". No i odebrał to jako atak. Przecież to jest tak, iż ludzie w każdym momencie mogą powiedzieć "nie". Mogą chcieć czegoś innego. Nie zawsze ta sama pozycja musi nam sprawiać przyjemność. Zaakceptujmy to na zasadzie: "Aha, okej. Ty dzisiaj tego nie chcesz". I zwracam tu uwagę na "Ty", bo to nie oznacza, "ze mną jest coś nie tak, gdy mówisz nie".
Co jeszcze może poprawić jakość życia seksualnego w wieloletniej relacji?
Przychodzą do mnie do gabinetu mężczyźni, którzy mówią: "Wcześniej to ja miałem taką ochotę na seks, a teraz nie mam". Więc pytam: "A jak wygląda pana dzień?". "Wstaję rano, lecę na basen, idę do pracy, coś tam zjem, potem mam dodatkowe zajęcia rozwojowe, wracam do domu o 20". No to ja pytam: "A co się panu w ogóle chce o tej porze?". "No spać". No właśnie... Mnie też by się chciało spać.
Ludzie nie zdają sobie sprawy, iż na jakość naszego życia seksualnego wpływa też odpowiednie wysypianie się, odpowiednie jedzenie i aktywność fizyczna. jeżeli zadbamy o te obszary, libido wzrośnie. Mam jeszcze jedną radę, być może najważniejszą.
Jaką?
Skupiajmy się na dawaniu przyjemności i braniu przyjemności. Czyli nie tylko na tym, żeby nam było przyjemnie, ale też na tym, jak czuje się nasz partner lub partnerka. Bądźmy na siebie otwarci i uważni.