Przeznaczone losem

polregion.pl 3 godzin temu

**Tak już było zapisane w gwiazdsh**

Michał, mężczyzna w średnim wieku, pochował żonę pięć lat temu. Chorowała ciężko, razem walczyli z tą przeklętą chorobą, ale nie udało się odeszła na tamten świat.

W wieku czterdziestu ośmiu lat został wdowcem. Przeżywał żałobę, przyzwyczajał się do samotności, a o ponownym małżeństwie choćby nie myślał. Choć krewni i znajomi powtarzali:

Jeszcze jesteś młody, znajdź kobietę i bądź szczęśliwy.

Takiej jak moja żona nie znajdę. Są lepsze, są gorsze, ale takiej drugiej nie ma odpowiadał każdemu.

Młodszy brat Michała, Kacper, mieszkał w innej dzielnicy. Różnica wieku między nimi była spora prawie piętnaście lat. Najpierw matka nie mogła zajść w ciążę, a gdy już straciła nadzieję, urodził się Kacper. Bracia się kochali Michał, jako starszy, pomagał matce w opiece, a mały Kacper biegał za nim krok w krok.

Rodzice zmarli, gdy młodszy miał dwadzieścia jeden lat. Starszy brat wspierał go, dopóki nie skończył studiów i się nie ożenił. Ale widocznie taki był los Michał został wdowcem, a Kacper rozwiódł się mniej więcej w tym samym czasie.

Każdego wieczoru Michał szedł na spacer do parku niedaleko domu. Zwyczaj pozostał mu jeszcze z czasów, gdy chodził tam z żoną. Tego wieczoru również powoli szedł ścieżką w kierunku stawu, po którym pływały kaczki, a choćby gęsi pewnie z pobliskiej wsi.

Wracając, zauważył na ławce dziewczynę, która ocierała łzy. Nie mógł przejść obojętnie.

Dobry wieczór, panienko. Potrzebuje pani pomocy? Co się stało?

Podniosła na niego smutne oczy:

Nikt mi nie pomoże, dziękuję Po prostu nie wiem, gdzie mam iść

Michał usiadł obok.

Jak to nie wiesz? Skąd przyszłaś? Jak masz na imię?

Matka mnie wyrzuciła. Teraz ma pełno znajomych w mieszkaniu. Nie ma tam dla mnie miejsca, a ja się ich boję Jadzia

Słuchaj, Jadziu, mów po kolei, bo nic nie rozumiem. Zaraz będzie ciemno zostaniesz tu sama?

Jadzia mieszkała z rodzicami w kawalerce, którą dostali po babci. Przyjechali ze wsi, gdzie wszystko się rozpadło pracy nie było. Ojciec zmarł, gdy miała piętnaście lat. Początkowo żyły z matką w miarę normalnie, ale niedługo córka zauważyła, iż matka wraca z pracy pod wpływem, przynosiła ze sobą butelkę wina. Piła przy kolacji, nie krępując się córki.

Mamo, po co to robisz? Rzuć to, nic dobrego z tego nie wyniknie prosiła córka.

Co ty wiesz o życiu, Jadźka? Twój ojciec zostawił mnie samą co mam teraz robić? Nalejmy i tobie, jak się napijesz, będzie lżej i weselej. Jeszcze nic nie rozumiesz. A ja może zalewam smutek mówiła matka, po czym padała na kanapę i zasypiała.

Rano Jadzia sama robiła śniadanie i szła do szkoły medycznej. Uczyła się po gimnazjum, chciała gwałtownie dorosnąć i pracować. Na matkę nie liczyła ciągle ją zwalniali.

Mamo, już choćby na sprzątaczkę cię nie biorą. Jak będziemy żyć?

A ty po co jesteś? niedługo znajdziesz pracę i sobie poradzimy mamrotała pijana kobieta.

Potem było jeszcze gorzej do mieszkania przychodzili znajomi matki, pili całe noce, spali na podłodze, a Jadzia chowała się za szafą, bojąc się zasnąć.

Po ukończeniu szkoły od razu dostała pracę w szpitalu jako pielęgniarka. Lubiła nocne zmiany wtedy nie widziała, co dzieje się w domu. Już myślała o wynajmie własnego mieszkania.

Tego wieczoru wróciła zmęczona po ciężkim dniu pacjentów było wielu. Zastała matkę w stanie nieprzytomnym. Mieszkanie, w którym kiedyś byli szczęśliwi, było puste. Meble, choć stare, choćby firanki i zasłony wszystko zniknęło. Matka spała na podłodze. Rzeczy Jadzi też nie było wynieśli choćby szafę. Została tylko jej stara zimowa kurtka na wieszaku. Miała tylko to, co na sobie.

Wyrwała się z płaczem z mieszkania i szła przed siebie, aż trafiła do parku, na tę ławkę.

Michał wysłuchał jej z bólem w sercu i, przechodząc na ty, postanowił ją pocieszyć.

Jadziu, słuchaj, w życiu różnie bywa, ale zawsze trzeba wierzyć w lepsze mówił cicho. Ja też myślałem, iż to koniec, gdy pochowałem żonę. Dla mnie świat się zawalił. Była dla mnie wszystkim. Zamilkł na chwilę. Potem zrozumiałem, skoro tak chciał los, trzeba żyć dalej. Nie załamuj się, zawsze jest wyjście.

Jakie wyjście? spojrzała na niego Jadzia. Nigdy nie zarobię na mieszkanie. Gdzie mam iść?

Posłuchaj, ja mieszkam sam. Dom mam duży, a pomocy brak. Radzę sobie, ale ciężko. Proponuję, żebyś zamieszkała ze mną. Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Traktuję cię jak córkę. Będziesz spokojna. Z żoną nie mieliśmy dzieci będziesz jak moja.

Michał był człowiekiem honoru. Jadzia nieraz dziękowała losowi, iż go spotkała. Stał się jej rodziną, drugim ojcem. Wzięła na siebie domowe obowiązki czystość, porządek, smaczne obiady. Gotowała świetnie. Wieczorami rozmawiali Michał wiele wiedział, słuchała go z zainteresowaniem. Zrozumiała, jak ważnym, wręcz bliskim człowiekiem stał się dla niej. Jego dobroć i uczciwość stopiły lód w ich sercach samotnego mężczyzny i młodej dziewczyny.

Ale los znów pokierował inaczej tych dwoje poczuło do siebie coś więcej. Michał znów miał dla kogo żyć, kogo kochać. Coraz częściej łapał się na tym, iż patrzy na Jadzięgo nie jak ojciec. Jego uczucie przerosło zwykłą troskę.

Im więcej myślę o Jadzi, tym silniej płonie we mnie ogień. Uczucie, które sądziłem, iż dawno wygasło. Muszę się jej zwierzyć. Niech się dzieje, co chce

Zebrał się w sobie i przy kolacji powiedział:

Jadziu, nie wiem, co sobie pomyślisz, ale pokochałem cię całym sercem. Tchnęłaś we mnie nowe życie. Chcę, żebyś została moją żoną Rozumiem, jeżeli potrzebujesz czasu

Jadzia też czuła, iż nie traktuje go jak ojca. Może nawet

Idź do oryginalnego materiału