Przeznaczenie

twojacena.pl 1 tydzień temu

– Dzisiaj rozmawiałam z Ludmiłą. Wyobraź sobie, Alek znowu się zabawia – powiedziała Tamara, gdy telewizor włączył reklamy, przerywając serial na drugim kanale.

Spojrzała na męża. Leżał półsiedząc, oparty o podniesioną poduszkę, i z zainteresowaniem oglądał reklamę.

– Witek, słyszysz mnie? Alek znów się zagubił – powtórzyła, nie doczekawszy się odpowiedzi.

– Słyszę. A tobie co do tego? – zapytał.

– Jak to co? Ludmiła to moja przyjaciółka. Martwię się o nią. Alek ci nic nie mówił? – Tamara przyglądała się jego profilowi.

– On mi się nie melduje. Dawno go nie widziałem. A twoja przyjaciółka, mówiąc szczerze, jest histeryczką. Też bym od takiej uciekał. I koniec tematu. Serial się zaczyna.

– Tak? To on ci tak powiedział? Więc to Ludmiła winna? Kobieta zawsze u was wszystkiemu winna, byle tylko usprawiedliwić swoją kawalerską naturę. A kto ją taką zrobił? Całe życie się włóczy. – Tamara zacisnęła usta, a mąż wpatrywał się w ekran.

– Słuchaj, ja też cię często krytykuję. Ile razy mówiłam, żebyś wycierał buty przed drzwiami? Wnosisz całe błoto i piasek do domu. Wanny po sobie nigdy nie spłukujesz… Więc i ja jestem histeryczką? Może ty też hulasz? Dla towarzystwa? – Tamara wpiła wzrok w męża.

– No i zaczęło się. Wzięłaś się za mnie. – Wiktor zrzucił kołdrę i wstał z łóżka. – Obejrzę odcinek w kuchni.

– Po prostu żal mi przyjaciółki – rzuciła Tamara za jego plecami.

– Mieli taką miłość. Właził do niej przez okno na drugie piętro z kwiatami. I czego wam brakuje? Faceta? – krzyknęła w stronę otwartych drzwi.

– Dopóki się staracie, nazywacie nas słoneczkami, zajączkami, kobietkami. A jak znajdziecie sobie inną, od razu stajemy się histeryczkami – mówiła sama do siebie, jakby mąż mógł ją słyszeć. – Ile razy Ludmiła mu wybaczała. Pierwszy raz klęczał, przysięgał na wszystko, iż już nigdy nie spojrzy w stronę innej, łzy lał. Dla dzieci wybaczyła. Nie, Alek to dobry człowiek. Ale duszę z niej wyciągnął. Pewnie dopóki mu nie odpadnie, tak będzie się włóczył… – Tamara zamilkła i nasłuchiwała. Z kuchni nie dochodził żaden dźwięk.

«A może Wiktor też mnie zdradza? Czemu tak się zerwał? Trafiłam w czuły punkt? Nie, on jest leniwy. Alek przynajmniej dba o siebie, chodzi na siłownię. A mój ma brzuch, łysina się zaznacza…»

Ale zasiane wątpliwości zaczęły kiełkować niepokojem. Tamara już nie patrzyła na ekran, straciwszy zainteresowanie serialem. Wstała, wsunęła stopy w kapcie i poszła do kuchni. Mąż siedział na krześle, założoną nogą na nogę, i palił, kierując smugi dymu w uchylone okno. Powiało przeciągiem, a Tamara wzdrygnęła się.

– Czemu nagle zapaliłeś?

Mąż drgnął, słup popiołu spadł na stół.

– Tfu, przestraszyłaś mnie. – Wiktor zdmuchnął popiół na podłogę. – Może ja też się martwię. W końcu jesteśmy przyjaciółmi z Leszkiem.

– Więc porozmawiałbyś z nim. Nie wstyd mu przed dziećmi? Jaki przykład daje synom? – Tamara podeszła do okna, wzięła popielniczkę z parapetu i postawiła na stole przed mężem.

– A on by mnie słuchał? Nie będę się wpychał z radami. To jego życie, wie, co robi. – Mąż zaciągnął się ostatni raz, zgasił papierosa. Potem podszedł do okna i zamknął skrzydło.

– Chodźmy spać. – Minął żonę.

Tamara pokręciła głową, zgasiła światło i też poszła do sypialni. Mąż leżał na boku, odwrócony od jej połowy łóżka. W telewizorze leciał już program z Krzysztofem Skórzyńskim. Tamara wyłączyła telewizor i światło, położyła się. Od kilku miesięcy zasypiali w ten sposób – plecami do siebie.

Poznali się w szczęśliwych studenckich latach, nie mogli się sobą nacieszyć. Dwa lata później wzięli ślub. Wszystko w ich życiu było jak u innych – kłócili się, godzili, żyli dalej. Córka dorosła, skończyła studia i wyjechała do Warszawy. Tamara nie myślała o szczęściu. A przecież była szczęśliwa. Przyjaciele się rozwodzili, żenili ponownie. Każdy miał swoją przyczynę i historię. A oni byli razem już dwadzieścia siedem lat, dwadzieścia pięć w małżeństwie. Ćwierć wieku.

Myśli wróciły do Ludmiły. W uszach wciąż brzmiał jej głos: „Za co on tak ze mną? Wszystko dla niego robiłam. Dzieci urodziłam. Teraz ani młodości, ani męża, na starość sama zostałam…”

A po drugiej stronie łóżka Wiktor leżał z otwartymi oczami, wpatrując się w ciemność, tłumiąc westchnienia i starając się nie poruszać.

Dwa dni później Wiktor spóźnił się z pracy. Tamara się nie denerwowała. Zdarzało się to wcześniej. Powodów mogło być mnóstwo – korki w godzinach szczytu, spotkanie ze znajomymi, pilna robota do dokończenia. Po wyrazie twarzy męża mogła odgadnąć powód spóźnienia. jeżeli wracał wesoły i podpity, znaczyło, iż spotkał się z kumplami. jeżeli ponury i zły – problemy w pracy.

W końcu klucz obrócił się w zamku. Tamara słyszała, jak mąż się rozbiera. Bez zwykłego sapania i stękania. Potem poszedł do kuchni.

Gdy weszła, Wiktor siedział przy stole, oparty plecami o ścianę. Nie wyglądał na rozluźnionego – przeciwnie, przypominał ściśniętą sprężynę. Czuła jego nerwowość i napięcie. Tamarze opadło serce. Niepokój znowu się zakotłował, jak tamtej nocy. Wiktor wpatrywał się przed siebie, jakby podejmował istotną decyzję.

– Coś się stało? – zapytała cicho, podczas gdy niepokój rósł w niej, wypełniał ją całą, sączył się z oczu. – Podgrzać kolację?

– Nie, jestem najedzony. – Wstał i, nie patrząc na żonę, wyszedł z kuchni.

Tamara wyczuła ledwo zauważalny zapach perfum. Był obcy, ale znajomy. Już goWiktor odwrócił się w drzwiach, spojrzał na nią z tym samym niepewnym błyskiem w oczach, co w dniu, gdy się poznali, i szepnął: „Chodź, posłuchajmy, jak śpiewa wiatr w starych wierzbach nad Wisłą.”

Idź do oryginalnego materiału