Dziś rozmawiałam z Kingą. Wyobraź sobie, Michał znów poszedł w tango – powiedziała Barbara, gdy telewizor przerwał serial reklamą na drugim kanale.
Spojrzała na męża. Leżał wpółsiedząc, oparty o poduszkę, i z zainteresowaniem przyglądał się reklamom.
– Jurek, słyszysz mnie? Michał znowu dał nogę – powtórzyła, nie czekając na odpowiedź.
– Słyszę. A tobie co? – odparł.
– Jak to co? Kinga to moja przyjaciółka. Martwię się o nią. Michał ci nic nie mówił? – dopytywała się ostrożnie, wpatrując się w profil męża.
– Nie musi mi się tłumaczyć. Dawno go nie widziałem. A twoja przyjaciółka, szczerze mówiąc, trochę histeryzuje. Też bym od takiej uciekł. Dość już, serial zaraz zaczyna się.
– Tak? To on ci tak powiedział? To znaczy, iż Kinga jest winna? Kobieta zawsze u was wszystkiemu winna, byle znaleźć usprawiedliwienie dla waszych wybryków. A kto ją taką zrobił? Całe życie biega za spódnicami. – Barbara zacisnęła usta, a mąż wpatrywał się intensywnie w ekran.
– Słuchaj, ja też cię ciągle krytykuję. Ile razy ci mówiłam, żebyś buty wycierał? Całe błoto do domu wnosisz. Wanny po sobie nie spłukujesz… Czy ja też jestem histeryczką? Może i ty się włóczysz? Dla towarzystwa? – Barbara wbiła wzrok w męża.
– No i zaczęło się. Mnie też dopadłaś. – Jerzy odsunął kołdrę i wstał z łóżka. – Obejrzę resztę w kuchni.
– Po prostu żal mi przyjaciółki – rzuciła Barbara w plecy męża.
– A jaka miłość była. Do okna jej wchodził z kwiatami na drugie piętro. I czego wam brakuje, iż zawsze musicie się czepiać? – krzyknęła w stronę otwartych drzwi.
– Dopóki jesteśmy narzeczone, nazywacie nas słoneczkami, królewnami, skarbami. A jak znajdziecie kochankę, to od razu stajemy się wariatkami – rozważała sama ze sobą, tak jakby mąż mógł ją słyszeć. – Tyle razy mu wybaczała. Pierwszy raz klęczał, przysięgał, iż nigdy więcej, łzy lał. Dla dzieci wybaczyła. Nie, Michał to dobry człowiek, ale duszę z niej wyciągnął. Widocznie dopóki mu nie odpadnie, będzie tak chodził… – Barbara zamilkła i nasłuchiwała. Z kuchni nie dochodził żaden dźwięk.
«A może Jerzy też mnie zdradza? Czemu tak się poderwał? Trafiłam w czuły punkt? Nie, on jest leniwy. Michał choć o siebie dba, na siłownię chodzi. A mój ma brzuch i łysinę w zarodku…»
Ale zasiane w duszy zwątpienie nagle puściło korzenie niepokoju. Barbara już nie patrzyła na ekran, straciwszy zainteresowanie serialem. Wstała, wsunęła stopy w kapcie i poszła do kuchni. Mąż siedział na krześle, założony nogą na nogę, i palił, kierując strumienie dymu w uchylone okno. Zaciągnął się przeciąg, a Barbara wzdrygnęła się.
– Czemu nagle zapaliłeś?
Mąż drgnął, a popiół osypał się na stół.
– Phi, przestraszyłaś mnie. – Jerzy zdmuchnął popiół na podłogę. – Może ja też przeżywam. W końcu Michał to mój kolega.
– To byś z nim pogadał. Dzieciom nie wstyd? Jaki przykład daje synom? – Barbara podeszła do okna, wzięła popielniczkę z parapetu i postawiła przed mężem.
– A on mnie będzie słuchał. Nie będę mu się narzucał z radami. To jego życie, wie, co robi. – Mężczyzna zaciągnął się ostatni raz, zgasił papierosa, a potem podszedł do okna i zatrzasnął lufcik.
– Chodźmy spać. – Minął żonę.
Barbara pokręciła głową, zgasiła światło i też poszła do sypialni. Mąż leżał na boku, odwrócony od jej strony łóżka. W telewizorze leciał już program z Tomaszem Lisem. Barbara zgasiła telewizor i światło, położyła się. Już od kilku miesięcy zasypiali w ten sposób, odwróceni do siebie plecami.
Poznali się w szczęśliwych studenckich czasach, nie mogli się nacieszyć sobą. Dwa lata później wzięli ślub. Życie toczyło się zwyczajnie – kłócili się, godzili, szli dalej. Córka wyrosła, skończyła studia i wyjechała do Warszawy. Barbara nie myślała o szczęściu. A przecież była szczęśliwa. Przyjaciele się rozwodzili, żenili ponownie. Każdy miał swoją historię. A oni byli razem już dwadzieścia siedem lat, dwadzieścia pięć w małżeństwie. Ćwierć wieku.
Myśli znów pobiegły do Kingi. W uszach wciąż brzmiał jej głos: «Za co on mi to robi? Wszystko dla niego zrobiłam. Dzieci urodziłam. A teraz ani młodości, ani męża, na starość sama zostałam…»
A po drugiej stronie łóżka Jerzy leżał z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w ciemność, tłumiąc westchnienia i starając się nie poruszyć.
Dwa dni później Jerzy spóźnił się z pracy. Barbara nie denerwowała się. Bywało tak wcześniej. Powodów mogło być wiele – korki, spotkanie ze znajomymi, pilna robota. Po wyglądzie męża odgadywała przyczynę spóźnienia. jeżeli wracał wesoły i pBarbara westchnęła głęboko i pomyślała, iż może jednak warto dać losowi drugą szansę.