Przez wiele lat babcia mówiła mi, iż swoją kawalerkę zostawi mi w spadku. Byłam taka szczęśliwa, bo wiedziałam, iż będę miała własny dach nad głową. A potem mama z tatą porozmawiali między sobą i przekonali babcię, żeby oddała im swoje mieszkanie. Dowiedziałam się o tym nie od razu, ale niestety bardzo późno

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Dziś mam 34 lata i nie mam teraz zupełnie pieniędzy. Ze względu na trudną sytuację finansową nie mogę ułożyć sobie życia osobistego – nie mam ani samochodu, ani mieszkania, ani specjalnych oszczędności. Wszystko, co zarabiam, wydaję na wynajem mieszkania, jedzenie i rzadkie spotkania w kawiarni z przyjaciółkami. To jedyne chwile, kiedy mogę choć trochę odpocząć, nie myśląc o problemach, które mam w życiu.

Może zabrzmi to dziwnie, ale dziś jest taki czas, iż niemal każdy chce ożenić się z kobietą, która ma choć trochę zabezpieczenia materialnego, żeby w przyszłości wykorzystać to we wspólnym gospodarstwie domowym. W końcu życie teraz nie jest łatwe.

Dodatkowo, w moim wieku, społeczeństwo stawia już szczególne wymagania, mówiąc: jeżeli kobieta ma 34 lata i jeszcze nie założyła rodziny, to przynajmniej powinna zbudować karierę i zarobić na własne mieszkanie. W przeciwnym razie coś z nią jest nie tak.

W moim przypadku sytuacja wyglądała tak, iż moi rodzice nie chcieli opłacić mi studiów, nie uważali tego za konieczne. Mówili, iż lepiej od razu iść do pracy i zarabiać pieniądze, niż wydawać tak duże kwoty na naukę. Zostałam więc bez wykształcenia, a z nisko kwalifikowaną pracą nie da się wiele zarobić. Całe życie muszę tułać się po wynajmowanych mieszkaniach.

Miałam nadzieję, iż babcia zostawi mi swoje mieszkanie w spadku – obiecywała mi to. Ale rodzice jakoś przekonali ją, żeby przepisała mieszkanie na nich, i niestety, nic z tego mi nie zostało. Gdy babci zabrakło, rodzice natychmiast sprzedali moje dziedzictwo, żeby kupić sobie działkę.

Teraz mama i tata proszą mnie, żebym urodziła im wnuki, i dziwią się, dlaczego jestem na nich obrażona. Jak mam sobie ułożyć życie bez grosza przy duszy i za jakie pieniądze będę wychowywać dzieci, jeżeli kiedyś się pojawią, to już moich rodziców nie interesuje.

Nie zamierzają mi również pomagać, mówili to wielokrotnie, tłumacząc, iż nie mają na to możliwości. Twierdzą tylko, iż marnuję swoje życie i już dawno powinnam wyjść za mąż. Może i nie mam nic przeciwko temu, ale nikt nie chce poślubić kobiety, która nie ma niczego na swoim koncie.

Mama choćby namawia mnie, żebym „urodziła dla siebie”, żeby na starość nie zostać sama, ale tego nie chcę. Nie chcę potem samotnie wychowywać dziecka.

Kiedy powiedziałam rodzicom, iż niepotrzebnie sprzedali mieszkanie babci, bo było mi ono bardzo potrzebne i miałabym o wiele lepszą przyszłość, obrażali się i przedstawiali to tak, jakbym była niewdzięczną córką, która nie docenia „tego, co mi dali”.

A prawda jest taka, iż praktycznie niczego mi nie dali. Rodziny moich przyjaciółek dają im pieniądze i nieruchomości, a moi rodzice odebrali mi ostatnią nadzieję na własne mieszkanie. Czy naprawdę nie rozumieją, iż nie można zakładać rodziny, gdy wynajmuje się mieszkanie, a pieniędzy wystarcza tylko na czynsz i jedzenie?

Nie wiem, jak mam teraz rozmawiać z mamą i tatą po tym wszystkim. Oczywiście, chciałabym wyjść za mąż i mieć dzieci, ale żaden mężczyzna choćby nie spojrzy na biedną kobietę w moim wieku. Przez niemożność założenia rodziny czuję złość na moich rodziców. Uważam, iż ich egoizm zniszczył mi całe życie.

A oni uważają, iż jestem już dorosła i powinnam sama o siebie zadbać, a nie liczyć na ich pomoc. Ale czy to jest adekwatne?

Idź do oryginalnego materiału